Państwo Chamberlain wspierają Emirę i pocieszają, są oburzeni. To postępowi ludzie. Kiedy urządzają przyjęcie, cieszą się, że będzie na nim aż pięcioro Afroamerykanów. Kinga Dunin czyta „Powróconych” noblisty Abdulrazaka Gurnaha, „Ten dziwny wiek” Kiley Reid i „Ucieczkę z Chinatown” Charlesa Yu.
Abdulrazak Gurnah, Powróceni, przeł. Krzysztof Majer, Wydawnictwo Poznańskie 2022
Gdy Khalifa poznał kupca Amura Biszarę, miał dwadzieścia sześć lat. Pracował wówczas w małym banku należącym do dwóch braci z Gudżaratu. Tylko prywatne banki zarządzane przez Hindusów prowadziły interesy z miejscowymi kupcami, dostosowując się do ich praktyk.
Szczerze mówiąc, po powieści nagrodzonej zeszłorocznym Noblem spodziewałam się więcej. Że będzie ciekawsza literacko. A jest to po prostu solidna, porządnie napisana książka, nienaruszająca naszych przyzwyczajeń. Autor urodził w Afryce, na Zanzibarze, twierdzi, że wciąż ma afrykańską duszę, ale wyemigrował, mając dwadzieścia lat, skończył studia w Wielkiej Brytanii i tam został pisarzem i profesorem. Ale przecież to, jak bardzo tradycyjny jest to utwór, można uznać też za zaletę, dzięki której bezboleśnie zanurzamy się w ciekawej opowieści. I historii, o której prawie nic nie wiemy.
Niemiecka Afryka Wschodnia to dzisiaj mniej więcej teren Tanzanii. Od końca XIX wieku do 1915 roku była kolonią niemiecką, bronioną w krwawej wojnie. O tym, że Wielka Wojna toczyła się także w Afryce, też rzadko pamiętamy, i że walczyli w niej pod białym dowództwem miejscowi, albo sikhowie. Wstąpienie do niemieckich oddziałów, Schutztruppe, było ucieczką przed skrajną nędzą, formą awansu i niestety źródłem dumy. Askaraysowie, czyli czarni najemnicy, słynęli ze skrajnej brutalności i okrucieństwa. Do tego byli szkoleni, i do ślepego posłuszeństwa białemu dowództwu.
czytaj także
Bałam się, że taka też może być ta powieść – pełna okrutnych scen. Ale tak nie jest, przynajmniej w nadmiarze, a okrucieństwo nie zawsze jest związane z kolonializmem. Złe traktowanie dzieci czy ograniczenia narzucane kobietom to raczej część miejscowych obyczajów. Dowiadujemy się z niej, jak wiele ofiar pochłonęła wojna i o wszystkich innych kolonialnych zbrodniach, lecz jej bohaterami są także ludzie, którzy chcą przeżyć, nie mieszając się do cudzej wojny, i prowadzący w miarę normalne życie. Umiejętność pisania i czytania, chociażby w suahili, znajomość niemieckiego, a potem angielskiego, kiedy tereny te stały się protektoratem brytyjskim, to ważne zasoby ułatwiające życie. Szkoły czy szpitale to w zasadzie postępowe instytucje, ale zdajemy sobie sprawę, że są przez kolonialne władze wykorzystywane instrumentalnie, żeby stworzyć miejscowe współpracujące elity, zadbać o siłę roboczą.
Jest w tej powieści dwóch znaczących bohaterów. Jeden z nich został wychowany przez białego farmera, stracił związki z tradycją i religią – wszyscy pozostali są muzułmanami. Mimo że ma dobrą pracę, zgłasza się na ochotnika do wojska, żeby bronić Niemiec, w które wierzy. Podziwia przyniesioną przez kolonizatorów modernizację. Postać ta, ważna do pewnego momentu, potem całkowicie znika. Po latach na jego ślad trafi siostrzeniec, który wyjechał na stypendium do Niemiec, i pozna dramatyczny koniec historii wuja.
Drugi w dzieciństwie został oddany za długi ojca właściwie w niewolę, ucieka i też trafia do wojska, a tam zostaje adiutantem „dobrego Niemca”. Ten uczy go języka i w dwuznaczny sposób, sugerujący też erotyczne zainteresowanie pięknym i wrażliwym chłopcem, zabiega o jego sympatię, a jednocześnie uprzedmiotawia go i kontroluje, nadal jest to protekcjonalne i rasistowskie. Chce się popisać przed kolegami, jak to jego służący niedługo będzie czytał Schillera.
W tej sytuacji bohater mimo wszystko stara się zachować godność i niezależność. Rany wojenne odnosi z rąk nienawidzącego go niemieckiego feldfebla, ale cudem ratuje go jego „pan” i kolejni dobrzy biali, misjonarz i jego żona. Po traumatycznych doświadczeniach wojennych Hamza będzie tym „powróconym”, powoli odbudowującym swoje życie.
Autor pokazuje także te pozornie łagodniejsze oblicza kolonializmu. Poza setkami tysięcy zamordowanych i zagłodzonych dostrzega też tych, których umysły zostały skolonizowane i odebrane Afryce.
czytaj także
*
Kiley Reid, Ten dziwny wiek, przeł. Paulina Surniak, Wydawnictwo Poznańskie 2022
Kiedy zadzwoniła pani Chamberlain, Emira usłyszała tylko: „Zabierz gdzieś Briar” i „zapłacę podwójnie”.
Emira jest młoda, czarna i atrakcyjna, po paru latach studiów nie bardzo wie, co chce w życiu robić. Bawi się właśnie na urodzinach przyjaciółki, urodzinowo ubrana i lekko podpita. Jednak kusi ją podwójna zapłata, więc jedzie do państwa, których trzyletnią córką zajmuje się kilka razy w tygodniu.
Ich dom ktoś obrzucił jajkami, wezwali policję i chcą, żeby kiedy ta się pojawi, dziewczynki nie było w domu. Jest prawie północ. Czemu dziecko nie śpi? Czemu Emira nie może się nim zająć gdzieś w tym dużym domu, i czemu nie zajmie się nim po prostu któreś z rodziców? Dziwne to. Piszę o tych szczegółach, żeby powiedzieć, że autorka nie zawsze radzi sobie ze skonstruowaniem wiarygodnej narracji. W każdym razie prowadzi nas to do zawiązania akcji, i tu już zaczyna się ciekawsza historia.
Emira zabiera dziewczynkę do pobliskiego luksusowego sklepu, w którym zaopatrują się głównie biali z tej dobrej dzielnicy. Niech sobie dziecko coś poogląda. Sama zachowuje się dość swobodnie, wyszła z imprezy. Zostaje zatrzymana przez ochroniarza i oskarżona o porwanie białego dziecka. Zachowuje się w tej sytuacji bardzo rezolutnie i fajnie, w końcu dzwoni do ojca dziecka, który przyjeżdża i wyjaśnia sytuację.
Całe zdarzenie ktoś filmuje. To nagranie może być kolejnym dowodem na rasistowskie zachowania władzy, wykorzystane w sprawie przeciwko sieci handlowej?, dzięki błyskotliwym ripostom Emiry nadaje się też na memy, jednak ona nie chce, żeby zostało upublicznione. Wie, że Black Lives Matter, że czarnych chłopców trzeba uczyć, aby na widok policjantów od razu podnosili ręce, czarne dziewczyny muszą się bardziej pilnować, ale nie chce, by jej wizerunek został wykorzystany.
Państwo Chamberlainowie wspierają Emirę i pocieszają, są oburzeni. To postępowi ludzie. Kiedy urządzają przyjęcie, cieszą się, że będzie na nim aż pięcioro Afroamerykanów. Ona ma czarną przyjaciółkę – Emira później powie o niej, że to „wuj Tom”. A teraz bardzo chce się zaprzyjaźnić nianią swojej córeczki. Emirę jej zabiegi drażnią, chciałaby mieć lepszą umowę i ubezpieczenie zdrowotne, a przyjaciółki już ma. Jest jeszcze biały kochanek dziewczyny, któremu kiedyś imponowali czarni chłopcy, a potem zawsze wiązał się z niebiałymi kobietami. Czy to znaczy, że jest to dla niego jakiś fetysz?
Ostatecznie nagranie ze sklepu wypłynie – kto je wykorzysta i w jakiej grze zostanie użyte? Tu sprawa się komplikuje, podobnie jak wciąż skomplikowane są relacje rasowe w Stanach.
W rasizmie chodzi o zarządzanie różnicą, niekoniecznie o kolor skóry [rozmowa]
czytaj także
*
Charles Yu, Ucieczka z Chinatown, przeł. Aga Zano, Wydawnictwo ArtRage 2022
Od dzieciństwa marzysz, żeby zostać Gościem od Kung-Fu.
Nie jesteś Gościem od Kung-Fu.
Aktualnie jesteś Statystą o Orientalnym Wyglądzie, ale dużo trenujesz.
Może jutro będzie twój dzień.
Charles Yu jest współscenarzystą serialu Westworld. Czy podkreślanie tego w opisie książki to chwyt reklamowy? Jeśli tak, to dla tych, którzy obejrzeli wszystkie sezony i naprawdę czekają na ostatni. (To ja). Ta książka jest równie pokręcona jak serial i ma formę nieco nietypowego scenariusza filmowego.
Na pierwszy rzut oka to satyra na to, jak Hollywood obsadza Azjatów, zawsze w rolach charakterystycznych lub epizodycznych. Żyjesz w świecie Czerni i Bieli i zawsze zaczynasz jako Typowy Azjata albo Ładna Azjatka. Gość od Kung-Fu, taki Bruce Lee, to szczyt kariery.
Bohater gra epizodyczną rolę w serialu Czerń i Biel, gdzie występuje para detektywów – biała kobieta i czarny mężczyzna. To dość oczywista metafora. Na plakacie to oni dominują, jego widać tylko w tle. Społeczność o korzeniarach azjatyckich jest zmarginalizowana, nie ma swojej historii, a jej cierpienie i dyskryminacja – autor przypomina kolejne akty prawne uniemożliwiające nabywanie własności, imigrację, spychające do getta – postrzegane są w porównaniu do historii czarnych i uznawane za mniej dotkliwe.
Syndrom oblężonej rasy, czyli o co chodzi z wielkim zastąpieniem
czytaj także
Nad książką unosi się duch Ervinga Goffmana, autor przyznaje się do nieustannej lektury jego głównego dzieła Człowiek w teatrze życia codziennego, dziwne natomiast, że nie wspomina o innej książce Goffmana, Piętnie. Życie społeczne jest dramatem, w którym odgrywamy przypisane nam role i odpowiadamy na oczekiwania partnerów interakcji. Dla Azjatów zbudowano symboliczne Chinatown i przewidziano ileś stereotypowych ról. „Azjata” to piętno, lub używając bardziej neutralnego języka – etykieta stereotypizująca postrzeganie i służąca wykluczeniu. Żeby uciec z Chinatown, bohater musi pokonać również swoje stereotypy, bo są one uwewnętrznieniem tych powszechnych. Krótko mówiąc – przestać marzyć o roli Gościa od Kung-Fu.