Czytaj dalej

Czy lesbijka może być lekarką?

Fot. Państwowe Archiwum Federacji Rosyjskiej

Prasa oskarżała ją, że uwodzi pacjentki, doprowadza do samobójstw, wpływa na rozkład rodzin i degeneruje młodzież. Są też oskarżenia o orgie lesbijskie i narkotyzowanie – mówi Wojciech Szot, autor książki „Panna doktór Sadowska”.

Joanna Wiśniowska: O kim Maria Dąbrowska w swoim dzienniku napisała, że jest „dziwną blondynką, energiczną, wygadaną i jakąś męską”?

Wojciech Szot: O Zofii Sadowskiej. Był wrzesień 1918 roku, Zofia niedawno wróciła z Petersburga do Warszawy, od razu trafiła na miejscowe salony. A że była charakterystyczna, ubrana w męskim stylu, dość topornie, od razu przyciągnęła uwagę. Każdy ją zapamiętał. Oryginalna była nie tylko w wyglądzie, ale i w tym, co mówiła. Wprost o tym, czego chce, przedstawiała swoje oczekiwania.

Ważna, bo lesbijka

Zarysowałeś wyrazistą postać, o której pisały współczesne jej media, a mimo to musiałeś składać ją z rozsypanych kawałków. Historia o niej zapomniała, mimo że każdy od razu ją zapamiętywał.

Mieczysław Fogg w swoich powojennych wspomnieniach pisze, że na Okęciu pomocy udzieliła mu „doktór Sadowska”. Tylko tyle, tak jakby każdy wiedział, kim ona jest, jakby była oczywistością, jak Sendlerowa. Gdy Iwaszkiewicz ogląda lesbijkę w Paryżu, to do żony pisze coś w rodzaju „pani X, jak nasza Sadowska”. Ona była dla wszystkich oczywistością, prototypem lesbijki w wolnej Polsce. Sama zresztą tego nie ukrywa. W sądzie mówi, że bycie lesbijką nie hańbi.

To dlaczego historia o niej zapomniała?

Prosta odpowiedź na to pytanie brzmi – przez homofobię. Nie byłem jedyną osobą, która czytała prasę z tamtego czasu. Badacze i badaczki sięgali po te źródła. Jest badaczka, która zajmowała się historią kobiet lekarek – Zofia Podgórska-Klawe – ona Sadowską w ogóle przemilczała. A przecież mówimy o kobiecie, która uzyskała doktorat nauk medycznych w Imperium Rosyjskim. Gdy Podgórska-Klawe pisała o innej ze swoich bohaterek, komentowała jej życie prywatne i to, że nie miała ona mężczyzny. To ograniczenia mentalne. Do tego dochodzi strach już samego twórcy, że może i warto to napisać, ale kto to będzie chciał przeczytać i wydać.

Też miałeś takie myśli?

Tak. Przez lata, chodząc do archiwów, bardzo ostrożnie mówiłem, czego szukam. Jako pierwszy o doktór Zofii opowiedział Krzysztof Tomasik w Homobiografiach. Udało mu się napisać krótki biogram. W międzyczasie pojawiła się Agnieszka Weseli, która organizowała imprezy urodzinowe Zofii, wyczuła lesbijski, ikoniczny potencjał Zofii Sadowskiej.

Jak to się stało, że Zofia Sadowska jako pierwsza Polka uzyskała tytuł doktora nauk medycznych w Imperium Rosyjskim?

Pochodziła ze średniozamożnej rodziny, która była wyjątkowa pod tym względem, że stawiała na edukację jedynaczki. Zofia trafiła do instytucji, o której nikt do tej pory nie pisał. Stanisława Morawska, edukatorka, działaczka, otworzyła prywatną szkołę dla dziewcząt przygotowujących się na studia. Dwuletni kurs, który umożliwiał studia w Rosji na kierunkach, na które przyjmowane są kobiety. Zofia kończy tę szkołę i ze Stanisławą wyjeżdżają do Petersburga, żeby Sadowska podjęła studia w Żeńskim Instytucie Medycznym. To historia o kobiecie, która pomaga innym kobietom.

Sama Zofia angażuje się potem w działalność społeczną i polityczną, także pomaga kobietom.

W Petersburgu organizuje kobiece stowarzyszenie, którego zostaje przewodniczącą – Sekcję Równouprawnienia – potem zostanie współzałożycielką organizacji studenckiej Spójnia. Zofia jeździła też do Warszawy na zjazdy kobiet, działała w środowisku Steru, choć nie była czołową działaczką, publikowała, wypowiadała się na spotkaniach. Była aktywna, wzbudzała kontrowersje. Jej stanowiska były kategoryczne, wywoływały protesty. Wydaje mi się, że Zofia nie do końca wierzyła w demokrację, tylko w dowodzenie silną ręką. Ona lubiła decydować.

Jak kobiety uczyły się mówić

To moment, w którym jej postać zaczęła wielu irytować. Przylgnęła do niej łatka osoby konfliktowej.

Tak, i to same kobiety to mówią. Pierwszy konflikt pojawił się, gdy Zofia przyjechała z Warszawy do Petersburga i sporządziła sprawozdanie, które nie zostało przyjęte przez część działaczek zarzucających jej oszustwo. Doszło do rozłamu w środowisku kobiecej Polonii. Do kolejnego konfliktu dochodzi w 1914 roku w organizacjach pomocowych, które wspierają uchodźców z Polski. Ksiądz Antoni Około-Kułak ma pretensje do Zofii o metody prowadzenia ochronek dla dziewczyn. Ale w tym konflikcie zaczynają też wybrzmiewać oskarżenia o uwodzenie dziewczyn, o lesbijstwo.

Mówimy o kobiecie odważnej, zdecydowanej, umiejącej kierować organizacjami, o postaci z cechami przywódczymi. W przypadku takich kobiet od razu mówi się, że są konfliktowe.

Rzadko mówi się tak czy pisze o mężczyznach. Nie, mężczyźni są odważni, pewni siebie, konsekwentni, dbają o swoje wartości.

O Dmowskim nikt nie mówi, że był konfliktowy, a przecież jego decyzje i pomysły potrafiły nawet najbliższych wprowadzić w osłupienie. Konflikty, które wzniecił, do dziś w Polsce rezonują. Ale wracając do Sadowskiej, unikam w książce ocen. Przy pracy korzystałem z materiałów wytworzonych przez jej wrogów – prasę brukową lub ludzi, którzy po prostu jej nie lubili. To głównie oni pozostawili zapiski. Ale być może Zofia była kłótliwa, tego nie mogę stwierdzić.

Czego uczy nas historia polskiej Żydówki i lesbijki, która skończyła w Auschwitz

Po co poszła do Piłsudskiego?

Naczelnik w 1918 roku przyjął delegację organizacji kobiecych. Działaczki chciały porozmawiać o prawach kobiet, nawet gładko im poszło. Chodziło m.in. o prawa wyborcze dla kobiet. Podobno wódz uśmiechnął się pod wąsem i wyraził nadzieję, że Polki nie pójdą śladem fińskich koleżanek, których pierwszą inicjatywą jest projekt ustawy o prohibicji. Komitet Wyborczy Kobiet dowodzony przez Sadowską nawołuje polskie kobiety, żeby te poszły na wybory.

Z twojej książki wybrzmiewa, że Sadowska to świetnie zorganizowana kobieta, managerka, bizneswoman.

W końcu nadeszły czasy, że samodzielnej kobiecie, bez mężczyzny, który za nią stoi, udaje się żyć. Zofia wchodzi do zarządu budującego w Gdyni domy Towarzystwa Kąpieli Morskich, inwestuje w kopalnie ropy naftowej. To typowe dla jej środowiska sposoby inwestowania pieniędzy. Posiada dzieła sztuki, w tym dwa rysunki Matejki. Prowadzi typowe dla swojej klasy życie.

To o co chodzi prasie brukowej?

Sadowska przyjmuje pacjentów, dobrze zarabia. Przychodzą do niej gwiazdy teatru, panie z towarzystwa, ziemianki przyjeżdżające do stolicy za interesami. Trafia do niej pobita przez męża Helena Szwejcerowa z Suskich, podobno lekarka nie odstępuje pacjentki na krok. Helena wkrótce idzie do sądu kościelnego i żąda rozwodu, za świadka ma Sadowską. Szwejcer, żeby zdyskredytować zeznania żony, oskarża Sadowską o to, że ta ją uwiodła.

Kolejnym, któremu wchodzi w drogę, jest pan Fafius, którego siostrzenica, Tworkowska, dziedziczy fortunę po mężu i najprawdopodobniej jest w związku z Sadowską. Rada rodziny Tworkowskich i Fafiusów chce odebrać jej spadek. Chętnie skarżyliby ją o chorobę umysłową, a za taką uważano homoseksualizm. No i w końcu ksiądz Około-Kułak, który oskarża Zofię o „lesbijskie czyny”. Trzech mężczyzn, trzy różne okresy, trzy sprawy, które kończą się na sali sądowej. Prasa wrze. Wizja Sadowskiej zwabiającej do swojej „jaskini” niewinne kobiety, które – gdyby nie ona – nigdy nie stałyby się „wyznawczyniami kultu Safony”, jest bardzo atrakcyjna dla czytelników brukowców.

Punkowe lesbijki z Brixton, o których prawdopodobnie nigdy nie słyszeliście

I nakręca histerię. O co oskarża się Zofię?

Że uwodzi pacjentki, doprowadza do samobójstw, wpływa na rozkład rodzin i degeneruje młodzież. Są też oskarżenia o orgie lesbijskie i narkotyzowanie. Od razu pojawiają się na ten temat kolejne artykuły. Prześwietlone zostaje jej życie. Wywleka się historie ze szkoły, że pomagała tylko ładnym uczennicom, że gdy w klasie zgasło światło, odkryto ją na podłodze z inną uczennicą. Bzdury straszne. Ale najbardziej poruszyły mnie opisy orgii u Zofii, fikcyjne opisy.

To pornografia nawet jak na dzisiejsze warunki. Heteroseksualni mężczyźni, autorzy tych artykułów, puszczają wodze fantazji i wyżywają się w tekstach. Przeciwko Sadowskiej jest niemal cała prasa codzienna, a zainteresowanie jej sprawami sądowymi wychodzi poza Warszawę.

Kabarety też nie próżnują.

Sadowska staje się ofiarą niewybrednych żartów. Ale z naszej perspektywy te dowcipy nie są śmieszne. Pomijam seksizm czy mizoginię. O Sadowskiej pisano, że z jednej strony jest potworem, który zniszczy cywilizację, a z drugiej strony igraszką, na którą fajnie popatrzeć. Ale Sadowska jest nie tylko na ustach całego miasta, postać „doktór Wsadowskiej” wkracza również na sceny teatralne. Poprzez te dowcipy wdrukowuje się w głowy ludzi taką postać Sadowskiej.

Zofia idzie do sądu, wytacza jeden proces za drugim. Odczuwa skutki wieloletnich procesów?

Zwłaszcza finansowo. Ale to nie przeszkadza jej się obracać dalej w dotychczasowych elitach.

Jak to się stało, że te jej nie odrzucają?

Przez klasizm. Zofię atakuje prasa codzienna, a więc gawiedź. Atak na Sadowską to atak na klasę, do której awansowała, której jest przedstawicielką. O homoseksualizmie mówi się, że jest zabawą znudzonych wyższych sfer, więc gdyby elity miały ją odrzucić, potwierdziłyby to. A tak – klasa walczy o swoje przetrwanie. Potwierdza jednolitość i jednorodność, czasem za cenę milczenia. Zofia może dalej być z nimi, jeśli będzie siedzieć cicho. Ale jest jeszcze drugi wątek – w tym czasie nie było wielu lekarek. Zamożne kobiety czuły się przy niej komfortowo, nadal chciały się u niej leczyć. To ją jakoś ratowało.

Ta klasa, która ją do siebie przyjęła, te same elity ukryły ją na dziesiątki lat.

Chcąc jej pomóc i mając dobre intencje. Tylko najbliżsi przyjaciele zostawili jakieś wspomnienia, gdzie na marginesach pojawia się Zofia Sadowska. Jej najlepszy przyjaciel, Wierzbicki, u którego mieszkała, którego dziećmi się opiekowała, w swoich opublikowanych wspomnieniach nie mówi o niej ani razu. Kilka razy wspomina o Zofii w prywatnych zapiskach, ale publicznie też zdaje się ją chronić i ukrywać. Inni milczą, choć wciąż liczę, że ktoś się do mnie odezwie i powie: mam jej listy, mam jej zdjęcia. Choć to chyba płonna nadzieja. I tak historia o niej zapomina.

**

Wojciech Szot – był już księgarzem, wydawcą, redaktorem i recenzentem. W 2008 roku założył wydawnictwo Abiekt.pl specjalizujące się w literaturze gejowskiej i lesbijskiej. W latach 2012–2019 kierował założonym przez siebie Wydawnictwem Komiksowym. Publikuje na blogu (Zdaniem Szota) i w prasie. Miłośnik archiwów, bibliotek, kwerend i długich spacerów z psem. Jego książka Panna doktór Sadowska ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Dowody na Istnienie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Joanna Wiśniowska
Joanna Wiśniowska
Dziennikarka
Dziennikarka związana z „Gazetą Wyborczą Trójmiasto” i „Wysokimi Obcasami”, publikowała m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, newonce.sport i magazynie „Kopalnia. Sztuka Futbolu”.
Zamknij