Kraj

Żadnych obniżek stóp. Niech jedzą chwilówki (i karty do Żabki)

Polki i Polacy pożyczyli na rynku pozabankowym prawie półtora miliarda złotych w ciągu ledwie miesiąca. Tymczasem potężna sieć sprzedaży detalicznej Żabka rozważa wprowadzenie własnej karty płatniczej z limitem kredytowym.

Rada Polityki Pieniężnej tradycyjnie już postanowiła zostawić stopy procentowe na obecnym poziomie, chociaż nawet zawodowi analitycy rynku, zwykle popierający restrykcyjną politykę monetarną, zaczynają domagać się obniżek. To jednak nie wszystko, gdyż RPP zaczyna zaostrzać swoje deklaracje i prawdopodobnie cięć oprocentowania kredytów nie zobaczymy nawet w przyszłym roku.

„Teraz jest w RPP mowa, że taka dyskusja zacznie się od października 2025 roku. Ale to nie będzie dyskusja, która doprowadzi do obniżek stóp, to się przesuwa na 2026 rok, bo będziemy mieli do czynienia z nową falą wzrostu inflacji” – mówił Glapiński podczas konferencji prasowej.

Ostatnie Pokolenie kontra kult Świętej Przepustowości

„Trudno uwierzyć, że wystąpienie sprzed miesiąca i dzisiejsze to wystąpienia tego samego człowieka. Miesiąc temu bardzo zrównoważone, neutralne, lekko gołębie. Dziś jastrzębia jazda bez trzymanki, same zagrożenia inflacyjne: deficyt, płace, oczekiwania inflacyjne, usługi, energia” – skwitował słowa prezesa NBP ekonomista Ignacy Morawski.

Glapiński płynnie przeszedł od progresywnej polityki pieniężnej do surowego monetaryzmu. Impulsem była utrata władzy przez jego środowisko polityczne. Na początku października, czyli zaraz przed wyborami, ostatni raz Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe – do obecnych 5,75 proc. Inflacja wynosiła wtedy 8,2 proc. Miesiąc wcześniej RPP była jeszcze odważniejsza, gdyż ścięła stopę referencyjną do równych 6 proc., czyli aż o 0,75 pkt, czym zaskoczyła analityków. Przecież w sierpniu 2023 roku inflacja wynosiła jeszcze 10 proc.

Po utracie władzy przez PiS RPP ani razu nie obniżyła stóp, chociaż w pierwszej połowie tego roku inflacja sięgała już ledwie 2 proc., więc znalazła się w wyznaczonym przez bank centralny celu. Tłumaczono, że w drugiej połowie roku ceny pójdą w górę z powodu wzrostu kosztów energii. Faktycznie, ceny zaczęły rosnąć szybciej – w tempie 4–5 proc. – tylko że był to efekt zniesienia przez rząd części osłon dla gospodarstw domowych, a nie wzrostu popytu. Akurat konsumpcja złapała właśnie zadyszkę, więc obniżenie stóp prawdopodobnie nie wpłynęłoby na ceny, za to dałoby oddech ludziom oraz impuls do wzrostu gospodarce. A przede wszystkim zapewniłyby dostęp do kredytów mieszkaniowych, które są obecnie właściwie jedyną drogą do nabycia własnego lokum. Niekoniecznie od dewelopera, gdyż drugą co do wielkości grupą budujących są tak zwani inwestorzy indywidualni. Jeśli ktoś sam buduje dom, to również w jakiejś części posiłkuje się kredytem.

Pożytki płynące z biesiadowania [polemika z Ryszardem Petru]

Tymczasem jastrzębia polityka NBP i RPP sprawiła, że mamy obecnie najwyższe oprocentowanie kredytów w Europie. Według danych przytaczanych przez portal 300gospodarka.pl w lipcu tego roku nowy kredyt mieszkaniowy był oprocentowany średnio na 7,91 proc. To zdecydowanie więcej nawet od Węgier (7,03) i Rumunii (6,32), nie mówiąc o państwach Europy Zachodniej, gdzie za nowy kredyt trzeba płacić mniej niż 4 proc. w skali roku.

To wszystko ma miejsce nie tylko w czasie pełzającego kryzysu mieszkaniowego, ale też radykalnego wzrostu ubóstwa. Według danych GUS w zeszłym roku skala ubóstwa skrajnego zwiększyła się z 4,6 do 6,6 proc., a więc niemal o połowę. Dochody wielu gospodarstw domowych przegrywają walkę z inflacją, chociaż została ona w ostatnim czasie zredukowana do poziomu raczej umiarkowanego. Ten wzrost jest szokujący szczególnie w przypadku pracowników, wśród których zasięg skrajnej biedy skoczył z 4,2 do 6,4 proc., a więc nawet o ponad połowę. Praca coraz częściej nie zapewnia ochrony przed ubóstwem, w rezultacie postępuje pauperyzacja klasy pracującej. Nic dziwnego, skoro w niektórych branżach płace są skandalicznie niskie. Według najnowszego rozkładu wynagrodzeń GUS w czerwcu tego roku mediana płac w gastronomii i hotelarstwie wyniosła ponad 4 tys. zł, więc w okolicach pensji minimalnej (obecnie 4,3 tys. zł), zaś w handlu ok. 5 tys. złotych brutto. W dużym mieście, mając na głowie jeszcze najdroższy kredyt w Europie, trudno się za taką pensję utrzymać nawet parom, a co dopiero osobom samotnym.

Cyberpunk Warsaw 2030 i trumpowskie dopalacze antyprezydenta Mentzena

Skoro tradycyjna bankowość stała się dzięki prezesowi NBP nieprzyjazna cenowo – żeby nie powiedzieć wroga – dla ogromnej części społeczeństwa, to coraz więcej osób chwyta się alternatywnych sposobów zdobywania pieniędzy. Mowa chociażby o pożyczkach pozabankowych, które oferują znacznie mniej uregulowane i mniej kontrolowane firmy działające w formie spółek z o.o. Według danych BIK w październiku łączna wartość udzielonych pożyczek gotówkowych sięgnęła aż 1,4 mld złotych i wzrosła o 44 proc. rok do roku. Polki i Polacy pożyczyli więc na rynku pozabankowym prawie półtora miliarda złotych w ciągu ledwie miesiąca.

Z tego trendu chcą też skorzystać przedsiębiorstwa w ogóle niezajmujące się finansami. Potężna sieć sprzedaży detalicznej Żabka rozważa wprowadzenie własnej karty płatniczej z limitem kredytowym, prawdopodobnie w wysokości tysiąca złotych. Firma szuka partnera z sektora finansowego, który mógłby zostać operatorem tych transakcji. W ten sposób Żabka zapewni sobie stałych klientów, którym pod koniec miesiąca brakuje pieniędzy. Być może powstanie nowa grupa społeczna „żabkowych”, a trzymanie karty Żabki w portfelu będzie uchodzić za dowód na złą sytuację jej posiadacza.

Oczywiście sama pauperyzacja klasy pracującej w Polsce nie jest winą Adama Glapińskiego. Ale już to, że w tak trudnym dla wielu gospodarstw czasie prowadzi wojenkę przeciw nowej większości rządzącej – owszem. To skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie dowodzi, że cały ten prosocjalny kurs PiS był czysto instrumentalny, a teorie o rzekomej „lewicowości” środowiska Kaczyńskiego od początku były „opowieściami dziwnej treści”. Gdy tylko będzie to dla PiS wygodne, błyskawicznie powróci do kursu z lat 2005–2007, gdy ministrą finansów była polska Margaret Thatcher, czyli nieżyjąca już Zyta Gilowska.

Nie lubię cytować samego siebie, gdyż kojarzy mi się to z Grzegorzem Kołodką, a nie chciałbym być jak Grzegorz Kołodko. Ale teraz muszę, ponieważ jak na razie moje, pisane w większości dla żartu, apokaliptyczne prognozy na 2024 rok, spełniają się niemal co do joty. Trump wygrał, topniejące wsparcie dla Ukrainy umożliwia Rosji kontynuowanie demolki. W Polsce mamy kompletny chaos prawny, poszczególne środowiska traktują wyroki wybiórczo i każdy ma swój sąd, który uznaje, nie uznając pozostałych. Spełniła się też przepowiednia dotycząca sytuacji mieszkaniowej. No więc, jak pisałem:

„Niestety, jedynym poważnie rozważanym pomysłem nowej koalicji jest kredyt 0 procent […] Co prawda jest duża szansa, że takie rozwiązanie zostanie oprotestowane przez Lewicę, ale wtedy będziemy mieli politykę mieszkaniową im. Krzysztofa Kononowicza, czyli nie będzie niczego. Wisienką na torcie byłaby wojna wytoczona nowej ekipie rządzącej przez Adama Glapińskiego. Szef NBP i jego sojusznicy w RPP mogliby nagle zapałać miłością do wysokich stóp procentowych, by zrobić na złość Tuskowi i zdusić rozkręcającą się gospodarkę, a przy okazji całkowicie już odciąć od kredytów hipotecznych Polki i Polaków. To byłoby perfekcyjne kombo. Szukajcie sobie już jakichś przytulnych pustostanów”.

Tak zwany postęp: apokaliptyczne prognozy na 2024 rok

Gdy pisane częściowo dla beki ironiczne prognozy okazują się celnym opisem rzeczywistości, to znaczy, że znaleźliśmy się w miejscu, którego nazwy nie wypada mi przytoczyć. Przecież to miały być tylko takie żarty, dlaczego oni je wzięli na poważnie?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij