Kraj

Zachować spokój, przestrzegać kwarantanny i śmiać się z memów o Podlasiu

Fot. kwejk.pl

Podlasie wciąż wygląda nieźle na wirusologicznych mapach Polski i trwa w dobrym nastroju. Nigdy nie miałam wątpliwości, że memy o Podlasiu wymyślają sami Podlaszucy, teraz mamy wysyp okolicznościowego humoru epidemicznego.

Ostatni bastion upadł 17 marca. Ale jeszcze nie wiadomo, czy to koniec legendy, bo podlaski pacjent zerowy, jak donosi „Kurier Poranny”, czuje się dobrze i pali papierosy.

Podlasie wciąż więc wygląda nieźle na wirusologicznych mapach Polski i trwa w dobrym nastroju. Nigdy nie miałam wątpliwości, że memy o Podlasiu wymyślają sami Podlaszucy, teraz mamy wysyp okolicznościowego humoru epidemicznego. Po podlaskim segmencie sieci społecznościowych krąży trzypunktowe wyjaśnienie fenomenu podlaskiej odporności na koronawirus. Po pierwsze, na Podlasiu obowiązuje kalendarz juliański, więc wszystko dzieje się dwa tygodnie później. Po drugie, wiadomo, pochowane po lasach aparaty do pędzenia od lat dbają o wysoką wydolność organizmu mieszkańców regionu. Po trzecie, jak tylko się okazało, że podlaski szpital zakaźny dla chorych na koronawirusa ma być w Łomży, to wszyscy od razu poczuli się lepiej.

Exodus pielęgniarek gorszy od exodusu menadżerów

Wiem, że łatwo mi się śmiać, bo jestem w bardzo uprzywilejowanej sytuacji. Mieszkam w wyludniającej się wiosce na skraju Puszczy Białowieskiej i dopiero początek kwarantanny uświadomił mi, że właściwie od wielu miesięcy żyję w kwarantannie. Niewiele się dla mnie zmieniło. Może to, że do wsi nie dojeżdża już nawet ten jedyny szkolny autobus, który jeszcze tydzień temu dowoził codziennie dzieci do gminnej szkoły. Jeszcze, bo w szkole uczy się ich jakieś sześćdziesięcioro, liczba dzieci w naszej gminie jest na poziomie błędu statystycznego.

Moje kontakty ze światem zewnętrznym jak były sporadyczne, tak zostały. To znaczy są dość intensywne, ale online. W realu zdarza się pogadać z sąsiadami, ale ten, który mieszka najbliżej i w drodze do lasu najczęściej zatrzymuje się na wioskowe pogaduszki, stanowi znikome zagrożenie epidemiczne. Jego mobilność, ograniczona rowerem i pogodą, jest bardzo mała. To ja stanowię zagrożenie dla niego, bo jednak zdarza mi się bywać w jakichś sklepach w Hajnówce i Bielsku Podlaskim. Jeżdżę tam oczywiście samochodem i podobnie jak tych kilka osób w wieku produkcyjnym, które mieszkają w naszej wsi, bez samochodu nie wyobrażam sobie życia.

Dla mojego sąsiada, który jest po osiemdziesiątce, największe zagrożenie stanowi teraz cerkiew prawosławna, która wykazała się w obliczu epidemii prawdziwą ortodoksją. Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny wydał oświadczenie, którego najistotniejsze punkty pozwolę sobie zacytować (choć niektórzy podlascy prawosławni chrześcijanie mówią, że lepiej tego nie czytać):

– Święty Sobór Biskupów rekomenduje dodanie do ektenii usilnej podczas Boskiej Liturgii próśb z „molebna w czasie morowego powietrza”;

– wszystkie nabożeństwa należy odprawiać zgodnie z wielkopostnym harmonogramem. Należy rekomendować wiernym, by przystępowali do Sakramentu Spowiedzi w dni powszednie, kiedy gromadzi się w świątyniach mniejsza ilość wiernych.

– Odnośnie św. Eucharystii, Św. Sobór Biskupów stwierdza jednoznacznie, że św. Eucharystia jest źródłem życia, zdrowia duszy i ciała, wobec której żadna choroba nie ma mocy. Boska Eucharystia – jest Boskim ogniem, który spala wszelkie zło. Przypominamy słowa Chrystusa skierowane do apostołów: „… w imię Moje będą wyrzucać demony… żmije będą brali do rąk i nawet gdyby pili truciznę, nic im nie zaszkodzi… kłaść będą ręce na chorych i uleczą ich”. (Mk16,18).

Mogłoby się to wydawać śmieszne i nawet nie tak groźne, bo wiejskie cerkwie nie pękają w szwach nawet przy niedzieli, ale już w miastach, takich jak Hajnówka, wiernych na liturgiach zbiera się o wiele więcej niż pięćdziesiąt osób. Ale co zrobisz, jak mówią, że nie zaszkodzi, to nie zaszkodzi. Polski Kościół prawosławny ma nieporównywalnie mniej wiernych niż Kościół katolicki, jest więc też nieporównywalnie biedniejszy, a zbliżające się święta wielkanocne (w tym roku tydzień po katolickich) to w końcu czas duchowej koniunktury.

Czy szatan opętał polski Kościół?

W natłoku memów wpadł mi w oko jeden rosyjski, o tym, że czasem strach przed chujnią jest gorszy od samej chujni W Hajnówce niby wesoło, każda rozmowa o wirusie kończy się rozmową o aroniówce, samogonie lub pitnym miodzie z okolicznej pasieki. To chyba zalecenia sąsiedniego kierownika państwa Aleksandra Łukaszenki co do wewnętrznego odkażania silnie promieniują na nasz obszar. Tylko zakupy w ostatnich dniach przypominały walkę o życie. Nie chodzi wcale o to, że na półkach nie ma mleka i mąki, kasz i makaronów, papieru toaletowego i tamponów. Teraz nie ma, ale zaraz dołożą, a jak nie, to przywiozą jutro. Za to gdy w ostatnią sobotę do hajnowskiego marketu rzucili karkówkę w promocji po 14 złotych za kilogram, konsumenci zebrali się tłumnie jeszcze przed otwarciem. Kiedy sprzedawczyni zaczęła otwierać drzwi, ludzie ją staranowali, przewrócili i pobiegli na dział mięsny. Kwadrans po ataku lodówka świeciła pustkami, a na podłogę sklepu pewnej niemieckiej sieci opadał jedynie kurz po bitwie. Wygląda na to, że gorszy od niewydolności oddechowej może być tylko przymusowy wegetarianizm.

Robimy „rozpoznanie bojem”, bo na tę epidemię nie ma algorytmu

Było też kilka dni, kiedy w hajnowskich sklepach dało się zauważyć tzw. warszawiaków robiących zapasy. Nie znam dokładnych danych, ale raczej nie mylą się lokalsi, uważając, że większość właścicieli letnich dacz w okolicach Puszczy Białowieskiej to przybysze ze stolicy. Miejscowi, obserwując wyładowane koszyki przygotowujących się do kwarantanny warszawiaków, szeptali półżyczliwe komentarze: „Tak to się z nas śmieją, a jak trwoga to spierdalają tutaj przeczekać. Bo u nas jest cz-y-s-t-o”.

Wielki strach przed chujnią obleciał zagłębie polskiego patriotyzmu, czyli Łomżę. W sieci krąży mem, który głosi: „Koronawirus nie dotrze do Łomży. – Nawet nie wiem, kurwa, gdzie to jest – mówi wirus”. Łomżanie na pewno by się nie pogniewali, ale los, czyli rząd, zdecydował inaczej. Na razie nic nie dało, że rada miasta jednogłośnie opowiedziała się przeciwko przekształceniu szpitala wojewódzkiego w Łomży w jeden z dziewiętnastu spec-szpitali wyznaczonych do hospitalizacji chorych na COVID-19. Mieszkańcy nie mogą zrozumieć, dlaczego PiS, na który tak wiernie głosują, podrzuca im to kukułcze jajo. W ramach narodowej solidarności pewnie woleliby widzieć szpital zakaźny w „czerwonej” Hajnówce, do której jeszcze niedawno kwiat narodu polskiego przyjeżdżał na marsz żołnierzy wyklętych obalać ostatni bastion komunizmu.

Twój dom jest tam, gdzie cię wpuszczą podczas pandemii

– To jest sprawa polityczna! To jest krzywdzące dla nas, będziemy tutaj stali do ostatniej kropli krwi! – krzyczy kobieta na nagraniu z protestu przeciwko przekształceniu szpitala. – Nie oddamy szpitala! Niech spieprzają do Białegostoku, tam są szpitale! Co, boją się śledzie, ze zaraza do nich przyjdzie?!

Cóż, vox populi, vox Dei. Korzyść z tej całej sytuacji jest rzeczywiście taka, że nikt w chorobie nie chciałby trafić do Łomży na takie powitanie, więc jest nadzieja, że Podlasiacy naprawdę zadbają o profilaktykę.

Od razu mi się przypomniało, jak Łomża protestowała przeciwko ośrodkowi dla uchodźców. Wtedy mogło się wydawać, że chodzi o naród, teraz już wiadomo, że w Łomży patriotyzm rozumieją w bardzo wąskich kategoriach lokalnych. Swoją drogą to dziwaczna prawidłowość, że wracają wciąż pomysły, żeby w miejscu, gdzie jest tak wysoki poziom ksenofobii, lokalizować instytucje „dla obcych”.

Co się dzieje, kiedy obywatele nie ufają państwu: ukraińska panika wokół koronawirusa

Mówią, że koronawirus to demokratyczna choroba, ale wcale nie demokratyczna, a kapitalistyczna. Europejska epidemia wybuchła u nasady niebieskiego banana, w gęsto zaludnionych, bogatych, zglobalizowanych północnych Włoszech. Podlasie chroni nie tylko bariera czasu, założona w juliańskim kalendarzu obrzędowym, ale przede wszystkim bariera przestrzeni. Tam, gdzie nie ma kasy, nie ma infrastruktury i nie ma mobilności, siłą rzeczy będzie mniej zakażeń. W takich miejscach jest mniej ludzi. Podlaskie to województwo z najmniejszą gęstością zaludnienia: 59 osób na kilometr kwadratowy, dla porównania najgęściej zaludniony Górny Śląsk to 372 osób na kilometr. Statystyka stanowi wiarygodne wyjaśnienie mniejszej liczby infekcji.

Wszystko to jednak tylko połowa prawdy. Historia koronawirusa na Podlasiu pokazuje przy okazji, że jak się raz spóźnisz na koniec historii, to już zawsze masz w plecy. Magiczna sztuczka statystyczna działa mniej więcej tak jak w jednym memów: „– Ile macie przypadków koronawirusa na Podlasiu? – Zero. – A ile robicie testów? – Zero”. Podlaski prekursor wirusa, blackmetalowy muzyk z prawosławnym backgroundem, w rozmowie z lokalną gazetą powiedział, że przez trzy dni sanepid go zbywał, mimo że zgłaszał typowe symptomy i niedawno koncertował za granicą. Dopiero upór jego matki, która jest lekarką, sprawił, że w końcu wykonano mu test.

Według ostatnich dostępnych danych w podlaskim wykonano ok. 200 testów na obecność koronawirusa, co w przeliczeniu na populację regionu daje 0,016%. Niespełna pół tysiąca osób jest objętych nadzorem epidemiologicznym, czyli jest w tej prawdziwej kwarantannie. Mało, jeśli wziąć pod uwagę, że wiele osób pracuje za granicą i krąży ciągle między domem tu i robotą tam. Z samych Siemiatycz do pracy w Belgii wyjechało kilka tysięcy osób, na miasto mówi się lokalnie „mała Bruksela” albo „brukselka”.

Teraz te cyfry pewnie będą szybować w górę, bo nie da się już zaklinać rzeczywistości. Chociaż chciałoby się wierzyć, że Podlasie jest na tyle zacofane, że wirus tam w ogóle nie dotrze. Niestety, kiedy pisałam ten tekst, potwierdzono drugi przypadek infekcji na Podlasiu.

Nie ma rady, trzeba zachować spokój, przestrzegać kwarantanny i śmiać się z memów o Podlasiu.

Tutaj podlaskie memy o koronawirusie, a tutaj bogata kolekcja o tematyce ogólnej.

I jeszcze ten, bo #mnieśmieszy:

Znalezione w sieci – #mnieśmieszy 😉

Opublikowany przez Radosława Puśkę Czwartek, 12 marca 2020

 

Update. Od ukończenia tekstu do momentu jego publikacji okazało się, druga osoba z potwierdzonym zakażeniem przeszła powtórny test i wynik jest ujemny. Cuda tylko na Podlasiu!

***

ZEIT-Stiftung Ebelin und Gerd BuceriusMateriał powstał dzięki wsparciu ZEIT-Stiftung Ebelin und Gerd Bucerius.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij