Wrocław – udzielne księstwo facebookowego satrapy

Postawa Jacka Sutryka i magistratu, sprowadzająca media społecznościowe do aparatów propagandy sukcesu, jest co najmniej rozczarowująca. Ale też demoralizująca, spychająca jednych w objęcia szkodliwego populizmu, a innych w otchłań bezsilności i bierności.
Paweł Klimczak
Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. Fot. Królowalodu/Wikimedia Commons

Jacek Sutryk szedł do wyborów z hasłami otwartości, a wiele propozycji brzmiało, jakby były wprost wyjęte z postulatów ruchów miejskich. Wrocław miał stać się miastem wsłuchanym w głos mieszkańców i mieszkanek, skupionym na rozwoju transportu publicznego, ułatwień dla pieszych i rowerzystów, ograniczającym samochodozę. Niestety, dość szybko okazało się, że zarówno wyborcze obietnice, jak i wizerunek przystępnego prezydenta są tylko iluzją.

To, co dość szybko mnie zaintrygowało po przeprowadzce do Wrocławia kilkanaście lat temu, to mocny patriotyzm lokalny. Ludzie lubią mieszkać w tym mieście, zależy im na nim i mają dużo pomysłów na jego organizację i poprawę działania pewnych aspektów. Niestety, za rządów Rafała Dutkiewicza, który był prezydentem w latach 2002–2018, ta energia nie miała zbytnio gdzie się zmaterializować w oficjalnym wymiarze. Dutkiewicz rządził miastem za murem, z wysokości swojej wieży lekceważąc głosy strony społecznej, za to chętnie idąc na rękę wielkiemu kapitałowi. Za jego kadencji dynamicznie rozwinęły się ruchy miejskie, a internet stał się żyznym gruntem do dyskusji o stanie miasta i miejscem konstruktywnej krytyki władz.

W powszechnej opinii samorząd nam się udał

czytaj także

Jacek Sutryk szedł do wyborów z hasłami otwartości, a wiele propozycji brzmiało, jakby były wprost wyjęte z postulatów ruchów miejskich. Wrocław miał stać się miastem wsłuchanym w głos mieszkańców i mieszkanek, skupionym na rozwoju transportu publicznego, ułatwień dla pieszych i rowerzystów, ograniczającym samochodozę. W porównaniu z oficjalnym, sztywnym Dutkiewiczem, energiczny Jacek Sutryk, który brylował w mediach społecznościowych, a jednocześnie stawiał się w pozycji polityka będącego blisko ludzi, wydawał się zmianą na lepsze. Niestety, dość szybko okazało się, że zarówno wyborcze obietnice, jak i wizerunek przystępnego prezydenta są tylko iluzją.

Demokracja na socialach

Wrocław jest miastem unikatowym, bo jego prezydentem jest polityk kojarzony jednoznacznie z mocną aktywnością na platformach społecznościowych. Kojarzony w całej Polsce i nie zawsze pozytywnie. W teorii żyjemy w czasach sprzyjających otwartej komunikacji między klasą polityczną a społeczeństwem. Media społecznościowe nie powinny zastępować tradycyjnych procesów demokratycznych, ale mogą je wspierać, choćby przez lepsze doinformowanie mieszkańców i mieszkanek czy słuchanie ich głosu płynącego z komentarzy. Działalność samorządowa jest wprost do tego stworzona, bo często sprawy mniejszego kalibru mogą zgubić się w szerszej perspektywie i większych kryzysach. Szczególnie jeśli władza centralna zrzuca na samorządy coraz więcej, jednocześnie coraz więcej zabierając.

Częstochowa, przyczółek reformacji

Sądząc po działalności osiedlowych grupek na Facebooku, taka próba demokracji bardziej bezpośredniej może się powieść, warunkiem są jasne zasady moderacji i otwartość na dialog. Prezydent Wrocławia rozumie moc nowych środków komunikacji, ba, zatrudnia wiele osób do ich obsługi. Natomiast ta para bardzo często idzie w gwizdek powierzchownych rozwiązań i pompowania marki własnej, rzadziej jest narzędziem wprowadzania zmian postulowanych przez mieszkańców i mieszkanki.

– To, co się dzieje na profilu prezydenta, my nazywamy demokracją facebookową – mówi Jakub Nowotarski z Akcji Miasto, największego wrocławskiego ruchu miejskiego. – To, że on sam czyta komentarze czy na nie odpowiada, to nic złego. Problem w tym, że prezydent tworzy sobie z tego obraz rzeczywistości, buduje swoje wyobrażenie o tym, co myślą mieszkańcy. Jak do tego dołożymy to, że komentarze z pytaniami czy krytyką są kasowane – również przez pracowników urzędu – to jego obraz jest całkowicie skrzywiony. Nie mówiąc o tym, że nie każdy ma dostęp do Facebooka czy że sporo mieszkańców jest na profilu prezydenta zbanowanych – dodaje.

Moderacja jest koniecznością, szczególnie kiedy mówimy o polityku, czyli postaci niemal z definicji polaryzującej i narażonej na hejt. W wypadku Sutryka problemem jest brak jasnych wytycznych, bo usuwane są komentarze nie tylko te charakteryzujące się niską kulturą osobistą autora czy stosujące mowę nienawiści. Profile prezydenta są czyszczone również z pozornie neutralnych pytań, a wiele organizacji społecznych, z ruchami miejskimi na czele, zostało po prostu zbanowanych, bez wyraźnych przyczyn.

Krótka chwila na Facebooku Jacka Sutryka prowadzi do innego, ciekawego wniosku – żaden post nie otrzymuje innych reakcji niż pozytywne. Czy to możliwe, żeby na 161 tysięcy obserwujących nie znalazły się osoby reagujące inaczej niż serduszkiem i lajkami? Kierując się statystyką i praktyką mediów społecznościowych, wydaje się to nieprawdopodobne. Być może Jacek Sutryk jest bardzo wrażliwy na własnym punkcie i stąd tak restrykcyjna polityka moderacyjna. To oczywiście zrozumiałe, biorąc pod uwagę toksyczny charakter wielu internetowych interakcji. Ale sam potrafi nie szczędzić gorzkich, a nawet skandalicznych słów w stronę komentujących.

W sierpniu tego roku na skargi jednego z podopiecznych MOPS-u odpowiedział: „to proponuję panie Jerzy mniej internetu, a więcej mycia”. Pan Jerzy to osoba z niepełnosprawnością i kolejna ofiara porywistego temperamentu prezydenta Wrocławia. Jacek Sutryk potrafił kierować do komentujących m.in. również takie słowa: „żałosny człowieczku”, „jak na Pana urodę patrzę, to myślę sobie, że jeszcze nikt nie wymyślił takiej orientacji, do której by można było Pana zakwalifikować… tak nietuzinkowo Pan wygląda”.

Solpol stracimy. Tak jak wcześniej straciliśmy Supersam czy dworzec w Katowicach

Przez kilka lat prezydent jednego z największych miast w Polsce za pośrednictwem mediów społecznościowych rugał, obrażał i pouczał przypadkowe osoby. Dzisiaj stosuje inną strategię – masowego banowania i usuwania komentarzy. Magistrat zdaje sobie sprawę z negatywnej atmosfery, jaka otacza profile prezydenta, więc urzędnicy stworzyli ciekawą konstrukcję: facebookowa działalność Sutryka jest jego prywatną sprawą, bo to profil prywatny.

Jakub Nowotarski wykazuje absurd takiej narracji: – Tam jest napisane „prezydent Wrocławia”, co świadczy o tym, że to jest profil powiązany z urzędem. To jest oczywiście kpina w żywe oczy i śmianie się w twarz mieszkańcom. Każdy na Facebooku może sobie zajrzeć do informacji o tym, że profil prezydenta jest zarządzany przez siedem osób.

Co więcej, plotki o tym, że profilami zajmują się urzędnicy – rzekomo również w czasie wolnym – zostały potwierdzone na piśmie. – Urząd odpowiedział, że prowadzą to urzędnicy w czasie pracy, czyli za nasze pieniądze. Kiedy zaczęło się robić o tym głośno, urząd w to dalej brnął. Padały kolejne pytania w tym tonie: dlaczego na tym profilu znalazły się posty sponsorowane, a telefon kontaktowy prowadzi do urzędu. Wówczas biuro prasowe wymyśliło kolejny odcinek tego cyrku, przekonując, że Jacek Sutryk, osoba prywatna, łaskawie użycza swojego medium do tego, żeby promować Wrocław, a urzędnicy to współtworzą i korzystają z jego gościnności – mówi Jakub Nowotarski.

– Dodajmy do tego, że aktywista, który jest jednym z najczęściej pytających o profil prezydenta, dostał od jednej kancelarii prawnej dwa pisma: jedno w imieniu Jacka Sutryka prywatnie, drugie w imieniu gminy Wrocław, wzywające do skasowania posta i publicznych przeprosin. Post dotyczył tego, że do Państwowej Inspekcji Pracy zostało wysłane zawiadomienie, żeby sprawdzić, czy urzędnicy w zgodzie z prawem w czasie pracy współprowadzą niby-prywatny profil. To nic innego jak zastraszanie mieszkańca, który nie boi się krytykować i zadawać pytań – dodaje.

Rzecznik Praw Obywatelskich pisze list do Prezydenta Wrocławia

Drogi dotarcia

Media społecznościowe prezydenta Wrocławia to temat nośny, ale też możliwy do zignorowania, gdyby sprawnie funkcjonowały inne drogi dialogu społecznego. – Niestety, to jest główne narzędzie prezydenta do tego, żeby się komunikować ze światem, i to tworzy pewne patologie – mówi Nowotarski. – Na przykład to, że sami mieszkańcy widzą, jak to funkcjonuje, i sami się zgłaszają w komentarzach z drobiazgowymi rzeczami. Piszą o jakiejś dziurze w chodniku i wtedy pan prezydent na białym koniu przyjeżdża, niemalże bierze łopatę i zasypuje dziurę. Mamy we Wrocławiu jednostki, które się tym zajmują, i nie jest rolą prezydenta, żeby się tym osobiście zajmować. Wiemy też, że to jest utrudnienie pracy dla wielu urzędów, które dostają telefony z biura prasowego prezydenta, żeby się czymś zająć, bo ktoś mu napisał o tym na Facebooku.

Z pozoru ten bezpośredni sposób działania wydaje się niemal naturalnym wykorzystywaniem nowoczesnych narzędzi komunikacyjnych do poprawy funkcjonowania miasta. Niestety, pomijając już brak transparentności w kwestii moderacji, w działaniach Sutryka brakuje innych aspektów budujących samorządowy dialog społeczny. – Pan prezydent w zasadzie nie uczestniczy w debacie o mieście i jego rozwoju, o tym, czego potrzebują mieszkańcy, a wyłącznie opowiada swoją narrację. Jeśli dodamy do tego, że jest coraz mniej obecny w niezależnych mediach lokalnych i nie przychodzi na żadne konsultacje społeczne, to okaże się, że dialog społeczny nie istnieje. To wszystko jest absolutnie sztuczne i fasadowe.

Największym blamażem pod tym względem był panel obywatelski dotyczący transportu. To pionierskie działanie miało stworzyć miejską politykę transportową na podstawie głosu mieszkańców wylosowanych z uwzględnieniem demografii i wybieranych środków transportu. Prezydent Sutryk zadeklarował, że każde rozwiązanie, które zdobędzie 80 proc. poparcia panelistów i panelistek, będzie wiążące i realizowane przez magistrat. 75 uczestników i uczestniczek zarekomendowało m.in. budowanie nowych linii tramwajowych, ograniczenie ruchu samochodowego czy rozwój kolei aglomeracyjnej. Mimo solennych zapowiedzi o wiążącym charakterze panelu rekomendacje zostały zignorowane.

Skoro nawet głos mieszkańców, wynikający z miejskiej inicjatywy, jest ignorowany, to zupełnie nie dziwi również to, że do ruchów miejskich prezydent ma wprost antagonistyczny stosunek. Kiedy inne miasta na początku pandemii skorzystały z okazji, żeby uspokoić u siebie ruch samochodowy przez poszerzanie chodników i wyznaczanie nowych pasów rowerowych, podobne postulaty podniosły wrocławskie ruchy miejskie. Jacek Sutryk nazwał to „populizmem” i Wrocław, mimo ogromnych problemów wynikających z natężenia ruchu samochodowego, zmarnował kolejną szansę na poprawę sytuacji. W mieście brakuje buspasów, a obiecane ułatwienia dla innych środków komunikacji niż samochody – choćby budowa przystanków wiedeńskich w obrębie centrum – wciąż przegrywają z innymi inwestycjami, zazwyczaj samochodowymi.

Media wrocławskiej władzy

Sutryk nie ma w zwyczaju pojawiać się osobiście na konsultacjach społecznych, rzadko można go zobaczyć czy usłyszeć w lokalnych lub niezależnych mediach. Magistrat za to prowadzi własne media, portal i drukowany magazyn wroclaw.pl, o budżecie wynoszącym 3,2 mln złotych netto. Te środki, podobnie jak środki biura prasowego, nie zostały zmniejszone ani przez pandemię, ani przez obecny kryzys samorządowych finansów. W tym kontekście Jacek Sutryk apelujący o oszczędności do mieszkańców i mieszkanek wypada naprawdę źle.

Z zakulisowych rozmów wynika, że te podmioty potrafią kierować konkurencyjne oferty dla dziennikarzy i dziennikarek krytycznych wobec władzy. Oferty atrakcyjne wobec stawek proponowanych na rynku prywatnym. Sprawa tych mediów dotarła aż do Rzecznika Praw Obywatelskich. W sierpniowym komunikacie Marcin Wiącek pisze: „Wydawanie prasy przez jednostki samorządu terytorialnego niesie ryzyko zakłócenia funkcji mediów w społeczeństwie demokratycznym – społecznej kontroli władz. Dochodzi bowiem do zaburzenia konkurencji na lokalnych rynkach mediów i informacji oraz utrudnienia sprawnego funkcjonowania mediów niepublicznych, z czym wiążą się ograniczenia w korzystaniu z wolności prasy (art. 14 konstytucji). Wydawcy tej prasy mają zaś problemy z rentownością lokalnych tytułów konkurujących z biuletynami samorządowymi, dotowanymi ze środków publicznych […] obawy te wiążą się z tym, że samorządy mogą wydawać swoje tytuły prasowe w oderwaniu od zasad rynkowych, z pomocą środków publicznych oraz przy wsparciu zatrudnionych urzędników, którzy redagują ich treści w ramach obowiązków służbowych”.

Osoby pracujące w lokalnych mediach wskazują również na utrudnianie dostępu do ważnych miejskich wydarzeń – bardzo często zdarza się, że media samorządowe produkują ekskluzywne materiały. Osłabienie pozycji lokalnych, niezależnych od władzy mediów, odbywa się zatem na kilku poziomach, co prowadzi do zmonopolizowania narracji przez magistrat. Oczywiście, miasto musi mieć skuteczne sposoby informowania mieszkańców i mieszkanek, ale wroclaw.pl pisze nie tylko o sprawach dotyczących życia Wrocławia. Na portalu i w magazynie pojawiają się treści lifestyle’owe, rozrywkowe i kulturalne. Pisze się o mundialu czy serialach, czyli wykracza się poza obszar działalności informatora miejskiego, a wkracza na teren konkurowania z innymi mediami. Konkurowania, jak słusznie zauważył Rzecznik Praw Obywatelskich, na nierównych warunkach.

Mandelt: Żywe trupy we Wrocławiu

Stołek za stołek

W ostatnim czasie Wrocław żyje aferą kadrową w spółkach miejskich. Dzięki ustaleniom Akcji Miasto okazało się, że zasiadają w nich nie tylko osoby spoza Wrocławia, ale powiązane z innymi samorządami. I tu widać jak na dłoni, jak mocno rozjeżdża się oficjalny wizerunek prezydenta – otwartego, z uchem przyłożonym do potrzeb mieszkańców – ze strategią unikania trudnych tematów.

– Sprawdziliśmy wszystkie spółki z większościowym bądź całościowym udziałem gminy Wrocław. Nazwisko po nazwisku, przy części z nich widzieliśmy oświadczenia majątkowe. Już z tego pojawiła się taka dziwna pajęczyna. Bo prezydent Sutryk osobiście zasiada w radach nadzorczych w Tychach i Gliwicach, w tamtejszych spółkach miejskich. W zamian za co władze Tychów i Gliwic są w radach we Wrocławiu. Ten mechanizm, który nazwaliśmy „stołek za stołek”, a ktoś inny „turystyką samorządową”, jest na poziomie wiceprezydentów, tzn. oni są w spółkach w innych miastach, a w zamian za to włodarze innych miast zasiadają w radach nadzorczych we Wrocławiu. Nie takie powinny być kryteria doboru do rad nadzorczych w spółkach miejskich. One zajmują się sprawami ważnymi dla miasta, obracają publicznymi pieniędzmi, więc nadzór jest bardzo ważny. Zresztą jaki ten nadzór ma być, jest zapisane w ustawie. Jeśli nadzorcami są polityczni sojusznicy, którzy zasiadają tam w ramach mechanizmu „stołek za stołek”, to ktoś może mieć wątpliwości, czy ten nadzór jest właściwy.

Jacek Sutryk lubi prezentować się w kontrze do władz centralnych, często stosując memiczne strategie antypisowskie, z których znamy liberalną stronę. Ale wiele jego działań łudząco przypomina postępowanie Prawa i Sprawiedliwości, nie tylko na płaszczyźnie kontrolowanej komunikacji. Podobnie do partii rządzącej, prezydent Wrocławia szafuje synekurami i apanażami dla swoich sojuszników. Mnożą się byty absurdalne, jak na przykład rada programowa aquaparku.

– Natknęliśmy się na oświadczenie majątkowe sekretarza miasta, Włodzimierza Patalasa i tam zobaczyliśmy, że w 2021 roku zarobił 26 tysięcy złotych z tytułu zasiadania w radzie programowej aquaparku. Nikt o niej nie słyszał. To jest jedyny ślad po istnieniu takiej rady i od razu zadaliśmy pytania w trybie dostępu do informacji publicznej, odpowiedzi nie dostaliśmy do dzisiaj i ta sprawa trafi do sądu. Po nitce do kłębka dotarliśmy do tego, kto zasiada w tej radzie – m.in. radni miejscy – i czym się ta rada zajmuje.

Sprawę drążył także dziennikarz Marcin Torz, który usłyszał anonimowo, że rada ostatnio rekomendowała, żeby w bufecie w aquaparku były dostępne zdrowe sałatki. Jego rozmówca dodał, że nie tylko dyskutowali o tych sałatkach, ale również… sami je testowali.

Aquapark to niejedyna jednostka samorządu, która miała taką radę programową. Podobnie jest w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji i w Towarzystwie Budowania Społecznego. Co ciekawe, w radzie programowej TBS-u zasiada żona pisowskiego wiceministra Ociepy. O całej tej sprawie nie dowiemy się z mediów społecznościowych Jacka Sutryka, za to dostaniemy po oczach kolejnym zdjęciem z kotkiem i nadużywanymi emotikonami.

Krawczyk: Czy nie widzicie, że tu mieszkają ludzie?! [reportaż]

– To jest jeden Jacek Sutryk, który unika trudnych tematów i się na nie nie wypowiada, a drugi to taki, który rano jedzie na rowerze, robi sobie relację live i życzy wszystkim dobrego dnia i smacznej kawusi – komentuje Nowotarski. Strona społeczna wciąż napotyka problemy, choćby przez to, że w spółkach miejskich zdarzają się opory w udostępnianiu dokumentów w ramach dostępu do informacji publicznej.

Głuchota na dialog

Dialog społeczny to podstawa zdrowego funkcjonowania samorządów. Niestety, wrocławski magistrat robi wszystko, żeby go nie prowadzić, co skutkuje stratami dla mieszkańców i mieszkanek miasta. Przy perspektywie kolejnych funduszy unijnych magistrat zupełnie zignorował transportowe porady nie tylko panelu obywatelskiego, ale także ruchów miejskich. Sytuacja transportu zbiorowego we Wrocławiu robi się coraz gorsza, szczególnie w kontekście rosnących cen energii. Kolejne fundusze na ten cel przepadają przez głuchotę władzy na głosy spoza jej struktur.

Nawet przy pracy nad tym tekstem napotkałem trudności, jak np. barierę w postaci pracownika magistratu, Tomasza Sikory (ten były dziennikarz poza pracą w urzędzie jest również rzecznikiem prasowym aquaparku), który przez kilka dobrych minut wymagał ode mnie udowodnienia, że jestem dziennikarzem, chociaż nie miał za bardzo pomysłu na to, jak mam to zrobić. Ostatecznie, po wielu tygodniach oczekiwania, magistrat nie odpowiedział na żadne z moich pytań. A pytałem między innymi o stosunek do opinii Rzecznika Praw Obywatelskich, zignorowanie wyników panelu obywatelskiego czy o osoby pracujące w urzędzie, a zajmujące się rzekomo prywatnym profilem facebookowym prezydenta. Upewniłem się wśród znajomych dziennikarzy z mediów lokalnych: nawet bez mojego ekscentrycznego sposobu rozmów z osobami ze struktury władzy, trudno wyciągnąć z zespołu prasowego magistratu coś więcej niż propagandę.

– Ta polityka kadrowa w spółkach, własne medium, to, że w klubie Jacka Sutryka zasiada czterech radnych, którzy startowali z list PiS-u, to, że w jednej z tych wspomnianych rad programowych zasiada żona wiceministra Ociepy, to są dziwne rzeczy. Być może ktoś powie, że taka jest polityczna układanka, ale architektem tej układanki jest prezydent, który mówi, że trzeba bronić demokracji przed PiS-em, a sam robi bardzo podobne rzeczy – kwituje aktywista.

PiS zyskał na zdradzie, dziś oskarża o nią byłych członków. Co się dzieje na Śląsku?

Dzięki sukcesowi Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego czy prężnej działalności rad osiedla wiemy, że mieszkańcy i mieszkanki Wrocławia potrafią korzystać z bardziej bezpośrednich instrumentów demokratycznych. Przyszłość powinna stać pod znakiem większej otwartości władz i dopuszczania strony społecznej nawet nie tyle do dialogu, ile do podejmowania coraz większej liczby decyzji – a zaletą przyspieszonej cyfryzacji jest dostępność najróżniejszych narzędzi, które mogą to ułatwić. Postawa Jacka Sutryka i magistratu, sprowadzająca je do aparatów propagandy sukcesu, jest co najmniej rozczarowująca. Ale też demoralizująca, spychająca jednych w objęcia szkodliwego populizmu, a innych w otchłań bezsilności i bierności.

Prezydent Wrocławia zdradzał ambicje wejścia na krajową scenę polityczną. Warto, żeby wziął sobie do serca naukę z porażki, jaką ponieśli jego liberalni koledzy i koleżanki z Platformy Obywatelskiej w starciu z PiS-em: lekceważone społeczeństwo przenosi swoje głosy na tych, którzy głoszą sprawczość. Natomiast z własnego doświadczenia Jackowi Sutrykowi poradzę, żeby odłożył media społecznościowe na jakiś czas. Głowa robi się czystsza, a i czasu więcej na robienie czegoś wartościowego.

**

Paweł Klimczak – dziennikarz, muzyk, DJ. Od lat zajmuje się branżą muzyczną w kontekście społecznym, politycznym i ekonomicznym. Ostatnio bada nowe formy ludowości i eksploruje możliwości adaptacji muzyki ludowej do nowej rzeczywistości brzmieniowej. Bezwstydny nerd i stoner.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij