Wójcik: Rząd okrada chorych, by kupić głosy przedsiębiorców

Do spuścizny politycznej Aleksandry Leo, Szymona Hołowni, Mirosława Suchonia, Pauliny Hennig-Kloski i całej tej zbieraniny dojdzie kolejna kradzież publicznych pieniędzy. W białych rękawiczkach i pod osłoną prawa.
Protest pracowników i pracowniczek ochrony zdrowia w Warszawie. Fot. Jakub Szafrański

W kraju, w którym średnia długość życia jest krótsza o trzy lata od średniej unijnej, rząd woli wypłacić niemal 5 mld zł najlepiej sytuowanej grupie społecznej niż niespełna 4 mld szpitalom za ratowanie ludzkiego zdrowia „ponad limit”.

Po wielu miesiącach starań, 4 kwietnia 2025 roku Koalicja Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe i Polska 2050 dopięły swego i wspólnie wyprowadziły z Narodowego Fundusz Zdrowia 4,5 miliarda złotych do kieszeni osób prowadzących działalność gospodarczą, czyli przede wszystkim swoich wyborców. Dzięki temu od 2026 roku przedsiębiorcy będą płacić niższą składkę zdrowotną niż najmniej zarabiający pracownicy. Do dochodu w wysokości półtorej średniej krajowej – obecnie ok. 13 tys. zł – przedsiębiorcy zapłacą składkę liczoną od 75 proc. pensji minimalnej. Aktualnie byłoby to 315 złotych. Od nadwyżki zapłacą 4,9 proc., czyli też mniej niż pracownicy i emeryci, odprowadzający 9 proc. od całości.

Przedsiębiorcy na ryczałcie zostaną potraktowani jeszcze łaskawiej – próg będzie ustanowiony na poziomie trzykrotności średniej krajowej, zaś stawka od nadwyżki wyniesie jedynie 3,5 proc. Owszem, ryczałtowcy płacą podatki i składki na NFZ od przychodu, ale z tej formy korzystają głównie ci, którzy mają bardzo niskie koszty, więc ich przychód od dochodu daleko nie odbiega.

Na nierówności kapitalizm poleca chirurgię plastyczną

Tę jawnie antyspołeczną zmianę KO, PSL i Polska 2050 przeprowadziły głównie w celu zmotywowania swojego elektoratu przed wyborami prezydenckimi. To zwykłe złodziejstwo i to najgorszego kalibru, gdyż okradanymi są chorzy. Wszystkich głosujących za tym rozwiązaniem należy pod względem moralnym ocenić dokładnie tak samo jak ukrywającego się na Węgrzech Marcina Romanowskiego, oskarżanego o wyprowadzenie środków z funduszu mającego wspierać ofiary przestępstw.

Czyżby jednak finanse publiczne były z gumy?

„Mamy to! Obniżyliśmy składkę zdrowotną dla małych i średnich przedsiębiorców, jednocześnie utrzymując rekordowy budżet na zdrowie. Polski (Nie)Ład w składce zdrowotnej przestaje istnieć! To dobry dzień dla 2,5 mln polskich przedsiębiorców” – napisała triumfalnie na X Aleksandra Leo z Polski 2050.

A więc można swobodnie wyprowadzić z finansów publicznych niemal 5 mld zł i nikt tego nie odczuje? To dlaczego szpitale i placówki medyczne pod koniec zeszłego roku stanęły na krawędzi upadłości, jako że NFZ nie miał z czego zapłacić im niespełna 4 mld złotych za nadwykonania? Rząd ryzykował potężny kryzys w ochronie zdrowia, gdyż nie chciał wypłacić 3,8 mld zł za potrzebne chorym usługi medyczne, które wykonano ponad limit, a w przyszłym roku wyciągnie z NFZ 4,6 mld zł dla najlepiej sytuowanej grupy społecznej, uspokajając przy tym, że bez problemu załata tę dziurę środkami z budżetu.

Polski Ład, zwany przez posłankę Leo „Polskim (Nie)Ładem”, faktycznie nie należał do najlepiej przeprowadzonych reform, delikatnie mówiąc. Jednak wprowadził przynajmniej częściową sprawiedliwość w utrzymaniu publicznego systemu ochrony zdrowia i doprowadził do realnego zwiększenia jego finansowania. Przed pandemią publiczne nakłady na zdrowie w Polsce wynosiły 4,8 proc. PKB. W 2022 było to już 5,2 proc., a w 2023 roku – 5,7 proc. Nieźle, choć wciąż zdecydowanie za mało – średnia unijna to 7,3 proc. PKB.

Jest źle, więc zróbmy gorzej

Kilka dni po haniebnym głosowaniu nad składką zdrowotną dla przedsiębiorców Eurostat opublikował dane dotyczące dostępu do szpitali w poszczególnych regionach UE. Polska wypada w nich lepiej wyłącznie od Rumunii. Mowa o wskaźniku pokazującym odsetek mieszkańców poszczególnych mikroregionów (NUTS 3), których gospodarstwa domowe znajdują się w odległości 15 minut samochodem od najbliższego szpitala. W krajach Beneluksu normą jest ponad 99 proc., ale należą one do najgęściej zaludnionych w Europie. We Francji, gdzie gęstość zaludnienia jest znacznie mniejsza niż w Polsce, w najgorzej wypadającym pod tym względem regionie Creuse 61 proc. mieszkańców ma maksymalnie 15-minutowy dojazd do szpitala. W Polsce mamy aż trzy mikroregiony (chełmsko-zamojski, bialski i puławski), w których szybki dostęp do placówki szpitalnej ma mniej niż jedna czwarta mieszkańców. Poniżej progu 50 proc. znajduje się łącznie osiem regionów NUTS 3 znad Wisły. W Czechach, Słowacji i Litwie nie ma takich wcale.

Markiewka: Niepamięć to przepis na polityczną katastrofę

Dzień przed feralnym głosowaniem „Dziennik Gazeta Prawna” opublikował informacje o problemach finansowych szpitali powiatowych. Mamy dopiero kwiecień, a niektórym z nich już brakuje pieniędzy na wypłatę wynagrodzeń. Jedną z przyczyn jest brak wypłat z NFZ za zeszłoroczne nadwykonania świadczeń limitowanych, do których należą między innymi zabiegi kardiologii inwazyjnej czy ortopedii. W pierwszych trzech kwartałach zeszłego roku zadłużenie szpitali wzrosło o miliard złotych, a łącznie przekracza 20 mld zł. Przyczyną nie jest złe zarządzanie, tylko zbyt niska wycena wielu usług medycznych oraz zeszłoroczne wstrzymanie wypłat za wykonane ponad limit świadczenia.

„Dosypywanie do tego systemu kolejnych miliardów nic nie da, bo to jest czarna dziura. Te pieniądze, które dzisiaj są do tego systemu dosypywane, one idą tak naprawdę na wynagrodzenia lekarzy, które są po prostu horrendalne w tej chwili” – stwierdziła w programie Strefa Wpływów w Polskim Radiu red. Renata Grochal, która wprawdzie nie zna się na systemie opieki zdrowotnej i finansach publicznych, ale zawsze chętnie wypowie się w obronie rządu liberałów.

Wieczorkiewicz: Czy Luigi Mangione jest bohaterem klasy robotniczej?

Z budżetu systemu ochrony zdrowia wypłaca się wynagrodzenia personelu medycznego – kto by pomyślał? Co gorsza, obawiam się, że ta sytuacja się utrzyma, dopóki pacjentami nie zajmą się roboty. Dodatkowe pieniądze idą na pensje nie dlatego, że personel medyczny pławi się w luksusach, tylko z powodu przywilejów składkowych, skutkujących notorycznym niedofinansowaniem systemu. W rezultacie dodatkowe nakłady na zdrowie nie potrafią dogonić wzrostu wynagrodzeń i brakuje środków na realny postęp. Nie mówiąc już o tym, że lekarze świetnie zarabiają przede wszystkim w prywatnych gabinetach, do których rząd nagania pacjentów niedofinansowaniem publicznej ochrony zdrowia. Właśnie dlatego według GUS prywatne usługi medyczne w latach 2015–2023 zdrożały o 75 proc., chociaż ceny wzrosły ogółem o 46 proc.

Oczywiście zwolennicy obniżenia składki zdrowotnej płaconej przez przedsiębiorców o tym wszystkim doskonale wiedzą. Po prostu dorabiają filozofię do ochrony interesów jednej z najbardziej uprzywilejowanych grup w Polsce. Trochę głupio byłoby wyprowadzić 5 mld zł z NFZ bez nawet słowa wyjaśnienia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij