Kto zdominuje tegoroczny marsz niepodległości – największą trybunę polskiego nacjonalizmu? Prawo i Sprawiedliwość? Konfederacja czy otwarci faszyści?
Tak, tak, znamy to: „przecież ulicami Warszawy przejdzie też masa osób niemających wyraźnie sprecyzowanych ideologicznych korzeni. Wystarczy im flaga, biało-czerwona opaska i poczucie wspólnoty i przynależności”. Te słynne mityczne rodziny z dziećmi.
Kochające Polskę rodziny z dziećmi, czyli jak oswoiliśmy faszyzm
czytaj także
Ale nie nimi będziemy się dziś zajmować. Narodową łodzią sterują bowiem intensywnie pracujący wioślarze – nie „zwykli ludzie”, których przewożą oni z brzegu na brzeg. Decydujące są więc aparaty ideologicznie, umiejące wypuścić mocny, jednolity przekaz, a także struktury potrafiące zmienić i utrzymać nowy kierunek marszu.
Spróbujmy więc odnaleźć głównych aktorów zaangażowanych w tegoroczny marsz niepodległości i zastanowić się, kto zdominuje tę imprezę i jakie mogą być tego efekty. Zobaczmy też, jak wyglądają tych podmiotów wzajemne relacje.
Maszerują chłopcy, maszerują
Niezależnie od tego, że w marszu niepodległości bierze udział wiele organizacji, partii i stowarzyszeń, da się jego ideologicznie uformowanych uczestników podzielić na trzy główne bloki. To one tworzą silnik tej manifestacji. Są to konserwatywno-nacjonalistyczne Prawo i Sprawiedliwość, nacjonalistyczno-libertariańska Konfederacja i podzieleni na wiele podmiotów narodowi socjaliści/faszyści.
Z PiS kluczowa dla marszu jest prawica pisowska, czyli „partia Radia Maryja” (grupa wokół Antoniego Macierewicza) i Solidarna Polska (ludzie Zbigniewa Ziobry). W tej ostatniej bardzo aktywni są europoseł Patryk Jaki, od lat uczestnik marszu, na wielu frontach współpracujący ze skrajną prawicą, a także jego obecny przyboczny Dariusz Matecki, dawniej związany z Grzegorzem Braunem.
Jaki pierwszy od lat grzecznie jeździł z Opola na marsz z nacjonalistami (oraz ministrem Michałem Dworczykiem i Elżbietą Rafalską) i wszedł w skład antyukraińskiego Honorowego Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich.
W tym ostatnim działali także: Jerzy Czerwiński (opiekun reaktywacji ONR na początku XXI wieku, wówczas poseł, a dziś senator PiS), związany z poznańskimi nacjonalistami poseł Tadeusz Dziuba czy senator Solidarnej Polski z Podkarpacia Mieczysław Golba. Wszystkich ich z pewnością spotkamy w tym roku na marszu.
Pojawi się też z pewnością jedna z głównych tub skrajnie prawicowego przekazu wewnątrz PiS – bloger i radny ze Szczecina Dariusz Matecki. Zarządza on dziesiątkami profili na Twitterze i Facebooku, dzięki którym, mimo nikłej roli w samej partii, może sterować falami aprobaty i hejtu w mediach społecznościowych . W tym roku znalazł się on na listach PiS do parlamentu, ale poległ w wyborach z kretesem.
Służby, mafie i loże vs „szczęść boże”, czyli magiczny świat Grzegorza Brauna
czytaj także
Podobnie źle poradził sobie w wyborach lider nacjonalistycznych ipeenowców prof. Jan Żaryn, który wypadł z Senatu, czy były wszechpolak i kukizowiec Sylwester Chruszcz, który sromotnie poległ w Kielcach. Z zassanych z Kukiz’15 nacjonalistów tylko Adam Andruszkiewicz i Tomasz Rzymkowski uzyskali reelekcję.
Narodowy antypis
Powyższe transfery, mające skłonić wyborców skrajnej prawicy do przerzucenia głosów na PiS, nie dały spodziewanych efektów. Macierewicza nacjonaliści nie lubią – a to za KOR, a to za lewicową młodość. Na ojca Rydzyka są już mocno obrażeni za popieranie PiS (choć oczywiście zawezwani politycy w trymiga biegną do studia toruńskiej radiostacji czy telewizji), a byłych kolegów uważają za zdrajców, oportunistów i karierowiczów.
Nacjonaliści uważają rządzącą partię za niewiarygodną w kwestiach aborcji (której nadal nie zakazała) oraz gejów i lesbijek (których parad nie rozpędziła). Dodatkowo przeszkadza im proamerykańskość PiS, a co za tym idzie, proizraelskość, obecność w rządowych mediach Jonny’ego Danielsa i ugodowe stanowisko polityków partii Kaczyńskiego w sprawie amerykańskiej uchwały 447 (wspierającej organizacje żydowskie w próbach odzyskania tzw. mienia bezspadkowego od Polski i Polaków).
Tymczasem nie zapowiada się, żeby prezydent Andrzej Duda czy premier Mateusz Morawiecki zamierzali przejść z marszem ulice Warszawy. Wybory za nami, PiS może sobie spokojnie odpuścić ultraprawicę. Jej głosy będą potrzebne dopiero za dwa lata, a dziś PiS dysponuje pełnią władzy, całą maszyną państwa i jego aparatów ideologicznych: muzeów, telewizji, IPN-u, szkół. No i siłą budżetu. Liczy więc na naturalną grawitację karierowiczów typu andruszkiewiczowego, którzy sami do nich przyjdą.
W tym roku główny spór o dominację na marszu rozegra się między liberalnymi nacjonalistami z Konfederacji a narodowymi socjalistami. Co jest jego esencją?
Konfederacja i jej ideowe okolice to partia w duchu dawniejszej odsłony węgierskiego Jobbiku. W jej orbicie mieszczą się mieszczą się postkorwinowskie UPR i KNP, neokorwinowska KORWiN/WOLNOŚĆ, fundamentalistyczno-korwinistyczna Korona, postpaxowska „endekokomuna” (konserwatyzm.pl, „Myśl Polska”), antyukraińscy kresowiacy (kresy.pl, profesorowie Andrzej Zapałowski i Włodzimierz Osadczy), monarchiści, Ruch Narodowy, Młodzież Wszechpolska i pęknięty na pół ONR.
czytaj także
Czemu pęknięty? Otóż w grudniu 2018 r. praktycznie całe jego kierownictwo (w tym Robert Bąkiewicz, Tomasz Kalinowski, Michał Jelonek czy Tomasz Dorosz) zrezygnowało ze swoich funkcji i opuściło organizację. Formacja, która w ostatnich latach zyskiwała wielu nowych rekrutów, praktycznie się rozpadła. Opanowane w dużej mierze przez faszystowskich i rasistowskich szturmowców „doły” zostały przy idei narodowego radykalizmu/faszyzmu, a „góra” emigrowała w kierunku okołoparlamentarnych fruktów.
Oskarżano ustępujące szefostwo o uległość wobec PiS, oportunizm, karierowiczostwo, kłamstwa, hipokryzję, zdradę ideałów, korwinistyczne sympatie, a nawet o współpracę ze służbami mundurowymi w usuwaniu faszystów z marszu niepodległości. Serdecznie polecam lekturę ich publicznego stanowiska, bo można w nim przeczytać to, co obecni liderzy Konfederacji woleliby jednak ukryć: ich rasizm, przenikanie się środowisk Konfederacji i faszystów oraz liczne kłamstwa.
Dużą słabością faszystów w tym sporze jest fakt, że brak im wyraźnego lidera czy nawet grupki liderów, oraz ich duże rozdrobnienie organizacyjne. Narodowi socjaliści/narodowi radykałowie/faszyści są bowiem podzieleni na nacjopogan z Niklota, tercerystów z Narodowego Odrodzenia Polski i Trzeciej Drogi, narodowych bolszewików z Falangi, autonomicznych nacjonalistów, szturmowych faszystów, narodowo-socjalistyczną Pracę Polską czy nazistów z ruchu Krew i Honor. Wszyscy oni dawniej jeździli chętniej do Wrocławia na organizowany przez NOP „marsz patriotów”, ale od kiedy NOP straciło większość aktywistów i znacząco podupadło, a marsz ów podkradł im eksksiądz Jacek Międlar, impreza przywiędła. O ile w początkach istnienia (2009-2015) mogła stanowić pewną konkurencję dla marszu niepodległości, osiągając nawet piętnaście tysięcy uczestników i znacząco przebijając hasła warszawskiej imprezy radykalizmem (otwarty antysemityzm, antykapitaizm, rasizm), tak dziś jest już swoim cieniem. Dodatkowo niedawno decyzją UM Wrocławia, który organizuje 11.11 w centrum miasta maraton, została dodatkowo wypchnięta poza ścisłe centrum stolicy Dolnego Ślaska. A więc to już raczej jej ostatnie podrygi.
Wraz ze słabnięciem wrocławskiej imprezy faszyści powrócili en masse na marsz niepodległości i to właśnie im zawdzięczamy „czarny blok” i wszystkie te „białe Europy” i „czyste krwie” na banerach, które tak bulwersowały opinię publiczną w 2017 r.
czytaj także
Długo jednak nie trwała kohabitacja nacjonalistycznych wolnorynkowców z narodowymi socjalistami. Przy pierwszej okazji, obchodząc stulecie niepodległości (co wiązało się z udziałem w marszu Dudy i Morawieckiego), przyszli konfederaci zaczęli odcinać się od swoich dawnych ochroniarzy i aktywu, publicznie zapewniać o swojej niechęci do faszyzmu, a tym bardziej nazizmu czy rasizmu. Skutecznie – aktualnie pięciu z nich to już posłowie, a reszta liderów Ruchu Narodowego to ci, którzy już dawno umiejętnie przeszli z harringtonek i flyerów na marynarki, o ile kiedykolwiek zaliczyli w ogóle etap „walk ulicznych”. Dziś tworzą oni jeden klub i partię z Korwin-Mikkem, którego spora część skrajnej prawicy uważa za starego zboczeńca, cynika i złodzieja, zasiadają w jednym kole poselskim z darwinistycznymi liberałami, którymi solidarystyczny nacjonalista po prostu gardzi.
czytaj także
Ich program staje się też, mimo szumnych deklaracji i agresywnej formy przedstawiania, stonowany. Politycy Konfederacji bowiem, uwłaszczywszy się na hoolsach, skinach, autonomach, antyszczepach i antysemitach, już łakomie spoglądają, jak to się przenieść do klasy średniej i może szybciej wykonać drogę, jaką przebył ich węgierski odpowiednik. Czemu? Bo to klasa średnia i wyższa dzierżą pieniądze. A niczego innego nie lubią tak bardzo i liderzy Ruchu Narodowego, i zbratani z nimi korwiniści, jak właśnie pieniędzy.
Pisowskie słońce i polityczne satelity
Do największych tarć i napięć tym razem może dojść nie między uczestnikami marszu a zielenią miejską, antyfaszystami czy rzeźbą tęczy, tylko między samymi nacjonalistami różnych denominacji. Pojawiają się słuchy, że ma dojść do zjednoczenia w jedną formację rozbitych na małe organizacje narodowych socjalistów. Ta miałaby się składać z nopowców, części dołów ONR-u, niklotowców, falangistów, trzeciodrogowców, Pracy Polskiej i prawicowej części Zmiany. Już dziś aktywiści tych organizacji wnikają w okolicę PiS, w tym do NSZZ Solidarność i wojska.
W przeciwieństwie jednak do powiązanych z rodzimym kapitałem polityków Konfederacji udział w ruchu faszystowskim nie przynosi jego aktywistom specjalnych profitów. Przeciwnie, są oni ściągani często przez ABW, antyfaszystów i prasę, wypowiadane są im sale, które wynajmują na wykłady czy koncerty, podejmowane są wobec nich kroki dyscyplinarne na uczelniach, gdzie studiują.
Ich kadry są jednak w dużej mierze młode, zaangażowane, a do tego mają dobre kontakty z chuliganami stadionowymi, klubami MMA, oddziałami obrony terytorialnej czy formacjami Strzelca. Współpracują też z faszystami z Włoch, Ukrainy, Skandynawii, Niemiec i Francji. Jednak zupełny brak doświadczenia politycznego, agresywny charakter działań, w tym stosowanie przemocy politycznej, często subkulturowy charakter organizacji, a przede wszystkim rozbicie wewnętrzne na wiele podmiotów sprawiają, że nie są na razie zauważalną siłą polityczną w Polsce.
czytaj także
Na razie trwa więc klarowanie się sytuacji wewnątrz marszu niepodległości. Planem PiS jest takie ułożenie sceny politycznej, żeby w jej środku znalazła się partia Kaczyńskiego. Na lewo od niej ma trwać walka między PO a Lewicą, a na prawo? Powoli wykuwa się podmiot na prawo od Konfederacji, który ma osłabiać ją zarzutami o oportunizm, zdradę ideałów i karierowiczostwo. Jeśli nie zwycięży stara faszystowska tradycja (przepychanie się, kto zostanie duce), możemy spodziewać się powstania formacji sensu stricto faszystowskiej, na wzór CasaPound Italia. Będzie to tygiel, w którym zagotuje się któryś z kolejnych marszów niepodległości.
Miłych ostatnich lat demokracji! (O ile żyjemy jeszcze w demokracji).