Kraj

Sutowski: Kaczyński zakłada się o Trybunał

Reszka – wygrywam, orzeł – ty przegrywasz.

Tak może wyglądać zakład Jarosława Kaczyńskiego o Trybunał Konstytucyjny. Atak na system konstytucyjnych hamulców pewnie jawi się ludziom Prawa i Sprawiedliwości jak sprawa nie do przegrania. W zasadzie no risk, a i tak jest mnóstwo fun.

Nocny spektakl pokazał, że Platforma Obywatelska nie ma wiele do powiedzenia w żadnej sprawie, a już w obronie demokracji na pewno. Trudno o większą karykaturę niezłomnej opozycji niż Ewa Kopacz, która na sejmowych schodach mówi o zawłaszczeniu państwa. Opuszczając salę plenarną, jako nieobecna z definicji nie ma racji, ale gdyby na sali została, też by nie miała racji – to przecież nagięcie reguł przez PO dało PiS-owi pretekst do ich całkowitego złamania. Jedynym sprawiedliwym pozostał Ryszard Petru z garstką posłów, którym głosów wystarcza jedynie na dawanie świadectwa i moralne zwycięstwo – to najwięcej, na co w tym momencie stać w Sejmie polityczny anty-PiS.

Jeśli na początku grudnia Trybunał Konstytucyjny się ugnie i usankcjonuje absurdalną uchwałę o uchyleniu decyzji poprzedniego Sejmu, Jarosław Kaczyński ujawni niezdolność środowiska prawniczego i legalnych organów państwa do jakiegokolwiek oporu przed orbanizacją. PiS przestał używać hasła o skończeniu z „prawnym imposybilizmem” z lat 2005-2007, zaczął je za to intensywnie praktykować. Jeśli sędziowie Trybunału nie nazwą tych praktyk po imieniu, nie zignorują prawdopodobnego wniosku PiS o umorzenie sprawy wątpliwego mianowania sędziów i nie rozpatrzą go tak, jak nakazuje Konstytucja – dadzą wyraźny sygnał, że nowa władza bierze i może wszystko.

Jeśli jednak Trybunał postawi sprawę twardo i będzie procedować niezależnie od wczorajszej uchwały, jeśli w jakikolwiek sposób powstrzyma atak na swoje kompetencje – wówczas Prawo i Sprawiedliwość zyska doskonały argument do wstrzymania realizacji rozmaitych obietnic: na 500 złotych na dziecko i tanie mieszkania trzeba będzie poczekać, dopóki nie utnie się łba hydrze układu. Szczególnie że dla społeczeństwa realnie doświadczonego patologiami sądów i lokalnych układów wojna z sędziowską mafią i odzyskiwanie prokuratury może być atrakcyjniejszą opcją niż wojna z gender i dezynfekcja uchodźców.

Prawo i Sprawiedliwość wykonuje obecnie marsz przez instytucje – wystartowało, co prawda, sprintem do maratonu, ale na razie zadyszki nie widać. Jeśli wytrzyma choć na średni dystans, na opór może być za późno. Z przejętymi mediami, odzyskanym Trybunałem, wyczyszczonymi sądami, maszyną do uniewinnień i służbami na telefon rząd przetrwa nawet gospodarczy kryzys, zablokowane środki z Unii, izolację w Europie czy choćby zwykłe niedotrzymanie socjalnych obietnic.

Dlatego czekanie, że za rok, dwa łaska ludu się od PiS odwróci, jest równie sensowne, co wypominanie dziś liberałom, że to przez nich lud ma w gdzieś teatr, trybunały i samą konstytucję.

Odbudowa lewicy, która połączy postulaty wolnościowe z solidarnością społeczną, to zadanie na lata; za to w okopie, za którym wali się szczątkowa (nie od dziś!) demokracja liberalna, siedzimy już dziś.

 

**Dziennik Opinii nr 330/2015 (1114)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij