Kraj

Stawiszyński: Pytając o cuda

Czego potrzeba polskiej reprezentacji w piłce nożnej? Pomóc jej może chyba jedynie kolejny cud JPII.

Papież Franciszek daje kolejne dowody swojej nieprawdopodobnej wprost skromności i człowieczeństwa (na przykład wita się swojskim „Dzień dobry”, a zamiast pierścienia złotego życzy sobie pierścień zaledwie pozłacany), tymczasem portale internetowe prześcigają się od kilu dni w opisie „cudu za wstawiennictwem Jana Pawła II”.„Udokumentowany cud” to warunek konieczny kanonizowania Karola Wojtyły, a zatem włączenia go w poczet świętych. Na razie jest tylko błogosławiony. Komisja kanonizacyjna będzie więc rozpatrywać przypadek 76-letniego Włocha Nicola Grippy. Cierpiał on na nowotwór płuc – z rozległymi przerzutami. Kiedy lekarze dawali mu najwyżej kilka tygodni życia, jego żona miała niezwykły sen. Przyśnił jej się ubrany na biało Karol Wojtyła, za którym szła wraz z nieżyjącymi już dwiema córkami. Niedługo potem jej mąż całkowicie wyzdrowiał.

 

Przypadek Grippy brzmi wprawdzie nieco bardziej spektakularnie, aniżeli inny „cud” JPII – a mianowicie nieziemskie „uleczenie” Daniela Olbrychskiego ze zgubnego nałogu nikotynowego, a następnie równie nieziemskie doprowadzenie jego płuc do idealnego stanu – ale ostatecznie przypadkiem Olbrychskiego na razie nie zajmuje się jeszcze żadna „watykańska komisja”. Być może, kiedy się w końcu zajmie – wyjdą na jaw jakieś dodatkowe, jeszcze bardziej oszałamiające fakty. Inna sprawa, że dla Polaków – których miłość do futbolu jest wprost proporcjonalna do skali upokorzeń i dramatów, jakie muszą znosić ze strony tak zwanej kadry narodowej – i tak najbardziej cudownym spośród wszystkich cudów pozostanie pamiętna interwencja bramkarska, dzięki której Przemysław Tytoń w meczu Polska–Grecja gładko obronił karnego. Ktokolwiek miałby wątpliwości w tej kwestii, może sięgnąć do stosownego oświadczenia, które wygłosił w tej sprawie sam kardynał Dziwisz. Trzeba przyznać, że akurat on zna Jana Pawła II na tyle, iż jego opinia w tej kwestii może spokojnie uchodzić za więcej niż wiarygodną. Oczywiście, nielicznym niedowiarkom i zaślepionym ateuszom cisną się na usta naiwne pytania – skoro Jan Paweł II mógł pomóc Tytoniowi obronić karnego w meczu z Grecją, dlaczego nie pomógł mu w kolejnych meczach na Euro? Dlaczego nie interweniował podczas katastrofy smoleńskiej? Dlaczego nie powstrzymał Oscara Pistoriusa przed zastrzeleniem swojej dziewczyny? Dlaczego – wreszcie – zezwolił na dramatyczną porażkę z Ukrainą? W co ten papież gra? Czyżby praktyka „drukowania” meczy piłkarskich zawędrowała aż do samego Nieba?!

 

Ponieważ na tak postawione pytania nie da się oczywiście udzielić żadnej racjonalnej odpowiedzi – należy po prostu przyjąć, że mamy do czynienia z „tajemnicą” oraz „niezbadanymi wyrokami”. Zwłaszcza, że sprawa dotyczy medialnych anegdot – niepoddanych skrupulatnej wiwisekcji przez specjalnie do tego powołaną watykańską komisję. Ani Olbrychskiego, ani Tytonia watykańska komisja nie wezwała bowiem jeszcze na stosowne przesłuchanie. Na razie bada sprawę wspomnianego 76-letniego Włocha.

 

Czy przypadek Nicola Grippy stanie się jednym z „dowodów na świętość” JPII? Jak do tej pory Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych drobiazgowo przeanalizowała „dokumentację cudu”, następnie zaś przekazała ją do wglądu komisji lekarskiej, która potwierdziła, że żadne „naturalne” czynniki nie wpłynęły w tym przypadku na poprawę stanu zdrowia.

 

Niezwykle ciekawie – tak przynajmniej można wnioskować z tego, co jak do tej pory przedostało się do mediów – wyglądała praca owej „komisji lekarskiej”, złożonej z siedemdziesięciu przedstawicieli medycznej profesji. Nicola Grippo opowiadał, że członkowie komisji z zainteresowaniem studiowali jego szpitalną dokumentację – nieszczególnie się jednak interesując kwestiami związanymi bezpośrednio z przebiegiem choroby. – Lekarze pytali mnie, czy jestem wierzący i czy się modliłem. Czy prosiłem o łaskę i którego świętego – relacjonował Grippo.

 

Trzeba przyznać, że specyficzny to rodzaj „medycznego” dochodzenia. Pytania „do którego świętego pan się modlił?” nie słyszymy raczej od lekarzy, którym przekazujemy informację o poprawie stanu naszego zdrowia. Zazwyczaj – jeśli czujemy się lepiej – pada pytanie czy stosowaliśmy się do zaleconej kuracji, nie zaś do kogo w myślach wznosiliśmy modły o uzdrowienie. Jeśli jednak „komisja lekarska” działająca przy Watykanie rozpoczyna swoje „dochodzenie” właśnie od takiego pytania – niechybna to oznaka, że pojęcie medycyny rozumie ona znacznie szerzej, niż przewiduje to tak zwany paradygmat nauk empirycznych, w ramach którego „wstawiennictwo u Boga” czy też „modlitwy” nie są bodaj uznawane za prawomocne środki zdrowonośne. Mamy więc tutaj klasyczny obieg zamknięty. Komisja przystępująca do rzekomo „obiektywnego” i „naukowego” badania, deklaratywnie różnego od inwestygacji prowadzonej „niezależnie” przez teologów, posługuje się w tym „badaniu” kategoriami par excellence religijnymi – maskując je wszakże pod grubą warstwą izolacji wytwarzanej dla niepoznaki przez dwa słowa obecne w jej nazwie: „komisja” oraz „medyczna”.

 

Że tego typu praktyki to w przypadku rzekomo skrupulatnego „badania” każdego przypadku „cudów” norma, zaświadcza bardzo wiele podobnych historii. Choćby dyskutowany niedawno ponownie przypadek „uzdrowienia za wstawiennictwem Matki Teresy”, który stał się podstawą do przeprowadzenia błyskawicznego procesu beatyfikacyjnego. Tam również – w ekspresowym tempie – „komisja lekarska” uznała, że nikt inny, ale sam Pan Bóg, w sposób przekraczający wszelkie „prawa natury” zlikwidował guz, na który cierpiała Monica Besra. Tymczasem lekarze, którzy sprawowali bezpośrednią opiekę nad Besrą mieli na ten temat zdanie zgoła odmienne. Nie przeszkodziło to jednak watykańskiej komisji jednogłośnie zadekretować, że nie żadne leczenie, ale bezpośrednia interwencja Absolutu kierującego się usłużną podpowiedzią przebywającej w niebie Matki Teresy, doprowadziła w tym przypadku do wyleczenia. Dokument został podpisany, beatyfikacja przypieczętowana, kościół ma o jednego „błogosławionego” więcej. Podobnie było w 2005 roku, kiedy to Jan Paweł II wstawił się u Boga za francuską zakonnicą Marie-Simone Pierre, która cierpiała, jak przekonują watykańscy eksperci, na zaawansowaną chorobę Parkinsona. Bóg prośby Jana Pawła II wysłuchał i „uzdrowił” Marie-Simone Pierre, która – po tej metafizyczno-medycznej interwencji – mogła spokojnie wrócić do pracy w szpitalu prowadzonym przez jej zgromadzenie zakonne. Żadnych wszakże ekspertyz, innych od tych przedstawionych przez Watykan, w tej kwestii nie uświadczysz.

 

Abstrahując już jednak od tego, że nagłe remisje nawet bardzo zaawansowanych stanów chorobowych to zjawisko znane medycynie i jak najbardziej „naturalne” – trudno oprzeć się wrażeniu, że „cuda” zweryfikowane przez watykańską komisję i „cuda” opisywane na Pudelku, w gruncie rzeczy niewiele się od siebie różnią. Jak bowiem widać, watykańska komisja działa wedle metodologii tak – mówiąc delikatnie – elastycznej, że gdyby tylko zechciała „udowodnić” cudowną interwencję JPII w meczu Polska–Grecja, zrobiłaby to naprawdę bez najmniejszego problemu. Okoliczność, że tego nie czyni, ma zaś niewątpliwie związek z rolą futbolu i rolą papieża w kulturze polskiej. Można się przecież łatwo spodziewać, że jeśli JPII zostałby oficjalnie uznany za cudownego obrońcę, kibice – całkiem słusznie – oczekiwaliby od niego znacznie większej skuteczności niż ta na co dzień prezentowana przez polską drużynę. W tym przypadku – niestety – potrzebny byłby jednak prawdziwy cud. Dlatego właśnie w procesie kanonizacji bezpieczniej jest – i znacznie prościej – „udowodnić” cudowną interwencję medyczną na płucach 76-letniego Nicola Grippy.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Stawiszyński
Tomasz Stawiszyński
Eseista, publicysta
Absolwent Instytutu Filozofii UW, eseista, publicysta. W latach 2006–2010 prowadził w TVP Kultura „Studio Alternatywne” i współprowadził „Czytelnię”. Był m.in. redaktorem działu kultura w „Dzienniku”, szefem działu krajowego i działu publicystyki w „Newsweeku" oraz członkiem redakcji Kwartalnika „Przekrój”. W latach 2013-2015 członek redakcji KrytykaPolityczna.pl. Autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” (2013) oraz oraz „Co robić przed końcem świata” (2021). Obecnie na antenie Radia TOK FM prowadzi audycje „Godzina Filozofów”, „Kwadrans Filozofa” i – razem z Cvetą Dimitrovą – „Nasze wewnętrzne konflikty”. Twórca podcastu „Skądinąd”. Z jego tekstami i audycjami można zapoznać się na stronie internetowej stawiszynski.org
Zamknij