Nowe przepisy nie znosiłyby domniemania niewinności. Nie odwracałyby ciężaru dowodzenia. Nie zmuszały do podpisywania zgody notarialnie przed seksem. Nie skazywałyby każdego, kto został oskarżony o zgwałcenie. Chodzi w nich o coś zupełnie innego.
Dziś decyzja w sprawie projektu ustawy o zmianie definicji zgwałcenia. Sejm zdecyduje o tym, czy w ogóle procedować niezmienną od lat 30. definicję. Jeśli posłowie zagłosują przeciw, projekt umrze. Tymczasem może dosłownie uratować życie wielu ofiarom gwałtu.
Gwałt to za mało?
Na czym polega główna zmiana? Na tym, by wbrew obecnej definicji zgwałcenie nie było definiowane jako stosunek z użyciem przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu – tylko jako stosunek bez zgody. Dlaczego to takie ważne?
Wiele – a według niektórych badań większość – osób w momencie gwałtu nie stawia oporu. Zamiera, jest sparaliżowana, boi się o swoje życie, wypiera to, co się dzieje, lub doświadcza dysocjacji – odłączenia ciała od umysłu, które sprawia, że czujemy, jakby to się działo komuś innemu, nie nam. To powszechne reakcje organizmu w momencie traumy.
czytaj także
Zgodnie z obecną definicją zgwałcenia te wszystkie osoby nie mogą liczyć na sprawiedliwość, bo wymiar sprawiedliwości nie traktuje tego, co im zrobiono jako zgwałcenia. Mimo iż do gwałtu doszło – nie doszło do przemocy (jako przełamywania oporu), groźby i podstępu. Tyle tylko, że to dodatkowe przestępstwa. Zupełnie jakby gwałt sam w sobie nie istniał. Muszą dojść dodatkowe zarzuty, by w ogóle uznać go za czyn karalny.
To bardzo bolesne dla większości ofiar gwałtów. Każe im czuć się winnymi za to, że nie zostały pobite – tylko zgwałcone. Każe im się tłumaczyć, dlaczego ktoś nie groził im śmiercią – tylko je zgwałcił. Jakby były winne, że nie zostały pobite lub zabite. Jakby sam gwałt był bagatelą, nieistotnym zdarzeniem. Dopiero dodatkowe przestępstwa w oczach prawa nadają mu znaczenia.
Ofiara gwałtu ma się czuć winna, że przeżyła, bo przeżycie to dowód na to, że nie stawiała wystarczającego oporu. Takie ujęcie wprost wynika z historycznego przeświadczenia, że gwałt naznacza, brudzi kobietę, że przez niego traci czystość i cnotę. Ofiara powinna chronić swojej „cnoty”, postrzeganej jako najwyższa wartość, aż do śmierci. Jeśli tego nie zrobiła i wciąż żyje – nie ochroniła skutecznie swojej cnoty. To ona jest tu winna. Staje się bezwartościowa.
Potworne, prawda? To jednak podstawy prawa i często postępowań. Czy ofiarę wypadku samochodowego będziemy obwiniać za to, że w momencie zderzenia zamarła? Że ją sparaliżowało? Że doświadcza wyparcia? Dlaczego tak łatwo przychodzi to zatem naszemu systemowi w odniesieniu do ofiar gwałtu?
czytaj także
Projekt dla bezpieczeństwa ofiar
Jakie jeszcze przepisy miałyby się znaleźć w ustawie? Podwyższenie najniższego progu kary na trzy lata zamiast dotychczasowych dwóch, które postuluje nowy projekt, sprawiłoby, że zgwałcenie traktowane by było jako zbrodnia. Trudniej byłoby je bagatelizować.
Innym postulatem jest zmiana w art. 198 KK. To artykuł, który mówi o wykorzystaniu bezbronności, na przykład w przypadku zgwałcenia osoby nieprzytomnej. Ale nie traktuje go jako zgwałcenia – tylko jako inną kategorię w prawie, słabiej karaną, jakby mniej bolesną. Zgodnie z nowym projektem ustawy ten czyn otrzymałby ten sam wymiar kary co zgwałcenie – od 3 do 12 lat, a nie, jak obecnie, od 6 miesięcy do 8 lat – przez co byłby karany na równi ze zgwałceniem. Osoba nieprzytomna nie może wyrazić zgody – a zatem mowa o zgwałceniu.
To nie tak, że zapis o „nowej” definicji gwałtu to jakiś wymysł. W istocie obowiązuje on w Polsce od 2015 roku – od momentu wprowadzenia konwencji stambulskiej, która stanowi zbiór zasad na rzecz ochrony ofiar przemocy, stworzony przez ekspertów antyprzemocowych, pracujących z ofiarami przestępstw od lat. Ta definicja po podpisaniu konwencji przez Polskę już istnieje – ale wymiar sprawiedliwości rzadko ją stosuje. Projekt ustawy by to zmienił, a każda ofiara gwałtu, niezależnie od tego, na jaki sąd trafi, mogłaby się czuć bezpiecznie.
Rok w zawiasach za gwałt na 14-latce, bo „nie krzyczała”. My nie przestaniemy o tym krzyczeć
czytaj także
Odpowiadając na obawy, które pojawiają się przy tym temacie: nowe przepisy nie znosiłyby domniemania niewinności. Nie odwracałyby ciężaru dowodzenia. Nie zmuszały do podpisywania zgody notarialnie przed seksem. Nie skazywałyby automatycznie każdego, kto został oskarżony o zgwałcenie. Postępowanie pozostałoby takie samo. Ustawa ma na celu co innego: danie ochrony i poczucia bezpieczeństwa większości ofiar gwałtów. Umocnienie przekonania, że ich oprawca zostanie ukarany, a nie, że ukarane zostaną one, bo nie stawiały oporu.