Politycy liberalnej opozycji, jeśli w ogóle tu zaglądają, to mówią parę miłych rzeczy, że jest tu ładnie, że ludzie są gościnni, że wielokulturowo. I tyle. Żadnej propozycji politycznej nie ma. PiS powiedziało, że da pieniądze, i zrobiło to, dotrzymało obietnicy. Liberałowie powiedzieli od razu, że ludzie się sprzedali − mówi Seweryn Prokopiuk, kandydat Lewicy na Podlasiu.
Paulina Siegień: Po każdych wyborach pojawiają się wyborcze mapy Polski i zaczyna się fejsbukowa dyskusja o światłej, racjonalnej zachodniej Polsce, która głosuje na PO, i zacofanej, konserwatywnej ścianie wschodniej – bastionie PiS. Co na Podlasiu ma do roboty taka partia jak Razem i generalnie lewica?
Seweryn Prokopiuk: Jeśli się przyjrzeć tym mapom dokładnie, to na południowym wschodzie województwa podlaskiego zawsze pojawia się plama innego koloru. To powiaty hajnowski i bielski. Te dwa powiaty nie głosują tak chętnie na PiS z różnych przyczyn historycznych i kulturowych, bo znaczny odsetek mieszkańców tych powiatów to etniczni Białorusini. W tych powiatach Razem zrobiło w ostatnich wyborach jeden z lepszych wyników w Polsce. Ale nawet jeśli mówimy o tym Podlasiu, które ciąży ku partiom prawicowym i nacjonalistycznym, to nie uważam, że tam sprawa dla lewicy jest przegrana.
Ale dzisiaj te plamki na mapie to efekt tego, że w powiecie hajnowskim i bielskim ludzie głosują raczej na PO niż na PiS, chociaż rzeczywiście wcześniej silny był tutaj elektorat SLD. Mówiło się nawet o „czerwonej Hajnówce”.
Tak się stało, bo lewica się rozpadła i zmarnowała ten kapitał. Dlatego też zresztą powstała partia Razem. Problem z Podlasiem generalnie polega na tym, że politycy innych opcji niż PiS odpuścili Podlasie, traktują je jak coś straconego. Nikt nie ma na nie pomysłu, a tutaj jest potrzebna nowa formuła polityczna. Największy problem Razem – chociaż, jak już powiedziałem, tutaj i tak mieliśmy jeden z lepszych wyników wyborczych – jest taki, że jest nas po prostu mało. Mamy za krótką ławkę.
Z kolei politycy liberalnej opozycji, jeśli w ogóle tu zaglądają, to mówią parę miłych rzeczy, że jest tu ładnie, że ludzie są gościnni, że wielokulturowo. I tyle. Żadnej propozycji politycznej nie ma, chociaż Podlasie to region, który bardzo takich propozycji potrzebuje.
Dlatego poszedłeś do polityki?
No tak, bo do polityki idzie się po to, żeby zmienić rzeczywistość wokół siebie. W młodości nie działałem w żadnych organizacjach politycznych, chociaż od studiów kręciłem się wokół środowiska lewicowego. Kiedy Magdalena Ogórek została kandydatką SLD na prezydenta, to po prostu otworzył mi się nóż w kieszeni. Wkrótce potem zobaczyłem ogłoszenie o spotkaniu partii Razem w Białymstoku. Poszedłem, było tam jakieś 6–7 osób i właściwie wszystkie do dzisiaj zostały, i aktywnie działają. Uczyliśmy się polityki od zera, robiąc nową partię.
Sutowski o stawce niedzielnych wyborów: Apokalipsa może być naprawdę banalna
czytaj także
Wtedy otwierał się nóż w kieszeni, a dzisiaj Razem jest w koalicji i startuje z list SLD.
Ja reprezentuję akurat „opcję niepodległościową” w Razem, to znaczy, że byłem sceptyczny wobec koalicji. Ale od wielu ludzi słyszeliśmy, żebyśmy szli razem do wyborów, to będą głosować. Trzymam ich za słowo. Sondaże też pokazują, że to ma sens. Chociaż dla wielu działaczy Razem to była bardzo trudna decyzja, nie ukrywam. Mam nadzieję, że to pomoże odbudować potencjał lewicy na Podlasiu. Chociaż mi zależy na tym, żeby Razem po prostu zbudowała swoją pozycję jako partia, zamiast odbudowywać potencjał, który inni roztrwonili.
A jak wyborcy na Podlasiu reagują na ciebie i twoje koleżanki i kolegów z partii?
W 2015 roku, kiedy zbieraliśmy podpisy do zarejestrowania komitetu, to nie wiedzieli, kim jesteśmy. To miało swoje plusy i minusy. Wtedy pytali, co to za partia, a myśmy tłumaczyli. I było OK. Dopiero debata telewizyjna, w której wystąpił Zandberg, sprawiła, że ludzie zaczęli kojarzyć partię Razem.
Kurz: „Dobra zmiana” dowartościowała kulturę – ale tylko jako „kulturę narodową”
czytaj także
Pamiętam też taką sytuację: zbieraliśmy podpisy wieczorem w Białymstoku i zaczęliśmy rozmawiać z dwoma chłopakami pod jakimś barem. Opowiadaliśmy o naszym programie, oni słuchali z zainteresowaniem, w końcu podpisali nam listę i powiedzieli: „No to super, to działajcie, ale tą Grodzką to pogonicie z sejmu, no nie?”.
Przed tymi wyborami było już inaczej. Zdarzało nam się usłyszeć, że jesteśmy tą partią, która chce sprowadzać do Polski uchodźców. Ale to rzadkie sytuacje. Ani razu w czasie zbierania podpisów czy robienia kampanii nie poczułem się zagrożony, nikt nigdy nie naruszył mojej strefy osobistej.
Nieuchronnie zmierzamy do tematu Białegostoku i tego, czy rzucają w Razem kamieniami…
Nie rzucają. Ja w Białymstoku czuję się dobrze i bezpiecznie. Natomiast problemy są. Wcześniej można było Białegostoku bronić, ale Marsz Równości pokazał, że radykalna prawica to tutaj gigantyczny problem. Marsz był na jedynkach wszystkich mediów w Polsce, pisały o tym media zagraniczne, a zwykle Białystok rzadko pojawia się w prasie zachodniej. I szkoda, że zaprezentował się właśnie z takiej strony. Sam należę do osób, które uważają, że książka Kąckiego [Białystok. Biała siła, czarna pamięć – przyp. red.] była przesadzona, ale cieszę się, że powstała.
W Białymstoku to nie była rozróba, tylko próba homofobicznego pogromu
czytaj także
Niestety to nie wywołało żadnej reakcji władz, nic się pod tym względem nie zmieniło. Tadeusz Truskolaski i tak jest prezydentem, jego syn i tak zostanie posłem. Oni wolą tego tematu nie zaczepiać, żeby nie drażnić wyborców. Szkoda, bo z jednej strony Białystok i całe Podlaskie buduje wizerunek regionu otwartego i gościnnego, wiele wydarzeń kulturalnych odwołuje się do wielokulturowości. Ale każdy incydent w stylu tych na Marszu Równości sprawia, że wszystkie te działania są w okamgnieniu rujnowane.
Wkurza cię ten wizerunek wschodniej Polski jako ciemnogrodu, Polski B, takie określenia jak „lud PiS-owski”?
Wkurza mnie najbardziej chyba ten „lud PiS-owski”, bo najdobitniej pokazuje pogardę części społeczeństwa, która nie chce zrozumieć, dlaczego ludzie tutaj głosują na PiS. Ale uważam, że nie ma co się denerwować. Jak ci się nie podoba, co o tobie mówią, możesz spróbować to zmienić, przekonać ich, że to nieprawda. Ja bym jednak wolał, by po prostu wyzbyć się kompleksów, bo nam wmówiono tę Polskę B, my się już z nią rodzimy w głowie. Politycy, którzy nic nie potrafią zrobić, mówią, że to jest Polska B i nic się tutaj nie da. Ta pogarda i poczucie wyższości sprawiają zresztą, że w Polsce wschodniej rozbudzono potrzebę godności, a PiS potrafił to wykorzystać.
Łoboda: W polskiej edukacji wszyscy się wszystkich boją. Chcę to zmienić
czytaj także
Nie ma sensu się ścigać z jakąś wyobrażoną Polską A. Lepiej rozwiązywać lokalne problemy i szukać takich dróg rozwoju, które pasują do regionu.
Mówiłeś, że Bielsk Podlaski i Hajnówka wyłamują się z podlaskiego schematu politycznego ze względu na obecność mniejszości. To, że Białorusini nie chcą głosować na nacjonalistyczny PiS, jest zrozumiałe, a skąd ta popularność SLD wcześniej?
Z tego samego powodu, z jakiego ludzie w tych powiatach są bardziej skłonni głosować na PO niż na PiS. W latach 90. przestraszono się katolicko-narodowej retoryki polityków, którzy wyszli z „Solidarności”. Wtedy alternatywą było SLD. Do tego oczywiście dochodzą sentymenty, bo PRL w tym regionie dał ludziom awans społeczny. Dziadowski, bo dziadowski, ale dał. Dał szynel, może trochę zatęchły, może dziurawy, ale dał i można było w tym szynelu iść do szkoły. Jak ktoś lepiej czytał, to po szkole mógł pracować w administracji albo nawet iść na studia, chociaż zazwyczaj dopiero w kolejnym pokoleniu.
Dobrze, ale to jest doświadczenie całej Polski, nie tylko tej części Podlasia. We wsiach pod Łomżą wyglądało to dokładnie tak samo.
Tak, ale tutaj dochodzi do tego upokorzenie z czasów II RP, która traktowała mniejszości jak obywateli drugiej kategorii. Białorusinów pozbawiano tutaj funkcji publicznych, ich miejsca zajmowali Polacy, często przyjezdni. A potem przyszła komuna, która powiedziała, że nie liczy się narodowość, religia i język, a do tego jest praca, budują się zakłady, mieszkania, dla dzieci są przedszkola, szkoły. Bielsk ma dłuższą historię, ale Hajnówka to typowo robotnicze miasto, zbudowane w dwudziestoleciu międzywojennym wokół tartaku.
Ania Cieplak: Jak zagłosuję w niedzielę? Oto kilka rekomendacji
czytaj także
Tartak i miasto rozbudowało się za komuny, a ludzie, którzy tam mieszkają, byli świadkami tego, jak miasto powstaje. A dzisiaj Hajnówka jest jednym z tych polskich miast, które są w głębokiej zapaści demograficznej i ekonomicznej. Tak więc odpowiedź na pytanie, kiedy było lepiej, nasuwa się sama.
Szkoda, że lokalni politycy nie próbują tych sentymentów przezwyciężyć. Zamiast tego chętnie je podtrzymują i wykorzystują, tłumacząc ludziom, że to wszystko przez to, że Sojuz się rozwalił i już od nas nie kupuje. Możemy płakać, że jest ciężko, bo zamknęli nam granice, ale to bez sensu, bo nic nie wskazuje na to, żeby ZSRR miało się w przewidywalnej przyszłości odrodzić. Trzeba szukać innych dróg. Nie leżymy przy granicy z Niemcami, tam jest łatwiej. Ani nad morzem, jak Gdańsk. Niestety, nie wybieramy sobie geografii, nie możemy się zamienić.
Geografia nie sprzyja Podlasiu, demografia też.
Tak, dlatego potrzebne są inwestycje w infrastrukturę, przebudowa dróg i rozwój szlaków kolejowych, więcej połączeń autobusowych i kolejowych między miejscowościami. To część naszego programu dla Podlasia.
Nie boisz się, że budując tutaj lepsze drogi, tylko pomożecie młodym ludziom stąd uciekać?
No tak, ale jak inaczej ich zatrzymać? Ogrodzić płotem i nie wypuszczać? Myślisz, że jeśli nie będzie dróg, to zostaną? To normalne, że ludzie wyjeżdżają gdzieś, gdzie im się lepiej żyje, gdzie mają więcej szans rozwoju. Bez dobrej infrastruktury nie powstaną inne inwestycje, które będą zapewniać dobre miejsce pracy.
Dziemianowicz-Bąk: Chcę być ministrą edukacji w lewicowym rządzie
czytaj także
A może wyjściem dla Podlasia na tym etapie jest przemyślana i planowa demodernizacja? Chodzi mi na przykład o rezygnację z przemysłu na rzecz turystyki.
W debacie wyborczej w lokalnej hajnowskiej telewizji byłem jedyną osobą, która mówiła o tym, że wolałbym, żeby moje dzieci pracowały tutaj w branży turystycznej, zamiast ciąć las. Inni kandydaci rozpływali się w pochwałach dla polityki Jana Szyszki, bo przemysł drzewny to tutaj dla wielu ludzi jedyna wyobrażalna droga rozwoju.
Ale trzeba pamiętać, że nie każde miejsce nawet w tej części Podlasia ma wystarczające walory, by rozwijać turystykę. A co ważniejsze, nie każdy tutaj ma kapitał, by taką działalność prowadzić. Niestety, teraz często jest tak, że ludzie z Hajnówki, Bielska czy Siemiatycz nie mają domów po dziadkach czy takich możliwości finansowych, by na przykład kupić wiejski dom, wyremontować go i prowadzić agroturystykę.
Niestety teraz często jest tak, że ludzie z Hajnówki, Bielska czy Siemiatycz nie mają takich możliwości finansowych, by kupić wiejski dom, wyremontować go i prowadzić agroturystykę.
Pieniądze mają za to ludzie z dużych miast. Nie chcę generalizować, ale jest taki typ osoby, która, znudzona pracą w korporacji, przyjeżdża na Podlasie, zakochuje się, wyjmuje portfel i kupuje sobie tutaj dom i działkę. I albo prowadzi tutaj jakąś działalność, albo przyjeżdża tylko na weekendy i na wakacje.
W tym drugim przypadku jedyny dochód to podatek od nieruchomości, innych korzyści nie ma. Może to, że te chaty się nie zawalają. A dla wielu osób, zwłaszcza tutaj, jest to proces groźny, bo depopulacja Podlasia i napływ ludzi z innych części Polski nieuchronnie zmienia krajobraz kulturowy.
Słyszałem nawet od lokalnych porównania do polityki okupacyjnej. Dlatego jak najbardziej mówię turystyce „tak”, ale trzeba stworzyć ludziom warunki, by mogli taką działalność prowadzić: potrzebne są na przykład dotacje na remonty domów, pomoc w organizacji takiego biznesu. Bo chciałbym, żeby na turystyce zarabiali także ludzie stąd, a nie tylko przysłowiowa Warszawa.
Macie plan, co robić, żeby ludzie nie głosowali na Podlasiu na PiS, tylko na Lewicę?
Trzeba przestawić program polityczny, trzeba być wiarygodnym, trzeba być uczciwym. Typowa polityczna robota, iść do ludzi i rozmawiać. Badania pokazują co prawda, że łatwiej nam odbijać wyborców PO niż PiS.
Kowal: 500+ jest nieusuwalne. To transfer od państwa, a nie przelew z konta PiS
czytaj także
Przez kwestie obyczajowe?
Kiedyś się mówiło, że prawosławni głosują na SLD. A oni raczej głosowali na antyprawicę. I tak naprawdę mają różne poglądy polityczne, część jest bardzo konserwatywna i nie różni się w tym od elektoratu PiS. Ale znam też prawosławnych komunistów i, co ciekawe, prawosławnych polskich nacjonalistów. Są też katoliccy komuniści. Nie sądzę, że nasz program obyczajowy tutaj kogokolwiek odstrasza, tym bardziej że nigdzie nie ma monolitu. Na Podlasiu też nie.
Ten konserwatyzm podlaski jest bardziej deklaratywny niż faktyczny. Tutaj, na Podlasiu, głównym czynnikiem jest kwestia uczciwości i zaufania do polityków. PiS powiedziało, że da pieniądze, i zrobiło to, dotrzymało obietnicy. Liberałowie powiedzieli od razu, że ludzie się sprzedali. A my z Razem staramy się wbijać klin w ten duopol.
**
Seweryn Prokopiuk (ur. 1985 w Bielsku Podlaskim) – z wykształcenia socjolog. Mieszka i pracuje w Białymstoku. W Partii Razem od samego początku. Startuje z 4. miejsca na wspólnej liście Lewicy w okręgu podlaskim.