Sejm głosował nad uchwałą ws. uznania Rosji za państwo sponsorujące terroryzm. W ostatniej chwili posłowie PiS zgłosili jednak poprawkę o katastrofie smoleńskiej, która doprowadziła do awantury. Wydarzenia z czwartku sugerują, że PiS gotów jest odpuścić Rosji, rozczarować Kijów, a nawet narazić się na śmieszność na arenie międzynarodowej. W przyszłym roku czeka nas polityczne mordobicie, jakiego nie widzieliśmy.
Wydawało się, że na co jak na co, ale na uchwałę stwierdzającą, że Rosja jest dziś państwem wspierającym terroryzm, jest w stanie zgodzić się nawet nasza wyjątkowo skłócona i spolaryzowana klasa polityczna. No może z wyjątkiem kilku posłów Konfederacji.
Niestety, w czwartek wieczorem przekonaliśmy się, że także w tej kwestii nasi politycy potrafią się pokłócić – i to w wyjątkowo żenujący sposób. Choć określenie „politycy” jest tu trochę krzywdzące: winy za to, co stało się w czwartek w Sejmie, nie ponosi opozycja, a wyłącznie PiS. To rządząca partia pozwoliła smoleńskiej wrzutce Antoniego Macierewicza wywrócić całą uchwałę.
Prawda o IV Rzeszy, której nie dowiesz się od Wujka Samo Zło
czytaj także
Zamiast uchwały potępiającej terroryzm państwowy Rosji otrzymaliśmy więc kolejną odsłonę sporu o Smoleńsk. Uchwały nie ma, pozostał niesmak i kolejny przykład mogący ilustrować obecne w kilku językach europejskich wyrażenie „jak na polskim Sejmie”, oznaczające niezrozumiały dla przybysza z zewnątrz chaos.
Wrzutka Macierewicza
Do ostatniej chwili wyglądało na to, że polska klasa polityczna tym razem zachowa się, jak trzeba. Projekt uchwały potępiającej Rosję jako państwo wspierające terroryzm równolegle zgłosiły Lewica i PiS, chwilę później swój projekt przedstawiła KO. Na sejmowej komisji spraw zagranicznych udało się porozumieć w sprawie wspólnej wersji uchwały. PiS zgodził się, by sprawozdawcą został poseł KO Paweł Kowal.
Jedynym posłem zgłaszającym sprzeciw okazał się – bez zaskoczenia – Grzegorz Braun, który wezwał Sejm do tego, by nie się nie krępował i za przywódcę wspierającego terroryzm uznał amerykańskiego prezydenta Joe Bidena, zarzucając mu odpowiedzialność za bombardowanie celów cywilnych w byłej Jugosławii.
W ostatniej chwili przed drugim czytaniem uchwały, gdy wszystkie kluby wygłosiły już popierające ją wystąpienia, opozycja zauważyła, że została do niej dołączona poprawka dodająca następujący fragment:
„Federacja Rosyjska jest bezpośrednio odpowiedzialna za zestrzelenie samolotu malezyjskich linii lotniczych (lot MH17) w lipcu 2014 r., kiedy zginęło 298 pasażerów i członków załogi, oraz za katastrofę samolotu polskich sił powietrznych (lot 101) w Smoleńsku w kwietniu 2010 r., w której zginęło 96 osób znajdujących się na pokładzie, w tym Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński, urzędnicy polskiego rządu, wysocy rangą dowódcy wojska polskiego i NATO oraz członkowie polskiego parlamentu”.
PiS zyskał na zdradzie, dziś oskarża o nią byłych członków. Co się dzieje na Śląsku?
czytaj także
Jej autorem był Antoni Macierewicz, który postanowił wykorzystać uchwałę, by zmusić cały Sejm do poparcia swoich tez o „zamachu w Smoleńsku” – których nigdy nie udało się mu udowodnić.
Opozycja nie mogła się na to zgodzić. W trakcie głosowania poprawki Macierewicza wyjęła więc karty do głosowania, zrywając kworum – zgodnie postąpiły tak wszystkie siły, od Lewicy do Konfederacji.
PiS uchwały bez poprawki nie chciał z kolei dalej procedować, w Sejmie zaczęło się przekrzykiwanie, okrzyki o „ruskim agencie”. Zwyczajowy dla tej kadencji bardak.
PiS nie potrafi kontrolować Macierewicza?
Jaki jest Antoni Macierewicz, wie każdy, kto choćby powierzchownie śledzi polską politykę. Poseł znany jest z tego, że słabo odróżnia własne wyobrażenia od rzeczywistości i jest w stanie w oficjalnych sytuacjach wymagających umiarkowania wygłaszać opinie, do których nie ma żadnych materialnych podstaw. Wielokrotnie robił to jako szef podkomisji smoleńskiej, wczoraj w Sejmie zrobił to znowu.
Pytanie tylko, czemu PiS nie uciął w zarodku inicjatywy Macierewicza? Zwłaszcza że partia umówiła się wcześniej z opozycją na inny kształt uchwały, bez dzikich smoleńskich spekulacji. Czy przywództwo partii władzy jest tak słabe, że cały układ rządzący pozostaje zakładnikiem ekscentrycznego posła?
Nie wierzę, że o to chodzi. Choć Macierewicz zachowuje się w sposób, który wydaje się obserwatorowi z zewnątrz kompletnie nonsensowny, to jego oparte na ułudach szarże dziwnym zbiegiem okoliczności układają się tak, że służą bieżącemu politycznemu interesowi PiS. Można przypuszczać, że w czwartek Sejmie Macierewicz nie tyle postawił w szachu cały Sejm, co został wypuszczony przez rządzącą partię do tego, by zerwać umowę z opozycją i uzgodnioną wcześniej uchwałę zmienić w kolejną oś polaryzacji na linii obóz rządowy – opozycja.
Za tą hipotezą przemawia choćby to, co Jarosław Kaczyński mówił dziś na kongresie Partii Republikańskiej Adama Bielana. Stwierdził tam, jak ma w zwyczaju, że w Polsce mamy obóz patriotyczny – PiS i przystawki – i ten drugi, czyli opozycję. Jak powiedział prezes PiS, wczorajsze głosowanie tylko to potwierdza. Opozycja, klarował prezes PiS, nie była w stanie „powiedzieć prawdy o zamachu w Smoleńsku”, gdyż najważniejsza okazała się dla niej „obrona Putina”.
Biorąc pod uwagę, jak realnie wyglądała w czwartek sytuacja w Sejmie, te słowa Kaczyńskiego są czystą manipulacją, by nie powiedzieć kłamstwem. I to wyjątkowo niskim, nawet jak na standardy prezesa PiS.
PiS wszystko będzie gotów poświęcić wszystko, byle utrzymać władzę
Przy okazji nieszczęsnej afery z niemieckimi patriotami przekonaliśmy się, że Kaczyński jest w stanie położyć na szali polskie bezpieczeństwo, byle tylko móc dalej walić w Niemców i zbijać na tym polityczny kapitał. Wydarzenia z czwartku sugerują, że obóz władzy gotów jest odpuścić Rosji, rozczarować Kijów – który oczekuje od swoich sojuszników podobnych uchwał – a nawet narazić się na śmieszność na arenie międzynarodowej, byle tylko dopieścić smoleńską bazę, zwiększyć morale we własnych szeregach kolejnym przeczołganiem opozycji w Sejmie i by dalej móc oskarżać przeciwników politycznych o niedostatki patriotyzmu i prorosyjską postawę.
Biorąc pod uwagę, że wkrótce ma ruszyć komisja śledcza, mająca zbadać przyczyny uzależnienia polskiej energetyki od Rosji, PiS mógł nawet uznać, że wspólne przyjęcie potępiającej Rosję uchwały razem z opozycją nie będzie dla niego politycznie korzystne. Nie pasowałoby to do narracji, jaką ma zbudować komisja: o czołowych politykach PO, którzy na polecenie Niemiec uzależniali Polskę od Rosji.
Epoka taniego długu się skończyła. Za reformę Ziobry zapłacimy podwójnie
czytaj także
PiS utknął w konfrontacyjno-polaryzacyjnym modelu polityki, jak źle wytresowany pies bojowy, któremu włączył się tryb obronny i atakuje nawet ludzi, którzy chcą mu pomóc. Perspektywa zniszczenia opozycji i zapewnienia sobie kolejnej kadencji przesłania rządzącej partii wszystko inne, uniemożliwia jej racjonalne udzielanie odpowiedzi na wyzwania, jakie przed nami stoją.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku – wyborczym – będzie jeszcze gorzej. Czeka nas polityczne mordobicie, jakiego nie widzieliśmy – najlepsze, na co można mieć nadzieję, to że rządzący układ nie zrobi przy okazji niczego, co byłoby nieodwracalne.