Żydowska historia Zagłady brzmi zupełnie inaczej niż polska. Polski mit jest pełen Sprawiedliwych i ratujących. Żydowska pamięć jest inna: pełna polskiej wrogości, donosów i morderstw – pisze Bożena Keff.
Nadchodzą od strony silnej i długiej polskiej tradycji antysemickiej. Od ronda imienia Romana Dmowskiego. Od jego placu i pomnika w Warszawie. Oczywiście też – zawsze i niezawodnie – ze strony Kościoła katolickiego.
Przychodzą z szeregów Młodzieży Wszechpolskiej, i oczywiście z szeregów tak zwanych antykomunistów, którymi jesteśmy wszyscy (co prawda nie bardzo wiemy, co to znaczy, bo jest kilka możliwości, ale jesteśmy, bo wszyscy są).
W polskim społeczeństwie panuje jakaś niecywilizowana ignorancja na tematy społeczne i historyczne, pochodząca częściowo z tego, jak dziko nacjonalistycznie i polsko-centrycznie jest skrzywiona historia, której się uczymy. I to od niepamiętnych czasów.
Dodawszy do tego alternatywną historię Polski, wyprodukowaną po 1989 nie tylko przez PiS – jest źle. Antykomunistami są już wszyscy, choć komunistów nie widać, a faszystów zastępy.
Tymczasem komuniści, przynajmniej tacy, jacy byli od 1918 roku w Europie, czy choćby urzędnicy partyjni z PRL-u, są zjawiskiem historycznym i już tu nie wrócą. Faszyści zaś coraz bardziej są. Jak poseł Braun – zastraszają, biją, odbierają głos. Przemoc, kłamstwa i mity są ich zasadami.
czytaj także
Jak wielu z was oglądałam nagranie, które oburzyło niedawno prawicę. Prof. Andrzej Friszke, historyk, zastanawiał się, jak można było oddać hołd żołnierzom Brygady Świętokrzyskiej, której członkowie w czasie wojny głównie mordowali Żydów i przedstawicieli innych mniejszości. Premier Morawiecki swego czasu oddał im hołd.
Lecz zanim premier oddawał im hołd, cały Sejm przecież uchwalił uczczenie Brygady. A dlaczego? A dlatego, że byli to heroiczni antykomuniści, radykalni do tego stopnia, że opuścili Polskę razem z najbardziej antykomunistyczną armią ówczesnego świata – to znaczy z hitlerowskim wermachtem. Tak, nawet tego się nie brzydzili.
Ci na „Ż”, gdzieś obok Polaków
Stańmy na gruncie historii najnowszej i pomińmy nawet – zawsze szczere, choć manipulacyjne – użycie antysemityzmu w 1968 roku. Jest rok 1990, mamy wybory prezydenckie, Lech Wałęsa kontra Tadeusz Mazowiecki. Wałęsa sugeruje wtedy, że Mazowiecki jest Żydem.
Mazowiecki miał szansę nie odpowiedzieć i zrobić wyłom w historii Polski, zrywając z tradycją antysemickiego szantażu w polityce. Ale nie zrobił tego. Odwrotnie, napisał dalszy ciąg tej tradycji, a polscy biskupi dali mu zaświadczenie aryjskości aż do XV wieku, które sztaby wyborcze kolportowały po całej Polsce. Do XV wieku – tego nie wymagały nawet ustawy norymberskie.
czytaj także
Warunkiem istnienia tego wszystkiego jest ogólna polska skłonność do zamazywania granic, niemożność wytrzymania pryncypiów bez parsknięcia śmiechem – poza patriotyzmem, oczywiście. Też nie bardzo wiemy, co to pojęcie oznacza, ale strach przed napiętnowaniem przez innych już dawno wygrał ze wszystkim.
Tymczasem polskie, niemal uniwersalne podejście to: ciszej wokół tych na „Ż”, mniej tych skandali i krzyków. Łagodniej i mniej ostro. Profesor Nałęcz, doradca prezydenta Komorowskiego, pytany o pomnik w Warszawie dla Dmowskiego, bagatelizował antysemityzm i podkreślał zasługi Dmowskiego dla polskiej niepodległości. E tam, nie był takim znów wielkim antysemitą, może dopiero na starość. Może mieć pomnik i rondo w Warszawie.
W Polsce można być Żydem, ale na warunkach archaicznych: pełna lojalność wobec polskiej wersji historii i przeczenie tej własnej – to punkt pierwszy. Żyd Jankiel jest ideałem: gra Mazurka Dąbrowskiego, wzrusza się Polską, ale Polska się nim nie wzrusza i on nie ma jej tego za złe.
Żydowskie pochodzenie jest uważane za przeszkodę nie do przejścia w polityce, i to w kręgach liberalnych. O ile wiem, Geremka jego własne otoczenie uważało za nieodpowiedniego (ale najlepszego) kandydata na premiera czy prezydenta, ponieważ był na „Ż”. Podobnie widziany bywa Sikorski z powodu żony Anne Applebaum.
Żyd plama, kleks, takie było znaczenie tego słowa, i nadal oznacza obciążenie, napiętnowanie, „zabrudzenie”. I tak to traktują ludzie, takie są nastroje i przekonania, i nawet jeśli nie są moje, to je propaguję.
czytaj także
Dlaczego mówienie o polskim udziale w Zagładzie jest tak trudne?
Zagłada i Żydzi stali się obecnie centralnym punktem polskiej tożsamości. Problem w tym, że żydowska historia Zagłady brzmi zupełnie inaczej niż polska.
Ta polska jest pełna Sprawiedliwych i ratujących. Opowiada o bezinteresownej pomocy Polaków na każdym kroku.
Ta żydowska pełna jest polskiej wrogości, donosów, morderstw i kopania leżących, bez sumienia i bez litości. Polacy chcieli to robić, wcale nie musieli.
Ta niezgodność wersji historii powoduje, że w Polsce Żyd trwa – w oczach prawicy zwłaszcza – na swoim miejscu postaci wrogiej, kłamliwej i chciwej, co ilustrują też, choć niekoniecznie świadomie, wizerunki „żydka z pieniążkiem”, które zalały Polskę.
czytaj także
Od tego są Żydzi – od pieniędzy, wysnuwają je z siebie jak pająk pajęczynę. Jeśli mówi się o Sprawiedliwych, to zazwyczaj ani słowa o tych, których uratowali. Żydzi nie są ważni w tej historii, ważne jest bohaterstwo Polaków.
Trzeba więc bronić polskiej szlachetności przed żydowskim atakiem, bo jest to kluczowe pojęcie w mitologicznej konstrukcji polskiej tożsamości. I tego oczywiście przyszedł bronić poseł Braun. Mitu przeciwko prawdzie.
Mity w Polsce zawsze miały długie życie, a konfrontację z prawdą podejmują tylko śmiałkowie. Im więcej jest śmiałków i im mocniejszym głosem mówią. Tym mocniejszy może być atak. Trzeba by mieć obstawę, ot co. Trzeba się bronić drogie osoby, na tym wielkim rondzie Dmowskiego.