Widzenia z Matką Boską miała zawsze o 15:00. Spotykały się na jej balkonie. W marcu 2017 roku, mija 24. rocznica słupskiego objawienia.
Słupsk, marzec 1993 r., ul. Kołłątaja
Czesława Król, widząca
Najpierw ze ściany spadł obraz z Chrystusem. Stłuczone szkło pokaleczyło wizerunek twarzy Jezusa. Po kilku dniach obraz sam się zrekultywował. Zniknęły ślady pęknięć i skaleczeń płótna. Wizerunek Syna Bożego stał się jak nowy. Później usłyszałam głos, który nakazał mi wyjść przed kamienicę i obejrzeć mój własny balkon. Ujrzałam na nim Matkę Boską wśród kwiatów.
Słupsk, 2016 r. ul. Kołłątaja
Natalia, 34 lata, prawnik
To była stara wariatka z bandą dewotek. Cała Polska się z nas śmiała.
Janusz, 54 lata, nauczyciel
O cudach się nie dyskutuje. To są sprawy boskie, a nie ludzkie. Mnie to objawienie bardzo poruszyło. Matka Boska na mojej ulicy!
Elżbieta, 66 lat, emerytka
Wyciągnęłam różaniec i poszłam na miejsce objawienia. Do kamienicy nie weszłam, bo tam już były tłumy. Stanęłam pod balkonem i odmówiłam zdrowaśkę.
czytaj także
Michał, 31 lat, pracownik fizyczny
Śmialiśmy się z kumplami, że babcię nawiedza Matka Boska Balkonowa.
Dorota, 50 lat, sprzedawca
Pisali o niej w gazetach, mówili w radiu, pokazywali w telewizji. Czesława razem ze swoimi wyznawcami była wdzięcznym dziwadłem do filmowania.
Elżbieta, 66 lat, emerytka
I wtedy z najmniej spodziewanej strony spadły na widzącą słowa krytyki ze strony księży. Mnie to oburzyło. Monopolu na świętość nikt u nas nie ma. Straciłam wiarę w Kościół.
Marta, 35 lat, pielęgniarka
Pod balkonem do tej pory jak idę, to się przeżegnam.
Janusz, 54 lata, nauczyciel
Każdy by chciał mieć Maryję na swoim balkonie. To ze zwykłej zawiści tak się z Czesławy naśmiewali.
Monopolu na świętość nikt u nas nie ma. Straciłam wiarę w Kościół.
Danuta Cur, jedna z wyznawczyń słupskiego objawienia
Modliłyśmy się w kościele św. Jacka. Widzenia z Matką Boską miałyśmy zawsze o godz. 15.00. Biskup zabronił nas wpuszczać do kościoła. Proboszcz natychmiast kazał założyć kratę w kościelnym przedsionku. Nie miałyśmy wstępu przed ołtarz, więc przeniosłyśmy się do kościoła NMP Królowej Różańca Świętego.
Dorota, 50 lat, optyk
Księża nie chcieli się podpisywać pod tą farsą. Jak wyrzucili je z kolejnego kościoła, to poszły pod krzyż.
Janusz, 54 lata, nauczyciel
A z tym krzyżem to zupełnie inna historia.
Słupsk, marzec 1982 r. ul. I. Łukasiewicza
Ryszard Król, były proboszcz parafii
W piątek o godzinie 11.00 idąc na dyżur spowiedzi, spoglądając na krzyż misyjny, zauważyłem wypływającą z niego ciecz. Kiedy podszedłem bliżej, wypływająca strumieniami ciecz koloru czerwono-brunatnego zrobiła na mnie ogromne wrażenie. W pierwszej chwili pomyślałem, że jest to jakieś nadzwyczajne zjawisko, znak. Dotknąłem cieczy palcem i po skosztowaniu odczułem smak słodko-słony, smak krwi.
Słupsk, ul. Wojska Polskiego, wrzesień 2016 r.
Irena, 72 lata, emerytka
Był stan wojenny, a ludzie i tak przyjeżdżali z całej Polski. Władze od początku chciały z cudu zrobić pośmiewisko. Moskwie objawienia były nie na rękę. A ludzie się pod krzyżem modlili o wyzwolenie.
Jan, 74 lata, emeryt
Przyjechali jacyś biegli naukowcy zrzeszeni w „Solidarności”. Znaleźli dowód na to, że Pan Bóg objawił się pod postacią krwi. Władze świeckie przygotowały swoje wyjaśnienia naukowe, że niby to wynika z gatunku drzewa. Złośliwi mówili, że to żywica, a drewno, z którego był zrobiony krzyż, liczyło 31 lat.
czytaj także
Słupsk, lipiec 1983 r.
Ryszard Król, były proboszcz parafii.
W ciągu dnia gromadzili się tam wierni i do godziny 22.45 modlili się, śpiewali pieśni religijne, składali kwiaty, zapalali świece i znicze, podchodzili do krzyża, całowali go, dotykali cieczy. Dnia 12 marca 1982 r. wypłynęło dużo cieczy. Ciecz ta spływała tylko po drzewie, nie spływała na przylegający postument betonowy. Laboratoryjne badania wykazały, że w cieczy wypływającej z krzyża misyjnego znajdują się erytrocyty — krwinki czerwone. Ciecz wypływa po dzień dzisiejszy.
Słupsk, ul. Królowej Jadwigi, listopad 2016 r.
Iwona, 68 lat, emerytka.
Watykan szybko zatwierdził ten cud. Zadawaliśmy sobie z mężem pytanie: – To cud, czy zjawisko przyrodnicze? – tak czy inaczej to zdarzenie było Polakom potrzebne. Wszystkie te peerelowskie objawienia dawały nam nadzieję. Oto schodził Bóg, by dodać otuchy ludziom. – Jestem tu z wami – mówił. – Miejcie wiarę, a zwyciężycie.
Czesław, 72 lata, emeryt
Pielgrzymki pod krzyż nie ustawały, a był zakaz zgromadzeń, stan wojenny. Przyjechali specjaliści z Uniwersytetu Gdańskiego, którzy stwierdzili, że to normalne zjawisko, nazywane przez leśników „płacz dębu”. Deszcz pada na drewno, które przesiąka i oddaje taką ciecz. Wierzę w naukę, a nie w gusła.
Słupsk, ul. Kołłątaja, listopad 2016
Dorota, 50 lat, optyk
Czesława z wyznawcami cudu balkonowego wystawały pod tym krzyżem. Mieszkałam niedaleko tego miejsca i pamiętam, że odprawiały tam msze, śpiewały religijne pieśni, a widząca uzdrawiała chorych.
Agata, 23 lata, studentka
Nie ma czegoś takiego, jak „objawienia”, są tylko urojenia. Nie jestem antyreligijna, ale to jest po prostu przesada.
Elżbieta, 66 lat, emerytka
Smutna sprawa z Kościołem, że wybiera sobie cuda, w które można wierzyć. Co to ma być? Przyznawanie punktów przez Watykan? Krwawiący krzyż – tak, widzenie Maryi – nie. Można wierzyć lub nie wierzyć. Ja wierzyłam tej kobiecie.
Janusz, 54 lata, nauczyciel
Praktyki Czesławy zostały ukrócone przez biskupa Mariana Gołębiewskiego z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Kazał on przenieść misyjny krzyż do kościoła, a wcześniej przekazał go cieślom do renowacji. Ostatecznie krzyż zabrano z miejsca cudu 10 grudnia 1997 roku. Można go dziś zobaczyć w kościele Mariackim.
Czesław, 72 lata, emeryt
Ludzie szkiełkami drapali ten krzyż, żeby z niego wziąć trochę krwi Jezusa dla siebie. Nie dziwię się, że go przenieśli.
Słupsk, ul. Kołłątaja, 1993 r.
Czesława Król, widząca
Poza Trójcą Przenajświętszą przychodzą do mnie święty Franciszek i Faustyna. Oni właśnie objawili mi treść Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej. Zanim papież ją ujawnił, ja wydrukowałam i rozniosłam po wszystkich słupskich kościołach. Na jednej plebanii ksiądz Krzysztof Płotka zrzucił mnie ze schodów. W pobliskiej Ustce dwaj proboszczowie Jan Turkiel i Ryszard Borowicz rozpoczęli na ambonach krucjatę przeciwko mnie. Księża katecheci na całym Wybrzeżu nauczają dzieci, że jestem heretyczką i sekciarą, a moje objawienia wyśmiewają. Kapłani czują się monopolistami na Pana Boga i bez skrupułów niszczą każdą konkurencję; jehowych, prawosławnych, muzułmanów i takich wizjonerów jak ja.
Irena Włodarczyk, jedna z wyznawczyń słupskiego objawienia
Miejscowi księża tępią nas jak heretyków. Na ambonach ogłosili, że jesteśmy kłamcami i sekciarzami. Nie mogą pogodzić się z tym, że modlimy się do Boga inaczej, nie płacimy datków na ofiarne tacki i mamy w nosie biskupów wożących się mercedesami.
Nie mogą pogodzić się z tym, że modlimy się do Boga inaczej, nie płacimy datków na ofiarne tacki i mamy w nosie biskupów wożących się mercedesami.
Słupsk, ul. Kołłątaja, listopad 2016 r.
Dorota, 50 lat, optyk
Jak już zabrano im krzyż, to wyznawcy słupskiego objawienia, spotykali się tu na rogu Szczecińskiej i Kołłątaja. To jest bardzo ruchliwe skrzyżowanie i wąski chodnik, przy przejściu dla pieszych. Jak było o Czesławie głośno i zaczęli zjeżdżać ludzie z innych miast to się robiły zatory na ulicy.
Marta, 28 lat, bezrobotna
Gdy ma się serce i rozum zamknięte na Boga i wiarę, to żadne argumenty do takiego człowieka już nie przemówią.
czytaj także
Eryka, 71 lat, emerytka
Do Słupska zjeżdżały wtedy kobiety z południa Polski. Zostawiały swoich chłopów i gospodarki, bo dotarła do nich wieść o otwartym dialogu z Trójcą Świętą i Maryją. Nie wiem, czy zbierała od nich jakieś pieniądze. Pamiętam, że jedno orędzie Chrystusa przekazane przez Czesławę głosiło, że Słupsk będzie zbawiony.
Magda, 21 lat, studentka
Jeśli ktoś się w tym mieście objawił, to jedynie prezydent Biedroń. O Słupsku mówią w kraju i na świecie.
Elżbieta, 66 lat, emerytka
Osoby popierające Czesławę utworzyły wtedy Apostolską Grupę Pokutną. To była bardzo biedna kobieta. Otrzymywała co miesiąc tylko 320 złotych renty. Nic dziwnego, że przyjmowała wsparcie finansowe. Użyczała swojego mieszkania, ludzie spali na tych jej dwudziestu ośmiu metrach, więc naturalnie członkowie AGP płacili rachunki.
Kto by nie chciał pogadać sobie z Bogiem?
Czesław, emeryt 74 lata
Czesława zmarła w 2009 roku. Po jakimś czasie balkon na Kołłątaja przestał się rzucać w oczy. Zniknęły donice pełne sztucznych kwiatów.
Magda, 21 lat, studentka
Coś dużo tych objawień, jak na jedno miasto.
Bartek, 17 lat, licealista
Kto by nie chciał pogadać sobie z Bogiem?
Wiktor Cyrny – dziennikarz, redaktor programów dokumentalnych Canal+Discovery, w latach 2014 –2016 reportażysta tygodnika „Wprost”, stypendysta Telewizji Polskiej, dwukrotny laureat Ogólnopolskiego Konkursu dla Młodych Dziennikarzy (2012, 2013), który organizowała Ambasada USA w Polsce wraz z tygodnikiem „Wprost”.