Twój koszyk jest obecnie pusty!
Reelekcja Czarzastego lub wewnętrzna walka o władzę. Co dalej z Nową Lewicą?
Czarzasty już dziś de facto ma samodzielną władzę w partii, którą kieruje od 2016 roku. W polityce jednak nic nie jest tak proste – interesy i opcje aktorów zmieniają się wraz z ich wiekiem i kontekstem zewnętrznym.
🔁 Prawdopodobna reelekcja Włodzimierza Czarzastego na przewodniczącego Nowej Lewicy utrwali dotychczasowy kurs partii, wzmacniając jej rolę jako stabilnego partnera w koalicji rządzącej.
🔎 Ponowny wybór Czarzastego będzie dobrą wiadomością dla partii Razem, która pozostanie atrakcyjniejsza dla młodszych wyborców. Znacznie mniej korzystny byłby dla Razem wybór Agnieszki Dziemianowicz-Bąk na przewodniczącą NL.
❓ Mocną pozycję do startu w wyborach partyjnych ma również Krzysztof Gawkowski. Największą niewiadomą pozostaje rola Magdaleny Biejat i potencjalne secesje wokół nowych struktur.
W tym tygodniu Włodzimierz Czarzasty ogłosi swój start w wyborach na przewodniczącego Nowej Lewicy, a co za tym idzie – 14 grudnia prawdopodobnie zostanie ponownie wybrany na kolejne cztery lata. Stanie się to wbrew wcześniejszym zapowiedziom.
Lewica nie będzie miała podwójnego kierownictwa. Teoretycznie współprzewodniczącym partii pozostaje Robert Biedroń, jednak w praktyce europoseł jest dziś bardzo słabo zaangażowany w bieżącą politykę partyjną. Kongres krajowy prawdopodobnie osłabi wpływy polityków dawnej frakcji Wiosny – „dawnej”, bo formalnie frakcje zostały zlikwidowane kilka miesięcy temu.
To efekt przyjętego pół roku temu nowego statutu. Na tym jednak zmiany się nie kończą. Poza likwidacją frakcji i powiązanego z nimi modelu współprzewodnictwa powołane zostaną nowe komisje wewnątrzpartyjne, m.in.: strategiczno-programowa (od rekomendacji programowych i strategii), międzynarodowa (zarządzającej współpracą z lewicą zagraniczną) oraz historyczna (od upamiętniania i ochrony dziedzictwa socjaldemokracji). W kuluarach mówi się, że do prac komisji mogą zostać zaproszone osoby ze środowiska komentariatu – na tyle rozpoznawalne, że ich nazwiska powinny przyciągnąć uwagę mediów po niedzielnym kongresie.
Powyższa prognoza to scenariusz domyślny. Nie oznacza to, że musi się spełnić, lecz większość aktorów politycznych uważa go za najbardziej prawdopodobny. Sam tekst o tym byłby jednak nudny. Zapytajmy więc: co wynika z reelekcji Czarzastego?
Czarzasty jako gwarant stabilności rządu i status quo w Nowej Lewicy
Czarzasty już dziś de facto ma samodzielną władzę w partii, którą kieruje od 2016 roku. W polityce jednak nic nie jest tak proste – interesy i opcje aktorów zmieniają się wraz z ich wiekiem i kontekstem zewnętrznym.
Zacznijmy od tego, co faktycznie się nie zmieni. W krótkiej perspektywie Nowa Lewica pozostanie lojalnym członkiem rządu, reprezentowanym przez dwie wyraźnie odmienne twarze: bardziej ugodowego wicepremiera i ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego oraz bardziej asertywnej ministry rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Oboje na co dzień współpracują z premierem Donaldem Tuskiem i wydają się zadowoleni ze swojej pozycji.
Ta dwójka to zarazem najważniejsi kontrkandydaci Czarzastego. Ich szanse są niewielkie, a niewykluczone, że Gawkowski wycofa się po ogłoszeniu startu obecnego przewodniczącego. Jednak nawet gdyby któreś z nich niespodziewanie wygrało wybory wewnętrzne, zasadnicze podejście NL do koalicji rządzącej pozostałoby takie samo – zmianie uległyby jedynie akcenty.
Reelekcja Czarzastego a układ sił między Nową Lewicą a Razem
Paradoksalnie wybór Czarzastego to dobra wiadomość dla władz Razem. Nie jest on politykiem, który mógłby skutecznie przyciągnąć młodszych wyborców, przeciwnie – jego reelekcja oznacza stabilizację bądź powolny odpływ elektoratu NL. Dane exit poll z pierwszej tury wyborów prezydenckich 2025 roku to potwierdzają: Adrian Zandberg pokonał Magdalenę Biejat tylko w jednej kohorcie – tej najmłodszej. Zrobił to jednak bardzo wyraźnie – 19,7 do 5,1 proc.
To oznacza, że reelekcja Czarzastego pozwoli obu partiom rozwijać się równolegle, z niewielką liczbą punktów zapalnych. Inne media obsługują wyborców Razem i Nowej Lewicy, inne interesy mają ich elektoraty, inna jest estetyka i styl komunikacji. W pewnym sensie może się tu wytworzyć dynamika podobna do relacji PiS i Konfederacji: oś podziału oparta przede wszystkim na wieku.
Dużym problemem dla Razem byłby wybór Dziemianowicz-Bąk. To najbardziej „lewicowa” twarz NL, a jednocześnie osoba mogąca realizować lewicową politykę dzięki kierowaniu MRPiPS. Razem od dawna oskarża NL o brak sprawczości przy jednoczesnym legitymizowaniu rządu liberalnego – dlatego każdy sukces legislacyjny ministry stanowi dla Razem zagrożenie dla wiarygodności przekazu. Ograniczone, dlatego że Dziemianowicz-Bąk nie jest główną twarzą formacji. Ewentualne uczynienie z niej przewodniczącej NL prowadziłoby do konfliktu, zwłaszcza że swoją widoczność polityczka buduje przede wszystkim na TikToku i Instagramie, czyli na polu komunikacyjnej rywalizacji z Razem.
Reelekcja Czarzastego oznacza natomiast brak silnej konkurencji po stronie NL o młody elektorat. Obie partie utrzymają podobne poparcie (obecnie NL nieco wyższe). Przy osłabieniu Razem możliwy wydaje się ponowny wspólny start w 2027 roku – NL prawdopodobnie też nie będzie tak silna, żeby ryzykować nieprzekroczenie progu, a Czarzasty już w przeszłości pokazywał, że ze względów pragmatycznych potrafi się dogadać z dawnymi rywalami.
Natomiast przy ewentualnym osłabieniu NL Czarzasty mógłby rozważyć start z list KO. To dałoby Razem przestrzeń do wystąpienia jako jedyna lista stricte lewicowa, co powinno przełożyć się na premię wyborczą. Oba scenariusze są dla Razem akceptowalne – pozwalają na powrót do sejmu jako samodzielna formacja lub z list NL.
Co więcej, wydaje się, że partia Razem miałaby większy potencjał na przyciąganie nowych działaczy. Pod przewodnictwem Czarzastego nie widać wyraźnego powodu, dla którego młoda osoba, która chce się zaangażować, wybrałaby NL zamiast Razem.
Ambicje pokolenia 40-latków i ryzyko wewnętrznych secesji
Cztery kolejne lata pod przywództwem Czarzastego to długi okres hamowania ambicji młodych pierwszoligowych polityków, którzy ogłosili start w wyborach na przewodniczącego lub z innych powodów mają swoje polityczne ambicje. W 2029 roku Gawkowski i Trela będą mieli po 49 lat, Biejat 47, Dziemianowicz-Bąk 45. To jednak wciąż będzie bardzo dobry wiek dla polityków, co działa na rzecz jedności ugrupowania.
Co istotne, Gawkowski i Dziemianowicz-Bąk mają wyjątkowo dobre pozycje do budowy kapitału politycznego dzięki sprawowanym funkcjom. Dobrze czują się na swoich stanowiskach, rozwijają się i budują własną agendę. Lewicowy polityk w Polsce, realistycznie, nie może liczyć na wiele więcej niż funkcję wicepremiera lub stanowisko tak korzystne z perspektywy możliwości realizacji lewicowej agendy, jak szefowanie w MRPiPS.
Elementem potencjalnie osłabiającym jedność NL jest Biejat, która jako wicemarszałkini Senatu ma mniej okazji do wzmacniania swojej pozycji. Po wyborach prezydenckich zaczęła rozwijać struktury stowarzyszenia Darii Gosek-Popiołek Wspólne Jutro (stworzonego po secesji z Razem). Struktury te mogą stać się bazą budowy nowej formacji dla osób, które uznają, że kolejne cztery lata pod Czarzastym to dla nich stracony czas. Sama Biejat nie może odejść z NL, bo nie jest członkinią partii, natomiast jej rola może się okazać kluczowa przy ewentualnym rozpadzie.
Jakie to będzie przywództwo?
Wybór Czarzastego oznacza brak radykalnej zmiany na Lewicy. Najbardziej prawdopodobne jest więc, że obecne trendy będą trwać. Najsilniejszym z nich jest stopniowe osłabianie formacji od 2007 roku (wtedy SLD). NL nie wydaje się zdolna do pozyskania licznych nowych wyborców czy działaczy, zwłaszcza przy Razem – medialnie sprawniejszym i ideologicznie „czystszym”, bo nienoszącym współodpowiedzialności za rząd.
Nie oznacza to jednak, że NL nie będzie próbować. Ważną wskazówką będzie skład komisji programowych, który może sygnalizować próbę nowego otwarcia i kierunek, w którym partia będzie zmierzać w najbliższych miesiącach. Jeśli nie uda się pozyskać nowych wyborców, w szczególności młodych identyfikujących się jako lewicowi, Czarzasty prawdopodobnie skupi się na utrzymaniu obecnego elektoratu i jedności ugrupowania.
Warto zauważyć, że Czarzasty w ostatnich latach radykalnie odmienił swój wizerunek wewnątrz partii – z polityka nielubianego stał się liderem potrafiącym łagodzić konflikty i godzić różne frakcje. Publicznie również kreuje obraz raczej sympatycznego starszego pana, który nie ukrywa swoich słabostek, niż twardego gracza kojarzonego z aferą Rywina. Te działania wielu interpretowało jako próbę budowania politycznego „dziedzictwa” u schyłku kariery. Może to być zarówno realna zmiana charakteru, jak i decyzja PR-owa. Niezależnie od przyczyny nic nie wskazuje, by przestał być liderem koncyliacyjnym.
Wydaje się, że reelekcja Czarzastego ustabilizuje istniejący układ sił na lewicy i pozwoli obu partiom lewicowym rozwijać się w odrębnych segmentach elektoratu, minimalizując ryzyko wzajemnej kanibalizacji. NL pozostanie przewidywalnym partnerem w koalicji rządzącej, Razem – samodzielnym graczem pokoleniowym, a horyzont 2027 roku otworzy przed obiema formacjami kilka możliwych ścieżek współpracy lub separacji. Czynnikiem wprowadzającym niepewność jest zachowanie ambitnych polityków NL po utrzymaniu władzy przez obecnego przewodniczącego i strategia polityczek.
Zofia Królikiewicz – plotkarka, obserwatorka, publicystka Krytyki Politycznej.





























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.