Dopiero gdy weźmiemy pod uwagę materialne uwarunkowania wykonywanej w murach uczelni pracy akademickiej i studenckiej, będziemy w stanie w pełni uchwycić pogłębiający się kryzys neoliberalnej transformacji całego sektora nauki i szkolnictwa wyższego.
Okupacja budynku samorządu studenckiego UW na Krakowskim Przedmieściu trwa już miesiąc. Strajk prowadzą studenci i studentki zrzeszeni w młodzieżowych komisjach Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza oraz w Studenckiej Inicjatywie Mieszkaniowej, jak i osoby niezrzeszone.
Studenci okupują UW. „Zamiast studentami, staliśmy się klientami”
czytaj także
To już trzecia tego rodzaju akcja bezpośrednia zorganizowana przez ten nowy, radykalny ruch studencki. W grudniu 2023 roku podjęto okupację akademika Jowita, należącego do UAM, zaś w maju 2024 roku okupowana była Kamionka, dom studencki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obie akcje można uznać za zakończone sukcesami. Jowitę odwiedził w czasie okupacji minister nauki i obiecał środki na remont (ma on ruszyć w 2027 roku). W przypadku Kamionki na razie odniesiono częściowe zwycięstwo, uzyskując gwarancję rektora, że dom studencki zostanie wyremontowany, oraz podpisując umowę na budowę nowego akademika na krakowskim Ruczaju. Ruch studencki nieustannie wywiera presję, by uzyskane porozumienia z władzami UAM i UJ były realizowane.
Historia Kamionki, czyli co dają strajki studenckie [wyjaśniamy]
czytaj także
Również w przypadku trwającej okupacji Uniwersytetu Warszawskiego postulaty strajkujących dotyczą infrastruktury umożliwiającej studia osobom niezamożnym. W 2023 roku ruch studencki rozpoczął działania na rzecz remontu i rozbudowy warszawskich akademików, a także otwarcia stołówki uniwersyteckiej: miejsca, gdzie osoby tworzące społeczność UW mogłyby kupić pożywny posiłek w cenie niższej niż rynkowe w centrum Warszawy. Prowadzone wówczas akcje protestacyjne doprowadziły do deklaracji władz uczelni, że taka przestrzeń powstanie w budynku Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego.
Strajki okupacyjne i rewizja akademickiego porządku
Także w przypadku trwającej okupacji można już mówić o pewnym sukcesie. 12 czerwca strajkującym udało się uzyskać deklarację Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, że podejmie ono prace nad przygotowaniem programu finansowania stołówek na polskich uczelniach oraz prowadzenia rozmów z władzami uniwersytetów w temacie inwestycji w akademiki. Ale strajk trwa – studenci żądają deklaracji ze strony władz UW, że złożone wcześniej obietnice zostaną spełnione, oraz że nie zostaną wyciągnięte konsekwencje dyscyplinarne wobec osób strajkujących.
Strajk okupacyjny domu studenckiego Kamionka. Jest nadzieja na przełom?
czytaj także
Nowy cykl walk ruchu studenckiego różni się od poprzednich w co najmniej dwóch kwestiach. Po pierwsze, obecnie udaje się w sprawniejszy i lepiej zorganizowany sposób przeprowadzać skuteczne akcje bezpośrednie. Przed zajęciem akademika Jowita ostatni strajk okupacyjny miał miejsce w 2018 roku, kiedy aktywistki akademickie zajęły budynek rektoratu UW w proteście przeciwko wprowadzanej przez Jarosława Gowina reformie szkolnictwa wyższego. Wówczas udało się wywalczyć usunięcie z projektu ustawy zapisów dających olbrzymią władzę radom nadzorczym uczelni.
Po drugie, obecne strajki okupacyjne cechuje przemyślana i sprawdzona taktyka: przejęcie budynku, organizacja codziennego życia (w tym wykładów), sprawna komunikacja zarówno w mediach społecznościowych, jak i tradycyjnych, a także konsekwentne wywieranie nacisku na decydentów – również poza okupowanymi przestrzeniami. Okupacja z 2018 roku przełamała tabu dotyczące form prowadzenia sporu w przestrzeni akademickiej. Teraz ruch studencki idzie dalej, naruszając kolejne granice komfortu środowiska akademickiego, które z zasady unikało radykalnych działań. Pokazuje przy tym, że przeciąganie debaty często nie służy rozwiązaniu problemów, lecz ich zamieceniu pod dywan.
Studia tylko dla bogatych? O co chodzi strajkującym w Jowicie
czytaj także
Obecny cykl walk, rozpoczęty w 2020 roku, prowadzony jest głównie przez młodzieżowe koła związkowe i koncentruje się na kwestiach materialnych: akademikach, stołówkach, kosztach życia oraz dostępności studiów wyższych, które zwłaszcza dla osób spoza dużych miast stają się coraz trudniej osiągalne. Widać, że twórcy ruchu wyciągnęli wnioski z ograniczeń i niepowodzeń poprzednich mobilizacji studenckich w Polsce i za granicą. Precyzyjne formułowanie postulatów dotyczących infrastruktury uczelnianej pozwala organizować spór wokół spraw możliwych do wygrania i utrzymywać presję aż do ich realizacji.
Czy studenci mają gdzie mieszkać? Spoiler: akademiki to za mało
czytaj także
Ruch nie ogranicza się zatem do samego sprzeciwu. Stawia opór postępującej neoliberalizacji uniwersytetu, dążąc jednocześnie do jego przemiany w instytucję lepiej odpowiadającą materialnym potrzebom studentek i studentów. Przyjęcie tożsamości związkowej zrywa z utrwalonym od czasów NZS wyobrażeniem o tym, czym powinien zajmować się ruch studencki. Budzi to opór części decydentów – minister Dariusz Wieczorek najpierw odwiedził protestujących w Jowicie, by wkrótce potem podważyć zasadność istnienia studenckich związków zawodowych – jednak wnosi do debaty świeżość i ponownie łączy walki studenckie z ruchem pracowniczym.
Studenci jako siła robocza w procesie formacji
Autonomiczne ruchy na lewicy, w Polsce i na świecie, od wielu lat borykają się z problemem swojej reprodukcji, do której potrzebna jest pamięć, przekazywanie doświadczeń, instytucjonalizacja form działania oraz produkcja wiedzy. Nowy związkowy ruch studencki wykonuje pod tym względem pracę, której wartość jest bezcenna. Na prowadzonej przez siebie stronie internetowej nie tylko informuje o kolejnych działaniach i postulatach, ale prowadzi także archiwizację swojej historii. Co więcej, obie poprzednie okupacje – akademików Jowita i Kamionka – zostały szczegółowo opisane w dwóch obszernych publikacjach, przygotowanych przez członków i członkinie ruchu i wydanych przez poznańskie wydawnictwo Heterdox (można je pobrać za darmo tutaj i tutaj).
czytaj także
Książki te są nie tylko archiwami okupacji, ale przede wszystkim istotnymi raportami dotyczącymi kondycji polskiego uniwersytetu od strony doświadczenia osób studiujących. Przygotowane w tradycji zaangażowanych badań społecznych – prowadzonych w trakcie i w miejscu strajku przez osoby strajkujące – pokazują problemy polskich uniwersytetów często nieobecne w dyskusjach o kondycji sektora szkolnictwa wyższego w Polsce, jak wypalenie studenckie, alienacja od zajęć i kadry, rosnące realne koszty studiów i kiepski dostęp do infrastruktury akademickiej, brak odpowiedniej reprezentacji interesów studenckich w strukturach uniwersytetów i ogólny niedostatek wizji tego, czym powinna być edukacja wyższa w Polsce.
czytaj także
Publikacje te wracają do tradycji radykalnych ruchów studenckich z lat 60., które ujmowały studentów jako siłę roboczą w procesie formacji. Perspektywa ta pozwala spojrzeć na walki o uniwersytet jako element walk klasowych, co jest konieczne dla uchwycenia ścierania się na polu akademickim różnych interesów i analizy materialnych warunków wykształcania się potrzebnych dla gospodarki i instytucji publicznych wykwalifikowanych pracowników i pracownic.
Wszystko to sprawia, że środowisko akademickie powinno spojrzeć na ruch studencki jako swojego istotnego sojusznika w działaniach na rzecz przyszłość uniwersytetu. Do krytycznych głosów analizujących efekty reformy Gowina, podreślających kryzys demokratycznych struktur akademickiej samorządności czy bezsensowność obowiązujących procedur ewaluacyjnych, należy dołączyć produkowaną przez ruch studencki wiedzę na temat uniwersytetu jako miejsca pracy studenckiej. Studia, choć formalnie darmowe, przynajmniej na publicznych uczelniach, wymagają nie tylko nakładu pracy, czasu i energii, ale także zasobów, zarówno tych materialnych, jak i niematerialnych. Dopiero gdy weźmiemy pod uwagę materialne uwarunkowania wykonywanej w murach uczelni pracy akademickiej i studenckiej, będziemy w stanie w pełni uchwycić pogłębiający się kryzys neoliberalnej transformacji całego sektora nauki i szkolnictwa wyższego, którą w kategoriach analitycznych opisali ostatnio badacze z Poznania.
Jowita uratowana, ale kolejne radykalne kroki są koniecznością
czytaj także
Dane zbierane przez ruch studencki pokazują, że wciąż nie potrafimy jasno zdefiniować celu funkcjonowania szkolnictwa wyższego. Uniwersytet to nie tylko miejsce prowadzenia badań, lecz także instytucja wywierająca realny wpływ na społeczeństwo i gospodarkę. Próbuje się ten aspekt mierzyć w procesie ewaluacji uczelni, jednak stosowane tam kryteria są oderwane od rzeczywistości i nie odzwierciedlają faktycznego znaczenia uniwersytetów – jednych z największych pracodawców w polskich miastach i głównych ośrodków kształcących przyszłą siłę roboczą.
Neoliberalna transformacja uczelni nas zgubi
To, jak uczelnie organizują pracę kadry i proces kształcenia, w dużej mierze przesądza o tym, jak będą wyglądały przyszłe stosunki pracy w Polsce. Na uniwersytecie młodzi ludzie uczą się uczestnictwa w życiu społecznym, rozumienia swoich praw i możliwości wpływania na porządek publiczny, zdobywają szereg nowych kompetencji. Kolejne publikacje ruchu studenckiego wskazują jednak, że ta formacyjna rola uczelni przeżywa poważny kryzys: neoliberalne modele zarządzania redukują studentki i studentów do roli klientów, nie dostrzegając ich jako pełnoprawnych uczestników wspólnoty akademickiej.
czytaj także
Stosunkowo niewielkie zainteresowanie postulatami ruchu studenckiego – zarówno wśród szerokiej społeczności studenckiej, jak i kadry akademickiej – dobitnie pokazuje, jak głęboko w Polsce zakorzeniła się neoliberalna transformacja uniwersytetu. Praca badawcza i dydaktyczna została sprowadzona do procesów o z góry ustalonych celach, mierzonych narzuconymi wskaźnikami efektywności. Choć aktywistki i aktywiści regularnie przeprowadzają ankiety, które potwierdzają wysokie poparcie dla ich żądań, oficjalne organy samorządu studenckiego i znaczna część środowiska naukowego wciąż nie dostrzegają, że stawką tej walki jest przyszłość polskich uniwersytetów, a nie tylko akademiki czy stołówki.
Zaradni twardziele są twardzi i zaradni. Po co im społeczeństwo?
czytaj także
Działania ruchu oraz wytwarzana przez niego wiedza zmuszają do przemyślenia roli publicznych instytucji nauki i szkolnictwa wyższego, które – mimo skromnego finansowania – pełnią w społeczeństwie funkcje kluczowe, choć trudne do zmierzenia. Debata o tym, czym uczelnie są i czym powinny być, znajdzie się w centrum reakcji na transformację napędzaną masowym wdrażaniem technologii opartych na dużych modelach językowych – kolejnym etapie automatyzacji pracy w kapitalizmie. Wbrew zapewnieniom prywatnych i publiczno-prywatnych konsorcjów AI, najbardziej prawdopodobnym efektem ich wdrażania będzie cięcie kosztów dydaktyki, a w konsekwencji głęboka zmiana charakteru studiów oraz kompetencji i postaw kształtowanych w trakcie kształcenia.
Temat staje się w Polsce szczególnie pilny wobec perspektywy zmiany władzy po kolejnych wyborach parlamentarnych. Możliwa koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Konfederacją mogłaby dążyć do częściowej, a nawet całkowitej prywatyzacji szkolnictwa wyższego – choć nie można wykluczyć, że podobny scenariusz zostanie zrealizowany także bez zmiany obozu rządzącego. Jeżeli środowisko akademickie nie zacznie już teraz organizować się w związki zawodowe i nie stworzy silnego sojuszu z ruchem studenckim, pozostanie bezbronne wobec nadchodzących zmian, będących logiczną konsekwencją dotychczasowych reform.
**
Mikołaj Ratajczak – filozof, historyk pojęć, tłumacz, adiunkt w Zespole Filozofii Kultury i Polityki IFiS PAN, członek prezydium Międzyzakładowej Komisji OZZ Inicjatywa Pracownicza w PAN.