Zginęli obywatele kraju NATO i potrzebna jest reakcja państw Sojuszu. Rosja musi dostać po łapach. Dla naszego bezpieczeństwa konieczne jest, by Rosjanie przegrali tę wojnę, by wyszli z niej upokorzeni tak bardzo, aby tamtejsza elita została zmuszona do przemyślenia założeń, na jakich buduje swój polityczny światopogląd.
Od prawie dziewięciu miesięcy odczuwamy skutki inwazji Putina na Ukrainę. Choć Polska nie jest formalnie stroną wojny, to jej skutki docierają do nas wraz z falami uchodźców, wahaniami kursu złotego, szokami cenowymi, rosyjskimi kampaniami dezinformacji. Wojenne losy Ukrainy przekładają się na emocjonalną traumę także polskiego społeczeństwa.
Wybuch rakiet w Przewodowie w powiecie hrubieszowskim oznacza jednak, że przekroczona została nowa granica. Pociski spadły na terytorium Polski, zginęło dwóch polskich obywateli.
Nawet jeśli wszystko to stało się w wyniku nieszczęśliwego wypadku, a nie zamierzonej akcji Rosji, nawet jeśli od początku wojny wiadomo było, że może wydarzyć się podobny scenariusz, to wydarzenia z Przewodowa tworzą nową polityczną dynamikę – zarówno jeśli chodzi o wymiar międzynarodowy, jak i politykę krajową.
Sytuacja wymaga ostrożności, rozwagi i umiaru, ale też najgorsze, co moglibyśmy teraz zrobić, to dać się zastraszyć i zmienić istotnie swoją politykę wobec tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą.
czytaj także
Zachód nie może nie odpowiedzieć
Cały czas nie wiemy, co tak naprawdę stało się w Przewodowie. Możliwe są cztery scenariusze:
- Rosjanie celowo wystrzelili pocisk w polskie terytorium jako karę za nasze zaangażowanie w pomoc Ukrainie albo próbując przetestować, jak Zachód zachowa się w sytuacji ataku na kraj NATO.
- Na Przewodów przypadkowo spadł rosyjski pocisk, który Rosjanie zamierzali wystrzelić na terytorium Ukrainy.
- Na polskie terytorium spadły odłamki rosyjskiego pocisku zestrzelone przez ukraińską obronę przeciwlotniczą.
- Eksplozje spowodowały pociski ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, które zboczyły z kursu.
Najmniej prawdopodobny wydaje się scenariusz numer jeden, choć i jego nie można zupełnie wykluczyć. Rosjanie oczywiście zaprzeczają, by mieli coś wspólnego z eksplozją w Przewodowie.
Jak podała niemiecka agencja DPA, najnowsze informacje wypływające z otoczenia prezydenta Bidena sugerują, że wysoce prawdopodobny może być za to scenariusz numer cztery.
Niezależnie od tego, który scenariusz jest najbliższy prawdzie, odpowiedzialność za to, co stało się na Lubelszczyźnie, i tak ponosi Rosja. To Rosja prowadzi bowiem napastniczą wojnę przeciw Ukrainie i wszelkie przypadkowe ofiary w tej wojnie obciążają Rosjan. Także w scenariuszu numer cztery – Ukraińcy nie musieliby uruchamiać swojej obrony przeciwlotniczej, gdyby na ich miasta i wsie nie leciały rosyjskie bomby.
Pocisk spadł na Polskę w momencie, gdy Rosjanie prowadzili masowy rakietowy atak na Ukrainę, wymierzony głównie w infrastrukturę energetyczną tego państwa. W wyniku ataku pozbawionych dostępu do energii elektrycznej było wczoraj około siedmiu milionów Ukraińców, problemy z dostawami prądu pojawiły się też w Mołdawii.
Pociski trafiły też w stację transformatorową na ukraińsko-białoruskiej granicy, co zatrzymało dostawy rosyjskiej ropy idącej rurociągiem Przyjaźń między innymi na Słowację i na Węgry. Jak więc widać, rosyjska napaść na Ukrainę uderza też w najbliższych dziś sojuszników Putina w Unii Europejskiej – Węgrów.
Choć sporo musimy jeszcze ustalić, to wiele wskazuje, że raczej mamy do czynienia z tragicznymi skutkami wojennego chaosu i z rosyjską nieudolnością, nie z planowym atakiem na terytorium Polski.
czytaj także
Niemniej jednak zginęli obywatele Polski – kraju NATO – i potrzebna jest reakcja państw Sojuszu. Rosja musi dostać po łapach od państw Zachodu. Nie chodzi o to, by NATO przyłączyło się bezpośrednio do konfliktu, ale o konkretne, dyplomatyczne i gospodarcze retorsje.
Rosjanie muszą być świadomi, że jeśli w wyniku ich ataków będą ginąć obywatele państw NATO, nie zostanie to bez odpowiedzi. Polska nie może jednak sama strofować Rosji, potrzebny jest głos całego świata atlantyckiego.
Jeśli potwierdzi się, że mamy do czynienia z wystrzelonym z Rosji pociskiem, wskazane byłoby sięgnięcie po artykuł 4 traktatu północnoatlantyckiego, który mówi o uruchomieniu konsultacji w ramach Sojuszu w wypadku, gdy któreś z należących do niego państwo uzna, że jego „integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo” zostały zagrożone.
Wybuch stawia też ponownie problem bezpieczeństwa polskiego nieba. Widzimy, że system może nie działać jeszcze tak, jak powinien w sytuacji konfliktu zbrojnego tak blisko naszej granicy. Znów – sami go nie postawimy, zwłaszcza na dziś. Konieczne jest tu współdziałanie z naszymi sojusznikami, zarówno w wymiarze krótko-, jak i długoterminowym.
W tym pierwszym konieczne jest rozmieszczenie odpowiedniego sprzętu NATO na polsko-ukraińskiej granicy. W tym drugim warto – jak mówił dziś Tusk – wrócić do zarzuconych pomysłów wspólnej obrony antyrakietowej budowanej w ramach europejskiej flanki NATO, zwłaszcza państw naszego regionu.
Wiatr w żagle dla partii rosyjskiej
Atak w Przewodowie nie wygląda dziś raczej na początek III wojny światowej. Sytuacja z Lubelskiego ma jednak nie tylko międzynarodowy, ale także krajowy wymiar. Wybuch i ofiary śmiertelne to wiatr w żagle rosyjskiej partii w Polsce – co mogliśmy obserwować już we wtorek w nocy na Twitterze.
Jest oczywiste, że Rosja przez swoje zasoby w Polsce będzie teraz starała się zwiększać chaos informacyjny i podsycać naturalne w takiej sytuacji emocje: lęk, poczucie chaosu, pragnienie, by to wszystko wreszcie się skończyło i wróciła jakaś normalność. Nie ma co się obrażać na te emocje, są one naturalne, gdy wojna z czegoś, co oglądamy w telewizji, zmienia się w rzeczywistość.
Dimitrova: Nie da się przygotować ludzkiej psychiki na wojnę
czytaj także
Rosyjska kampania dezinformacyjna w Polsce będzie teraz próbować sprzedać nam dwie narrację. Pierwsza sprowadza się do stwierdzenia: to wszystko wina Ukrainy, Ukraińcy przypadkowo uderzyli pociskami w terytorium Polski. W wersji bardziej radykalnej, dla najbardziej antyukraińskich i spiskowo nastawionych grup, można tę narrację nawet podkręcić do postaci: Ukraińcy przeprowadzili operację pod fałszywą flagą, by wciągnąć Polaków albo nawet całe NATO do bezpośredniej wojny z Rosją.
Do tej pory społeczeństwo było zgodne w tym, że Ukrainie należy pomagać, że zwycięstwo Rosji w tej wojnie stwarza też zagrożenie dla Polski. Atak w Przewodowie pewnie tego nie zmieni, ale może wzmocnić antyukraińskie nastroje czy też narrację tzw. realistów.
Ci ostatni od dawna mówią, że Polska w tej wojnie powinna „twardo dbać o swoje interesy”, czyli nie dać się wciągnąć w „nie swoją wojnę” i twardo licząc Ukrainie za jakąkolwiek udzielaną pomoc. No i oczywiście musimy uważać, bo Rosja ciągle „jest potężna i może kąsać”.
W sytuacji, gdy giną Polacy, gdy wojna dociera w okolice Lublina, takie myślenie zyskuje na sile przekonywania. Całe szczęście, że przy wszystkich swoich patologiach polska scena polityczna nie ma partii zdolnej dokonać takiego „realistycznego” zwrotu, a chętna na niego Konfederacja tkwi głęboko w opozycji.
czytaj także
Podsumowując polski wątek, po ataku w Przewodowie równie ważna jak zabezpieczenie polskiego nieba staje się kwestia bezpieczeństwa informacyjnego i komunikacji. Rząd musi być w stałym kontakcie z opinią publiczną i uczciwie informować ją o tym, co się dzieje i co wiemy. Także wtedy, gdy faktycznie okaże się, że na Przewodów spadł ukraiński pocisk – najgorsze z punktu widzenia nastrojów w kraju byłoby, gdyby rząd został tu złapany na kłamstwie.
Czy rząd stanie na wysokości zadania? Biorąc pod uwagę to, jak sam często posługiwał się dezinformacją – choćby budując spiskową narrację wokół Smoleńska – jak wiele w ostatnich siedmiu latach zrobił dla zaostrzenia podziałów w kraju, jak bardzo podkopał zaufanie do wszelkich państwowych instytucji, można być sceptycznym. Jest czymś głęboko niepokojącym, że w tak kryzysowej sytuacji znajdujemy się z rządem, który wielokrotnie dał wiele powodów, by mu nie ufać.
Wycofać się nie możemy
Jednocześnie w walce z dezinformacją ze Wschodu trzeba kibicować nawet temu rządowi. Nie możemy się bowiem teraz nagle wycofać z naszej ukraińskiej polityki. Nie z powodu przypadkowej eksplozji na polskim terytorium. Do reszty odebrałoby nam powagę jako państwu.
Sytuacja z Lubelskiego pokazuje po raz kolejny, jak nieodpowiedzialnym i nieprzestrzegającym żadnych reguł państwem jest Rosja. Dla naszego bezpieczeństwa konieczne jest, by Rosjanie przegrali tę wojnę, by wyszli z niej upokorzeni tak bardzo, aby tamtejsza elita została zmuszona do przemyślenia założeń, na jakich buduje swój polityczny światopogląd.
Do tego potrzebne jest utrzymanie pomocy wojskowej Ukrainie, a może nawet jej zwiększenie, tak by Ukraińcy mogli prowadzić bardziej agresywne działania. Wbrew analizom „realistów”, których realizm często zaczyna się i kończy na cenie, jaką płacą za benzynę, Ukraina walczy tu też o nasz strategiczny interes.