Ile kobiet jest mordowanych w Polsce dlatego, że były kobietami? Nie wiadomo, bo polskie państwo nie uważa kobietobójstwa za zbrodnię szczególnego rodzaju i nie prowadzi takich statystyk. Na razie ułaskawia się u nas rasistów, którzy spychają starsze kobiety ze schodów.
Nawet na dożywotnie więzienie mogą być skazywani sprawcy morderstw motywowanych płcią. Tak jednogłośnie zdecydował włoski Senat, uznając kobietobójstwo za odrębne przestępstwo. Nowe przepisy definiują ten czyn jako „akt dyskryminacji lub nienawiści wobec ofiary jako kobiety, lub wynikający z odmowy wejścia bądź pozostania w relacji, bądź z niezgody na podporządkowanie się lub ograniczanie swobód jednostki z powodu bycia kobietą”. Zmiana musi uzyskać jeszcze akceptację Izby Deputowanych, ale wydaje się, że to tylko formalność.
Powstały z inicjatywy prawicowej premierki Georgii Meloni projekt ustawy, która zaostrza także kary za inne przestępstwa, zwykle poprzedzające i zabójstwa i do nich prowadzące, jak przemoc domowa i seksualna, w tym publikacja tzw. revenge porn (pornografii z zemsty), zyskał poparcie ponad podziałami. To nie oznacza, że był wolny od krytyki, bo włoscy politycy dyskutowali m.in. nad precyzyjnością zapisów. Jednak co do istoty i konieczności karania feminicidio panuje ponadpartyjny konsensus, który Senat przypieczętował zresztą uznanymi za niezwykle symboliczne długimi owacjami na stojąco.
Co robią władze Warszawy, by zapobiegać przemocy wobec kobiet? [rozmowa]
czytaj także
To ważny krok dla kraju, w którym kobiety najczęściej i na dużą skalę – jak pokazują dostępne statystyki – doświadczają brutalności ze strony obecnych lub byłych partnerów, mężów i synów. Sytuacja daleka jest jednak od idealnej, a prawica wykorzystuje krzywdę obywatelek do szczucia na migrantów.
„Jest coraz więcej przypadków przemocy seksualnej ze strony imigrantów, zwłaszcza nielegalnych. Ponieważ kiedy nie ma się nic, produkuje się degenerację” – stwierdziła Meloni, jasno wskazując, że surowe karanie kobietobójców niekoniecznie musi płynąć z jej feministycznych wartości, lecz stanowi część przybierającej na sile w całej Europie polityki antyimigracyjnej.
Podobną narrację słychać także nad Wisłą, gdzie samozwańczy obrońcy granic do spółki z politykami widzą gwałcicieli i zabójców Polek w osobach pochodzących z państw arabskich czy afrykańskich, szukających azylu lub lepszego życia na Starym Kontynencie. Za każdym zaś razem, gdy ginie jakaś ofiara, ruszają internetowe śledztwa dotyczące narodowości sprawcy. Gdy ten okazuje się Polakiem, rasistowska histeria każe badać jego drzewo genealogiczne w poszukiwaniu imigranckich przodków, pozwalających tłumaczyć zło pochodzeniem.
To łatwiejsze niż przyznać, że patriarchalna przemoc nie ma koloru skóry ani narodowości, a dane dotyczące zbrodni dokonywanych na kobietach, coraz jaśniej wskazują, że motywacją sprawców nie jest dominacja rasowa, lecz ta związana z płcią i nieumiejętnością radzenia sobie z emocjami.
Strategia cherry pickingu każe wyolbrzymiać morderstwa takie jak to, do którego doszło w Toruniu. Po walce o życie zmarła w szpitalu zaatakowana przez Wenezuelczyka 24-letnia Klaudia. W tym samym czasie jednak nie próżnowali polscy obywatele. 53-letnią mieszkankę Kalisza zabił 63-latek, który utrzymywał z nią koleżeńskie (tak zeznał policji) relacje. Justynę zamordował jej ojciec Tadeusza Duda. W miejscowości Bojana zatrzymano 23-latka podejrzanego o śmiertelne skrzywdzenie byłej partnerki, a 37-letni Paweł M. z Legionowa przyznał się do pobicia, uduszenia, a następnie spalenia zwłok swojej żony. Miał zrobić to z zazdrości.
Biali nacjonaliści przekonali sami siebie, że podczas zamieszek bronią kobiet i dzieci
czytaj także
Od Przemysława Wiplera z Konfederacji, który w przeszłości sam nie stronił od przemocy, zwłaszcza po alkoholu, dowiadujemy się natomiast, że Polki dziś nie mają powodów do obaw, ale zaczną mieć. Kiedy? Gdy do kraju wjadą migranci.
„Chcemy, żeby polskie kobiety mogły wieczorem spokojnie z kina, z teatru, prywatki, imprezy wracać się, że bojąc się, że będą nagabywane, zaczepiane, albo – że przemoc będzie wobec nich stosowana, co jest nagminne w tamtych krajach. Polska jest krajem w Unii Europejskiej, gdzie kobieta może czuć się bezpiecznie” – stwierdził polityk, mimo że według wskaźnika WPS (Women, Peace, Security), który wieloaspektowo bada to, jak bezpiecznie czują się kobiety w swoich krajach na świecie, Polska nie znajduje się nawet w pierwszej dziesiątce bezpiecznych krajów Unii Europejskiej.
Z kolei dane, na które lubią się powoływać politycy, policja albo środowiska antyimigranckie, jak Młodzież Wszechpolska, poziom bezpieczeństwa mierzą wybiórczo i za pomocą jednego wskaźnika: liczby przestępstw, w których poszkodowaną jest kobieta. Wybiórczość tego podejścia polega na tym, że sam wskaźnik stwierdzonych przestępstw może być niski, jednak zgłoszeń jest więcej (policja lekceważy na przykład zgłoszenia stalkingu i zaczyna się interesować dopiero wtedy, gdy komuś stanie się fizyczna krzywda). Co więcej, liczba przestępstw nie mówi nic o tym, jakie to są przestępstwa i kto ich dokonuje. Nikt zaś nie rejestruje, czy motywacją sprawcy była płeć.
„Jeśli chodzi o dane z Polskiej Mapy Kobietobójstw, zebrane w ramach monitoringu w latach 2017–2023, to można mówić o skali przestępczości od 100 do 200 kobietobójstw rocznie” – wskazuje organizacja Femicide in Poland, podkreślając, że większość przestępstw popełniają mężczyźni znani ofiarom, a nie – jak długo nas przekonywano w medialno-politycznym dyskursie – obcy.
Jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że ta liczba jest niedoszacowana, ponieważ żadne publiczne organy nie traktują kobietobójstwa jako zbrodni szczególnego rodzaju i nie prowadzą w tym zakresie statystyk albo ich nie aktualizują. Chaos informacyjny potwierdzają też takie organizacje jak Feminoteka, której przedstawicielka Joanna Gzyra-Iskandar powiedziała „Wyborczej”, że liczba kobietobójstw „waha się między 150 a 500 rocznie”, ale „nikt nie wie, ile ich jest dokładnie”.
Bardzo długo oficjalnie posługiwano się wskazaniami Centrum Praw Kobiet, które zbadało ten temat ponad dekadę (!) temu. To problem na znacznie szerszą skalę, bo informacje o zabójstwach ze względu na płeć muszą zbierać przede wszystkim sektor pozarządowy i dziennikarze śledczy.
W 2023 roku światło dzienne ujrzał reportaż będący efektem pracy aż 18 europejskich redakcji. Dowiedzieliśmy się z niego, że liczba przypadków kobietobójstwa szczególnie wzrosła w trakcie i po pandemii – a więc wtedy, gdy migracje były ograniczone. W szczególnym stopniu tragedie dotknęły takie kraje jak Grecja, Hiszpania, Słowenia czy właśnie Włochy. Z tekstu wynika jednak, że w żadnym kraju kobiety nie mogą się czuć bezpiecznie, zaś kobietobójstwo definiują kodeksy tylko w trzech krajach: Chorwacji, na Malcie i Cyprze.
czytaj także
W Italii czara przemocowej goryczy przelała się po śmierci 22-letniej Giulii z Padwy. W 2023 roku Zamordował ją były chłopak (biały i z zamożnej włoskiej rodziny), który nie mógł pogodzić się z rozstaniem. Rok później, 25 listopada, w Międzynarodowym Dniu przeciw Przemocy wobec Kobiet, w całym kraju protestowały tłumy osób solidaryzujących się z ofiarami. Tamtego roku liczba zabitych kobiet przekroczyła setkę (ostatecznie było ich 113), a 61 z nich zginęło z rąk obecnych lub byłych partnerów. EU.R.E.S. podaje, że wśród morderców przeważają Włosi, a liczba obcokrajowców popełniających zbrodnię kobietobójstwa zmniejszyła się w 2024 roku w stosunku do lat poprzednich.
Nie ulega jednak wątpliwości, że osoby o nieuregulowanym statusie, przebywające w obozach migranckich i traktowane w krajach Europy jak przestępcy, a nie poddawane mądrej integracji, mogą reprodukować przemoc w wyniku doświadczania jej ze strony systemu.
„Kultura gwałtu nie przybyła do Włoch na łodziach z imigrantami, lecz w całości jest owocem naszej patriarchalnej mentalności” – tak problem tłumaczy z kolei publicystka i historyczka Michaela Ponzani. Od prawicy słyszymy jednak coś zupełnie innego – populistyczną rasistowską papkę, która odpowiada na wszystkie targające dziś społeczeństwem, a zwłaszcza mężczyznami frustracje.
„Zgodnie z prawicową narracją o męskości partner mówi: »muszę być patriarchą i otrzymywać przywileje od kobiet, ponieważ ponoszę ciężar ich ochrony«. Nic zatem dziwnego, że prawica, która jest tak głęboko przesiąknięta hipermęskimi ideałami i rasizmem, zdobywa w chwili trwających kryzysów, niestabilności i w obliczu niedziałającej polityki migracyjnej i integracyjnej wielu popleczników. Obiecuje zgodnie z patriarchalną logiką pozornie jasny, sprawiedliwy i atrakcyjny podział ról” – wskazuje dziennikarka i pisarka Rose Hackman, która kobietobójstwo nazywa jednym z efektów nierównego płciowo podziału pracy emocjonalnej i patriarchalnej socjalizacji mężczyzn do traktowania partnerek przedmiotowo, a także tłumienia wszystkich swoich uczuć z wyjątkiem gniewu.
Hackman: Popularność prawicy to efekt nierówności w pracy emocjonalnej [rozmowa]
czytaj także
Rozwiązaniem problemu nie jest więc generalizacja, że każdy mężczyzna to potwór zasługujący na więzienie. Samo karanie sprawców przemocy nie jest odpowiedzią na zabijanie kobiet – i przecież nie tylko ich. Za prawem, które sprawiedliwie penalizuje przestępstwa, a najlepiej przed nim, powinna iść profilaktyka choćby w postaci równościowej edukacji, w której wszystkim, niezależnie od płci, pozwala się być czującymi ludźmi, a nie maszynami do zabijania lub przymusowej opieki i kochania.
W Polsce na razie nie zanosi się ani na zmiany w oświacie, ani w prawie. Jedynym, na co możemy liczyć, to ułaskawianie rasistów, którzy najpierw spychają starsze kobiety ze schodów, a potem chronią je przed wymyślonymi wrogami. Kto jednak obroni nas przed narodowcami?