Proszę państwa, oto miś [Podsiadło pisze do Bodnara]

Widzi pan teraz, jaką sprawiedliwość pan reprezentuje, panie Bodnar? A trociny, które się panu z tyłka sypią przy każdym skoku przez obręcz?
Jacek Podsiadło
Fot. Jakub Szafrański
Adam Bodnar. Fot. Jakub Szafrański

Gdyby interpretacja, którą sąd w Hajnówce musiał przyjąć, żeby w ogóle rozpatrywać sprawę Pięciorga Sprawiedliwych, była słuszna, warunkowanie kary wyniesioną przez kogokolwiek jakąkolwiek korzyścią prowadziłoby prościutko do karania czynów szlachetnych i niekarania czynów niegodnych.

Szanowny Panie, odpowiadam na Pańską korespondencję z 15 czerwca 2015 r. Czuję się zobowiązany w pierwszej kolejności przypomnieć ją Panu, w drugiej zaś wyjaśnić, dlaczego odpowiadam z blisko dziesięcioletnim opóźnieniem.

Kandydując na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich, napisał Pan do mnie: „Szanowny Panie, gratuluję wywiadu w GW. Dokładnie z takich powodów (szczególnie zachowawcze podejście RPO) jestem tzw. obywatelskim kandydatem na RPO. Proszę spojrzeć na stronę www.naszrzecznik.pl oraz na mój program. Serdecznie pozdrawiam, Adam Bodnar”.

Panie prezydencie, konstytucja jest niekonstytucyjna

Nie odpowiedziałem wówczas, bo nie chciałem okazać niegrzeczności, na jaką Pańska zaczepka zasługiwała. Gratulował mi Pan krzyku rozpaczy, jaki stanowiła opublikowana w „Gazecie Wyborczej” rozmowa. Opowiedziałem w niej, jak co najmniej kilka instytucji państwowych i firm prywatnych, działając wspólnie i w porozumieniu, legalnie włamało się na moje konto bankowe i okradło mnie, poniżywszy mnie wcześniej w oczach opinii publicznej i nieznanej mi liczby moich potencjalnych pracodawców. Skarżyłem się na odmowę pomocy ze strony rzecznika praw obywatelskich i ministra sprawiedliwości. Ponieważ nie interesował mnie Pański program, tylko kwestia naprawienia wyrządzonych mi krzywd i niesprawiedliwości, na stronę, na którą Pan zapraszał, również nie zajrzałem.

Jak mi wiadomo, poradził Pan sobie bez mojego wsparcia i został rzecznikiem praw obywatelskich, a następnie ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. Gratuluję. Mimo to do dzisiaj nie dotarła do mnie żadna informacja, aby pochylił się Pan nad moją sprawą, o której czasem wspominał Pan w wywiadach, jakich Pan udzielał. Moja krzywda, która przydała się Panu w forsowaniu własnej osoby na stanowisko rzecznika, nie wydała się Panu godna zainteresowania, kiedy już Pan swoje cele osiągnął.

Casus Jacka Podsiadły: co konstytucja mówi o zrzeczeniu się obywatelstwa?

Właśnie wydałem kolejny krzyk rozpaczy, informując prezydenta, iż nie jestem obywatelem Rzeczypospolitej Polskiej, i należycie ten fakt uzasadniając. Proszę o nieskładanie gratulacji. Wzywam Pana natomiast do dopilnowania, aby państwo polskie uszanowało i uznało moją decyzję oraz przystąpiło do działań, których celem będzie naprawa krzywd, jakich jego instytucje dopuściły się wobec mnie i innych ludzi.

Dalsze udawanie, że jestem obywatelem Rzeczypospolitej Polskiej, uniemożliwiają mi same jej władze. Złożyła się na to ogromna ilość czynników i nawet tych o fundamentalnym znaczeniu nie jestem w stanie wymienić wszystkich. Pragnę jednak podkreślić, że obok krzywd osobistych jest wśród nich fakt, iż rząd polski stoi obecnie przed Wielką Izbą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oskarżony m.in. o łamanie praw człowieka i jego podstawowych wolności. Także fakt, że Sejm Rzeczypospolitej pracuje nad ustawą przyznającą rządowi niemożliwe do sprawiedliwego ustanowienia „prawo” naruszania praw człowieka, w szczególności prawa do szukania w mojej ojczyźnie schronienia. Także fakt, że państwo polskie postawiło przed sądem i fałszywie oskarżyło o czyny przestępcze swoich obywateli niosących humanitarną pomoc uchodźcom. Okrywając się hańbą, państwo polskie jednocześnie próbuje okryć tą hańbą wszystkich godzących się na nią Polaków. Mam obowiązek zaprotestować przeciw temu jako człowiek i jako Polak, przedstawiciel narodu od wieków chlubiącego się Miłością bliźniego i miłosierdziem.

Nie żywiłem złudzeń, zwracając się do Bodnara. Lepszym ode mnie, w tym takim, o których głosy z powodzeniem żebrał i którzy jeszcze niedawno bronili go przed atakami, też nie odpowiedział. Ani się obejrzeli, a miśkowi, którego hołubili, urosły pazury i poczuł się prawdziwym grizzly, gdzie by teraz wracał między humanitarne pimpki i mruczki. Bardzo jest niegrzeczny dziś. Zdążył tyle nabroić, że moje osobiste żale bledną wobec bezprawia, któremu użyczył twarzy.

Jego osobista hańba bije o dwie długości głowy Giertycha hańbę państwową. W pamiętnym podłością i głupawością komentarzu do procesu Pięciorga Sprawiedliwych w Hajnówce, jaki opublikował na portalu X, miał czelność napisać: „Nikt nie ocenia intencji oskarżonych. Sąd jednak musi zbadać, czy swoimi czynami nie przekroczyli czerwonej linii, która oznacza popełnienie przestępstwa, nawet jeśli jest to motywowane chęcią pomocy” oraz „Sprawa jest jednak poruszająca i budzi zrozumiałe emocje społeczne. W związku z tym wczoraj Departament Postępowania Przygotowawczego przystąpił do wnikliwej analizy przeprowadzonego śledztwa, materiału dowodowego i zasadności postawionych w tej sprawie zarzutów”.

Pamiętacie jeszcze Bodnara?

Od czasu ostatnich awansów misiek wyostrzył sobie razem z pazurkami pióro. Ciekawe, czy „czerwona linia, która oznacza popełnienie przestępstwa”, jest tożsama z pasem „skrwawionej ziemi”, „gdzie ludzie giną nie z powodu działań wojennych, lecz z powodu morderczej polityki państwa”, o których tak właśnie pisał, stojąc jeszcze w jednym szeregu ze sprawiedliwymi w lutym 2023 roku.

Jego podłość jest już dla wszystkich oczywista, natomiast uwagi domaga się też Bodnarowska taktyka rżnięcia głupa. Misiek jest nie tylko ministrem sprawiedliwości i generalnym prokuratorem, ale też doktorem habilitowanym nauk prawnych i nauczycielem akademickim, wcale nie po Collegium Humanum. Nie mogli go nie uczyć, że intencja – również kiedy nazywa się ją zamiarem lub celem – jest kluczowym zagadnieniem przy ustalaniu odpowiedzialności i każdy sąd ma obowiązek ją uwzględniać. Spostrzeżenia, skądinąd celnego, że „nikt nie ocenia intencji oskarżonych”, należało użyć nie dla usprawiedliwienia działań sądu, ale wyłącznie dla podania w wątpliwość prawomocności tych działań. Przecież właśnie ze względu na intencje Kodeks karny dzieli działania na umyślne i nieumyślne, odpowiednio stopniując ich karalność. Potwierdza to wiele regulacji i rozstrzygnięć prawnych, gdyby zaś było ich miśkowi generalnemu mało, obowiązek oceny intencji wynika także bezpośrednio z artykułu, z którego Pięcioro Sprawiedliwych zostało oskarżonych: „Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej umożliwia lub ułatwia innej osobie pobyt na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej wbrew przepisom, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Jeśli minister sprawiedliwości czyta Kodeks karny ze zrozumieniem, to musi widzieć, że prawodawca podkreślił szczególne znaczenia intencji, wskazując je jako bezwzględny warunek karalności jeszcze przed określeniem karalnego czynu. Na wszelki wypadek, żeby wytrącić miśkowi z ręki kruczki prawne, którymi szybko uczy się żonglować, kłania mu się także słownik języka polskiego: „Intencja – motyw lub cel działania”. Jasne jest, że inicjalny passus „Kto w celu osiągnięcia korzyści…” znaczy tyle, co: „Kto, z intencją uzyskania korzyści…”, zatem sąd tym bardziej miał obowiązek intencje rozważyć.

Intencją Pięciorga Sprawiedliwych było ratowanie życia i niesienie pomocy nieznanym im ludziom. Absurdalność zarzutu, że ułatwili im pobyt wbrew przepisom w nagannym celu osiągnięcia przez tych właśnie ludzi korzyści osobistej, widoczna jest gołym okiem. Misiek i jego głupawe papugi patrzą zatem na czyn Sprawiedliwych okiem uzbrojonym w paragrafy, które próbują naciągać niczym krowa majtki jętki.

Jaką korzyść wynosi uchodźca z ułatwienia mu pobytu w Polsce przez Sprawiedliwych? Zdaniem hajnowskich papug ułatwienie pobytu. Ustawodawca nie mógł mieć na myśli tej właśnie korzyści, bo wtedy mielibyśmy do czynienia z tautologią, „ułatwieniem w celu ułatwienia”, co z kolei wymagałoby przyznania, że ustawodawca jest Wielkim Kretynem, a tego byśmy nie chcieli.

Warunek uzyskania korzyści przez „kogoś innego” podniesiony został przez prawodawstwo polskie w warunkach walki z korupcją w związku z powszechnością sprzedajności urzędniczej. Wszelkie komentarze do tego paragrafu najczęściej mówią o członkach rodziny i innych „osobach powiązanych” ze sprawcą. Skoro Kodeks karny warunkuje karalność czynu wyniesieniem z tego czynu korzyści, to mówi o korzyści nagannej, „nienależnej”. Bezinteresowne niesienie pomocy nie może być traktowane jako ułatwianie pobytu w celu osiągnięcia takiej nienależnej korzyści. Nie da się zaprzeczyć, że wyciągnięcie z Bugu na polski brzeg tonącego uchodźcy jest umożliwieniem pobytu, ale też nie zmienia to faktu, że intencją ratownika jest uratowanie topielca, nie ułatwienie pobytu.

Gdyby interpretacja, którą sąd w Hajnówce musiał przyjąć, żeby w ogóle rozpatrywać sprawę Pięciorga Sprawiedliwych, była słuszna, warunkowanie kary wyniesioną przez kogokolwiek jakąkolwiek korzyścią prowadziłoby prościutko do karania czynów szlachetnych i niekarania czynów niegodnych. Nie podlegałbym karze, np. gdybym wbrew przepisom przerzucił przez płot graniczny niepotrzebny mi bochenek chleba, po prostu wyrzucił go na śmieci. Podlegałbym zaś karze, gdybym ten sam bochenek przerzucił przez ten sam płot w celu osiągnięcia korzyści przez człowieka umierającego po tamtej stronie z głodu. Widzi pan teraz, jaką sprawiedliwość pan reprezentuje, panie Bodnar? A trociny, które się panu z tyłka sypią przy każdym skoku przez obręcz?

A art. 26 Kodeksu karnego zna pan? Jeśli nie, dołączam go do niniejszego pouczenia: „Nie popełnia przestępstwa, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego jakiemukolwiek dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego”. Przypominam, że aż do 26 marca, kiedy prezydent podpisał ustawę o nieudzielaniu pomocy uchodźcom – czyli także w chwili popełniania przez Sprawiedliwych ich wzniosłych czynów – życie ludzkie było wartością chronioną przez polskie prawo. Dopiero kilka dni temu polskie prawo osiągnęło standardy enerdowskie z czasów muru berlińskiego. Koniec, kropka, jak mówi pana patron, kiedy już zupełnie nie wie, co powiedzieć.

A nie, bo jeszcze te pana departamenty. Jeśli one zamierzają udawać, że stoją na straży sprawiedliwości, powinny w pierwszej kolejności wnikliwie analizować nie te postępowania, które „budzą emocje społeczne”, ale te, które budzą podejrzenia o fundamentalną nieprawidłowość, a które udaje się przed opinią społeczną ukryć.

Wiersz pochodzi z przygotowywanej do druku książki poetyckiej Nie.

**

Jacek Podsiadło – jeden z najwybitniejszych pisarzy polskich po 1989 roku, w latach 90. związany ze środowiskiem „Brulionu”. Autor ponad 20 książek poetyckich, dwóch prozatorskich, a także zbiorów felietonów publikowanych w „Tygodniku Powszechnym”. Twórca audycji Studnia w Radiu Opole oraz Domowego Radia „Studnia”. Laureat Nagrody Kościelskich, Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej, wielokrotnie nominowany do najważniejszych wyróżnień literackich. Prowadzi autorską stronę jacpo.pl.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij