Kraj

Prokuratura na smyczy Kai Godek? Po PiS-ie miało być inaczej

Nie wystarczy nie zaostrzać ustawy antyaborcyjnej, by odróżniać się od politycznych przeciwników. W czasie rządowej ciszy wokół liberalizacji przepisów coraz głośniej wybrzmiewają głosy fundamentalistów, którzy zaciągają zastępy prokuratorów, by ścigać szpitale za legalne przerywanie ciąż. Niestety robią to zgodnie z prawem.

Organizacje antyaborcyjne nie ustają w atakach na prawa kobiet w Polsce. Na ich celowniku po raz kolejny znalazł się szpital w Oleśnicy, którym na wniosek kierowanej przez Kaję Godek Fundacji Życie i Rodzina zajęła się prokuratura rejonowa. Śledczy badają okoliczności legalnie wykonanego zabiegu przerwania ciąży.

Pacjentki, aktywistki i polityczki, zaniepokojone wywołaniem w szpitalach efektu mrożącego, pytają o powód tego instytucjonalnego chaosu. Prokuratura wprawdzie uspokaja, że nie ma się czym martwić, ale śledztwa na razie nie umorzono. Sprawie przygląda się teraz Prokuratura Krajowa, a rząd, który obiecał kobietom wsparcie, umywa ręce.

Ćwierć miliona kary 

W 2023 roku 41-letnia wtedy pani Magda chciała przerwać ciążę w Pabianickim Centrum Medycznym, ale usłyszała odmowę. Zgłosiła się więc do Powiatowego Zespołu Szpitali w Oleśnicy, gdzie przeprowadzono zabieg zgodnie z obowiązującym prawem  w ramach przesłanki dotyczącej zagrożenia dla zdrowia lub życia kobiety.

Przez zdrowie rozumie się tu zarówno kondycję fizyczną, jak i psychiczną pacjentki. W związku z wątpliwościami interpretacyjnymi Ministerstwo Zdrowia oraz Prokurator Generalny wydali wytyczne, rekomendacje i nowelizacje swoich rozporządzeń dla szpitali oraz prokuratorów.

Adam Bodnar potwierdził, że zagrożenie dla zdrowia psychicznego to  „okoliczność, która w świetle prawa jest absolutnie dopuszczalna” i która „nie powinna powodować zaangażowania prokuratury”. Resort kierowany przez Izabelę Leszczynę jasno wskazuje, że do przeprowadzenia aborcji konieczne jest okazanie opiniującego stan pacjentki zaświadczenia od lekarza, na przykład psychiatry.

Właśnie ten specjalista wydał orzeczenie o zdrowiu pani Magdy, która przeżyła załamanie psychiczne po tym, jak dowiedziała się o nieuleczalnych wadach płodu. Badania prenatalne wykazały zespół Edwardsa i uszkodzenie wątroby oraz jelita przepuklinowego.

Mimo że pacjentka, wspierana przez adwokatkę z FEDERY, Kamilę Ferenc, miała dysponować odpowiednimi dokumentami, nie otrzymała należnej jej pomocy. Szpital w Pabianicach nie zdecydował się na przerwanie ciąży, bo wbrew zaleceniom ministerstwa i obowiązującemu prawu miał uznać, że oprócz zaświadczenia lekarskiego kobieta powinna też przekazać medykom wyniki dodatkowych badań prenatalnych.

Sadura: Lewica musi sobie zdać sprawę, że walczy o życie [rozmowa]

Nakładanie na pacjentki dodatkowych wymagań formalnych organizacje broniące praw kobiet interpretują jako „wytrych lekarzy, żeby zlecać badania w nieskończoność i tym sposobem nie robić aborcji”.

Sprawą zajął się Rzecznik Praw Pacjenta, który stwierdził nieprawidłowości, a więc odmowę świadczenia gwarantowanego, jakim wciąż jest w Polsce dozwolona w określonych przypadkach aborcja. Narodowy Fundusz Zdrowia nałożył na Pabianickie Centrum Medyczne karę w wysokości 250 tys. zł, ponieważ obowiązkiem każdej placówki związanej umową z publicznym systemem ochrony zdrowia jest zorganizowanie pracy w taki sposób, by nie zabrakło lekarza mogącego przeprowadzić zabieg.

Pani Magda ostatecznie przerwała ciążę w Oleśnicy, gdzie lekarze przestrzegają obowiązujących przepisów i nie zasłaniają się sumieniem czy strachem, choć –  jak pracująca tam dra Gizela Jagielska – regularnie doświadczają szykan i gróźb ze strony samozwańczych „obrońców życia”.

Ścigana: dlaczego płodofile chcą kary dla dry Jagielskiej?

Antyaborcjonistki na tropie „fałszywej żałoby”

Antykobieca krucjata na bezpośredniej przemocy się nie kończy. Do zastraszania pacjentek i medyków można wykorzystać istniejące prawo. Przeciwnicy aborcji z Fundacji Życie i Rodzina Kai Godek złożyli więc zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w oleśnickim szpitalu.

„Wskazujemy, że aborcja została wykonana w celu ratowania zdrowia psychicznego. Jednak jej efektem było raczej pogorszenie stanu matki, a nie jego polepszenie” – tak motywowano zgłoszenie, podtrzymując niepoparte dowodami przekonanie, że samo przerwanie ciąży stanowi źródło cierpienia zmuszającego do leczenia psychiatrycznego.

Pani Magda powiedziała w wywiadzie z Onetem, że o jej uczuciach i stanie zdrowotnym Kaja Godek i jej fundacja nie mają prawa czegokolwiek wiedzieć. W artykule nie znajdziemy ani słowa o tym, że zabieg wykonano wbrew woli pacjentki ani że żałuje ona swojej decyzji, choć jednocześnie przeżywa żałobę.

Jednak i na tę deklarację Kaja Godek ma własną odpowiedź.

„To fałszywa żałoba, gdy rodzicom, którzy zamordowali sobie dziecko podpowiada się, że ich zły stan psychiczny to żałoba po stracie dziecka. Oni nie walczyli o swoje dziecko, nie robili wszystkiego, aby żyło, wręcz przeciwnie – podpisali zlecenie na zabójstwo. Oni są sprawcami, a nie ofiarami!” – stwierdziła w mediach społecznościowych.

Teraz wyobrażeniami naczelnej polskiej antyaborcjonistki na temat tego, co wydarzyło się w życiu pacjentki, zajęły się publiczne organy ścigania.

Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy zaczęła więc badać, czy szpital dopuścił się czynów opisanych w art. 152 par. 1 i 2 Kodeksu karnego. Chodzi o zagrożone w obu przypadkach karą trzech lat pozbawienia wolności „przerwanie ciąży za zgodą kobiety” i „pomoc w przerwaniu ciąży” z naruszeniem przepisów ustawy o planowaniu rodziny.

Broniące w Polsce praw reprodukcyjnych aktywistki, m.in. z kolektywu „Legalna aborcja”, FEDERY i Aborcyjnego Dream Teamu, nie mają wątpliwości, że działania Kai Godek to kolejna odsłona prowadzonego przez nią i jej popleczników publicznego linczu na kobietach z doświadczeniem aborcji. O ile jednak strategia Fundacji Życie i Rodzina nikogo nie zaskakuje, o tyle reakcja prokuratury wydaje się niezrozumiała i sprzeczna z tym, co robi resort zdrowia, mówi Prokurator Generalny i obiecuje koalicja rządząca.

Januszewska: Ginekolog nie jest bogiem. Uświadomcie to sobie

„Taki chaos nie tylko niszczy zaufanie do instytucji publicznych, ale przede wszystkim uderza w osoby w ciąży. To one – często w krytycznej sytuacji zdrowotnej – są zostawione same sobie w systemie, który zamiast je wspierać, wystawia na ryzyko stygmatyzacji, przemocy symbolicznej i realnego zagrożenia” – wskazują aktywistki, dodając, że „przesłanka legalności aborcji dotycząca zagrożenia życia lub zdrowia nie była podważana przez organy państwowe nawet za silnie naznaczonych ideologią antyaborcyjną rządów PiS”.

Nietrudno zgadnąć, że nadmierne patrzenie na ręce tym szpitalom, które stosują się przecież do obowiązującego prawa, może sprawić, że dostępność legalnej aborcji będzie jeszcze mniejsza niż obecnie. Medycy przed wykonywaniem zabiegów będą realnie się bać lub zasłaniać strachem, unikając znalezienia się w centrum zainteresowania prokuratury.

Co na to rząd?

Jakie jest stanowisko rządu w sprawie śledztwa w Oleśnicy? Rzecznik Adam Szłapka w odpowiedzi na to zadane mu przez Legalną Aborcję i inne organizacje prokobiece pytanie zasłonił się niezależnością prokuratury od władzy wykonawczej, w tym od sprawującego funkcję ministra oraz prokuratora generalnego Adama Bodnara.

Pamiętacie jeszcze Bodnara?

Zdaje się jednak, że nikomu nie chodzi tutaj o przekraczanie granic kompetencyjnych czy wpływanie na poszczególnych prokuratorów, lecz o zapewnienie pacjentek i lekarzy, że rząd stoi po ich stronie, która w tym przypadku jest także stroną przestrzegania prawa.

Tak też komentuje to zaniepokojona sprawą ministra równości Katarzyna Kotula, która przekazała nam, że o swoich obawach informowała ministra sprawiedliwości osobiście.

– Chcemy – mówię tu w imieniu własnym i organizacji prokobiecych, które mi to zgłaszały – wyjaśnienia kuriozalnej sytuacji, a tą jest zróżnicowane podejście organów publicznych do tego samego przypadku – mówi Kotula. – Mamy bowiem do czynienia z jednej strony z ukaraniem szpitala, który odmówił aborcji, a więc złamał prawo, i ściganiem tego, który ją legalnie wykonał. Rozumiem, że prokuratura prowadzi czynności wyjaśniające, ale nie wiem właściwie, co w tym przypadku chce sprawdzać, i czy w takim razie podważa działania Ministerstwa Zdrowia oraz obowiązujące przepisy. Taki dwugłos nie służy budowaniu zaufania do państwa ani ochronie obywatelek, dlatego oczekuję od Adama Bodnara, że wypowie się w tej sprawie.

Telewizję umieli przejąć w dwa dni, ale z aborcją sobie nie radzą

Zdaniem ministry prokuratura nie powinna dawać pożywki takim organizacjom jak Fundacja Życie i Rodzina. Jednocześnie Kotula wskazuje, że pomimo usilnych prób antyaborcjonistów, surowsze prawo usuwające jakiekolwiek przesłanki do przeprowadzenia legalnej aborcji raczej nam nie grozi, ale publiczna gra na emocjach zamiast merytorycznej dyskusji o przerywaniu ciąży, wiedzy i kompetencji lekarzy w tym zakresie – już tak.

– Tak naprawdę to prawica najboleśniej odczuwa dziś skutki wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, który zapadł na polityczne zlecenie i który nie zmienił drastycznie litery prawa. Zmienił praktykę. Dziś Kaja Godek, mówiąc o nielegalnych aborcjach, nie tyle wskazuje na łamanie obowiązujących przepisów, co sama je atakuje. To absurd, który może wprawdzie zyskiwać jakiś poklask, ale nie tak silny, by mógł doprowadzić do forsowania na przykład przez PiS jeszcze większych restrykcji – mówi moja rozmówczyni.

To jednak nie oznacza, że strona rządowa ma bezczynnie przyglądać się atakowaniu lekarzy realizujących swoje obowiązki.

– Po naszej stronie musi pojawić się stanowisko zapewniające kobiety o tym, że mogą zgodnie z prawem przerywać ciąże i że żadna prokuratura, policja ani inne służby nie będą ich ścigać – dodaje ministra Kotula.

Prokuratura uspokaja – lekarze nie będą skazani 

O komentarz poprosiliśmy Adama Bodnara, który polecił nam skontaktować się z prok. Katarzyną Kwiatkowską, współautorką wytycznych Prokuratora Generalnego dotyczących postępowań w sprawie aborcji.

– Przepisy ustawy o planowaniu rodziny posługują się ogólną kategorią zdrowia, przez które rozumie się zdrowie fizyczne (somatyczne), ale również i psychiczne – tłumaczy nam prokuratorka. – Sprawa z Oleśnicy odnosi się do sytuacji, w której – przynajmniej wedle doniesień medialnych – doszło do legalnej terminacji ciąży.

Czy jednak opisana sytuacja oznacza, że wszystkie legalne zabiegi, jakie może wykonać lekarz, można podważyć na wniosek dowolnej osoby zgłaszającej podejrzenie popełnienia przestępstwa? I jak to się ma do artykułu 303. Kodeksu postępowania karnego, który wskazuje, że zawiadomienia oparte na przeczuciach czy pogłoskach nie muszą być rozpatrywane?

– Jak prokurator ma zweryfikować zasadność zawiadomień? Nie może – jak czytałam już w niektórych mediach – odmówić wszczęcia śledztwa, jeśli dysponuje jedynie zawiadomieniem, a nie ma dostępu do dokumentacji medycznej – mówi Kwiatkowska. Kara, którą NFZ obarczył pabianicki szpital także, wbrew nasuwającej się intuicji, nie wnosi niczego w sprawie oleśnickiej placówki.

– To decyzja administracyjna. Prokurator nie może zakończyć postępowania postanowieniem o odmowie wszczęcia śledztwa, opierając je na informacjach medialnych i nie ustalając, czy zostały spełnione przesłanki uprawniające lekarza do przeprowadzenia legalnej aborcji – precyzuje prok. Kwiatkowska i uspokaja, że takie śledztwa nie kończą się skierowaniem aktu oskarżenia przeciwko lekarzom, którzy legalnie przerwali ciążę.

– Nie znam takiego przypadku – podkreśla, wskazując, że problemem nie są złe intencje prokuratorów, którzy wykonują swoją pracę, lecz prawo, penalizujące na przykład tzw. pomocnictwo w aborcji. – Rozumiem gniew i wzburzenie kobiet, lecz ich oczekiwania są kierowane do niewłaściwego adresata. Jako prokuratorka muszę przestrzegać prawa. Ale jestem też kobietą i uważam, że sprawa ta powinna być rozwiązana przez ustawodawcę w sposób uwzględniający prawa wszystkich kobiet i realizujący orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, zobowiązujące do zagwarantowania kobietom efektywnego dostępu do możliwości skorzystania z zabiegu legalnej terminacji ciąży.

Katarzyna Kwiatkowska apeluje do organizacji pozarządowych i prokobiecych, by „absolutnie nie martwiły się zwyczajową procedurą”.

Jednocześnie nie sposób zignorować tego, że wynik postępowania dla zawiadamiających prokuraturę wcale nie musi być priorytetem. Liczy się sam fakt jego przeprowadzenia, który dla przesłuchiwanych stron śledztwa staje się stresogenną, wypalającą procedurą.

W takich przypadkach wykorzystany zostaje mechanizm, który stosuje regularnie przegrywający sprawy w międzynarodowych trybunałach Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris. SLAPP-y, czyli strategiczne pozwy przeciwko partycypacji publicznej, wytacza się nie w celu wygranej, ale w ramach pokazowego zniechęcania aktywistów, prawników, lekarzy czy zwykłych obywateli do aktywizmu, walki o prawa człowieka i ich przestrzeganie.

Ordo Iuris wyjaśni ludziom Trumpa, jak doprowadzić Europę do upadku

Jaki efekt wywoła sprawa Oleśnicy? Doświadczenie podpowiada mało optymistyczne scenariusze, a wszystkiemu nie pomaga fakt, że w momencie publikacji tego tekstu mija rok od ostatniego posiedzenia sejmowej komisji ds. aborcji, pomimo rządowych deklaracji o tym, że po odsunięciu PiS-u od władzy uda się wreszcie zliberalizować ustawę antyaborcyjną.

Prawa kobiet leżą w zamrażarce, próby choćby częściowej dekryminalizacji pomocnictwa w przerywaniu ciąży dzięki parlamentarnej większości zostały wyrzucone do kosza, a prokuratorzy muszą zajmować się rojeniami religijnych fundamentalistów. Oto ta nowa, lepsza Polska. Czego nie rozumiecie?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Autorka książki „Gównodziennikarstwo” (2024). Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij