Kraj

Politycy za kratkami? Świetnie! To kiedy księża?

Do fajnych księży i fajnych katolików mam tylko jedno pytanie: dlaczego chcąc być dobrymi ludźmi i mieć duchowe oraz wspólnotowe życie, ze wszystkich umożliwiających to instytucji musicie wybierać akurat najstarszą mafię świata?

Gdybym miała wybrać ulubiony mem o pobycie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w Pałacu Prezydenckim, chyba wskazałabym ten, na którym politycy grają w Monopol i losują kartę „idź do więzienia”. Bardziej jednak bawi mnie inna wersja tej z założenia antykapitalistycznej planszówki, choć to rozrywka i śmiech przez łzy.

W łudząco przypominającym prawdziwe życie Kleropolu, w którym inkasujesz niezłe sumy (oczywiście ze skarbu państwa) za prowadzenie katechezy w przedszkolu, by móc potem nabyć takie instytucje i nieruchomości, jak Instytut Niepokalanego Poczęcia In Vitro czy Wyższa Szkoła Nieomylności Intelektualnej z Wydziałem Inkwizycyjnym, naprawdę trzeba się nagimnastykować, żeby będąc księdzem, trafić za kratki i zagrzać tam miejsce.

Zamiast odsiadki karą może być na przykład posługa kapelana w zoo, choć rybie bardziej niż ksiądz potrzebny jest rower. Gra się przednio, ale mało eskapistycznie w kraju, któremu przydałby się wreszcie mniej klerobojny wymiar sprawiedliwości oraz prawdziwa legislacja zamiast sponsorowanego z naszych podatków dupochronu dla duchownych.

Czytam bowiem właśnie, że rzeszowska prokuratura umorzyła sprawę katechety, który miał dotykać swoich uczniów i uczennice po rękach, udach i głowie, wywołując w nich oczywisty dyskomfort. Taką relację od dzieci uzyskała dyrektorka szkoły, w której uczył ksiądz i która mieściła się w jednej z podkarpackich wsi.

Likwidacja Funduszu Kościelnego (niestety) nie zrujnuje Kościoła, ale dobre i to

Kobieta zgłosiła sprawę rodzicom swoich podopiecznych i kurii, czym naraziła się na lincz lokalnej społeczności. Ta ostatnia – jak szefowa placówki opowiedziała potem „Wyborczej” – stanęła w obronie nie małoletnich, a księdza, argumentując swoje stanowisko stwierdzeniem, że duchowni „zawsze macali” i nikt nie narzekał.

W Polsce mamy jednak tak przetrącone granice związane z seksualnością, że nawet złapanie księdza na gorącym uczynku rzadko ściąga na niego jednoznaczne publiczne potępienie. Jako społeczeństwo wciąż uciekamy w wyparcie. Wiecie, kto jest temu w największej mierze winien?

Niespodzianka: Kościół, który stabuizował cielesność, a przez to związaną z nią dbałość o bezpieczeństwo, i torpeduje dostęp do edukacji w tym zakresie. A także państwo, wyłączające duchownych z odpowiedzialności karnej. To, co Kowalski myśli sobie o bronieniu księży, miałoby drugorzędne znaczenie, gdyby państwo zwyczajnie nie dzieliło pedofilów na tych w sutannach i bez.

Wprawdzie penalizacja przemocy seksualnej generalnie pozostawia wiele do życzenia, ale wiadomo, kto może w tym obszarze cieszyć się najlepszymi względami. Nie mentalność ludzi więc (a przynajmniej nie tylko i nie w pierwszej kolejności) musi przejść transformację, by niezgoda na nadużycia stała się powszechna, lecz organy ścigania, pozostające w toksycznym małżeństwie z władzą kościelną. Czas wreszcie wnieść pozew o rozwód.

Wróćmy jednak na Podkarpacie. Śledztwo w sprawie dotykalskiego katechety najpierw porzucono w 2021 roku, a teraz, po wznowieniu, drugi raz, już prawomocnie. „Na podstawie dowodów, które zostały zebrane, biegła stwierdziła, że nie można rozpoznać u podejrzewanego zaburzeń seksualnych. Nie miał świadomości, że podejmowane przez niego zachowania: dotykanie po rękach, głaskanie po głowach i udach są przekroczeniem granic intymności uczniów” – twierdzi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, Krzysztof Ciechanowski. Podobno nieznajomość prawa szkodzi, ale skoro ksiądz nie wiedział, to nie ma tematu.

Jeśli religia w szkole czegoś uczy, to relatywizmu

Czasem zdarza się i tak, że duchowny ponosi karę. Wprawdzie prokuratura na Śląsku nie poinformowała, czy Tomasz Z. z parafii pw. Najświętszej Marii Panny Anielskiej w Dąbrowie Górniczej, który trafił właśnie do aresztu, miał świadomość niezgodności z prawem popełnianych czynów w trakcie imprezy znanej w mediach lepiej jako „orgia na plebanii”, ale postawiono mu cztery zarzuty.

„Trzy zarzuty dotyczą przestępstw związanych z narkotykami oraz ich udzielania. Jeden z nich dodatkowo jest powiązany z przekroczeniem wolności seksualnej innej osoby i obyczajności. Czwarty zarzut dotyczy spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i nieudzielenia pomocy osobie będącej w stanie zagrożenia zdrowia i życia” – przekazał „Super Expressowi” Waldemar Łubniewski z Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu. O co chodzi? Nie wierzę, że nie słyszałyście o tej sprawie, którą żyła pod koniec 2023 roku cała Polska, ale przypomnę.

Na plebanii Tomasz Z. miał zażywać narkotyki i podejmować czynności seksualne z pracownikiem seksualnym, który stracił przytomność w trakcie spotkania i nie otrzymał stosownej pomocy. Ksiądz nie tylko nie zadzwonił po pogotowie, ale nie chciał wpuścić ratowników, gdy zadzwonił po nich inny uczestnik imprezy.

Ale to nie jest ani pierwszy, ani nie ostatni skandal z udziałem ochoczo wytykających reszcie społeczeństwa „rozwiązłość” i dehumanizujących osoby LGBT+ dostojników Kościoła, którzy w wolnej Polsce zawsze mieli dobrze, ale za ostatnich rządów PiS-u – chyba najlepiej. Co na to nowe władze?

Donald Tusk zapowiedział, że odetnie klerowi kurek z pieniędzmi, likwidując Fundusz Kościelny. Ale – o czym pisała na naszych łamach Patrycja Wieczorkiewicz – odebranie tych środków, choć odetnie głowę opresyjnej hydrze, nie sprawi jednocześnie, że na jej miejscu nie wyrośnie druga. Źródeł wsparcia Kościół ma więcej niż to w Funduszu, jest też jednym z największych właścicieli ziemskich w kraju. Biedne są te obietnice rządowe, zwłaszcza gdy na stronie tvn24.pl czytam, że „spółka Centralny Port Komunikacyjny przekazała 400 tysięcy złotych na remont kościoła w Wiskitkach w województwie mazowieckim”.

Pieniądze płyną też od wiernych owieczek, które przyzwyczajają się od niemowlęctwa, że panowie w czarnych sukienkach ciągle kręcą się w tle ich życia. Dlatego potem – jak wskazuje na swoim Facebooku Agnieszka Graff – do rozmów o związkach partnerskich nawet w wolnych mediach obok „mądrych lesbijek” zaprasza się „fajnego księdza”.

Prawdziwym ciosem dla Kościoła byłoby więc wyrzucenie go z przestrzeni publicznej na rzecz sfery prywatnej (zupełnie odwrotnie niż z kobietami). Faktyczne postawienie się indoktrynacji – czyli wycofanie religii ze szkół, ucięcie przyjaźni z księżmi obecnymi na uroczystościach państwowych, a przede wszystkim – prawdziwie świecka legislacja, w której nie ma miejsca na obrazę uczuć katolickich czy opresję kobiet zmuszanych do rodzenia, są natomiast pozdrowienia do więzienia dla księży.

Abramowicz: Kościół zmieni się wtedy, gdy zmienią się wierni

Za każdym razem, gdy o tym piszę i mówię, słyszę, że Kościół trzeba ucywilizować, że kler nie zmieni się, dopóki nie zrobią tego wierni, że uczuciom religijnym Polek i Polaków oraz nawróconym na rozum i godność człowieka Terlikowskim należy się szacunek, a poza tym nie wylewajmy księdza z kąpielą, bo przecież nie każdy facet w sutannie jest pedofilem.

Mam wtedy ochotę krzyczeć. Dlaczego? Bo znowu odpowiedzialność za kościelne grzechy przerzucamy na wszystkich poza tymi, którzy faktycznie je popełniają, i przymykamy wciąż oko na systemowe eldorado, w jakim żyją duchowni – przy czym, rzecz jasna, mówię o tych znajdujących się na szczycie kościelnej hierarchii.

Nietrudno tu dopatrzyć się analogii do nauczania duchownych, wmawiających rodzicom, że ich dzieci przychodzą na świat z pierworodną, możliwą do zmycia jedynie wodą z ujęcia okolicznej parafii skazą. Należy się za to opłata nie tylko wysokości „co łaska”, ale i noszonego latami w sobie poczucia winy, którego często nie potrafią wyleczyć nawet najlepsze terapie. Czyli jednak woda święcona nie taka skuteczna, jak ją reklamują.

Katolicy dają sobie wmówić, że wszystko jest ich odpowiedzialnością i że muszą dźwigać tak naprawdę cudzy, a nie własny krzyż. Społeczeństwo wierzy, że musi coś zrobić, żeby Kościół był lepszy, prowadzić dialog i uważać, by przypadkiem nie urazić osób, które się z nim bratają.

Nie chodzi mi jednak o to, by drwić z czyichś rytuałów, zwłaszcza że rozbite przez jego brak ludzkie wspólnoty – jak przekonuje filozof Byung Chul-Han – potrzebują w „sprofanowanym społeczeństwie ratunku sacrum”. Wprawdzie nie wydaje mi się, by autor Społeczeństwa zmęczenia miał na myśli akurat Kościół katolicki jako miejsce realizacji potrzeb kontemplacji i współbycia, ale wiem, że ten w Polsce długo dzierżył i wciąż dzierży taki status. Podkreślę więc, że jeśli komuś to dobrze robi na duchu i ciele – niech sobie korzysta.

Obrońcy wiary: katoendecja po 2015 roku

czytaj także

Do fajnych księży i fajnych katolików mam tylko jedno pytanie: dlaczego chcąc być dobrymi ludźmi i mieć duchowe oraz wspólnotowe życie, ze wszystkich umożliwiających to instytucji musicie wybierać akurat najstarszą mafię świata? Powtórzę za Dorotą Próchniewicz: „Nawet jeśli każdego dnia, dobrzy katolicy, nagotujecie sto garów zupy dla bezdomnych, zasilicie sto zrzutek na operacje ratujące życie, rozdacie sto ulotek oferujących darmową pomoc psychologiczną ofiarom przemocy, a jednocześnie wasz Kościół każdego dnia, oficjalnie, z mediów i ambon nadal będzie ludzi spotwarzał, to… Łączycie kropki?”.

Ale w przeciwieństwie do Kościoła nie zamierzam dalej obarczać katolików grzechami ich pasterzy. Żądam, by w moim kraju przestępców nazywano przestępcami i tak też ich traktowano. Skoro PiS-owscy dygnitarze już siedzą, to czemu nie mogą ich kościelni kumple?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij