„Na czyje zlecenie Tusk niszczy relacje Polski z USA?” – pyta paskowy TV Republika. To jeden z wielu przykładów ocieplania wizerunku Trumpa przez polityków PiS i propisowskie media. Wszystkim przyjrzał się i opisał je Piotr Wójcik.
Partia Kaczyńskiego stanęła przed nie lada wyzwaniem. Musi udowodnić, że głośno i jednoznacznie popierany przez nią Donald Trump jest z punktu widzenia Polski najlepszym możliwym prezydentem USA. Według badania UCE Research dla Onetu ponad połowa respondentów nie ufa Trumpowi w kwestii Ukrainy – odwrotnego zdania jest ledwie ponad 20 proc. Nawet wśród wyborców PiS odsetek nieufnych przeważał nad ufającymi, więc największa partia opozycyjna musi tłumaczyć Trumpa na polski także swojemu elektoratowi.
Robi to całkiem sprytnie, gdyż akurat w cynizm i manipulację politycy PiS potrafią grać znakomicie. Tłumaczenie Trumpa zwolennikom PiS, intensywnie uprawiane przede wszystkim na TV Republika, opiera się na kilku nieprawdziwych założeniach, które są jednak powtarzane z taką regularnością i przekonaniem, że sam momentami zaczynam w nie wierzyć.
Trump naprawia błędy innych
Wolta PiS w sprawie Ukrainy teoretycznie powinna być nie do wytłumaczenia, gdyż jest niewątpliwym faktem, że po 24 lutego 2022 roku rząd Morawieckiego należał do największych orędowników pomocy Kijowowi. Politycy PiS znaleźli na to prostą odpowiedź – po trzech latach wojny sytuacja na froncie i poza nim diametralnie się zmieniła. Obecnie dążenie do jak najszybszego osiągnięcia pokoju jest słuszne i racjonalne. Także z punku widzenia polskich interesów – ukraińskich zresztą też, gdyż od trzech lat ludzie w Ukrainie masowo giną na froncie.
Co więcej, sytuacja ta jest tak zła z powodu błędów administracji Bidena, która do końca 2024 roku tak nieudolnie wspierała Ukrainę, że wpędziła ją w wojnę bez końca, więc teraz trzeba ratować, co się da. 5 marca w programie Tak Jest w TVN24 poseł PiS Krzysztof Ciecióra przekonywał, że to z powodu błędnej polityki poprzednika Trumpa w 2023 roku nie udało się rozbić rosyjskich linii obronnych.
Poza tym według PiS drugim po Bidenie winnym jest sam Zełenski. Głośne słowa Przemysława Czarnka z rozmowy z Danutą Holecką, w których były minister edukacji nazwał prezydenta Ukrainy „głupkiem”, rozniosły się szerokim echem, ale tak naprawdę Zełenski nie ma dobrej prasy w pisowskich mediach już od dłuższego czasu. Według tych mediów liberał Zełenski miał wtrącać się w polską politykę, stawiając na bliskich mu ideowo „ludzi Tuska”, więc teraz sam może sobie podziękować. Zresztą nadal według PiS to robi, nie ucząc się na swoich błędach. Mało eleganckie słowa Zełenskiego skierowane do Karola Nawrockiego, by „już zaczął ćwiczyć”, są w PiS odbierane jako kolejne wtrącanie się Kijowa w polską politykę po stronie liberałów.
czytaj także
Zełenski jest także obarczany całą winą za awanturę w Gabinecie Owalnym. W PiS pamiętają jego lekceważące wyjście z obrad ONZ podczas przemówienia Andrzeja Dudy, co całkiem słusznie zostało odebrane tam jako ciężki policzek i oznaka braku wdzięczności dla Polski za ogromną pomoc po 24 lutego 2022 roku.
W Gabinecie Owalnym Zełenski miał wykazać się dokładnie takim samym brakiem wdzięczności oraz dezynwolturą, co przez Trumpa nie mogło zostać puszczone mimo uszu, gdyż jego elektorat oczekuje od prezydenta okazywania siły i odwoływania się do potęgi USA. „Marny dyplomata” Zełenski powinien w Gabinecie Owalnym być grzeczny i miły, zamiast tego wolał się popisywać, więc wpędził swój kraj w tarapaty – przekonuje PiS.
To zresztą dobrze oddaje ogólne podejście PiS do Amerykanów, szczególnie tych z Partii Republikańskiej. Już dawno przebili granicę między pragmatyzmem a poddaństwem, czego symbolem postawa prezydenta Dudy cieszącego się podczas konferencji CPAC jak dziecko, ponieważ Trump łaskawie wymienił go w trakcie swojej przemowy. Co prawda nie dano mu tam nawet słowa powiedzieć, ale sam fakt wskazania go przez nowego cesarza ma być dowodem niezwykle bliskich relacji obu polityków.
Owszem, od początku swojej drugiej kadencji Trump i jego ludzie wypowiadają się o Polsce niemal w samych superlatywach. Nawet J.D. Vance podczas swoich połajanek w stronę Europejczyków nie wymienia Polski wprost, chociaż wyraźne aluzje do rządu Tuska się pojawiają – głównie odnoszące się do „wsadzania do więzień przeciwników politycznych”. O innych państwach UE mówi jednak bezpośrednio, więc trudno tej różnicy nie dostrzec.
Sam Trump podczas spotkania z Zełenskim chwalił Polaków i zapewnił, że będzie nas bronił. Równie dobrze może jednak zmienić zdanie, tak jak zmieniał je o Zełenskim, którego najpierw nazywał dyktatorem, a potem udawał, że tych słów nie pamięta. Służalcze podejście PiS do Trumpa oznacza chęć bezrefleksyjnego oddania polskiego bezpieczeństwa pod widzimisię jednego, bardzo labilnego w poglądach polityka.
Koniec liberalnego świata
Politycy PiS i bliscy im komentatorzy muszą też tłumaczyć samym sobie załamanie się naszych gwarancji bezpieczeństwa opartych na umowach i prawie międzynarodowym. Pisowcy przekonują więc, że liberalny ład międzynarodowy zawsze był tylko mitem, a Trump po prostu zakrzyknął, że ten król jest nagi. Nic więc się tak naprawdę nie zmieniło, po prostu stanęliśmy w prawdzie, co zawsze jest bolesne, ale uzdrawiające. To wina liberałów, że wmówili Europejczykom nieprawdziwą wizję świata, przez co się rozbroili i rozleniwili, ale na szczęście Polska tego błędu nie popełniła.
Krastew i Holmes: Populiści twierdzą, że przywrócili głos Europie Środkowej
czytaj także
Polska nie musi się jednak obawiać aluzji Trumpa podważających artykuł 5 Paktu Północnoatlantyckiego, gdyż akurat względem nas prezydent USA ma wyłącznie przyjacielskie zamiary. Słowa Trumpa nazywającego Polaków „jedną z najlepszych grup ludzi, jakich kiedykolwiek spotkał”, były wałkowane w TV Republika do znudzenia. Inaczej mówiąc, odejście od ładu opartego na zasadach i umowach w kierunku bilateralnych i transakcyjnych relacji nie jest niczym złym. Po prostu „wspólne interesy muszą łączyć Polskę i USA” i wszystko będzie dobrze.
„Polska, modernizując swoją armię, dokonuje ogromnych zakupów w Stanach Zjednoczonych. Proszę, żebyście także tego pilnowali i także w tym nas wspierali” – mówił prezydent Duda do amerykańskiej Polonii. „Zakupy uzbrojenia w USA to element pewnej koncepcji, która w Polsce realizowana jest konsekwentnie od 2015 roku. Próby realizacji tej koncepcji miały miejsce już dużo wcześniej” – komentował Michał Rachoń, przypominając o inwestycjach uniezależniających Polskę od dostaw surowców z Rosji. Dzięki temu Polska może spać spokojnie w nowej trumpistowskiej epoce, gdyż kupujemy od USA broń i gaz, więc nie opłaca im się rezygnować z tak dobrego klienta.
„84 procent Polaków głosowało na mnie, więc musisz coś robić dobrze” – stwierdził Trump do rozradowanego Dudy podczas konferencji CPAC, co ma być dowodem na to, że obrona Polski leży w jego własnym interesie politycznym. Trump Polaków nie zostawi, gdyż straciłby ważną grupę elektoratu.
Autor TV Republiki oraz „Gazety Polskiej” Maciej Kożuszek na swoim kanale YT w podobny sposób uspokajał swoich widzów po głośnych słowach Elona Muska, który postuluje wyjście USA z NATO. Według Kożuszka byłby to po prostu bardzo niepopularny ruch w elektoracie, a pozycja samego Muska nie jest tak duża, jak się wydaje. To kwestia czasu, aż Trump go odetnie, gdyż obaj będą musieli skończyć na kursie kolizyjnym – co akurat jest bardzo przytomną refleksją. Musk w swoim pędzie do poszukiwania oszczędności siłą rzeczy musi zacząć nadeptywać na odcisk różnym grupom elektoratu, co dla ekipy Trumpa będzie coraz bardziej niewygodne.
Reasumując, według PiS załamanie się liberalnego świata nie oznacza wcale tragedii dla Polski, gdyż wystarczy tylko utrzymywać jak najlepsze relacje z Amerykanami, kupować od nich dużo różnych rzeczy, ściągać tu ich inwestycje i ogólnie dbać o to, by roztoczenie nad Wisłą parasola ochronnego było dla USA bardzo opłacalne. Podobne gwarancje bezpieczeństwa miała dać Ukrainie umowa o wydobywaniu zasobów mineralnych z USA, której Zełenski nie podpisał, gdyż dał się zwieść obietnicom ze strony Europy. A ta ostatnia i tak go w końcu wystawiła do wiatru. „Europa do Zełenskiego: jesteśmy z tobą, ale Trumpa przeproś” – kpił Kożuszek w swoim programie na TV Republika.
„Polska nie jest w tragicznej sytuacji, nie jest w trudnej, być może nawet będzie rosła w siłę. Ale jeżeli będzie popełniać błędy, wszyscy, politycy i klasa komentatorska, to cena tych błędów będzie bardzo wysoka” – tłumaczył Maciej Kożuszek.
Tusk na czele antyamerykańskiej rewolty
I tutaj właśnie dochodzimy do kluczowej argumentacji PiS. Według nich Tusk wciąga nas w konflikt z USA, popierając wypchanie Amerykanów z Europy, robiąc to ramię w ramię ze starymi liberalnymi elitami unijnymi, wśród których najgorsze są elity niemieckie.
„Kto ma rację w tym sporze – Donald Trump czy prezydent Zełenski? Bo oglądam dzisiaj prorządowe media, natknąłem się na nielegalną Telewizję Polską i tam jest jasny przekaz, podobnie jak w TVN-ie: Donald Trump nawiązał sojusz z Władimirem Putinem, wstrzymując dostawy broni na Ukrainę” – pytał retorycznie Miłosz Kłeczek.
„Nie no, to jest kabaret, po prostu. Takie tezy mogą formułować ludzie po pierwsze niemający pojęcia o historii, a po drugie o tym, co się tak naprawdę dzieje” – kpił poseł PiS Piotr Król. „Te tłity, to budowanie tej atmosfery przez obecną koalicję, jakiejś takiej wręcz wrogości wobec Stanów Zjednoczonych to jest dla Polski niekorzystne. Wypychanie Amerykanów z Europy to jest dla Polski fatalna wiadomości. Ci, którzy tak działają przeciwko Stanom, działają przeciwko Polsce” – mówił dalej polityk PiS.
czytaj także
„Na czyje zlecenie Tusk niszczy relacje Polski z USA?” – pytał natomiast paskowy TV Republika w czasie rozmowy Michała Jelonka z Dawidem Wildsteinem. „Stopień zainfekowania skrajnie tępym antyamerykanizmem polskiej debaty jest ogromny. Zamiast jakiejkolwiek analizy geopolitycznej mamy infantylny wrzask i histerię. Pojawiają się nawet groteskowe tezy, że teraz Donald Tusk stanie się przywódcą Europy, która pokona Rosję. To jest już narracja pisana na Kremlu” – mówił zaś Wildstein.
„Prawica nie powinna dywagować, czy Zełenski ma rację, czy nie ma racji, ale powinna pokazać, że jest potencjalnym partnerem dla USA, skoro nie może nim być obecny rząd. Jeżeli tej władzy uda się rozpętać antyamerykańską histerię także w naszym społeczeństwie, będzie to jedna z najgorszych rzeczy, jaka mogła się nam przytrafić” – mówił dalej Wildstein.
Inaczej mówiąc, PiS próbuje uciec przed ewentualną krytyką za wspieranie Trumpa, odwracając kota ogonem i wmawiając ludziom, że obecny rząd stwarza ogromne zagrożenie dla Polski, idąc na starcie z Amerykanami ręka w rękę z eurokratami.
Tymczasem budowa europejskich możliwości obronnych będzie korzystna głównie dla Niemiec, których Tusk jest przecież sługusem. „Słyszymy, że te zakupy broni mają być tylko na rynku europejskim. Jeżeli na rynku europejskim, to właściwie tylko od dwóch producentów” – przekonywała Katarzyna Gójska. „Będzie oczywiście u Francuzów i Niemców kupowane i dostarczane do Polski” – odpowiedział poseł PiS Michał Woś, wychwytując jej aluzję w lot, zaraz po tym jeszcze dodając, że „mamy obecnie premiera, który stoi na czele antyamerykańskiej rebelii w Unii Europejskiej”.
Oczywiście to wszystko jest nieprawdą. Rząd Tuska stara się lawirować między UE a USA, a relacje na niższych szczeblach rządowych są przynajmniej poprawne, jeśli nie dobre. Kosiniak-Kamysz rozmawiał z sekretarzem obrony Pete’em Hegsethem, a Radosław Sikorski z sekretarzem stanu Marco Rubio. Tusk słusznie się schował, żeby nie prowokować Trumpa.
Można się jednak z jednym zgodzić – konflikt Warszawy z Waszyngtonem byłby dla Polski fatalny. Paradoksalnie więc to PiS obecnie dąży do skłócenia Polski z USA, próbując przekonać wszystkich dookoła, że Tusk jest zajadłym wrogiem Trumpa i Amerykanów. Jeśli im się uda przekonać Amerykanów do tej tezy, to będziemy w prawdziwych tarapatach, ale PiS cynicznie zakrzyknie wtedy „a nie mówiłem?”.