Kraj

Ogród genetyczny, czyli zoo bez zwierząt

Kopenhaskie zoo zabiło jedno ze swoich zwierząt: żyrafę o imieniu Marius.

Było to młode, w pełni zdrowe zwierzę. Stało się niepożądane, bo jego materiał genetyczny został uznany za nieodpowiedni. Walka o uratowanie Mariusa, w którą zaangażowało się wiele osób i instytucji, została przegrana. Czy ten akt legalnej przemocy wobec zwierzęcia zdanego na łaskę i niełaskę człowieka sprawi, że coraz więcej osób spojrzy krytycznie na praktyki ogrodów zoologicznych i ich podejście do zwierząt?

W opisie misji kopenhaskiego zoo nie ma mowy o zwierzętach. Mówi się o chęci zwiększenia zainteresowania naturą i jej zrozumienia. O zachowaniu gatunków zwierząt i ochronie bioróżnorodności, ale nie o zwierzętach. Marius faktycznie został przeoczony jako zwierzę. Nie został potraktowany jak jednostka, której nie jest wszystko jedno, co się z nią dzieje i czy żyje, czy nie. Dla dyrekcji zoo był sekwencją genów.

Marius nie był jedyną ofiarą duńskiego zoo. Bengt Holst, jego dyrektor naukowy przyznał, że w ramach zarządzania populacją zwierząt rocznie zabija się tam 20-30 z nich. Ta praktyka stosowana jest w wielu ogrodach zoologicznych i jest akceptowana, żeby nie powiedzieć: wymagana, przez Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA). Należą do niego również niemal wszystkie większe ogrody zoologiczne w Polsce.

Zwierzę, którego geny są zbyt podobne do występujących już w populacji innych zwierząt trzymanych w niewoli, uznane zostaje za mniej wartościowe. Tak jak Marius. Właściwie traktuje się je jako niebezpieczne, ponieważ może mieć negatywny wpływ na zdrowie populacji. Tak zwany chów wsobny, czyli łączenie się w pary zwierząt blisko spokrewnionych, ma negatywne następstwa: słabsze, mniejsze, mniej płodne i podatne na choroby potomstwo.

W tej chwili w ogrodach zoologicznych jest dużo żyraf. Z punktu widzenia zarządców populacją – zbyt dużo. Inaczej mówiąc: jest w czym wybierać, więc robi się to dosyć skrupulatnie. W ten oto sposób zwierzęta, które większości osób wydają się niemal identyczne, są przydzielane do różnych kategorii. Niektóre stają się niepotrzebną nadwyżką, odpadem i dostają wyrok śmierci.

„Biologiczne śmieci” – tak określił bezdomne zwierzęta właściciel firmy wyłapującej i zabijającej psy żyjące na ulicach miast Rosji, w których odbywają się zimowe igrzyska olimpijskie. Tamtejsze władze postanowiły „oczyścić” miasta z nadmiaru zwierząt. Mariusa też potraktowano jak biologiczny śmieć. Został zabity za pomocą pistoletu bolcowego, który niszczy mózg. Później jego ciało zostało pokrojone i większością nakarmiono lwy.

W mediach pojawiły się zdjęcia martwego już zwierzęcia leżącego na betonowej posadzce. Tuż obok niego widać tłumek gapiów, wiele rodzin z dziećmi. Zoo uczy, bawi, wychowuje – to klasyczny slogan reklamowy ogrodów zoologicznych.

Rzecznik prasowy ogrodu tłumaczył, że rodzicie mieli możliwość zdecydować, czy ich dzieci będą oglądać kawałkowanie zwłok.

„Jestem dumny z tego, że miały okazję to obserwować. Myślę, że daliśmy im wspaniałą okazję zrozumienia anatomii żyrafy. Nie miałyby tego, oglądając ją na zdjęciu” – dodał. Jednak to niejedyna lekcja, jaką tego dnia odebrały. Po raz kolejny dowiedziały się, że przemoc wobec zwierząt jest przez wielu dorosłych akceptowana i że wobec krzywdy zwierzęcia właściwą reakcją jest jedynie ciekawość.

Nie dowiedziały się natomiast, że tego typu zabijanie nazywane jest zootanazją. To określenie, którego używa profesor Marc Bekoff, znany etolog i autor wielu książek, między innymi wydanej w Polsce O zakochanych psach i zazdrosnych małpach. Emocjonalne życie zwierząt. Wielokrotnie wypowiadał się, że używanie w tym przypadku słowa eutanazja jest niewłaściwe. Nie mówimy o zabijaniu z litości, a o zabijaniu z premedytacją w ramach niehumanitarnej praktyki.

Bekoff powiedział jeszcze więcej: nazwał to morderstwem i zapytał: „Czy zrobiłbyś to swojemu psu?”. Wiele osób miało podobne uczucia, stąd protesty dziesiątków tysięcy internautów i liczne oferty zabrania Mariusa w bezpieczne i odpowiednie dla niego miejsce. Choćby ta od Yorkshire Wildlife Park, gdzie rok temu przewieziono inną żyrafę z Kopenhagi. Znalazły się także prywatne osoby, które chciały wykupić skazańca za duże pieniądze. Nic z tego.

W wypowiedzi dla BBC dyrektor naukowy zoo stwierdził, że starania o uratowanie Mariusa „poszły za daleko”. Dodał, że pomimo gróźb pozbawienia życia, które rzekomo otrzymał, nie zmieni swojego nastawienia. Tu jednak nie chodzi o zmianę nastawienia jednego dyrektora. Nie chodzi nawet wyłącznie o zmianę standardu traktowania zwierząt we wszystkich ogrodach. Chodzi o dostrzeżenie zwierząt, z ich emocjami i wolą życia, wszędzie tam, gdzie uwikłane są w jakiś ludzkie przedsięwzięcie.

Marius został zabity za pomocą takiego samego narzędzia, jakim zabija się zwierzęta w rzeźni. Ma to wymiar symboliczny. Lesley Dickie, dyrektorka wykonawcza EAZA, poproszona o komentarz zapytała – jakby z ulgą, że może użyć takiego argumentu – „Ile zwierząt zabito dziś dla ludzkiej konsumpcji?”. Stwierdziła, że ludzie zainteresowali się sprawą tej śmierci, bo dotyczyła żyrafy. Jest w tym sporo racji.

Zabijanie dla potrzeb przemysłu spożywczego jest wygodnym alibi wielu grup, które krzywdzą zwierzęta. Kiedy tylko jest to użyteczne, traktuje się je jak standard traktowania zwierząt.

Odwołują się do niego hodowcy norek dla futer (bo przecież norki zjadają odpady poubojowe), myśliwi, wykonawcy tak zwanego uboju rytualnego i naukowcy przeprowadzający na zwierzętach doświadczenia.

Widać tutaj jak różne formy opresji wzajemnie się wspierają. Kwestionowanie każdej nieuzasadnionej przemocy wobec zwierząt z pewnością sprawi, że trudniej będzie uznać za normalne również zabijanie zdrowych zwierząt w zoo. Więcej: w społeczeństwie zauważającym zwierzęta, a nie towar, którym się stają, normalnym będzie zmiana charakteru ogrodów zoologicznych z nastawionych na odwiedzających i gatunki na rzeczywiście nastawione na zwierzęta. Azyle dla zwierząt niemogących żyć w naturze zawsze będą potrzebne.

Jako jedną z wizji rozwoju kopenhaskiego ogrodu zoologicznego wymieniono staranną dbałość o wysokie standardy etyczne. Ich wysokość ustala się w dużej mierze poza ogrodami zoologicznymi: w osiedlowych sklepach i bufetach w pracy. I można, a nawet trzeba, pomagać tworzyć je własnymi pieniędzmi. Również tymi, których nie zapłacimy w kasie zoo.

Dariusz Gzyra – działacz społeczny, artysta, weganin. Jeden z założycieli Stowarzyszenia Empatia. Kontakt: http://gzyra.net


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dariusz Gzyra
Dariusz Gzyra
Działacz społeczny, publicysta, weganin
Dariusz Gzyra – filozof, działacz społeczny, publicysta. Wykładowca kierunku antropozoologia na Uniwersytecie Warszawskim. Członek Polskiego Towarzystwa Etycznego. Redaktor działu „prawa zwierząt” czasopisma „Zoophilologica. Polish Journal of Animal Studies”. Autor książki „Dziękuję za świńskie oczy” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2018). Weganin.
Zamknij