Muzułmanie mają pełne prawo do meczetu w Warszawie

Muzułmanie również mają gwarantowaną konstytucyjnie wolność do wyznawania swojej religii, co oznacza także prawo do wznoszenia świątyń, centrów kulturowych, prowadzenia misyjnej działalności. Niech na wolnym rynku religii wygrywają najlepsi.
Półksiężyc wieńczący meczet w Stambule. Fot. Steve Evans/Flickr.com

Najlepiej byłoby, gdyby polscy muzułmanie podlegali procesom sekularyzacyjnym, a islam w swoim głównym polskim nurcie przybierał formy zdolne dobrze funkcjonować z regułami demokratyczno-liberalnego społeczeństwa. Takie też środowiska muzułmańskie powinny cieszyć się szczególnym wsparciem państwa i samorządu – np. w postaci możliwości wynajmu lokalu w centrum Warszawy.

Jak wiadomo, polska prawica nie potrafi funkcjonować bez nakręcania panik moralnych, mobilizowania lęków przed mniej lub bardziej urojonymi zagrożeniami i bez prowadzenia przeciw nim medialnych krucjat. W tym kluczu w ostatnich kilkunastu latach walczyła już z „ideologią gender” i „ideologią LGBT”, rzekomo szykowanym przez Unię Europejską przymusem „jedzenia robaków”, straszyła dokonującą się tylko w jej głowach „inwazją” migrantów, której dowodem miały być zdjęcia osób o innym niż biały kolorze skóry spokojnie stojących sobie lub spacerujących w przestrzeni polskich miast.

„Strefy zakazane”, gdzie nie ma już białych? Oto prawda o francuskich przedmieściach

Ostatnio zaczęła grzać nowy temat: meczety w Warszawie. Zaczęło się od wpisu w mediach społecznościowych posła Sebastiana Kalety (dziś PiS, dawniej Suwerenna Polska), przestrzegającego, że za zgodą Trzaskowskiego w samym centrum Warszawy, w Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkalnej, ma powstać meczet. Prawica w mediach społecznościowych opakowała tę informację w spodziewaną narrację: Tusk z Trzaskowskim planują zalać Polskę migrantami i w tym celu islamizują stolicę.

Pewien prawicowy publicysta, mający skłonność do wyjątkowo zabawnych odpływów, zaczął nawet snuć apokaliptyczną wizję Marszałkowskiej zdominowanej przez bary z kebabem i zakłady fryzjerskie dla mężczyzn – w domyśle, z Bliskiego Wschodu – tak jak stało się to w „zislamizowanym” Dublinie. Można się tylko zastanawiać, kiedy autor ostatnio wyszedł na ulicę jakiegoś polskiego miasta, skoro kebab jawi się mu jako zwiastun wynarodowiającej polską stolicę islamskiej apokalipsy.

Jak to na ogół bywa z panikami nakręcanymi przez polityków takich jak Sebastian Kaleta, wszystko to okazało się kolejnym wcieleniem starego dowcipu o wołgach rozdawanych na placu Czerwonym. Owszem, jedynym oferentem w konkursie na wynajem miejskiej nieruchomości przy Marszałkowskiej była Muzułmańska Fundacja Edukacji i Integracji, planująca prowadzić w tym miejscu sklep, dom kultury, centrum konferencyjne i salę modlitwy, ale miasto nie podjęło decyzji o podpisaniu jej umowy.

Wolność religijna przysługuje też muzułmanom

I tu można by zamknąć temat, gdyby nie jedno: co byłoby złego w tym, gdyby muzułmańskie centrum, nawet z salą do modlitwy, stanęło w centrum Warszawy? Odpowiadając na podobne kampanie naszej altprawicy, warto nie tylko wskazywać na to, że oparte są one w najlepszym wypadku na ignorancji, w najgorszym na fake newsach, ale także stawiać pytania podważające same ich założenia.

Nakaz, zakaz czy wolny wybór? Kontrowersje wokół hidżabu

A założenie stojące za paniką nakręcaną wokół rzekomego „meczetu na Marszałkowskiej” jest głęboko problematyczne: za kampanią kryje się bowiem przeświadczenie, że wolność religijna w Polsce nie przysługuje w pełni muzułmanom i nawet jeśli jacyś wyznawcy tej religii się już w Polsce znaleźli, to najlepiej byłoby, gdyby nie obnosili się ze swoją wiarą publicznie, a już z całą pewnością nie powinny im tego ułatwiać państwo czy samorząd.

Tymczasem – jak nie szokowałoby to posłów PiS czy Konfederacji – w Polsce muzułmanom przysługuje dokładnie taka sama wolność religijna jak rzymskim katolikom czy ewangelikom reformowanym albo augsburskim. Islam wyznają przecież nie tylko migranci, ale także obywatele Polski – w tym Tatarzy, których wierność Rzeczpospolitej lubi podkreślać nawet prawica. Każdy obywatel i obywatelka może przyjąć tę religię. Jakaś część migrantów z islamskiego kręgu zostanie tu na dłużej, dostanie obywatelstwo albo będzie miała dzieci z obywatelami polskimi.

Wszystkie te grupy mają gwarantowaną konstytucyjnie wolność do wyznawania swojej religii, co oznacza także prawo do wznoszenia świątyń, centrów kulturowych, prowadzenia misyjnej działalności. I bardzo dobrze, niech na wolnym rynku religii wygrywają najlepsi.

Kościół nie uznaje granic. Musi podporządkować sobie wszystkich

Ze względu na dbałość o historyczną substancję miasta pewnie niewskazana byłaby budowa wielkiego meczetu z kopułą i minaretami w pobliżu warszawskiej albo krakowskiej starówki, ale nie widzę powodu, dla którego muzułmańskie centrum kulturalno-religijne nie miałoby stanąć na terenie MDM-u, w sąsiedztwie katolickiego Kościoła Najświętszego Zbawiciela i parafii metodystów. Gdyby muzułmanie mieli dobry pomysł na takie centrum, mogłoby ono wzbogacić okolicę, poszerzając jej duchowo-kulturalną ofertę.

Stygmatyzowanie muzułmanów to recepta na radykalizację

W muzułmańskich postimigranckich społecznościach w Europie Zachodniej istnieje problem radykalnego islamu. Można zrozumieć, że budzi on lęki i obawy w Polsce. Przy planowaniu polityki migracyjnej bez wątpienia trzeba uwzględniać to, że migracja z państw, gdzie dominującą religią jest islam, budzi w naszym kraju szczególny społeczny opór. Dyskusja o tym, z jakiego obszaru migrację byśmy preferowali, jest jak najbardziej zasadna.

Mamy też prawo oczekiwać od żyjących w Polsce muzułmanów przestrzegania panujących w Polsce przepisów i reguł współżycia społecznego, związanych choćby z równością płci i obecnością kobiet w sferze publicznej czy wolnością słowa – wyznawcy islamu muszą zaakceptować, że żyją w kraju, gdzie można swobodnie publikować karykatury proroka Mahometa. Choć z zaakceptowaniem tego, że w imię „ochrony uczuć religijnych” nie powinno się ograniczać wolności słowa, w tym np. prawa do satyry wymierzonej w religię, ma w Polsce problem także najbardziej tradycjonalistyczna część ciągle dominującej, katolickiej religii.

Z całą pewnością najlepiej byłoby, gdyby polscy muzułmanie podlegali procesom sekularyzacyjnym, a islam w swoim głównym polskim nurcie przybierał formy zdolne dobrze funkcjonować z regułami demokratyczno-liberalnego społeczeństwa. Takie też środowiska muzułmańskie powinny cieszyć się szczególnym wsparciem państwa i samorządu – np. w postaci możliwości wynajmu lokalu w centrum Warszawy.

Jednocześnie najlepszą formułą na radykalizację żyjących w Polsce muzułmanów jest stygmatyzacja islamu jako religii z założenia nieprzystającej do polskiej rzeczywistości i niezdolnej sobie znaleźć w niej miejsca, powiązanej organicznie z antyoświeceniowym obskurantyzmem czy nawet terroryzmem. Może to łatwo zmienić się w samospełniającą się przepowiednię, zwłaszcza jeśli tej narracji towarzyszyć będzie polityka jawnie dyskryminująca muzułmanów.

Kampanie na portalu X nie zatrzymają cywilizacyjnej zmiany

Polska będzie się sekularyzować, a Kościół katolicki odgrywać coraz mniej istotną rolę społeczną, kulturową i cywilizacyjną – nawet jeśli zdecyduje się na konieczne głębokie reformy, dostosowujące tę instytucję do wartości rozwiniętych społeczeństw XXI wieku. Wraz z koniecznym z demograficznych przyczyn napływem migracji będzie z kolei rosło społeczne znaczenie religii historycznie odgrywających do tej pory niewielką (jak islam) lub praktycznie żadną (jak hinduizm) rolę w Polsce.

Tych procesów nie zatrzymają kampanie na portalu X. Panika wokół meczetów i rzekomej „islamizacji” nie zahamuje spadku znaczenia tradycjonalistycznego katolicyzmu, stanowiącego w ostatnich 30 latach wyborczą bazę dla konserwatywnej prawicy – a to właśnie wyborczy aspekt cywilizacyjnych zmian najbardziej ją boli.

Martwe dzieciątko i depresyjna mamusia

Możemy za to stworzyć gorszy lub lepszy model różnorodnego społeczeństwa, lepiej lub gorzej godzącego współegzystowanie coraz bardziej zsekularyzowanej większości z różnymi religijnymi mniejszościami: od konserwatywnych katolików, przez liberalnych Żydów, po umiarkowanych muzułmanów i hinduistów. Nie mam wątpliwości, że paniki, jakie prawica próbuje rozkręcać czy to wokół meczetów, czy czarnych na ulicach polskich miast, pchają Polskę ku temu gorszemu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij