Demo ze świecami bardziej przypomina Czarny Protest niż KOD i dlatego PiS powinien się martwić.
Protesty przeciwko nowelizacji ustaw o sądownictwie trwają od kilku dni. Trzeba naprawdę talentu, żeby wyprowadzić na ulicę ludzi w obronie sądów. Nie oszukujmy się – sądy najlepszego PR-u nie mają. A jednak PiS-owi się udało. I udało się wkurzyć kolejną grupę społeczną – na protestach jest coraz więcej młodzieży.
czytaj także
KOD nie raz słyszał, że jego problemem jest wiek uczestników protestów i że nie bardzo umie zmobilizować młodych. Nie sądzę, żeby to była wina KOD-u – jest, jaki jest, ma swoją estetykę, dociera do tych, dla których autorytetem jest Balcerowicz, którzy cenią opozycyjne autorytety i lubią śpiewać Mury. OK. Ale okazało się, że są też tacy, którzy wolą zapalić świece, posłuchać skrzypiec czy fortepianu i zaśpiewać bez obciachu hymn. I to oni pojawili się na protestach Łańcuch światła.
Protesty ze świecami są nową jakością w naszej codzienności politycznej. Niby do protestów przez ostatnie półtora roku trochę się przyzwyczajamy, ale te protesty są różne. Demo ze świecami bardziej przypomina Czarny Protest niż KOD i dlatego PiS powinien się martwić.
Młodsi
Po pierwsze zdjęcia z demonstracji w całej Polsce pokazują, że obok tych protestujących, którzy wcześniej pojawiali się na demonstracjach KOD-u, pojawili się też ludzie młodsi. To osoby, które PRL pamiętają przez mgłę albo wcale. To osoby wychowane w Polsce wolnej, osoby dorastające w Polsce, będącej już częścią Unii Europejskiej, osoby, które nie pamiętają czasów bez paszportów, za to nieźle znają czasy z tanimi liniami lotniczymi.
Świece
Po drugie protesty ze świecami zbudowały swoją symbolikę – właśnie te światełka w różnych formach: świece, znicze, wkłady do zniczy (zawsze się zastanawiałam, czy to praktyczne rozwiązanie – na demo jak najbardziej), lampki z Ikei, tealighty. Sprzęt, który mógł być elementem tworzenia hygge w wynajmowanym czy kupionym na kredyt małym mieszkanku, stał się narzędziem walki politycznej.
Światełka działają podobnie jak selfie w czarnym stroju przy Czarnym proteście. Wystarczyło potem wrzucić je z odpowiednim hasztagiem na fejsa czy insta i ta prostota była siłą napędową kampanii. Kiedy nagle sieć zalały zdjęcia dziewczyn i kobiet w czarnych ubraniach, zaraz za nimi zdjęcia celebrytek, zdjęcia całych grup łatwiej było od kampanii w sieci przejść do protestu na ulicy.
Światełka działają podobnie – zabierz z domu świeczkę, którą kupiłaś/łeś, żeby ozdabiała ci szafkę, ale przecież nigdy tej świeczki w sumie nie zapaliłaś/łeś, albo kup świece, kup całe opakowanie i podziel się na demonstracji ze stojącymi obok, a potem wyjdź na ulicę!
Wiele miast
Trzecią rzeczą, która wyróżnia protesty ze światełkami i czyni je podobnymi do Czarnego Protestu i Strajku kobiet, jest to, że odbywały się w tak wielu miastach – mniejszych i większych. W czwartek protesty odbyły się w ponad stu miastach. Julia Kubisa po Strajku pisała Odzyskajmy Polskę dla kobiet i wymieniała te wszystkie średnie i mniejsze miasta i miasteczka, gdzie odbyły się protesty przeciwko zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej. Dziś można powiedzieć, że Łańcuch światła odzyskuje Polskę dla młodych.
Warszawa, Bydgoszcz, Poznań, Łodź:
Warszawa, Bydgoszcz, Poznań, Łódź pic.twitter.com/g96XufirVV
— Stanisław Koziej (@SKoziej) July 20, 2017
Białystok:
Ok. 500 osób spontanicznie w #Bialystok na #ŁańcuchŚwiatła. Jak na moje miasto – to naprawdę osiągnięcie. Jako organizatorka – dziękuję!!! pic.twitter.com/WcaOnH25Dr
— Anna Mierzyńska (@Anna_Mierzynska) July 18, 2017
Katowice:
Nie zgadzamy się na ordynarne zawłaszczanie sądów przez PiS! #Katowice rozpalają #ŁańcuchŚwiatła. #Razem #ObronimyDemokracje #WolneSądy pic.twitter.com/iVdkTFGRC5
— Dawid Matuszek (@dawid_matuszek) July 19, 2017
Gdańsk:
#ŁańcuchŚwiatła przed SO w Gdańsku – wolność, równość, demokracja! #Konstytucja #FrontDemokratyczny #SN @Kom_Obr_Dem @Nowoczesna pic.twitter.com/cZfLwC5mqE
— Magdalena Trzebicka (@madziatrzebicka) July 19, 2017
Jelenia Góra:
#ŁańcuchŚwiatła w #JeleniaGora, Sąd Okręgowy @Kom_Obr_Dem #ZamachLipcowy #ObrońmyDemokracje pic.twitter.com/LySolX40Wn
— Grzegorz Borys (@grzegorzborys) July 16, 2017
Wpisujcie miasta w komentarzach.
Czy to coś zmieni?
Nie wiem, co konkretnie sprawiło, że ci ludzie wyszli na ulice, ale z rozmów zasłyszanych na demonstracjach, z informacji, jakie wysyłają protestujący w mediach społecznościowych, odnoszę wrażenie, że chcą żyć w normalnym demokratycznym kraju i czują, że wkrótce może się okazać, że żeby zrealizować to marzenie, będą musieli wyemigrować. Myślę, że protestujący tak na serio to chcieliby świętego spokoju. Chcieliby, żeby o Polsce pisano na pierwszej stronie „New York Timesa” wtedy, kiedy dzieje się u nas coś dobrego, a nie dlatego, że władza robi skok na sądy.
Możliwe, że część z protestujących wróci do domu i zacznie więcej rozmawiać o tym, co się dzieje w Polsce i bardziej o to martwić. Może wesprą jakąś organizację społeczną walczącą o prawa człowieka, może zaczną śledzić bardziej to, co robi PiS, i odkryją, że do ratowania, prócz wolnych sądów są jeszcze Puszcza Białowieska, rzeki, szkolnictwo, media, prawa lokatorów.
Losy sądów są w rękach prezydenta. Trudno tu liczyć na wiele, ale mam nadzieję, że prezydent Duda jednak ustawy zawetuje. Jeśli tak się nie stanie, to musi pamiętać, że te ustawy wkurzyły sporo młodych ludzi i że ci młodzi mogą już nie kupić opowieści o tym, jak to jest prezydentem wszystkich.
Ci młodzi słuchają właśnie, jakimi to są komunistycznymi złogami, peerelowskimi aparatczykami, elitą. No cóż, za Komorowskiego, żeby poprawić swój status trzeba było „zmienić pracę i wziąć kredyt”, dziś, żeby „zostać elitą” wystarczy pójść pod sąd i zaśpiewać hymn. Niektórym może się bycie taką „elitą” spodobać, bo będzie oznaczać bycie demokratami, europejczykami, wolnymi ludźmi.