Miasto

Zamiast „Łódź kreuje” wolałabym „Łódź pracuje”

"Gazeta Wyborcza" zapytała łódzkich społeczników, o czym marzą. Wśród odpowiadających jest Hanna Gill-Piątek.

Jeśli miałabym zamknąć swoje marzenie o Łodzi w jednym zdaniu, powiedziałabym: mniej papierka, więcej cukierka. Czyli mniej promocji i wizytówek, mniej wielkich inwestycji mających olśnić całą Polskę, a może i Europę. Wydajemy na to grube miliony, często zupełnie bezrefleksyjnie. Zamiast angażować się w bezsensowną wojnę z innymi miastami na większe, wyższe i szybsze, moglibyśmy bardziej dbać o własnych mieszkańców, zapewniając im coraz wyższą jakość życia w mieście. Oznacza to inwestycje w rzeczy, na których trudno przeciąć wstęgę: edukację, rewitalizację, dobrą politykę społeczną. Wtedy Łódź stałaby się miastem bardziej atrakcyjnym również dla przyjezdnych.

Wielką szansę dla Łodzi widzę w zrównoważonym rozwoju. Również w aspekcie gospodarczym. Zielone technologie, również te energetyczne, mogłyby stać się naszą eksportową specjalnością, a szeroka termomodernizacja zapewniłaby nam nie tylko lepszą jakość powietrza, ale także większe wpływy z czynszów do miejskiej kasy. Człowiek, któremu setki złotych nie uciekają zimą przez nieszczelne okna, nie pali w piecu śmieciami i ma z czego zapłacić za mieszkanie. Chciałabym, żeby Łódź była dumna ze swojej wielkiej historii. Już ponad wiek temu, podczas Rewolucji 1905 Roku, walczyliśmy tu ramię w ramię o godne warunki pracy i życia. Dlatego zamiast hasła ”Łódź kreuje” wolałabym ”Łódź pracuje”. Bo niestety, postulaty pracowników sprzed stu lat stają się w Łodzi coraz bardziej aktualne.

Odpowiedzi innych łódzkich społęczników na stronie lodz.gazeta.pl

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij