Jakie będą konsekwencje tego sporu? Pogłębi się polaryzacja. Przeciwnicy będą chcieli się wykluczać i rozliczać. Będą czuć wobec siebie pogardę. A jednocześnie w lasach ginąć będą ludzie. Nie łudźmy się, że mur diametralnie zmieni sytuację. Pisze Maciej Gdula.
Nie sądzę, żebyśmy mieli wcześniej jako społeczeństwo do czynienia z sytuacją ludzkiego cierpienia porównywalną z tym, co dzieje się dziś na granicy polsko-białoruskiej. Bez wojny, głodu czy klęski żywiołowej na polskiej ziemi ludzie umierają z zimna lub dlatego, że nie otrzymali podstawowej opieki zdrowotnej. Przez lata żyliśmy w przekonaniu, że takie rzeczy dzieją się tylko tam, gdzie mieszkają ludzie o sercach z kamienia. Jak to się stało, że w kraju dodatkowego nakrycia dla wędrowca w Wigilię Bożego Narodzenia ludzie traktowani są tak nieludzko i nie wywołuje to wielkiego publicznego wzburzenia?
czytaj także
Oczywiście należy pamiętać, że opinia publiczna nie jest jednolita. Jak pokazują badania, od 30 do 35 proc. ankietowanych opowiada się za humanitarnym traktowaniem migrantów. Na granicy z dużym poświęceniem pracują działacze, wolontariusze i medycy niosący pomoc. Część znanych osób publicznych jednoznacznie opowiedziała się za zaprzestaniem niehumanitarnych działań. Politycy Lewicy, Zielonych oraz Klaudia Jachira i Franek Sterczewski regularnie pojawiają się na granicy i krytykują rząd za łamanie praw człowieka. Jednocześnie trudno nie zauważyć, że solidarność z uchodźcami jest mniejsza, niż można byłoby oczekiwać, sądząc po tym, jak Polacy lubią podkreślać swoją wrażliwość na cierpienie.
Dlaczego?
Odpowiedź, że Polki i Polacy w godzinie próby okazali się po prostu nieczuli i niemoralni, wydaje mi się jednak za prosta. Straszne rzeczy, które dzieją się na granicy, to nie tylko odwracanie wzroku, ale aktywna pomoc w wydawaniu migrujących ludzi władzom z pełną wiedzą, że zostaną „odprowadzeni” na białoruską stronę, a więc ich życie będzie zagrożone.
Nie wydaje mi się, że wszystko można wyjaśnić PiS-owską propagandą i autorytarnymi działaniami rządu. Odegrały one oczywiście pewną rolę, ale zawsze pozostaje pytanie, dlaczego trafiają one na podatny grunt. Jak to się dzieje, że ludzie tak chętnie przyjmują perspektywę prezentowaną przez rządzących?
Górczyńska z Grupy Granica: Pojechaliśmy udzielać pomocy prawnej, a musimy ratować zdrowie i życie
czytaj także
Trudno przyjąć mi też argumenty, że ludzi motywuje strach. Jeśli gdziekolwiek mieszkańcy naszego kraju mogliby się tego obawiać, to najwyżej w strefie nadgranicznej. Dlaczego więc „boi się” cała Polska? Poza tym nie było żadnych przypadków ataków, a słynna konferencja prasowa Kamińskiego i Błaszczaka, która miała stymulować nastrój lęku, w swojej nieudolności skompromitowała się sama.
Niechętny stosunek do uchodźców i poparcie dla działania władz mają swoje źródło w moralności. Nie w obojętności, nie w łatwowierności i uleganiu propagandzie, nie w pierwotnym strachu, ale właśnie w moralności.
Naturalną reakcją na cudze cierpienie jest chęć niesienia pomocy. To etyczny imperatyw, który popycha nas do abstrahowania od granic wieku, płci, kultur czy ras. Pomagając albo przynajmniej domagając się udzielenia pomocy, czujemy empatię wobec człowieka jako człowieka. Niesienie pomocy utwierdza nas też w przekonaniu, że jesteśmy dobrymi ludźmi. Wrażliwymi, bezinteresownymi i postępującymi jak należy.
Moralność, którą proponuję odróżnić od etyki, też jest sposobem, żeby zachować poczucie bycia dobrym człowiekiem w sytuacji konfrontacji z cierpieniem. Jej podstawowym mechanizmem jest jednak wytyczenie granic między ludźmi i ograniczenie zobowiązań wobec tych, którzy określeni zostaną jako bliscy. Nie pomagamy rodzinom na granicy, bo pomagamy swojej rodzinie. Nie pomagamy Irakijczykom, bo pomagamy Polakom, którzy czują się zagrożeni. Nie musimy pomagać obcym, bo pomagamy swoim. Moralność to coś innego niż znieczulenie czy okrucieństwo. To ograniczenie wrażliwości do grupy własnej.
Z tym podziałem wiąże się też od razu pytanie, czy ci, którzy są po drugiej stronie, są moralni. Najczęściej z przeciwstawienia grup wynika, że nie są. Dziś wobec ludzi na granicy kieruje się oskarżenia, które pokazują, że biorą oni udział w wojnie hybrydowej, niezgodnie z prawem przekraczają granicę, niszczą mienie, oszukują co do swoich prawdziwych intencji, bo choć składają wnioski w Polsce, chcą jechać do Niemiec. Sama pomoc takim ludziom staje się tym samym moralnie wątpliwa. Niosący pomoc w najlepszym razie są naiwni. W najgorszym stają się zdrajcami.
Wyrośnie mur między nami
Widać, że konflikt między moralnością i etyką pojawia się dość łatwo. Etyczne jest zapobieganie cierpieniu bez względu na granice swojej grupy. Moralność to dobre postępowanie wobec swoich. W ramach jednej wspólnoty pojawia się spór między niemoralnymi a nieetycznymi. Żeby było jasne, spór tego rodzaju uważam za rzecz o wiele lepszą niż politykę moralnej jedności, której często doświadczaliśmy w przeszłości, np. podczas tzw. wojny z terroryzmem. Krytyka niehumanitarnych działań władzy daje nadzieję na ocalenie człowieczeństwa w Polsce.
Zastanawiam się jednak nad tym, jakie będą konsekwencje tego sporu. Pogłębi się polaryzacja. Przeciwnicy będą chcieli się wykluczać i rozliczać. Będą czuć wobec siebie pogardę. A jednocześnie w lasach ginąć będą ludzie. Nie łudźmy się, że mur diametralnie zmieni sytuację. Ofiar może być nawet więcej, bo więcej osób będzie się starało przepłynąć przez Bug. Jeśli na skutek nacisków międzynarodowych nie uda się skłonić Łukaszenki do zmiany polityki, na polską granicę trafiać będą migranci, a dla części z nich będzie to niestety tragiczna podróż.
Dlatego oprócz krytyki rządzących zabiegać trzeba o zmianę politycznego klimatu wobec tragedii na granicy. Zmiana nastrojów opinii publicznej, zwłaszcza w długiej perspektywie, może pomóc ukształtować humanitarny sposób podchodzenia do migrujących ze strony państwa.
Moralność może funkcjonować w opozycji do etyki, ale może też się do niej zbliżać. Jeśli pomagamy swojej rodzinie i jesteśmy wrażliwi na cierpienie jej członków, to zrozumieć możemy też, jak cierpią rodziny uwięzione na granicy. Nie oznacza to zrównania zobowiązań, ale okazanie cierpiącym minimum humanitaryzmu. Moralność nie musi oddzielać nas od innych szczelną granicą. Może funkcjonować bardziej jak kolejne poziomy zobowiązań. Troska o rodzinę może oddać trochę wspólnocie lokalnej, narodowi, innym narodom, a w końcu ludzkości. Nawet jeśli poziom zobowiązań maleje, to jednak nie znika.
czytaj także
Jeśli ktoś zachowuje się niemoralnie, to Łukaszenka, a nie migrujący ludzie. To wobec niego powinniśmy jasno i solidarnie występować. Oszukuje ludzi, wykorzystuje ich finansowo i politycznie, łamie prawo. Sami migrujący to jednak ofiary. Powinniśmy widzieć ich cierpienie i podchodzić do nich z empatią.
Współczesna Polska po raz pierwszy doświadcza wyzwań humanitarnych na swoim terytorium. Bardzo prawdopodobne, że to dopiero początek. Musimy zbudować większość domagającą się humanitarnego traktowania migrujących. Drogą do tego może być próba pogodzenia moralności z etyką. Nie jest to łatwa droga. Idzie w poprzek politycznych podziałów i na pewno nie trafia w rozpalone emocje. Warto nią jednak iść, bo od tego zależy po prostu ludzkie życie.