Może to dobrze, że Barbara Nowacka odpaliła ten lont już teraz, kiedy do wyborów jeszcze wiele miesięcy i im szybciej wybuchną prawicowe wzmożenia pompowane przez Ordo Iuris, tym lepiej, bo do maja nie zostanie po nich ślad.
Profil Barbary Nowackiej na X nie pozostawia wątpliwości, po czyjej stronie stoi ministra edukacji w prawyborczym pojedynku w KO. Zdjęcie profilowe, list prezydenta Warszawy do kolegów z prośbą o wsparcie, wreszcie wyniki sondażu pokazującego, że kandydatem z największym potencjałem zwycięstwa będzie właśnie Rafał Trzaskowski – Nowacka jednoznacznie wskazała swojego kandydata na kandydata. Tak przynajmniej może wydawać się na pierwszy rzut oka.
Kiedy lud na bazarkach woła: drożyzna!, a sprzedawcy tłumaczą klientom, że muszą podnieść ceny pomidorów i innych warzyw, bo koszty energii są takie, że inaczej nie stać ich będzie na chłodnie, warto dać im trochę igrzysk i do social mediów wysłać dwóch gladiatorów. Spisali się, okazało się, że każdy ma nie tylko swoją publiczność, ale także swoją arenę, na której zwycięża – Sikorski na X, a Trzaskowski na Instagramie.
Donald Tusk nie chce, by prezydentem został ktoś z Koalicji Obywatelskiej
czytaj także
Wynik wewnętrznego badania pokazał, że Trzaskowski wygrywa i w pierwszej, i w drugiej turze, podczas gdy Sikorski triumfuje dopiero w drugiej, i to przewagą zaledwie ośmiu punktów. Trzaskowski ma ich aż o 14 więcej niż jakikolwiek kandydat PiS.
I kiedy Trzaskowski mógł już poczuć się dużo pewniej, nadszedł cios z niespodziewanej strony. To właśnie Barbara Nowacka ogłosiła, iż edukacja zdrowotna będzie od 1 września 2025 roku przedmiotem obowiązkowym, a protesty Ordo Iuris i innych organizacji broniących umysłów przed zatruciem nadmiarem świadomości nie będą miały wpływu na tę decyzję.
Ho, ho, ho, idzie WHO
Nowacka nikogo nie zwiedzie niewinną nazwą przedmiotu, który ma być obowiązkowy od 4. klasy szkoły podstawowej, a który zastąpi nieobowiązkowe wychowanie do życia w rodzinie.
Przedmiot na stronach rządowych również opisywany jest niewinnie: dbanie o profilaktykę, zdrowe nawyki, regularne badania, zdrowe odżywianie, aktywność fizyczna, szczepienia i świadomość zagrożeń, jakie niosą używki i uzależnienia.
Ale rodzice piszący pod hasztagiem, by „zostawić ich dzieci” wiedzą, że za tym niewinnym zestawem kryje się WHO, której celem jest, jak wiadomo, rozłożona na kilka pokoleń depolonizacja. Jeśli nie wierzycie, sami zobaczcie, co tam się dzieje. Nawet AI by tego nie wymyśliła.
Niech uczniowie poczują się Bogami. Choć przez chwilę [rozmowa]
czytaj także
Prawdziwy Polak problemy zalewa wódką, ranę też zaleje wódką, ewentualnie zagniecie chleba z pajęczyną. Byle się nie szczepić. Ruch antyszczepionkowy nabrał w Polsce skrzydeł w czasie pandemii, a teraz w obronie niewinności polskich dziatek powstanie zapewne jego kolejna mutacja.
Kością niezgody stała się oczywiście edukacja seksualna i „nauka masturbacji”. W zaleceniach WHO jest mowa o świadomości, zgodzie, wiedzy, czerpaniu przyjemności z własnego ciała. Ale najczęściej przywoływany obecnie przez zaniepokojonych rodziców cytat o „radości i przyjemności z dotykania własnego ciała, masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa”, jak już pięć lat temu wytłumaczył ówczesny RPO Adam Bodnar ówczesnemu RPD Mikołajowi Pawlakowi, jest nieprawdziwy – nie ma takiego sformułowania ani takich zaleceń w opracowanym przez UNESCO i WHO w 2018 roku Międzynarodowym przewodniku edukacji seksualnej.
Bo też nie ma w tej obecnej wrzawie niczego nowego, wszystko to już przerabialiśmy, kiedy prawica szczuła na osoby LGBTQ+ i straszyła edukacją seksualną. Wtedy, kiedy prezydent Warszawy podpisał deklarację LGBT+, i teraz, kiedy ma wrócić przedmiot, dzięki któremu kolejne pokolenie może wiedzieć o sobie więcej, pójść do lekarza na czas i nie być łatwym łupem seksualnych przestępców. Bo efekty edukacji seksualnej to mniej zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową, mniejsza homofobia, mniej nastoletnich ciąż, mniej przestępstw seksualnych.
Obrońcy niewinności polskich dziatek wiedzą lepiej: chodzi o deprawację, straszny gender i porywanie dzieci. „Idziemy po wasze dzieci” – brzmi podpis na zdjęciu Barbary Nowackiej i Donalda Tuska, który można znaleźć pod #ZostawcieNaszeDzieci. Donald Tusk nadal występuje na takich grafikach częściej niż Rafał Trzaskowski, ale wiadomo, że jeśli zostanie kandydatem na prezydenta, to przeciw niemu rozpęta się piekło.
Oprócz przypomnienia deklaracji LGBT+ pojawią się zdjęcia Trzaskowskiego z parad równości i zarzuty, że Trzaskowski zdejmuje krzyże – które paradoksalnie wysuwa nawet… Bart Staszewski, jeden z najbardziej znanych aktywistów LGBT+ w Polsce. Być może to nawet dobrze, że Barbara Nowacka odpaliła ten lont już teraz, kiedy do wyborów jeszcze wiele miesięcy i im szybciej wybuchną prawicowe wzmożenia pompowane przez Ordo Iuris, tym lepiej, bo do maja nie zostanie po nich ślad.
Ram pam pam, idzie Trump
Rozgorączkowani purytanie pod wezwaniem Kościoła chcą utrzymać świętą tradycję, w której ciało jest siedliskiem wszelkiego zła i rozpusty, a człowiek ma się sam siebie brzydzić. Jednak gdy katecheta w szkole uczył, że od masturbacji usychają rączki, plebanom zdarza się rozluźniać ten obyczajowy gorset, pokazując dzieciom przyjemności z rozwiązłości. Niestety, tylko jego własnej i przemocowej – dzieci zaś za księżowskie odstępstwa od oficjalnej doktryny płacą latami depresji, terapii i odbijania się od zamkniętych drzwi kurii, do której próbują zanieść swoją krzywdę.
Chodzi też jednak o to, że Donald Trump wygrał właśnie na sianiu nienawiści, na chamstwie, oszczerstwach i grzmieniu, że istnieją tylko dwie płcie i koniec. Przypomnienie o tym oraz idące za nim ostrzeżenie obozowi demokratycznemu całkiem wprost przesłał Michał Rachoń. I wydaje się, że rzeczywiście kwestie obyczajowe mogą być paliwem kampanii prezydenckiej, jeśli po jednej stronie stanie Rafał Trzaskowski, a po drugiej Przemysław Czarnek.
czytaj także
Rafał Trzaskowski w fanatycznej optyce, w której lewaczką jest nawet Ursula von Der Leyen, będzie musiał grać otwarcie, co daje nadzieję społeczeństwu obywatelskiemu, które od roku na nowo słyszy dobrze znaną śpiewkę – że jeszcze nie teraz, jeszcze za wcześnie, bo jeśli Donald Tusk kiwnie głową w ich stronę, populiści wrócą. Trzaskowski będzie więc musiał postawić na społeczeństwo obywatelskie, kobiety, młodzież, mniejszości, obrońców praw człowieka, ekologów, miłośników lasów, bobrów, cyranek. A tych jest wielu i wiele, a rok temu okazało się, że nawet więcej.
To oznaczałoby jednak całkowitą zmianę dotychczasowej strategii KO, pisanej ręką odzianą w populistyczną rękawicę. Do wyborów jeszcze kilka miesięcy. Politycy analizują trendy amerykańskie i europejskie i przekonują, że to konserwatyści są na fali wznoszącej. Być może zatem okaże się, że to jednak Radosław Sikorski ostatecznie zostanie kandydatem na prezydenta Koalicji Obywatelskiej. Czy Donald Tusk się na to zdecyduje?