Kraj, Unia Europejska

Jak ratować Ukrainę, Unię i klimat naraz? Lewica szuka nowej opowieści o Europie

Zjednoczona Prawica pozostaje w stanie „śmierci mózgowej” nie tylko, jeśli chodzi o Europę. Nie jest w tym sama. Poza Lewicą nikt na polskiej opozycji nie podjął się na serio zadania sformułowania nowego pomysłu na Europę po wojnie.

Gdy w sobotę Jarosław Kaczyński w Markach, odgrodzony kordonem policji od mieszkańców podwarszawskiej miejscowości, podsumowywał osiągnięcia PiS z ostatnich siedmiu lat, zapowiadał opanowanie przez rząd inflacji oraz zlecał Mateuszowi Morawieckiemu start w maratonie i pobicie wyniku Tuska, we Wrocławiu odbywała się wspólna konwencja polskiej Nowej Lewicy oraz europarlamentarnej frakcji S&D (Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów).

Obecni byli między innymi Helena Dalli, europejska komisarz ds. równości, wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Evelyn Regner oraz Frans Timmermans – wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej z Holandii, znany z wyrazistego sprzeciwu wobec autorytarnego dryfu państw takich jak Polska i Węgry.

Polskę reprezentowała dwójka przewodniczących NL, Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty, prezydentka Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska, posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, znany z tych łamów Adam Traczyk, wreszcie Aleksander Kwaśniewski – prezydent, który wprowadził Polskę nie tylko do Unii Europejskiej, ale także do NATO.

Europa praw człowieka

Jaką wizję Europy przedstawili uczestnicy konferencji? Najkrócej mówiąc – jako wspólnoty praw człowieka, rozumianych zarówno w ich liberalnym, wolnościowym, jak i socjalnym wymiarze. Pojawiał się więc temat praw mniejszości seksualnych i polskich „stref wolnych od LGBT”, na które w solidarnej „Europie równych szans” nie może być miejsca.

Sporo uwagi poświęcono także kwestii równości płci i praw kobiet. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zwróciła uwagę na paradoks: Polki mają dziś mniej praw niż miały, gdy wstępowały do Unii Europejskiej. Wszystko za sprawą osławionego wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który w październiku 2020 roku praktycznie zupełnie zdelegalizował w Polsce zabieg przerywania ciąży.

Także w kontekście Europy i praw człowieka poruszano temat kryzysu mieszkaniowego i klimatycznego. Ten pierwszy znów szczególnie silnie odczuwalny jest w Polsce. Zwłaszcza w ostatnich miesiącach, gdy nieprzerwany przez pandemię i związane z nią zawirowania gospodarcze wzrost cen nieruchomości oraz podwyżka stóp procentowych zmusiły wiele gospodarstw domowych do odłożenia decyzji o zakupie własnego domu czy mieszkania na bliżej nieokreśloną przyszłość. Ci, którzy spłacają kredyt lub wynajmują, muszą się liczyć z koniecznością przeznaczenia znacznie większej części własnego dochodu na zaspokojenie potrzeby mieszkaniowej niż jeszcze pół roku temu. Często na tyle większą, że to, co zostaje, nie pozwala na utrzymanie przyzwoitego poziomu życia.

Podobno masło kosztuje więcej, bo teraz zarabiamy lepiej. Prawda to?

Trudno mówić o Europie równych szans, gdy posiadanie lub nieposiadanie na starcie własnego mieszkania tak bardzo określa nasze życiowe możliwości, a nawet klasa średnia wypychana jest przez ceny z centrów wielkich miast i miejsc oferujących największe możliwości rozwoju.

Gdyby Unia Europejska potrafiła przedstawić w tej kwestii choćby częściowo łagodzące sytuację środki zaradcze, radykalnie wzmocniłoby to jej legitymację. Szkoda, że konferencja S&D bardziej zasygnalizowała świadomość tematu, niż przedstawiła konkretne rozwiązania.

Kolejna kwestia to klimat. Uczestnicy spotkania we Wrocławiu podkreślali słusznie, że obecny kryzys klimatyczny to wyzwanie nie tylko technologiczne, ale także polityczne i społeczne. Zwłaszcza Timmermans ładnie mówił o transformacji energetycznej, która nie zostawia nikogo z tyłu, której sukces mierzymy tym, jak potraktowane zostaną najbardziej dotknięte przez nią jednostki i grupy.

Dla Unii Europejskiej zielona transformacja jest nie tylko wyzwaniem, ale też szansą na pogłębienie integracji, na zwiększenie władzy i legitymacji wspólnotowych instytucji europejskich. Dzieje się to już przy okazji KPO, gdzie dostęp do funduszu, mającego stabilizować przeorane przez pandemię i jej efekty unijne gospodarki, uzależnione jest od „kamieni milowych” związanych nie tylko z praworządnością, ale także z szeregiem zielonych rozwiązań.

By jednak tego typu wspierane przez Unię rozwiązania nie wywołały społecznego backlashu, transformacja energetyczna musi być sprawiedliwa. Jednym z najważniejszych zadań europejskiej socjaldemokracji jest dopilnowanie, by faktycznie była.

Frans Timmermans i Robert Biedroń w 2019 roku, fot. facebook.com/RobertBiedron.

Ukraina i nowa europejska opowieść

Czwartym kluczowym tematem konferencji była Ukraina: jej wojna przeciw rosyjskiej napaści oraz przyszłe miejsce w Unii Europejskiej. Prezydent Kwaśniewski wprost wezwał do przyznania Ukrainie statusu oficjalnego kandydata do Unii Europejskiej. Ciekawe przemówienie na ten temat wygłosił też Włodzimierz Czarzasty. Zawarł w niej między innymi lekki przytyk do kanclerza Scholza, krytykując nazbyt zachowawczą i ostrożną – nawet jeśli zrozumiałą ze względów historycznych – politykę Berlina wobec konfliktu zbrojnego za naszą wschodnią granicą.

Jednoznaczne poparcie polskiej lewicy dla walczącej Ukrainy nie dziwi. Napaść Rosji ma imperialny charakter, Ukraińcy prowadzą wojnę sprawiedliwą o wyrwanie się z żelaznego uścisku państwa moskiewskiego, od wieków tłumiącego ich narodowe i cywilizacyjne aspiracje. Polska lewica z jej tradycjami międzynarodowej solidarności, walki o „wolność naszą i waszą”, często strasznymi, kilkusetletnimi doświadczeniami rosyjskiego imperializmu nad Wisłą, nie może nie poprzeć walki Ukraińców – i to jednoznacznie, bez zastrzegania we francuskim stylu, że „trzeba Putinowi pozwolić zachować twarz”.

Korzenie nowego rosyjskiego faszyzmu [rozmowa]

Jednocześnie perspektywa wejścia Ukrainy do Unii, jak i wszystko to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich stu kilku dni, od początku wojny Putina, stanowią też wyzwanie dla dotychczasowej opowieści polskiej lewicy o Europie. Do tej pory przedstawiała się ona bowiem – w przypadku partii Razem obarczone to było wieloma zastrzeżeniami – jako siła najbardziej proeuropejska, entuzjastycznie nastawiona do pogłębienia europejskiej integracji, także gdyby miało to oznaczać stopniową federalizację Europy, skupionej wokół francusko-niemieckiego, „karolińskiego” rdzenia kontynentu.

Tymczasem integracja nowego państwa członkowskiego – zwłaszcza tak dużego, odstającego od zachodu Europy poziomem rozwoju gospodarczego i wymagającego pomocy w powojennej odbudowie jak Ukraina – poważnie utrudniałoby, jeśli nie uniemożliwiało ambitniejszą integrację istniejącej Unii.

Trudno równocześnie realizować dwa tak szalenie ambitne projekty – odbudowy i integracji Ukrainy oraz federalizacji Europy. Być może stąd, poza kalkulacjami związanymi z przyszłymi relacjami z Moskwą, wynika powszechnie krytykowana przez wszystkie w zasadzie siły polityczne w Polsce koncepcja Macrona, który chciałby stworzenia „politycznej wspólnoty europejskiej”, pozwalającej krajom spoza Unii, takim jak Wielka Brytania czy Ukraina, na udział we wspólnocie „dzielącej europejskiej wartości”. Instytucjonalizacja tego tworu w praktyce oznaczałaby zapewne wieczne trzymanie Ukrainy w unijnym przedpokoju.

Kwaśniewski: Zełenski już jest bohaterem. Mężem stanu zostanie, gdy podpisze pokój i przekona do niego naród

Jak połączyć ambitne plany reformy obecnej Unii, usuwające największe absurdy wspólnotowej konstrukcji, na czele z prawem weta państw narodowych? Jak budować lepiej zintegrowaną i bardziej demokratyczną Unię, zdolną jednocześnie przyjąć w bliskiej przyszłości Ukrainę? Jak połączyć to ze znalezieniem odpowiedzi na wyzwania, o których w sobotę była mowa we Wrocławiu – związanych z mieszkalnictwem, równością szans i najważniejszym wśród nich, klimatem?

Znalezienie opowieści łączącej te wszystkie elementy to wielkie wyzwanie stojące przed polską lewicą. Ale i szansa, by dać proeuropejskiej opinii publicznej inną, bardziej współczesną i odpowiadającą na realne wyzwania opowieść o Polsce w Europie niż ta ze skądinąd zacnych i sympatycznych Parad Schumanna.

Bo żadna inna część opozycji nie podjęła się na razie wyzwania przepracowania swojego pomysłu na Europę w kontekście tego, co stało się w ostatnich miesiącach. Rządząca partia z kolei, nie tylko, jeśli chodzi o Europę, pozostaje w stanie „śmierci mózgowej”. Nic nie wskazuje, by ostatnie wydarzenia skłoniły ją do przemyślenia własnego eurosceptycyzmu. A nawet jeśli skłoniły, to i tak walcząca o trzecią kadencję, wijąca się między rozbuchanymi obietnicami własnej propagandy sukcesu a coraz bardziej pogarszającą się sytuacją polityczną, spalająca się we frakcyjnych walkach Zjednoczona Prawica nie ma już chyba energii na żadną realną pracę programową.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij