Kraj, Weekend

Nawrocki będzie najsilniejszym prezydentem w historii III RP? Prędzej dogada się z Mentzenem, niż z Kaczyńskim

Nawrocki ma opinie w kwestiach historycznych (rozliczenie Wołynia), czysto politycznych (obecny rząd musi odejść) i sportowych (Lechia Gdańsk), a poza tym uważa, że Polska powinna być silna, bogata i wpływowa. W pozostałych sprawach może być plastyczny, by dopasować się do oczekiwań potencjalnych sojuszników.

„Tusk pominięty w rozmowie prezydenta USA i europejskich sojuszników na temat Ukrainy” – grzmiał jeden z najdłużej wyświetlanych pasków w historii TV Republika. Prawicowe schadenfreude jest już tak zjawiskowe, że może się udzielać. Donald Tusk nie jest jednak głównym tematem codziennej ramówki stacji Tomasza Sakiewicza – on jest tylko złym bossem do pokonania. Prawdziwym bohaterem stacji stał się Karol Nawrocki. Nawet Jarosław Kaczyński na jego tle zaczął być przedstawiany jakby chłodniej i bez dawnego żaru.

Można to zrzucić na karb okoliczności, w końcu Nawrocki niedawno wygrał wybory, chociaż był skazywany na pożarcie, a samą prezydenturę zaczął pełnić tydzień temu. Nic dziwnego, że na prawicy są nim podekscytowani, jakby pierwszy raz zagrali na Amidze. Można też jednak przychylić się do zdania premiera Tuska z niedawnego dnia zaprzysiężenia – premier sugerował, że to Jarosław Kaczyński był najsmutniejszą osobą na sali. A nawet jeśli nie był, to powinien. Na własne życzenie stworzył sobie pod nosem groźnego rywala. Jak Polacy, gdy Konrad Mazowiecki zaprosił Krzyżaków.

Ile będą nas kosztować pomysły Karola Nawrockiego – prezydenta najbogatszych?

Jak głosi miejska legenda, największą fobią Kaczyńskiego jest to, żeby na prawo od jego prawej ściany nigdy nic poważnego nie wyrosło. Po ostatnich wyborach okazało się, że wyrosły mu przynajmniej dwie poważne zagwozdki: Konfederacja z Mentzenem jako liderem oraz Korona Polska Grzegorza Brauna. Teoretycznie powinien być rozradowany. Scena polityczna przesunęła się wyraźnie w prawo, a jego partia właśnie zyskała zdolność koalicyjną. Jednak te trzy ugrupowania dzieli znacznie więcej, niż się wydaje. Łączy je zaś głównie to, że nie lubią liberałów i są prawicowe.

Prawica podzielona – różnice między PiS, Konfederacją i Koroną Polską

PiS to partia odwiecznych działaczy, którzy pierwsze szlify zbierali jeszcze w PRL. Mają szerokie grono młodych, ale ci zostali ukształtowani na modłę swoich starszych mentorów i działając w partii są im podporządkowani. Przed 2023 rokiem wyłamywała się z tego obrazu frakcja Mateusza Morawieckiego, ale po przegranych wyborach została rozbita i tak osłabiona, że nie warto się nią zajmować.

Tymczasem Konfederacja to miks czterdziestoletnich libertarian, którzy choć z Korwinem się pokłócili, to z korwinizmu nie wyleczyli, oraz narodowców w tym samym wieku. Narodowców dałoby się jeszcze przeciągnąć i takie próby mają już miejsce. Problem w tym, że są oni obecnie drugorzędną frakcją w Konfederacji. Prym wiodą libertarianie, którzy po 2027 roku będą najpewniej zdecydowanie przeważać w jej klubie poselskim. Wyciągnięcie narodowców z Konfederacji nie osłabi jej, wręcz przeciwnie – może przyspożyć jej poparcia, niczym odłączenie się Brauna. Narodowcy samodzielnie mieliby poparcie gdzieś w okolicach Bezpartyjnych Samorządowców.

Majmurek: Możemy jeszcze zatęsknić za ośmioma latami rządów PiS

Prawica, która obecnie jest na fali, nie jest przaśna jak sztywni narodowcy, występujący ze Szczerbcem przypiętym do klapy marynarki, opowiadający o Kościele i tradycyjnych wartościach, którzy najchętniej przenieśliby się do lat 20. Współcześni prawicowi millenialsi, którzy stoją za sukcesem Konfederacji, to pewni siebie, egoistyczni i skorzy do pogardy dla innych ludzie, których od wartości bardziej interesuje to, ile państwo im zabiera w podatkach i w co się wtrynia. Konserwatywne wartości, które są im bliskie, to akceptacja okazjonalnej przemocy i zgoda na istnienie hierarchii, o ile tylko sami będą bliżej góry. PiS traktują jako coraz mniej pociesznych dziadków, których trzeba byłoby się jakoś pozbyć. Ich wizja państwa jest całkowicie odmienna od tej, jaką ma partia Kaczyńskiego, która chciałaby zwiększać jego kompetencje i kontrolować, co się da.

Koalicję PiS z Konfederacją Mentzena łatwiej sobie jednak wyobrazić, niż koalicję PiS z Braunem. PiS Braunem gardzi, chociaż skrzętnie to ukrywa. Korona Polska to partia antyamerykańska i antysemicka. PiS – radykalnie proamerykańska i filosemicka. Tak odległych postaw nie da się pożenić. Można tylko próbować podebrać rywalowi część miękkich wyborców, co PiS próbuje robić, siejąc zmanipulowany eurosceptycyzm i zaostrzając stanowisko wobec Ukrainy.

Nawrocki – polityczny nowicjusz, który ambicjami przerasta Kaczyńskeigo

W tej skomplikowanej sytuacji pod prawym bokiem Kaczyńskiego pojawił się trzeci aktor, który co prawda jest politycznym nowicjuszem, ale ambicjami przerasta pozostałych dwóch. Dodatkowo bardzo szybko się uczy, w ledwie kilka miesięcy stał się pewnym siebie politykiem, który świetnie się czuje na jednym z najważniejszych stanowisk w Polsce. Wygrywając drugą turę zdobył głosy zarówno mentzenistów, jak i braunistów, czym dowiódł, że potrafi łączyć to, co dla Kaczyńskiego jest niepołączalne.

Karol Nawrocki – mężczyzna do potęgi n-tej

Nawrocki nie ma zdania na temat optymalnego sposobu działania państwa, ekonomii, polityki społecznej czy opieki zdrowotnej. Jego program to był miszmasz, który zakładał wielkie inwestycje połączone z odchudzeniem budżetu o prawie 100 mld zł. Nawrocki ma opinie w kwestiach historycznych (rozliczenie Wołynia), czysto politycznych (obecny rząd musi odejść) i sportowych (Lechia Gdańsk), a poza tym uważa, że Polska powinna być silna, bogata i wpływowa. W pozostałych sprawach może być plastyczny, by dopasować się do oczekiwań potencjalnych sojuszników.

Poza tym jest zdecydowanie bardziej asertywny od Andrzeja Dudy. Wielce prawdopodobne, że prezes Kaczyński przekona się o tym jeszcze w tej kadencji. Na najwyższych stanowiskach w kancelarii posadził zdolnych polityków PiS młodej generacji (Szefernaker, Bogucki, Przydacz), którzy po kilkunastu miesiącach będą się czuć bardziej ludźmi prezydenta, niż partii. Adam Andruszkiewicz to typowy narodowiec, który przeszedł do PiS wyłącznie z powodu chęci robienia kariery. Poza nimi, nie licząc Wojciecha Kolarskiego z poprzedniej kancelarii, są już tylko czterej byli współpracownicy Nawrockiego z IPN oraz prof. Sławomir Cenckiewicz, który sam nie dostał stanowiska szefa IPN, ponieważ Kaczyński go nie lubi. Nawrocki nie dał sobie podrzucić żadnego nadzorcy, co ułatwi mu odcięcie się od PiS lub prowadzenie własnej gry wewnątrz.

Nowy duopol obali ten system [raport Sierakowskiego i Sadury]

Nawrocki cieszy się przy tym coraz większą popularnością. W badaniu zaufania CBOS z lipca znalazł się na drugim miejscu, za Dudą. Popularność zyskuje przede wszystkim na prawicy. W TV Republika jest fetowany niczym gwiazda rocka, pokazywane są jego wszystkie wystąpienia i aktywności. Bywa, że na dolnym pasku sunie siedem krótkich info na jego temat z rzędu. Gorące powitanie na stadionie Lechii mielono do znudzenia, niczym wiadomość dnia. Nawet gdy zaczną się reklamy, to zaraz wyskakuje Nawrocki, polecając swoją książkę.

Błyskawicznie zdobył też sympatię Donalda Trumpa. Odwiedził Biały Dom przed wyborami, a Trump kilkukrotnie gratulował mu zwycięstwa. 3 września Nawrocki znów ma odwiedzić Waszyngton, co prawdopodobnie będzie jego pierwszą wizytą zagraniczną. Amerykańska administracja poinformowała KPRM, że Trump życzy sobie utrzymywania relacji polsko-amerykańskich z Nawrockim, a nie Tuskiem. Dzięki czemu to on był obecny na zdalnym spotkaniu liderów UE i prezydenta USA w sprawie Ukrainy i negocjacji z Putinem. TV Republika piała nad tym z zachwytu przez pół dnia.

Scenariusz przejęcia prawicy – od gry w PiS po koalicję z Konfederacją

Nowy prezydent jest niezwykle aktywny, czego zapowiedź widzieliśmy już w kampanii wyborczej. Zamierza zasypywać rząd projektami ustaw, wymuszając nominacje na najwyższe stanowiska, regularnie zwołując Radę Gabinetową, włączając się w politykę zagraniczną czy wreszcie – rozszerzając wpływy w wojsku. Właśnie wymusił awans na generała dywizji Adama Rzeczkowskiego, równocześnie odrzucając większość nominacji złożonych przez MON. Dla rządu będzie piekielnie trudnym wyzwaniem już teraz, ale dla Kaczyńskiego – niedługo.

PiS z Konfederacją mogą rządzić już teraz. Niech tylko zaproszą Hołownię

Apetyt Nawrockiego będzie rósł w miare jedzenia. Skoro to on jest sprawczy, potrafi wpływać na rząd, ma kontakty w USA i popularność wśród młodej prawicy, to dlaczego to Kaczyński, mając najniższy wskaźnik zaufania ze wszystkich liderów politycznych w Polsce, miałby być uważany za przywódcę? Tym bardziej, że to Nawrocki zdołał zgarnąć profity z przesunięcia się sceny politycznej w prawo. Ledwie dwa lata temu, gdy nastroje społeczne niespecjalnie różniły się od obecnych, PiS pod wodzą Kaczyńskiego przegrał trzecią kadencję.

Nawrocki zacznie się więc rozpychać nie tylko w obszarze władzy wykonawczej, ale też na prawicy. Przed wyborami nie zawsze będzie podejmować decyzje zgodne z interesami PiS, by pokazać prezesowi, że musi się z nim poukładać. Nie oznacza to, że będzie podejmował decyzje dobre dla rządu. Będzie mu szkodził, ale metodycznie i selektywnie, żeby PiS przed wyborami zanadto się nie wzmocnił i wciąż potrzebował jego popularności. Dzięki temu będzie mógł wymóc na prezesie wstawienie swoich ludzi na dobre miejsca na listach w zamian za oficjalne poparcie. Gdyby udało mu się wprowadzić w ten sposób ok. 30 osób do sejmu, to w klubie PiS miałby znaczącą pozycję, nadal rezydując na Krakowskim Przedmieściu.

A to nie wszystko. Nawrocki może zostać także akuszerem koalicji PiS z Konfederacją. Mentzen mógłby się nie zgodzić na zwykły układ z Kaczyńskim, ale na umowę koalicyjną podpisaną pod pieczą prezydenta Nawrockiego – najlepiej jeszcze w pałacu – już tak. Tym bardziej, że Nawrocki może mu obiecać, że będzie stać na straży oczekiwań libertarian i wetować wszystkie etatystyczne ustawy, które przejdą bez poparcia Konfederacji. Poza tym nie zgodzi się na wejście do rządu skompromitowanych w oczach młodej prawicy polityków PiS – czyli przede wszystkim Morawieckiego i jego ludzi, a może też starych wiarusów prezesa. Przy okazji moderowania rozmów koalicyjnych mógłby też wymóc włączenie do rządu kilku swoich ludzi.

W rezultacie miałby swoich posłów i ministrów, a w partii wyciąłby przynajmniej jedną, wrogą frakcję. Już wtedy byłby najsilniejszym prezydentem w historii III RP, mając przed sobą prostą drogę do ostatecznego przejęcia po Kaczyńskim pałeczki lidera polskiej prawicy. W tej ostatniej sprawie musiałby się jeszcze zetrzeć z Przemysławem Czarnkiem, który byłby niezwykle trudnym przeciwnikiem. Tylko że zamiast bratobójczej wojny, mógłby się z nim zwyczajnie dogadać – ty dostajesz władzę formalną jako prezes partii i premier, ale uznajesz moje faktyczne przewodnictwo, informujesz mnie o wszystkim, szanujesz moich ludzi w rządzie, konsultujesz swoje decyzje i nie dyskutujesz z moimi.

Łachecki: Jakim prezydentem będzie Karol Nawrocki?

Duet Nawrocki & Czarnek w różnych konfiguracjach mógłby rządzić naprawdę długo. Tym bardziej, że w innych opcjach politycznych kandydatów na tak silnych liderów nie widać. Trudno oczekiwać, że przeciwstawiliby się im Szczerba z Jońskim. W KO główny kandydat na delfina, Rafał Trzaskowski, został spalony, Polska 2050 jest w stanie rozkładu, PSL to partia niszowa, a lewica jest rozbita, chociaż i bez tego byłoby jej ciężko o dobre wyniki. Marnym pocieszeniem jest, że w prawo skręca cały świat, więc gdy ten scenariusz się ziści, być może po prostu znajdziemy się w mainstreamie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta i dziennikarz ekonomiczny. Stale współpracuje z Krytyką Polityczną, „Dziennikiem Gazeta Prawna”, „Tygodnikiem Powszechnym” i „Przewodnikiem Katolickim”. Autor serii powieści kryminalnych „Metropolia”.
Zamknij