Kraj

Putinizacja PiS-u

Do Rosji Putina coraz bardziej zbliża nas język, jakim posługują się rządzący i bliskie im media. Spontaniczne protesty to zorganizowana próba obalenia władzy, NGOsy to agenci zagranicznych wpływów, a Europa Zachodnia jest zdegenerowana i obca kulturowo.

O języku dobrej zmiany powiedziano i napisano już wiele. Porównywano go do języka Marca ‘68, Gomułki, gierkowskiej propagandy sukcesu. W ostatnich tygodniach nasuwa się jednak inne porównanie: z językiem propagandy putinowskiej Rosji.

Kaczyńskiego porównywano do Putina już za pierwszego PiS (2005-2007), często na wyrost. Prezes PiS nawet teraz nie zgromadził tak wielkiej władzy, jak rosyjski autokrata. W przeciwieństwie do współczesnej Rosji, Polska ciągle mieści się też w ramach liberalnej demokracji – choć rządzący robią wiele, by wypchnąć nasz kraj z tego obozu.

Sierakowski: Nu, Kaczyński, maładiec!

Do Rosji Putina coraz bardziej zbliża nas język, jakim posługują się rządzący i bliskie im media. Widać to szczególnie w czterech obszarach: narracji na temat protestów społecznych, organizacji pozarządowych, Europy Zachodniej, wreszcie „polskiej specyfiki kulturowej”.

Majdan w Warszawie

W trakcie ukraińskiego Majdanu do Kijowa jeździli czołowi politycy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele oraz bliscy partii dziennikarze. Emfatyczne relacje z ukraińskiej stolicy publikował David Wildstein, memetyczne selfie na Majdanie zrobił sobie Jacek Kurski. O ukraińskim zrywie w bliskiej PiS prasie pisano jako o słusznej walce dzielnego, żyjącego w cieniu złowrogiego imperium narodu, walczącego o swoje miejsce w Europie.

Jednak już w trakcie kryzysu politycznego na przełomie grudnia i stycznia Majdan stał się w propagandzie PiS negatywnym punktem odniesienia. „Majdan w Warszawie” oznaczać miał plan zamachu stanu, przygotowany przez liberalną opozycję, która przy pomocy ulicy pragnie wywołać paraliż rządu, przeciągnąć na swoją stronę służby mundurowe i siłą obalić demokratycznie wybraną władzę.

Już w połowie grudnia 2016 Marzena Nykiel pisała na łamach portalu „wPolityce” (medium najbliższego pisowskiemu głównemu nurtowi):

Zapowiadana od miesięcy rebelia ruszyła. Zagrzewał do niej pielgrzymujący po Polsce Lech Wałęsa, politycy opozycji, działacze KOD oraz dziennikarze „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka” i innych lewicowo-liberalnych mediów. Jacek Żakowski i Tomasz Lis mówili o polskim Majdanie już wiele tygodni temu. Zaślepieni organiczną niechęcią do rządu PiS, nie przebierali w słowach. Dziś, puściły im wszystkim nerwy, przystąpili do regularnego, brutalnego ataku, przy wsparciu wszelkich możliwych sił anarchistyczno-rozłamowych.

Przedstawianie spontanicznych protestów obywatelskich jako zorganizowanej próby obalenia „legalnej władzy” przez dobrze zorganizowaną, wrogą państwu grupę, to podstawowy ton, jakim rosyjska propaganda mówiła nie tylko o Majdanie, ale także o każdej demokratycznej rewolucji w którymkolwiek z poradzieckich krajów. W świecie propagandystów z Kremla nie istnieją bowiem żadne spontaniczne społeczne protesty przeciw władzy. Są tylko działania wrogich Rosji sił, służb wywiadowczych, wszechwładnych miliarderów, mające na celu destabilizacje rosyjskiej przestrzeni.

Narracja Nykiel nie była odosobniona. Tezy o przygotowanym przez opozycję puczu powtarzała na przełomie grudnia i stycznia TVP, już po wygaszeniu kryzysu parlamentarnego, zilustrowała ją wyjątkowo manipulacyjnym filmem Pucz.

Zimą wątek zewnętrznych, wrogich Polsce sił nie był jeszcze szczególnie eksponowany w narracji PiS o protestach. Pojawił się on jednak z całą siłą teraz, latem. Propaganda PiS mówiła o „ulicy i zagranicy”, które wspólnie planują obalić rząd. Powodem ma być ochrona zagranicznych interesów ekonomicznych zagrożonych przez patriotyzm gospodarczy rządu, a nawet (jak przekonywał jeden z pasków TVP Info) chęć narzucenia Polsce uchodźców.

Majmurek o Puczu: Parodia propagandy

Majdan znów zaczął funkcjonować jako negatywny punkt odniesienia. Zimą dziennikarze bliskich rządowi mediów, jako dowód na to, że „totalna opozycja planuje Majdan w Warszawie” przedstawiała facebookowy wpis naczelnego „Forbesa” Michała Bronatiowskiego. Była to dezinformacja godna Russia Today, gdyż post Broniatowskiego nie tyle wzywał do „Majdanu w Warszawie”, co wyliczał powody, dla których nie ma się on szansy u nas powieść. Latem na podobnej zasadzie prorządowe media straszyły wpisem Bartosza Kramka z Fundacji Otwarty Dialog, który w swoim wpisie na Facebooku zastanawiał się, jak w Polsce można wykorzystać doświadczenia Majdanu, czy amerykańskich protestów. Media bliskie PiS przedstawiły to jako „scenariusz rebelii”, rzekomo realizowany przez protestujących przeciw projektom reformy sądownictwa na ulicach.

Eksperci TVP, zupełnie jak eksperci rosyjskich telewizji w czasie Majdanu, prześcigali się w przedstawianiu „dowodów” na to, że protesty nie były spontaniczne, tylko skoordynowane i wyreżyserowane. Nawrócony na dobrą zmianę postkomunistyczny profesor Kazimierz Kik przekonywał, że nie jest możliwe, by protesty były spontaniczne, gdyż „protestujący w różnych miastach mieli te same hasła”.

Profesor Kik przekonywał, że nie jest możliwe, by protesty były spontaniczne, gdyż „protestujący w różnych miastach mieli te same hasła”.

Polska i rosyjska narracja na temat protestów społecznych opiera się na tym samym paranoicznym zestawie przekonań. Jest dobra władza (Kaczyński, Putin), większość ją popiera, a przeciw niej knuje tylko wspierana przez zagranicę piąta kolumna.

„Uporządkować” trzeci sektor

Drugim obszarem, gdzie język PiS zazębia się z putinowskim jest dyskurs o organizacjach pozarządowych. Po fali protestów w 2012 roku w Rosji reżim Putina obwinił organizacje pozarządowe o koordynację i podsycanie protestów. Wkrótce przyjęto nowe prawo o organizacjach pozarządowych, nakazujące rejestrować się każdej otrzymującej finansowanie z zagranicy organizacji trzeciego sektora pod etykietą „obcego agenta”.

Określenie to było głęboko stygmatyzujące, miało zniechęcić społeczeństwo do trzeciego sektora. Rządowi Putina zależało, by przedstawić niezależne formy organizowania się obywateli – nawet nie wprost polityczne – jako narzędzie interwencji obcych sił w wewnętrzne sprawy Rosji.

Dyskurs PiS w sprawie organizacji pozarządowych jest podobny. Wątek zagranicy odgrywa w nim mniejszą rolę, ale insynuacyjny ton jest identyczny. Próbkę tego tonu poznaliśmy przy okazji pierwszej fali ataku TVP na trzeci sektor. Na słynnych już planszach telewizyjne „Wiadomości” przedstawiały sieć oczywistych powiązań i źródeł finansowania organizacji trzeciego sektora, jakby właśnie demaskowały dobrze zakonspirowaną organizację przestępczą. Celem było wytworzenie wrażenia, że trzeci sektor kontroluje powiązana z byłą władzą wroga „dobrej zmianie” mafia, przywłaszczająca sobie publiczne środki, które zamiast finansować publiczne cele, służą realizacji partykularnych politycznych interesów. Nawet premier Gliński stwierdził wtedy, że TVP to „dom wariatów”.

Ten atak na trzeci sektor wrócił przy okazji kryzysu lipcowego. Na celowniku prorządowych mediów znalazły się między innymi Fundacja Otwarty Dialog i Akcja Demokracja. Tej ostatniej „Wiadomości” poświęciły kolejny insynuacyjny materiał ze strzałkami, mającymi przede wszystkim dowodzić, że organizacja ta finansowana jest głównie z obcych źródeł. Co nie jest żadną tajemnicą. TVP insynuowało też, że pracownicy Akcji „nie wiadomo z czego żyją” – choć, jak zauważyło Oko.press – ich zarobki można znaleźć na stronie internetowej organizacji.

Gliński zauważył propagandę w TVP

Czarnym charakterem propagandy przeciw trzeciemu sektorowi jest i w Polsce i w Rosji George Soros – miliarder znany z finansowania licznych inicjatyw trzeciego sektora w Europie postkomunistycznej. Bliski Kremlowi portal „Sputnik” przestrzega przed planami destabilizacji Rosji przez amerykańskiego miliardera, rosyjski prokurator generalny uznał rok temu Sorosa za zagrożenie dla narodowego bezpieczeństwa Rosji. W Polsce „wPolityce” publikuje wywiad z ekscentrycznym, lecz szanowanym po prawej stronie profesorem Witoldem Kieżunem, przekonującym, że antyrządowe protesty to finansowana przez Sorosa inicjatywa, dążąca do obalenia rządu, który jako pierwszy próbuje wyrwać Polskę z sieci neokolonialnych zależności, jakie amerykańska finansjera narzuciła nam rzekomo w roku ’89.

Sierakowski dla Financial Times: „Powrót do przeszłości”

Cel tej propagandy jest ten sam: podporządkowanie trzeciego sektora władzy. PiS jest tu na razie miększe niż Putin. Nie chce niczego wprost zakazywać, mówi tylko o „uporządkowaniu” i koniecznej „pluralizacji” trzeciego sektora. Ale pomysły zakazu finansowania trzeciego sektora z zagranicy pojawiają się już zupełnie na serio w sferze publicznej, projekt ustawy w tej sprawie złożył poseł Ruchu Narodowego, Robert Winnicki.

Zachodnia flanka WNP

Dwa ostatnie obszary, gdzie język PiS przypomina kremlowski to Europa i kultura. PiS uważany był zawsze za partię rusofobiczną. Jeśli jednak wsłuchamy się w wypowiedzi jej przedstawicieli w ostatnich miesiącach, zauważymy, że głównym punktem negatywnego odniesienia jest nie Rosja, a liberalna Europa Zachodnia.

Politycy PiS z najwyższych szczebli – łącznie z samym prezesem – przestrzegają przed dekadencją współczesnej Europy. W czwartkowym wywiadzie dla Radia Maryja Kaczyński mówił o „upadających” Malcie i Irlandii – państwach, gdzie niedawno wprowadzono równość małżeńską. Pokrywa się to z rosyjską narracją o dekadenckiej, zdegenerowanej „Gejropie”. Homofobiczny język takich gwiazd rosyjskiej telewizji jak Dmitrji Kisielew, doskonale pasowałby do TVP Jacka Kurskiego, między kolejnymi występami Wojciecha Cejrowskiego i Magdaleny Ogórek.

Miłość nie jest mięsem – LGBTQ w Rosji

Rosyjska propaganda także uwielbia podkreślać jak bardzo bezradna wobec islamskiego terroryzmu jest pogrążona w dekadencji, osłabiona przez radykalny islam Europa. W dzielnicach miast, gdzie policja się nie zapuszcza, migranci wprowadzają prawo szariatu – to typowa narracja Russia Today o takich państwach, jak Szwecja. Znów doskonale rymuje się to np. z publicznymi wypowiedziami ministra Błaszczaka, bez przerwy opowiadającego o „strefach szariatu w Europie”.

Wobec takiej dekadencji Europy Rosja w dyskursie Kremla i Polska w języku PiS muszą się bronić. Rosja jest bowiem – jak głoszą założenia polityki kulturalnej państwa przyjęte w 2014 roku – „odrębną cywilizacją, której centrum stanowi prawosławie”. Polska jest z kolei dla ideologów dobrej zmiany wyspą łacińskiej cywilizacji w morzu cywilizacji śmierci.

Środki obrony tej kulturowej odrębności są podobne. Podporządkowanie wszystkiego centralnemu ośrodkowi władzy, łącznie z sądami i wolną prasą. Minister Ziobro w poniedziałkowym wywiadzie dla „Sieci” przekonywał przecież, że PiS musi „zreformować” sądy, by „bronić Polaków przed lewicową ideologią”. Posłanka PiS Barbara Bubula w wywiadzie dla Klubu Jagiellońskiego stwierdziła:

W dzisiejszych zglobalizowanym świecie, przy dużej swobodzie przepływu nie tylko kapitału, lecz także idei, media pełnią rolę niewidzialnej państwowej granicy. Granicy, która daje nam poczucie bezpieczeństwa kulturowego, możliwość samodzielnego kształtowania własnej tożsamości narodowej, dyskusji o wyzwaniach, jakie stoją przed naszym państwem oraz o tym, co powinno wyznaczać polską rację stanu. Media pełnią rolę „strażnika państwowej suwerenności”

Władimir Putin mógłby tylko przyklasnąć takiemu poglądowi. PiS obiecywał Polakom, że zostaniemy liderem Międzymorza. Język partii i bliskich jej mediów w kwestii protestów społecznych, wolności obywatelskich, Europy robi z nas na razie raczej najdalej wysuniętą na zachód flankę Wspólnoty Niepodległych Państw.

Opozycjo, przygotuj się do walki o media

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij