Życzyłbym sobie, żeby mówienie o aborcji nie było czymś, co wzbudza tyle emocji. Ot, farmakologiczna bądź medyczna procedura, której poddaje się kobieta znająca swoją sytuację zdrowotną i osobistą. Niestety, tak nie jest.
Jak mówić o aborcji, żeby nie zostać uznaną za atencyjną kurwę? Najlepiej wcale. Ale nie sądzę, żeby to było najlepsze rozwiązanie. Osobiście życzyłbym sobie, żeby mówienie o aborcji nie było czymś, co wzbudza tyle emocji. Ot, farmakologiczna bądź medyczna procedura, której poddaje się kobieta znająca swoją sytuację zdrowotną i osobistą. Niestety, tak nie jest.
Jakiś czas temu moja osoba partnerska Hanna Maria Zagulska zrobiła aborcyjny coming out na kanale Stonewall TV. Na filmiku opowiedziała o tym, jak w 2013 zrobiła sobie aborcję i jakie to było trudne. W sensie logistycznym, bo samo podjęcie decyzji było raczej łatwe. Niestety, nie znała wtedy nikogo, kto by sobie zrobił aborcję, ani nie wiedziała, do kogo mogłaby się zwrócić o pomoc. Zapewne jest to doświadczenie setek tysięcy kobiet w kraju takim jak Polska.
Żyjąc z Hanią na co dzień, wiedziałem, jakim wyzwaniem było dla niej to nagranie, ale ponieważ wierzymy, że obecna sytuacja musi się zmienić, a osoby, które publicznie przyznają się do wykonania zabiegu aborcji, można policzyć na palcach, tym bardziej ją dopingowałem. Trzeba przełamywać tabu.
Oczywiście spodziewaliśmy się hejtu, jednak parę rzeczy nas zaskoczyło. Szczególnie komentarze rzekomo liberalnych dziennikarzy.
Prawie tydzień minął od mojego wyznania w materiale #StonewallTV "Aborcja jest ok"Nie wiem czy zaskoczył mnie bardziej…
Posted by Hanna M. Zagulska on Saturday, December 19, 2020
Aborcyjny coming out Hani postanowił skomentować dziennikarz „Gazety Prawnej” Patryk Słowik, pisząc: „W środę zrobiłam sobie aborcję, a w czwartek zrobiłam manicure. Nie, aborcja nie jest OK. Między prawem do decydowania a »aborcja jest OK« jest ogromna przestrzeń”. Nie wiem, czy Patryk Słowik był kiedyś na manicurze ani czy obejrzał film Hani, ale nie sądzę. Gdyby było inaczej, zapewne zorientowałby się, że swoją wypowiedzią bagatelizuje doświadczenie milionów kobiet. Niestety dziennikarz nie odpowiedział mi na pytanie, jaka jest aborcja, skoro nie jest ok. Szkoda. Mam tylko nadzieję, że swoich bliskich nie obarcza poczuciem winy za ich decyzje. Choć dziennikarz „GP” poświęcił tej sprawie kilkadziesiąt wpisów, ich charakter każe myśleć, że to nie Hania bagatelizuje aborcję, ale dziennikarz bagatelizuje doświadczenia kobiet. I jeśli trauma poaborcyjna istnieje, to wywołują ją właśnie komentarze typów, którzy próbują kobietom wmówić, jak mają się czuć.
Ze wszystkich zapytanych przeze mnie dziennikarzy i osób publicznych twierdzących, że aborcja nie jest ok, odpisała mi tylko Agata Stremecka, prezeska think tanku Forum Obywatelskiego Rozwoju, która tłumaczyła, że aborcja nie jest ok, bo dotyczy: „życia niezależnie, czy się będziemy spierać, czy to już człowiek, czy nie. Wybór jest ok”. Staram się zrozumieć ten punkt widzenia, no i oczywiście mam nadzieję, że skoro dla prezeski FOR-u każde życie jest ważne, to fundacja bardziej zainteresuje się losem zwierząt na fermach przemysłowych.
20 lat temu trzymałam koleżankę za rękę przed wejściem. Nie była wierząca, przekonana że tak należy zrobić. Mimo wszystko nie był to zabieg usunięcia kurzajki, który jest ok. Dotyczy życia niezależnie czy się będziemy spierać, czy to już człowiek czy nie. Wybór jest ok.
— Agata Stremecka (@AgataStremecka) December 16, 2020
Nie mogę jednak przestać myśleć o tym, co dobrze wyraziła dziennikarka Onetu Marta Glanc: „Pisaniem, że »aborcja nie jest ok«, mówi pani swojej koleżance, że zrobiła źle. A nie zrobiła ani dobrze, ani źle − podjęła decyzję w zgodzie ze sobą i nie należy tego oceniać. Pisanie wszędzie, że to dramat, tragedia i tylko tak można o tym mówić, to krzywdzenie kobiet”. Podobnie argumentował Ziemowit Szczerek: „Aborcja jest OK, bo OK to nie znaczy, że zajebiście jest mieć aborcję, ale że jeśli się ją miało, to jest OK, a nie o mój boże jestę morderdzą”.
Oczywiście większość komentujących twierdziła, że aborcja jest morderstwem, zabijaniem dzieci itp. Bardzo to dla mnie ciekawe. Przeglądając te komentarze, myślałem sobie, że gdyby obrońcom życia naprawdę zależało na każdym życiu, to nie byłoby sierocińców, dzieci przymierających głodem ani schronisk dla bezdomnych zwierząt.
Aborcja jest okej
Chciałbym jednak wiedzieć, o co chodzi na przykład dziennikarce Polsatu Agniesza Gozdyrze, która postanowiła uderzyć w status Młodych Razem (swoją drogą chyba jedynej organizacji politycznej w Polsce, która udostępniła coming out Hani): „Aborcja jest okej i nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej”. Co na to prowadząca Skandalistów? „Dzieciaki w polityce (emoji face palm), choć dzieciaki bywają roztropniejsze”.
Dzieciaki w polityce ?♀️, choć dzieciaki bywają roztropniejsze. https://t.co/k3rLkP2c7D
— Agnieszka Gozdyra (@AGozdyra) December 15, 2020
Co to za paskudny ejdżyzm, pani Gozdyro? Od dorosłych oczekiwałbym trochę więcej spokoju i zrozumienia. Z początku się zdziwiłem tym najazdem pani prowadzącej, ale przestałem, kiedy sprawdziłem, jakich dobiera ekspertów do swojego programu. Gościem Agnieszki Gozdyry był działacz Fundacji Pro − prawo do życia Mariusz Dzierżawski. Na temat aborcji Gozdyra rozmawiała również z Tomaszem Terlikowskim. Skoro z takich źródeł dziennikarka czerpie swoją wiedzę, to nie dziwi mnie też, że nie zrozumiała mojego żartu. Choć jego ironiczny wydźwięk skumałby pewnie nawet doktor Terlikowski. Cóż, nie pierwszy to raz, gdy dziennikarze kompromitują swój zawód. A co to był za żart?
Otóż, wspierając Hanię, napisałem: „polecam posłuchać, jak moja dziewczyna opowiada, jak zrobiła sobie aborcję. Niestety, nie ze mną, ale jeszcze wszystko przed nami [ikony serca, tęczy i ognia]”. Wydaje mi się oczywistym, że każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o moich poglądach, musi sobie zdawać sprawę, że nie chciałbym mieć żadnych dzieci ani nawet aborcji. Każde potencjalne zrodzenie nowej, czującej i wrażliwej istoty na ten świat wydaje mi się nie lada okrucieństwem, czymś, na co nie mógłbym się świadomie zdecydować. Ale nawet na nieświadomce zakładam prezerwatywy. Myślę o wazektomii, ale prezerwatywy są ok, więc myślę o niej mało intensywnie.
Reasumując: nie życzę nikomu aborcji, tak jak nie życzyłbym jej sobie. Aborcja byłaby ostatecznością, ale ponieważ decyzja i tak nie należałaby do mnie, pozostaje mi dbać o to, żeby nikogo nie zapłodnić. Natomiast gdyby do tego doszło, że moja osoba partnerska zaszłaby w ciążę i nie chciała mieć dziecka, zrobiłbym wszystko, żeby się zatroszczyć o jej dobrostan. Potrafię też ogarnąć Postinor.
czytaj także
Niestety wiem, że to nie jest regułą. Znając zachowania licznych mężczyzn, wiem, że wsparcie swoich partnerek w takim i innych momentach jest wyjątkiem, a nie regułą. Ba, znam nawet liczne przypadki dziewczyn, które bały się powiedzieć swoim partnerom o pozytywnym wyniku testu. Strasznie im współczuję, że spotykały się z osobami, na których wsparcie i zrozumienie nie mogły liczyć. Ja staram się być inny. Staram się wszystkim bliskim osobom zapewniać poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie wspierać je w ich nie zawsze łatwych decyzjach. Dlatego też mam czelność uważać, że lepiej, żeby Hania miała aborcję ze mną niż z wieloma innymi osobami, z którymi się spotykała. Zatem nawet jeśli weźmiemy mój ironiczny żart na serio, wciąż nie widzę w nim nic zdrożnego.
Co na to lewica?
Aborcyjny coming out Hani był spokojny, wyważony, piękny i wzruszający. Uważam, że powinien być pokazywany w szkołach. Może zresztą będzie, kiedy w moim przyszłym rządzie Natalia Broniarczyk zostanie ministrą zdrowia. (Hania będzie oczywiście ministrą sprawiedliwości, więc już się bójcie i kasujcie tłity XD). Tymczasem reakcje na niego wcale nie były wyważone. Zaskoczyła mnie nie tylko reakcja liberałów, ale również postawa polskiej lewicy. Oprócz Młodych Razem coming outu Hani nie poszerował chyba żaden lewicowcy polityk ani organizacja. Przypominam, że żyjemy w kraju, w którym osoby przyznające się do aborcji można policzyć na palcach. Natalia Przybysz, Marta Dzido, Nina Andrycz, Maria Czubaszek, Marta Syrwid, Natalia Broniarczyk, Karolina Gieryszewska, Joanna Dziwak… Więcej nie pamiętam, za wszystkie coming outy serdecznie dziękuję. Pewnie przyznało się do tego jeszcze parę odważnych Polek. Przypominam, że żyjemy w represyjnym państwie negującym podstawowe prawo osób z macicami do decydowania o swoim życiu i zdrowiu. W kraju, w którym trwają gigantyczne protesty w obronie prawa do aborcji. W państwie, którego 24 proc. obywateli i obywatelek chciałoby poprzeć Strajk Kobiet jako nowe ugrupowanie polityczne. Co na to lewica?
„W Polsce są ludzie, którzy uważają, że aborcja jest ok, i tacy, którzy uważają, że nie jest ok. Ja chcę w Polsce prawa, które pozwala podejmować decyzję zainteresowanym. Ludzie mają prawo oceniać przerywanie ciąży zgodnie ze swoim sumieniem” − postanowił wytłumaczyć wkurwionym wyborczyniom lider lewicy Adrian Zandberg w eterze Radiowej Trójki.
W Polsce są ludzie, którzy uważają, że aborcja jest ok i tacy, którzy uważają, że nie jest ok. Ja chcę w Polsce prawa, które pozwala podejmować decyzję zainteresowanym. Ludzie mają prawo oceniać przerywanie ciąży zgodnie ze swoim sumieniem – @ZandbergRAZEM w @RadiowaTrojka
— Razem (@partiarazem) December 15, 2020
Musiałem to przeczytać trzy razy i za każdym nie byłem pewien, czy to naprawdę Adrian Zandberg, czy może jednak Szymon Hołownia. W sumie Grzegorz Schetyna albo Władysław Kosiniak-Kamysz równie dobrze mogliby być autorami tych słów. Czyżby wszyscy byli na tym samym szkoleniu medialnym, jak się wypowiedzieć, żeby nic nie powiedzieć? Ja pierdolę. Ludziom odbiera się podstawowe prawa, a lider lewicy opowiada, że można to różnie oceniać? Serio? Kiedy ostatni raz lewica w Polsce miała 24 proc. poparcia? Czy to nie jest aby ten moment, że nawet Włodek Czarzasty powinien gromko krzyczeć „wypierdalać”?
Włodkowi akurat mogę wybaczyć, bo wieść gminna niesie, że sam jeden poturbował szwadron policjantów, ale wypowiedź Zandberga na pytanie, czy aborcja jest ok, niedługo po tym, jak jego koleżanki były gazowane i poturbowane przez policję, zostanie mi w pamięci. Czy kiedyś będzie w Polsce w końcu niepostpeerelowska lewica, której liderzy będą mieli odwagę walczyć o prawa człowieka? Czy musimy poczekać, aż pałeczkę przejmą liderki, które nie wstydzą się żądać pełni praw reprodukcyjnych? Oczywiście wymijająca odpowiedź lidera Lewicy może mieć różne przyczyny. Ale trudno mi sobie wyobrazić powody, dla których nie warto okazać wsparcia osobom otwarcie mówiącym o doświadczeniu milionów kobiet, o którym większość postanowiła milczeć, w kraju, w którym ponad połowa obywateli i obywatelek chce legalnej aborcji.
Dużo dał mi do myślenia wpis Oliwii Markiewicz, członkini zarządu śląskiego okręgu partii Razem oraz społecznej asystentki Marceliny Zawiszy. Lewicowa polityczka, znana głównie z oburzenia się na drącego mordę bąbelka, postanowiła skomentować mój wpis, w którym polecałem obejrzenie aborcyjnego coming outu Hani, słowami: „God I wish, żebyście zniknęli z internetu. RAZEM Z DZIEWCZYNĄ, tak na szczęście (serduszko, tęcza i ogień)”. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie jest to oficjalne stanowisko partii Razem, choć nie mam też wątpliwości, że wśród jej członków taka opinia spotkałaby się ze zrozumieniem. Oczywiście o prawo do eutanazji też chętnie powalczę, ale trochę się zastanawiam, czym się różnią niektóre polityczki Razem od tzw. obrońców życia, którzy życzą mi spóźnionej aborcji w wieku lat 36?
Ja nieustająco polecam Aborcyjny Dream Team i przypominam: +48 222 922 597. Dziewczyny pomogły w 3 tysiącach aborcji i nikt ich nawet nie ściga. Może czas przestać udawać, że spędzenie zarodka czy płodu jest czymś złym lub nadzwyczajnym? Zrobiły to miliony Polek i dajmy im spokój.
Felieton zedytowano 31 grudnia i usunięto zdanie „Nie wiem, czemu portal tysol.pl uciął „XD” z cytatu, ale może to właśnie wprowadziło taki zamęt w głowach co mniej krytycznie nastawionych dziennikarzy”. Wiadomość Jasia Kapeli nie zawierała, jak błędnie podaliśmy, „XD” , ale ikony serca, tęczy i ognia. Przepraszamy za błąd.