Niemal z miesiąca na miesiąc stawiamy w Polsce kolejne kroki milowe w dostępności roślinnego jedzenia. Jeszcze kilka lat temu ta kategoria produktowa, skierowana do bardzo niszowej grupy odbiorców, praktycznie nie istniała. Dziś skupia uwagę firm spożywczych – nie tylko tych w pełni roślinnych – a liderzy branży jako jeden z celów coraz częściej stawiają sobie demokratyzowanie dostępu do roślinnego jedzenia.
Czy jest możliwa zmiana norm społecznych w odniesieniu do naszych nawyków żywieniowych? Według Danone 21 proc. Polek i Polaków twierdzi, że jedzenie mięsa będzie uznawane za kwestię wstydliwą. Ale czy w obliczu kryzysów – energetycznego i inflacyjnego – oraz sygnałów wskazujących na spowolnienie procesu upowszechniania się roślinnego odżywiania w innych krajach możemy spodziewać się dalszego stopniowego ograniczania mięsa przez Polaków?
Nie filecik, nie kotlet, ale twój starszy brat lub siostra. Tak powinniśmy myśleć o zwierzętach
czytaj także
Istotna jest przy tym odpowiedź na pytanie, czy większa dostępność produktów roślinnych w bardziej przystępnych cenach jest czynnikiem wystarczającym, by upowszechnić bardziej roślinny sposób odżywiania. Z opublikowanego w magazynie „Nature” badania Z.T. Neuhofera i J.L. Luska wynika, że wzrost zainteresowania roślinnymi alternatywami dla mięsa niekoniecznie przekłada się na spadek spożycia tradycyjnych produktów odzwierzęcych.
Jak wspominają przedstawiciele sieci handlowych, produkty roślinne trafiają do koszyków zakupowych klientów razem z produktami mięsnymi, rybami czy nabiałem – trudno zatem ocenić, czy sięgający po nie konsumenci rzeczywiście zmieniają sposób odżywiania. Dostępne dane sprzedażowe wskazują na spadek sprzedaży mięsa w Polsce w ciągu ostatnich lat. W przeciwieństwie do wzrostu zainteresowania roślinnym jedzeniem spadek ten należy traktować jako miarodajny wyznacznik zmian nawyków żywieniowych Polaków.
Trzy kluczowe czynniki
Smak, dostępność i parytet cenowy z tradycyjnymi produktami – to czynniki, które większość zwolenników transformacji systemu żywnościowego uważa za kluczowe w procesie demokratyzacji i upowszechnienia się żywności roślinnej. Również kampania RoślinnieJemy za jeden z kluczowych celów stawia sobie osiągnięcie stanu, w którym wybór roślinnych odpowiedników mięsa czy nabiału nie będzie wymagać od konsumentów kompromisów w żadnym z wymienionych obszarów.
Jednocześnie każdy, kto pragmatycznie podchodzi do tematu przemian systemu żywnościowego, powinien mieć na uwadze rolę norm społecznych i osadzenia jedzenia mięsa w naszej kulturze. W okresie pandemii przy wyborze diety, obok większej troski o zdrowie, zauważalne były także kwestie etyczne – dobrostanu zwierząt czy kwestii środowiskowych. W obecnej fazie kryzysu kluczowe wydaje się jednak ustalenie zależności między potencjalnym wzrostem cen produktów roślinnych a ich spożyciem.
– Spożycie mięsa jest bezpośrednio skorelowane z dochodem rozporządzalnym gospodarstw domowych. Spadkowi tego dochodu towarzyszy spadek spożycia mięsa. Tak też dzieje się obecnie. Według prognoz Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej spożycie mięsa ogółem w Polsce w 2022 roku wyniesie 69,4 kg na osobę, czyli o blisko 4 proc. mniej rok do roku. Część konsumentów zastąpi białko zwierzęce roślinnymi alternatywami, jednak cena pozostanie głównym kryterium wyborów konsumenckich – tłumaczy Michał Siwek, dyrektor departamentu Food&Agri w BNP Paribas.
Potwierdzają to też kolejne analizy. Kryzys energetyczny i wysoki poziom inflacji zmusił Polaków do oszczędzania – aż 89 proc. z nas twierdzi, że stara się wydawać mniej. Z danych Gfk Polonia wynika również, że konsumenci zapytani o postawy wobec konkretnych grup produktów w obliczu inflacji deklarują w równym stopniu (odpowiednio 44 proc. badanych) zakup tańszego mięsa lub mięsa w promocji, jak i zmniejszenie jego spożycia. Według sondażu inflacja może być powodem, dla którego 5 proc. konsumentów rozważy całkowitą rezygnację z mięsa.
Wegańska propaganda dotarła do teatru. Tak indoktrynuje się mięsożerne dzieci
czytaj także
Inflacja przyspiesza odejście od mięsa
Główny Urząd Statystyczny potwierdził, że wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych we wrześniu wyniósł 17,2 proc. i był najwyższy od lutego 1997 roku. Ceny drobiu w stosunku do poprzedniego roku wzrosły o 40 proc., ceny wołowiny o 32,1 proc., a za mleko konsumenci płacili o 30,6 proc. więcej. W tym samym okresie ceny warzyw wzrosły tylko o 8 proc.
Deklaracje zmniejszania spożycia mięsa (zarówno te związane z kryzysem inflacyjnym, jak i motywowane innymi czynnikami) przekładają się również na spadek wolumenu sprzedawanego mięsa i zmniejszenie zainteresowania całą kategorią produktów mięsnych, sięgający – jak w przypadku mięsa z indyka – nawet o 35 proc. Tylko nieco mniejsze spadki dotknęły sprzedaż drobiu (25 proc.), wołowiny (27 proc.) i wieprzowiny – 18 proc., jak wynika z danych pozyskanych z aplikacji mobilnej Listonic.
Aż 60 proc. Polaków zaopatruje się w produkty roślinne w dyskontach, co dodatkowo wskazuje na naszą wrażliwość na cenę roślinnych alternatyw. Osoby, które po raz pierwszy sięgają po nowe produkty, są mniej skłonne „ryzykować” płacenie więcej za alternatywy wobec tradycyjnego produktu.
Ostatnie cztery lata to okres, w którym przede wszystkim sieci handlowe dostrzegły potencjał rynkowy roślinnego jedzenia i uwierzyły w to, że jego odbiorcami mogą być nie tylko zdeklarowani weganie i wegetarianie. Wysiłki w procesie wyrównywania cen produktów i dań roślinnych z tymi tradycyjnymi podejmuje też szeroko pojęta gastronomia, jak i sieci handlowe. Działania te miały miejsce jeszcze przed tak wysokim wzrostem inflacji, a ich przykładem mogą być roślinne burgery w sieci Żabka dostępne w tej samej cenie co te wołowe, wege hot-dogi w IKEA, dziś tańsze niż te z mięsną parówką, czy też linie marek własnych sieci handlowych, które dziś okazują się niemalże tożsame cenowo z tradycyjnymi.
Segment produktów roślinnych okazał się nieco bardziej odporny na wpływ inflacji niż w przypadku mięsa. Dane za okres od czerwca 2021 do czerwca 2022 wskazują na nieznaczny wzrost cen w kategoriach alternatyw dla mięsa i nabiału o 1,5 proc. i 0,2 proc., który może wynikać przede wszystkim z krótszego łańcucha wartości w procesie wytwarzania alternatyw, bo – upraszczając – nie wpływa na niego koszt hodowli zwierząt. Ponadto roślinne alternatywy dla nabiału to zazwyczaj produkty o wyższej marży, przez co wzrost cen surowców i kosztów produkcji jest niejako absorbowany przez producentów i dystrybutorów, dzięki czemu konsumenci odczuwają go w mniejszym stopniu.
Hodowla zwierząt to tykająca bomba. Czas ją rozbroić [rozmowa]
czytaj także
Innowacje napędzają segment
Roślinne alternatywy dla nabiału i mięsa pomimo kryzysu wciąż wykazują wzrost sprzedaży, zwłaszcza w Polsce. Świadczą o tym dane dotyczące penetracji rynku. Po alternatywy dla mięsa według Gfk Polonia sięgnęło w pierwszym kwartale 2022 roku 16,9 proc. nabywców – to o 606 tys. osób więcej w porównaniu do roku poprzedniego.
Co ważne, 35 proc. nabywców alternatyw dla nabiału i 50 proc. nabywców alternatyw dla mięsa sięgnęło po nie jednokrotnie. Zrażać może wysoka cena, jednak jednym z głównych czynników zniechęcających konsumentów do ponownego zakupu jest niewystarczająco dobre doświadczenie. Mimo że roślinne alternatywy dla mięsa i nabiału są znacznie lepszej jakości niż jeszcze kilka lat temu, wciąż może być im trudno konkurować smakiem, wartościami odżywczymi czy teksturą z ich tradycyjnymi odpowiednikami – to wciąż przestrzeń do innowacji.
Skutki kryzysu inflacyjnego i energetycznego, jak i mniejszej dynamiki sprzedaży na bardziej rozwiniętych rynkach, mogą być odczuwalne także w dziedzinie foodtechowej innowacji w obszarze alternatywnych źródeł białka. Do 2021 roku kapitał zainwestowany w alternatywne białka rósł w rocznym tempie 124 proc. – z 1 mld dolarów w 2019 roku do 5 mld w 2021 roku. W pierwszej połowie 2022 roku firmy rozwijające innowacje w obszarze alternatywnych źródeł białka pozyskały 1,75 mld dolarów, co stanowi umiarkowany spadek w stosunku do wysokiego tempa wzrostu inwestycji w 2021 roku.
To spowolnienie wpisuje się w trend zmniejszenia finansowania prywatnych firm na całym świecie. Możliwe, że w 2022 roku poziom wzrostu inwestycji w alternatywne źródła białka nie będzie tak intensywny. W pewnym stopniu może się to przełożyć na mniej dynamiczny rozwój innowacji w tym segmencie, a co za tym idzie – być może będziemy musieli poczekać nieco dłużej, nim między alternatywami dla białka zwierzęcego a ich tradycyjnymi odpowiednikami będzie można postawić znak równości.
Co dalej?
Kryzys inflacyjny i energetyczny jak dotychczas nie wpłynął w znacząco negatywnym stopniu na ceny produktów roślinnych ani poziom zainteresowania roślinnym jedzeniem w Polsce. Można pokusić się o stwierdzenie, że pośrednio przyczynia się pozytywnie do większej konsumpcji roślinnego jedzenia.
W czasach inflacji oszczędzamy między innymi na mięsie, często jedząc go po prostu mniej. Ceny warzyw wzrosły znacznie mniej niż ceny produktów odzwierzęcych – a przecież bardziej roślinne odżywianie nie opiera się wyłącznie na alternatywach dla mleka czy nabiału, które – choć kosztują więcej niż warzywa – w porównaniu do tradycyjnych produktów i tak zdrożały tylko nieznacznie. Zbliżamy się do parytetu cenowego, choć nie tą ścieżką, którą zakładaliśmy.
Firmy badawcze wskazują na spadek spożycia mięsa w ostatnich latach, a Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Rolnej prognozuje dalsze spadki, spowodowane także inflacją, która ze względu na dłuższe łańcuchy wartości bardziej dotyka producentów mięsa czy nabiału. Mimo systemowego wsparcia dla firm z tego segmentu nie są one w stanie utrzymać sztucznie niskich cen. Z początkiem 2018 roku opublikowaliśmy wyniki badania dotyczącego postaw konsumenckich Polek i Polaków. Z badania wynika, że prawie 60 proc. z nas planuje ograniczyć spożycie mięsa – dziś deklaracje konsumenckie odnośnie do ograniczania spożycia mięsa przekładają się na rzeczywiste wybory zakupowe.
czytaj także
W dłuższej perspektywie kryzys inflacyjny i energetyczny prawdopodobnie odbije się również na rynku produktów roślinnych. Producenci żywności roślinnej również odczuwają wzrosty cen energii i surowców i tylko do pewnego stopnia będą w stanie je absorbować. Ponadto, w czasach nieprzewidywalnych zmian firmy mogą być mniej skłonne do wydatków na badania i rozwój, co może spowolnić proces dalszego „oswajania” konsumentów z innowacyjnymi, ale przede wszystkim dobrymi produktami roślinnymi.
Niezależnie od kryzysu gospodarczego powinniśmy podjąć działania na rzecz zwiększenia państwowego wsparcia dla rodzimych roślinnych innowatorów. W obliczu niezbędnej transformacji systemu żywnościowego w kierunku odchodzenia od hodowli przemysłowej zaangażowanie producentów i zmiana nawyków konsumenckich muszą iść w parze z inicjatywą rządzących i dostępnością narzędzi wspierania tych przemian.
**
Maciej Otrębski – strategic partnerships manager w kampanii RoślinnieJemy, gdzie zajmuje się współpracą z przedsiębiorcami oraz doradztwem strategicznym w zakresie umiejętnego wykorzystania rosnącej popularności produktów roślinnych w branży spożywczej. Odpowiada za koncepcję i program konferencji Plant-Powered Perspectives. Ekspert w programie Climate Leadership UN Environment. Współpracuje także z agencją strategiczną Change Pilots. Organizował TEDxKraków, wcześniej zaangażowany w Eataway, największą platformę meal-sharingową w środkowej części Europy. Absolwent ekonomii na UEK.