Platforma płaci dzisiaj rachunki, tylko że nie do końca wiemy za co.
Dzień po rozpoczęciu afery podsłuchowej rozmawiałem z pewnymi osobami z Platformy Obywatelskiej, nie z rządu, które miały nadzieję, że wobec ryzykownego rozwoju sytuacji premier dokona szybkiej przebudowy gabinetu i „sięgnie do wszystkich rezerw kadrowych PO”. Zmobilizuje w ten sposób całą formację i razem uda się wam z tego kryzysu wyjść albo przynajmniej podjąć wyrównaną walkę z „kosmitami” i „patriotami”. Premier wybrał kontynuowanie polityki „jednoosobowej”, w takiej logice upłynął pierwszy tydzień kryzysu. Czy ta strategia będzie w tym wypadku równie skuteczna, jak przy poprzednich kryzysach?
Widać, że nie jest, czekamy na to, jak premier ustosunkuje się do tej kryzysowej sytuacji.
On się ustosunkował przed tygodniem. A ze strony PO widzieliśmy dezorientację, obawy, solidarność z rządem, ale na zasadzie bardzo biernej.
Sytuacja się rozwija, zmienia i czekamy na pełną polityczną odpowiedź premiera. Z takiej sytuacji można wyjść tylko wspólnie – mając oczywiście pełniejszą informację, bo nadal ją mamy szczątkową – wspólnie budując strategię, plan ofensywnego zespołowego działania korzystającego ze wszystkich najlepszych możliwych wsparć. Tego oczekują nasi wyborcy, a nie szukania w tej sytuacji wewnętrznego wroga. Zdecydowanie odrzucam wewnętrzne przepychanki PO – w takiej sytuacji. Ten szantaż podsłuchami ma dwie strony. Pierwsza dotyczy tego, co w ich treści może rzeczywiście bulwersować, uzasadniać postawienie pytań natury prawnej, nawet konstytucyjnej, na które trzeba merytorycznie odpowiedzieć, sprawdzić to wspólnie, poza logiką partyjnego sporu. Koalicji i opozycji powinno na tym zależeć, ale nie zależy.
Opozycja woli podnosić ton i przygotowywać wnioski o rozwiązanie Sejmu albo obalenie rządu, które zresztą ona sama traktuje symbolicznie, bo wie, że w tym Sejmie nie mogą przejść.
Tymczasem wspólnego merytorycznego sprawdzenia – co do ich zgodności z prawem i konstytucją – wymagają np. oczekiwania Marka Belki, aby ułatwiono mu „obejście” Rady Polityki Pieniężnej. To jest poważna sprawa do sprawdzenia konstytucyjnego, tu nie można powiedzieć, że nic się nie stało – w zakresie samej treści tych rozmów. Odkładam na bok kwestie kulturowe, estetyczne, dotyczące formy tych rozmów, które zawsze mogą bulwersować. Znamy to z naszej historii, znamy to z historii walki służb komunistycznego państwa z liderami opozycji. Tak próbowano kompromitować Havla czy Wałęsę.
Odważne porównanie, ale ja pytam o polityczną strategię wyjścia rządu i Platformy z defensywy.
Drugi wymiar kryzysu podsłuchowego to właśnie wymiar polityczny: w jaki sposób Platforma przekona do siebie obywateli i odbuduje wizerunek partii zdolnej do skutecznego działania. My dziś jesteśmy w wyjątkowo wrażliwym punkcie naszej historii i historii Europy. Z bardzo silnej pozycji Polski i naszych liderów bardzo szybko przeszliśmy do sytuacji, gdzie pojawia się znak zapytania o naszą zdolność do zapewniania stabilności polityce europejskiej i polityce NATO, a także o polityczną wiarygodność osób, które mogłyby pełnić ważne funkcje w polityce europejskiej. To już jest kwestia interesu Polski.
Na dziś, bardziej niż kwestie konstytucyjne, niszczą was „ogony i ośmiorniczki” i rachunek za nie opublikowany w „Fakcie”. A także „murzyni” Sikorskiego, mimo że nie ma to nic wspólnego ze stanowieniem prawa. Podobno w tych 900 godzinach są tego typu ciosy wizerunkowe we wszystkich ważnych ludzi tego rządu i otoczenia Donalda Tuska. Powtarzam zatem pytanie, jak w tej sytuacji przejąć inicjatywę polityczną?
Należy się zastanowić, czy brać udział w nie swojej grze.
Media się zastanowiły i biorą udział. Opozycja się zastanowiła i bierze udział. Czemu np. Palikot ma was wspierać, jak po poparciu przez niego reformy emerytalnej zaczęliście mu posłów zabierać?
My nie zabieraliśmy, oni sami przeszli – do PSL i SLD.
Wy na pewno nie macie interesu brać udziału w „nie swojej grze”, bo jej stawką jest ucięcie wam głów. Jak zamierzacie zmienić dynamikę gry?
Jest obowiązkiem mediów i dziennikarzy ujawniać informacje, które są informacjami ważnymi, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Czy jednak te informacje nie zostały w jakiś sposób przez kogoś spreparowane, poprzez selekcję itp.?
To jest pytanie, na które nie ma dzisiaj odpowiedzi. Nie wiemy, czemu służy ten ciąg wydarzeń, bo skoro redaktor „Wprost” mówi, że nie ma nowych taśm, a potem okazuje się że ma, może miał już w momencie, kiedy mówił że nie ma… to są ciągle strzępy informacji.
I tak już zostanie. Jeśli podsłuchów jest 900 godzin i dotyczą wszystkich, to mogą być dozowane przez rok, aż do wyborów parlamentarnych, gdyby się miały odbyć w terminie.
Szantaż, który czemuś służy. Na dziś widać, że służy obaleniu rządu. Osamotniony pan premier powinien pamiętać, że ma jednak drużynę, na którą zawsze może liczyć, tyle że ta drużyna jest w Platformie. Platforma płaci dzisiaj rachunki, tylko że nie do końca wiemy, za co. Wiele ze zdarzeń omawianych w podsłuchach nie było i nadal nie jest przedmiotem ani refleksji, ani decyzji Platformy.
Łącznie z personaliami?
Łącznie z personaliami. Nie chcę wchodzić w szczegóły, a już na pewno nie uzurpuję sobie żadnego wpływu na decyzje personalne w rządzie, bo od tego jest premier. Ale być może właśnie od personaliów i refleksji nad nimi należałoby zacząć. Potrzebna jest taka szczera wymiana zdań pomiędzy premierem i partią, która da odpowiedź na pytanie, jak przejść do ofensywy w sytuacji, kiedy narasta atak zarówno przeciwko rządowi, jak też całej politycznej formacji.
Pan mówi, że taka szczera rozmowa pomiędzy premierem a Platformą jest potrzebna, to znaczy, że jej od wybuchu kryzysu nie było? Premier nie zadzwonił, nie przyszedł do was i nie powiedział: „koledzy i koleżanki, dorwali mnie i mój rząd, trzeba się teraz oprzeć plecami jeden o drugiego i kontratakować”? Nadal jest izolacja?
Taka rozmowa się nie odbyła, bo też nie miała się jak odbyć, mamy dopiero przed sobą posiedzenie klubu parlamentarnego, mamy przed sobą statutowe posiedzenia władz partii.
„Patriota” nie patrzy na kalendarz waszych posiedzeń, ale wali w was kolejnymi taśmami.
W połowie tygodnia, praktycznie natychmiast po wybuchu kryzysu, odbyło się spotkanie premiera z kolegium, czyli z wąskim kierownictwem klubu.
A pan dalej mówi, że czeka na decyzję premiera, więc żadnej decyzji – w tej istotnej części, zaproponowania wspólnego działania po latach narastającego dystansu – nie było
Nic takiego nie zostało zakomunikowane.
Tymczasem sytuacja jest taka, że wszyscy zostaliśmy zaatakowani. Personalnie członkowie rządu i ludzie z najbliższego otoczenia premiera, ale politycznie cała Platforma. To jest moment, żebyśmy wszyscy uderzyli się w piersi i rozpoczęli wreszcie wspólne polityczne działanie.
Ostatnią rzeczą, którą powinniśmy dziś robić, to szukać wroga wewnętrznego, rozgrywać konflikty wewnętrzne. Jest alternatywa bardzo wyraźna, którą chcę zarysować – w sytuacji trudnej dla naszych obywateli, wręcz nieakceptowalnej, potęgującej niepewność, brak poczucia bezpieczeństwa. Nie chcę używać zbyt górnolotnych słów, bo mamy do czynienia ze spotkaniami i zachowaniami, do których nie powinno dojść, ale w grę wchodzi również prestiż i bezpieczeństwo państwa jako całości. Nie chcę wekslować tego wewnętrznego problemu zbyt łatwo poza nasze granice, ale opozycja nie skupia dziś swojej uwagi nawet na kwestiach konstytucyjnych, prawnych, wynikających z treści tych rozmów, a jedynie eskaluje emocje.
Afera Rywina nigdy nie dowiodła bezpośredniego bezprawnego działania Leszka Millera. Wątpliwa pozostała nawet kwestia jego pośredniej politycznej odpowiedzialności. Ale udało się rozpętać emocje, które go zniszczyły. Wtedy wy na tym skorzystaliście, dziś korzystają inni.
To jest prawo opozycji, ale czy to jest zachowanie konstruktywne wobec konieczności przywrócenia wyborcom poczucia zaufania do państwa?
Kaczyński chce przywrócić „poczucie zaufania do państwa”, ale już bez was. Palikot podobnie. Miller wolałby pewnie jako wicepremier wymuszać na premierze Tusku wejście Polski do euro, niż pod rządami Kaczyńskiego być ścigany jako „komuch”. Ale też nie poświęci się politycznie w waszej obronie.
U liderów opozycji uruchamia się w myślach taki mechanizm: „rzucamy dowolne hasła – obalenia rządu, rozwiązania parlamentu – ale to przecież nie będzie zrealizowane, bo nie mamy siły”. Podczas gdy brak zaufania do państwa tylko to powiększa.
Brak zaufania do was, który w dodatku można eskalować przez rok do wyborów, „patriota” będzie pomagał. I skończycie jak AWS albo SLD po aferze Rywina.
Pełna polityczna odpowiedzialność jest po naszej stronie.
W dotychczasowych działaniach opozycji nie widzę scenariusza budującego prestiż Sejmu czy prestiż państwa. Alternatywa dla Platformy, czyli PiS, nie ma odpowiedniej siły – matematycznej – dla stworzenia rządu. A skoro zamiast realnej alternatywy politycznej albo współdziałania w konstytucyjnym czy prawnym wyjaśnieniu sytuacji wynikającej z ujawnienia taśm, mamy do czynienia z demagogicznymi i histerycznymi hasłami o naruszeniu wolności słowa, o złamaniu porządku prawnego, jedynym, co nam pozostaje, jest trzymanie się wszystkich standardów. Proszę zauważyć, że wszystko dzieje się jawnie. Nawet wejście do redakcji „Wprost”, moim zdaniem niepotrzebne i przez prokuraturę źle przygotowane, bez decyzji sądu, budzące wątpliwości, czy prokuratura nie działa zbyt rygorystycznie… nawet w tym przypadku wszystko jednak odbywało się jawnie. I trudno zarzucić, że łamane są standardy państwa prawa. Jeśli alternatywą jest głos części opozycji, która mówi, że błędem był brak ręcznego sterowania prokuraturą przez rząd, że trzeba mieć silniejsze narzędzia do dyscyplinowania prokuratury i mediów, bo np. inwigilacja powinna obejmować także dziennikarzy, to przecież pamiętamy, że mieliśmy to na co dzień w „IV RP”. I odpowiedzialnością Platformy będzie nieuleganie takim oczekiwaniom. Utrzymanie standardów. Inaczej spowodujemy dewaluację parlamentu. Także tym populistycznym, demagogicznym pokrzykiwaniem: „wszyscy mają odejść! wszystkich trzeba wymienić!”.
Nie wszystkich, bo po was przyjdzie koalicja PiS-u, Korwina albo oportunistów czy zastraszonych. Korwin już stwierdził, że chętnie w takiej koalicji „zajmie się gospodarką, zostawiając Kaczyńskiemu władzę polityczną”. A Gowin po spotkaniu z Prezesem powiedział to, co Kaczyńskiemu byłoby niewygodnie powiedzieć, że to jest koalicja naturalna, bliska sobie ideowo. Jest zatem alternatywa, jeśli zostaniecie zlikwidowani przy waszej pasywności.
Jeśli rysuje się tego rodzaju alternatywa, tym bardziej powstaje pytanie, czy porządek prawny to wzmocni? Czy pod hasłami obrony wolności słowa i wzmocnienia państwa nie wprowadzimy sobie cenzury, centralizmu – i to nie w służbie wzmocnienia państwa, tylko jednego człowieka albo jednej ideologii? Ba, czy nie będzie to państwo, w którym działania służb staną się kluczowym elementem codziennego sprawowania władzy?
Zamiast scenariusza politycznego, odpowiada pan pytaniami retorycznymi, których sens rozumiem i nawet z nimi nie polemizuję. Ale podsumujmy sytuację: w dziesiątym dniu kryzysu nawet nie nawiązano poważnego dialogu pomiędzy premierem i Platformą. Ten „dialog” jest nadal z poziomu wyborów na Dolnym Śląsku. Tylko że sytuacja zmieniła się całkowicie.
Oczywiście, że odpowiadam pytaniami, bo po pierwsze – decyzje przed nami. Nie rozpoczniemy tego wspólnego działania bez pierwszej bardzo jasnej politycznej deklaracji premiera. A czasu rzeczywiście już nie ma. W tym tygodniu będzie posiedzenie Rady Europejskiej, na którym podjęte zostaną ważne decyzje dotyczące nie tylko personaliów, ale też w ogóle przyszłości Unii Europejskiej. W zeszłym tygodniu w piątek trzeba było odwołać spotkanie liderów kilku państw naszego regionu przygotowujące stanowisko przed posiedzeniem Rady Europejskiej. Mamy dramatyczną sytuację na wschodzie.
Politycznie zdestabilizowany został ważny kraj członkowski i tak już zdestabilizowanej Unii.
Ponadto dzieją się naprawdę dramatyczne rzeczy w obszarze polityki energetycznej, gdzie Polska też była ważnym graczem, proponowała rozwiązania kluczowe z punktu widzenia tego, co dziś dzieje się np. na Ukrainie. Nasze zdolności prowadzenia polityki międzynarodowej zostały zniszczone od wewnątrz. Także na skutek nonszalancji, arogancji, czasem buty niektórych rozmówców z tych taśm – bo to ma później swoje konsekwencje także w prywatnych opiniach. Może są tam zdania będące kompletnym blefem. W dodatku nawet nie wiemy, czy te nagrania nie są zmanipulowane. Jeden z dziennikarzy kluczowych w tej sprawie uczestniczył wcześniej w podobnej akcji, gdzie materiały nie były oryginałami, „pracowano” nad nimi.
Próba likwidacji prezydenta Sopotu, w której uczestniczył Piotr Nisztor współpracujący teraz z tygodnikiem „Wprost”.
Dokładnie, więc tego też dziś nie wiemy, a bierzemy wszystko za dobrą monetę. Na pewno jest to sytuacja, na którą jako Platforma wspólnie musimy znaleźć odpowiedź. Platforma czyli jej lider, premier, ale także cała partia, wszystkie jej nurty. Dzisiaj już naprawdę musimy działać razem.
Andrzej Halicki – polityk, w latach 80. działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Po roku 1989 polityk Kongresu Liberalno-Demokratycznego oraz Unii Wolności. Obecnie członek władz Platformy Obywatelskiej, poseł tej partii i Przewodniczący Sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej.
Czytaj także:
Maciej Gdula, Valar Morghulis
Jakub Majmurek: Wolność prasy w dzikim kraju
Janusz Palikot: Z jakiego powodu mam bronić Tuska?
Józef Pinior: Groteskowa akcja ABW to dowód bezwładu państwa
Kinga Dunin, Nadchodzi zima
Cezary Michalski, Alienacja
Jacek Żakowski: Poza histerią dziennikarską jest też histeria służb
Agata Bielik-Robson, Olimp w ogniu
Edwin Bendyk, Cała władza w ręce prasy
Józef Pinior: Nowy rząd albo orbanizacja
Maciej Gdula, Tuskowi lekko nie będzie
Cezary Michalski, Wunderwaffe Tuska albo jego koniec