Staśko: W internecie nic nie ginie. W realu giną ofiary internetowej przemocy

Raz udostępnione w sieci intymne nagranie czy zdjęcie nie zniknie już nigdy. Ofiary boją się chodzić po ulicy ze strachu, że zostaną rozpoznane.
Fot. Flickr.com, ed. KP

O intymnych nagraniach nie da się zapomnieć, bo nieustannie krążą w sieci i wypływają w postach influencerów. Dla młodych ludzi to koszmar, który czasem popycha ich do samobójstwa. Ale są już wyroki więzienia dla sprawców.

Wyobraź sobie, że najgorsze wydarzenie swojego życia jest bez końca odtwarzane w internecie, oglądają je setki tysięcy ludzi. To rzeczywistość osób, które doświadczyły naruszeń seksualnych w sieci. Wśród nich są miliony dzieci i młodzieży.

W internecie nic nie ginie. Dla dzieci, których nagie filmiki czy zdjęcia, a także deepfejki – erotyczne filmy generowane za pomocą sztucznej inteligencji – krążą w sieci, to koszmar. Ich trauma jest codziennie rozdrapywana na nowo. Wiedzą, że raz udostępnione nagranie czy zdjęcie nie zniknie już nigdy. Do końca życia będą miały to w pamięci. Nie da się o tym zapomnieć. Ofiary boją się chodzić po ulicy ze strachu, że zostaną rozpoznane. Każdego dnia ktoś, kto ma w sieci duże zasięgi, może zaszerować taki film i znów zniszczyć im życie zawodowe czy rodzinne. Nie da się tego przewidzieć – platformy przed tym nie chronią, chociaż mają do tego narzędzia.

Większość dzieci doświadcza przemocy seksualnej w sieci. Czas z tym skończyć [rozmowa z Mają Staśko]

Seksualne wizerunki dzieci będą więc krążyć do końca ich życia. Czasem powodują, że ten koniec przychodzi szybciej, bo niektóre dzieci popełniają przez to samobójstwa. A po ich śmierci te nagrania dalej krążą, napędzane mocą zasięgów opartych na tragicznej informacji. U ofiar tej przemocy jest zwiększone ryzyko myśli samobójczych i samobójstw.

W 2006 roku chłopcy nagrali, jak podczas lekcji, gdy nauczycielka na chwilę wyszła, rozbierają czternastoletnią Anię i molestują ją na oczach całej klasy. Grozili, że udostępnią to nagranie w internecie. Następnego dnia Ania powiesiła się na skakance.

Teraz skala przemocy seksualnej w internecie jest większa, niż była wówczas. Dopiero co miała w Polsce miejsce sprawa „Pandora Gate” – ujawnienie przemocy seksualnej wobec dzieci, której dopuszczali się ich internetowi idole. Jeden z dorosłych youtuberów dziesięć lat temu wysyłał do dzieci treści seksualne. Udostępnił też erotyczne zdjęcie dziewczynki, które ona w zaufaniu mu przesłała w trakcie ich internetowej „relacji”.

Kurs z niegwałcenia potrzebny od zaraz. Wszystko, co przegapiamy w #PandoraGate

Po tym zdarzeniu dziewczynka podejmowała próby samobójcze. Dopiero dziesięć lat później opowiedziała, co ją spotkało – już jako dorosła kobieta. Natychmiast spadła na nią fala hejtu – chociaż sprawca przyznał, że to prawda. Do dziś jest za to wyzywana i upokarzana w sieci przy każdej możliwej okazji. Mało kto bierze pod uwagę, że jest dziecięcą ofiarą przemocy seksualnej, u której działają takie same mechanizmy traumy po przemocy jak u innych ofiar, zwłaszcza tych manipulowanych i przywiązywanych do siebie przez sprawców w dzieciństwie.

Rośnie skala i brutalność

Co sekundę gdzieś na świecie zgłaszane są co najmniej dwa zdjęcia lub filmy przedstawiające wykorzystywanie seksualne dzieci.

W 2023 roku znaleziono w sieci ponad 100 milionów zdjęć przedstawiających naruszenia seksualne wobec dzieci. 98 proc. z nich przedstawiało dzieci poniżej 13 lat. A to tylko te nagrania, które zostały znalezione i zidentyfikowane. Większość wciąż krąży bez konsekwencji.

Zgłoszenia dotyczące nagabywania dzieci do czynności seksualnych przez internet (groomingu) wzrosły w latach 2021–2023 o ponad 300 proc. Ponad połowa młodych ludzi doświadczyła w dzieciństwie jakiejś formy krzywdy seksualnej w internecie. W Polsce to 6 na 10 młodych osób.

Właśnie ukazały się wyniki globalnego badania Protect Children o konsekwencjach przemocy seksualnej wobec dzieci. 84 proc. z nich zgłasza długotrwałe konsekwencje, w tym problemy ze zdrowiem psychicznym i trudności w nawiązywaniu relacji. Najczęściej występują u nich depresja (55 proc.) i zaburzenia lękowe oraz ataki paniki (54 proc.). 67 proc. mówi o swoim doświadczeniu, ale często lata lub dekady po doznanej przemocy. Aż 69 proc. ofiar nie otrzymało wsparcia po ujawnieniu przemocy, która je spotkała.

Badania pokazują, że większe są zarówno skala, jak i brutalność obrazów wykorzystywania seksualnego dzieci. Już dzieci w wieku 3–6 lat są manipulowane przez oprawców seksualnych, by się na internetowej kamerce rozbierać czy dotykać. A celem ataków stają się coraz młodsze dzieci, czasem zaledwie kilkumiesięczne.

Gdyby platformy zablokowały możliwość udostępniania erotycznych nagrań z dziećmi – nagrania nigdy nie pojawiłyby się w sieci. To mogłoby uchronić tysiące dzieci przed traumami i śmiercią. A jednak biznesy nie decydują się na to.

Wyroki

Są już konsekwencje karne. W zeszłym tygodniu we Francji znany grafik Disneya został skazany na 25 lat więzienia za zamawianie i kupowanie transmitowanych na żywo brutalnych gwałtów na dzieciach na Filipinach. Dziewczynki miały od pięciu do dziesięciu lat, a co najmniej raz ofiarą była dwulatka. Z kolei 27-latek został skazany w Wielkiej Brytanii za tworzenie obrazów przedstawiających wykorzystywanie seksualne dzieci za pomocą narzędzi AI.

W sprawie influencerów wykorzystujących seksualnie dzieci toczy się w prokuraturze postępowanie. Możliwe, że także oni odpowiedzą za swoje czyny.

Polskie #MeToo: Liberalne elity, Pandora Gate, mężczyźni źle socjalizowani i kobiety, które poczuły się molestowane

Zdarzają się także rodzice, którzy próbują zarabiać na tym, że udostępniają w internecie wizerunki swoich dzieci, prywatne informacje na ich temat czy intymne szczegóły z ich życia. Sharenting (od „share” i „parenting” – wychowywanie dzieci) to kolejna odsłona przemocy wobec dzieci – czasem także seksualnej. Influencerka, która na oczach setek tysięcy ludzi opowiadała o wielkości genitaliów swojego niemowlaka, porównując je do genitaliów partnera – to tylko jeden przykład. To nagranie nigdy z sieci nie zniknie, a dziecko będzie musiało z nim sobie radzić do końca życia.

W 91 proc. przypadków sprawcami przemocy seksualnej wobec dzieci są krewni lub inne osoby, które dzieci już znają i którym ufają. Rodzice powinni wreszcie zrozumieć, jak bardzo krzywdzą swoje dzieci takimi działaniami i że te krzywdy są niewymazywalne. Wyraźnie potrzeba tu edukacji i uświadamiania dorosłych o konsekwencjach. A platformy muszą przestać na to pozwalać i na tym zarabiać.

To my odpowiadamy za bezpieczeństwo dzieci

Dzisiaj, 19 listopada, przypada Międzynarodowy Dzień Zapobiegania Przemocy Wobec Dzieci. Dlatego 77 organizacji i obrońców praw dziecka, w tym organizacja Brave Movement, do której należę, wystosowało list do decydentów UE. Wzywamy ich do ochrony dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym zarówno w internecie, jak i poza nim. Platformy muszą mieć nałożone konkretne regulacje, bo pokazały, że same, dopóki na krzywdzie dzieci zarabiają, nie zajmą się tym problemem. Rozwiązania są znane – zarówno algorytmiczne, jak i prawne.

W Unii Europejskiej są propozycje projektów: Rozporządzenie mające na celu zapobieganie niegodziwemu traktowaniu dzieci w celach seksualnych i zwalczanie go oraz przekształcona Dyrektywa w sprawie niegodziwego traktowania dzieci w celach seksualnych. Rozporządzenie ma umożliwiać zapobieganie, wykrywanie, usuwanie i zgłaszanie wszelkich obrazów i nagrań z wykorzystywaniem seksualnym dzieci we wszystkich przestrzeniach internetowych, w których dzieci są obecne. Dyrektywa ma kryminalizować seksualne naruszanie praw dzieci w internecie, wydłużyć okresy przedawnienia i wymagać od państw, by zagwarantowały, że dzieci, które doświadczyły przemocy seksualnej w internecie, będą traktowane przede wszystkim z troską o ich dobro i ze świadomością, jak działają mechanizmy traumy.

W świecie patostreamingu oprawcy i sygnaliści mają wspólne cele. To kasa i fejm

W Polsce także trwają prace nad projektem ustawy o ochronie dzieci w internecie. Słyszymy deklaracje o lepszej weryfikacji wieku użytkowników stron pornograficznych czy dopracowaniu systemu kar. Warto by uwzględnić w niej wątek wykorzystywania seksualnego dzieci w internecie. To rodzaj przemocy, który w polskiej przestrzeni publicznej jest rzadko poruszany, jego świadomość wciąż jest niewielka – za to brutalność i skala rosną z roku na rok.

Każda sekunda zwłoki to kolejne tragedie wykorzystywanych seksualnie dzieci. Także w Polsce. Także w tej chwili.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maja Staśko
Maja Staśko
Dziennikarka, aktywistka
Dziennikarka, scenarzystka, aktywistka. Współautorka książek „Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?”, „Gwałt polski” oraz „Hejt polski”. Na co dzień wspiera osoby po doświadczeniu przemocy. Obecnie pracuje nad książką o patoinfluencerach.
Zamknij