Dzieci popełniają samobójstwa z powodu nieakceptowania swojego ciała, orientacji seksualnej, szykanowania przez grupę, a dorośli rozgrywają politycznie jedną z najważniejszych sfer rozwoju nastolatka, seksualność. My w czasie zajęć przekazujemy wiedzę, która jest zgodna z nauką − mówi edukatorka, prezeska Fundacji SPUNK Aleksandra Dulas.
Tuż po wyborach, 15 października w Sejmie głosowany będzie projekt „Stop pedofilii” Fundacji Pro -prawo do życia. Jak czytamy w uzasadnieniu projektu, zmiana ma zapewnić dzieciom ochronę prawną przed edukacją seksualną, którą Fundacja Pro-prawo do życia uważa za deprawującą i demoralizującą. Jeśli ustawa wejdzie w życie edukatorzy za mówienie o masturbacji mogą być karani dwuletnim więzieniem.
Od lat w Polsce realizowane są różne programy edukacji seksualnej. Dwa z nich były realizowane równolegle w Łodzi.
W 2014 roku Urząd Miasta Łodzi ogłosił otwarty konkurs na realizację zadania Profilaktyka ciąż wśród nastolatek, chorób przenoszonych drogą płciową, w tym HIV i AIDS, które miało obejmować edukację młodzieży. Spośród pięciu organizacji, które wzięły udział w konkursie, wybrano dwie: Fundację SPUNK oraz Instytut Profilaktyki Zintegrowanej. IPZ, który uzyskał od ekspertów oceniających oferty wyższą punktację otrzymał 63 ze 100 tysięcy złotych, przeznaczonych na całoroczne funkcjonowanie programu.
Dwa bardzo różne programy były realizowane przez miasto dla wygody i spokoju urzędników. Wszyscy mieli być zadowoleni, bez względu na światopogląd.
Już w 2015 roku rodzice uczennic i uczniów napisali list protestacyjny do prezydent Hanny Zdanowskiej, w którym opisali program nazywany Archipelagiem Skarbów, realizowany przez IPZ w jednej z łódzkich szkół. Okazało się, że jego treści odbiegają od europejskich standardów edukacji seksualnej. Zamiast rzetelnych informacji promowano jedynie czystość przedmałżeńską. „Pociąg seksualny jest nazywany tygrysem. Jak sobie z nim radzić? Gdy widzisz tygrysa, uciekaj” – takie treści przekazywano podczas zajęć. Mimo interwencji rodziców IPZ nie został odsunięty od realizacji programu.
Drugi raz o programie IPZ zrobiło się głośno w 2018 roku, ze względu na podręcznik Poradnik uczuciowo-seksualny. Życie na maksa autorstwa ks. Jeana-Benoit Castermana. Dowiedzieliśmy się wówczas, że program Archipelag Skarbów od 8 lat jest jednym z jedenastu polecanych szkołom, które zobowiązane są do prowadzenia zajęć profilaktycznych, i rocznie bierze w nich udział ok. 30 tys. dzieci i nastolatków.
O edukacji seksualnej rozmawiam z Aleksandrą Dulas, prezeską Fundacji Nowoczesnej Edukacji SPUNK.
Iza Desperak: Czym jest SPUNK i czym się zajmuje?
Aleksandra Dulas: SPUNK jest fundacją, która realizuje − obok innych zadań − program „Profilaktyka ciąż wśród nastolatek, chorób przenoszonych drogą płciową, w tym HIV i AIDS”, zwany często programem edukacji seksualnej. Realizują go przeszkoleni edukatorzy, specjaliści różnych dziedzin. Mamy psychologów, pedagogów, socjologów, kulturoznawców, terapeutów, polonistów, położne. Wspólnie tworzymy program wszechstronny, mówiący o seksualności z różnych perspektyw: medycznej psychologicznej, społecznej, prawnej. To jest jego moc.
Jakie były początki tego projektu. Od czego się zaczęło?
Pracę nad programem edukacji seksualnej dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej rozpoczęłyśmy już w 2009 roku. Początkowo program realizowała fundacja Jaskółka, później w 2012 r. z Anną Jurek założyłyśmy Fundację SPUNK.
Początki były takie, że pracowałam w studenckim radiu Żak i prowadziłam audycję o seksualności… Zapraszałam ginekologów, endokrynologów, seksuologów i rozmawialiśmy o seksualności młodych ludzi. To był program skierowany do studentek i studentów. Później prowadziłyśmy z Anką Jurek warsztaty dla młodzieży z edukacji obywatelskiej, między innymi warsztaty z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich pod nazwą „Działam więc jestem”. Dzieciaki nauczyły się tworzyć swoje projekty społeczne, pozyskiwać na te projekty pieniądze, a potem je realizować i rozliczać.
czytaj także
Tych grup było około dziesięciu i aż sześć z nich wybrało projekty dotyczące edukacji seksualnej. Projekty zostały sfinansowane i zrealizowane. Były to spotkania z edukatorami, z ginekologiem, położną. Zrozumiałyśmy, że to bardzo ważny temat i że dzieciaki potrzebują tej wiedzy. Wtedy też jedna z grup, młodzież z Gimnazjum nr 44, powiedziała: „zróbcie dla nas takie lekcje. Fajnie, że z nami rozmawiacie o tym jak być obywatelem, ale nikt z nami nie rozmawia o seksualności”.
Program powstał na bazie rozmów z młodymi ludźmi?
Tak. Postanowiłyśmy zrobić pilotaż. Usiadłyśmy z młodzieżą, pytałyśmy, jakie tematy są dla nich ważne, co należy poruszyć na zajęciach, co im się podoba, co nie, i jakim językiem z nimi rozmawiać. Pani dyrektor 44 gimnazjum zgodziła się na to, żeby u niej w szkole przeprowadzić pierwsze zajęcia.
Potem pomyślałyśmy, że mamy już pewien zarys programu i poprosiłyśmy dziewczyny z Pontonu, by nas przeszkoliły. Następnie poszłyśmy do Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych UMŁ, bardzo nobliwie ubrane, i zapytałyśmy ówczesnego dyrektora, czy byłby skłonny dać nam w trybie pozakonkursowym pieniądze na przeprowadzenie zajęć pilotażowych.
czytaj także
Trudna była to rozmowa, dlatego że ówczesny dyrektor był bardzo konserwatywny, i zadawał nam pytania, co sądzimy o homoseksualności, czy będziemy promować homoseksualizm, czy jesteśmy feministkami, i musiałyśmy tak sprytnie odpowiadać, żeby go nie zniechęcić.
Udało się?
Ostatecznie dał nam 5 tysięcy w dwóch transzach. Za te 5 tysięcy zorganizowałyśmy 6 albo 7 grup w różnych gimnazjach. Poszło bardzo dobrze, dostałyśmy świetne rekomendacje z tych szkół. I młodzież i nauczyciele, którzy uczestniczyli w zajęciach byli bardzo zadowoleni. Postanowiłyśmy zatem zrobić program miejski.
Najpierw poszukałyśmy radnego, który byłby skłonny napisać uchwałę. Radnym tym był Bartek Domaszewicz z klubu PO. Rozmawiałyśmy też z obecnym wiceprezydentem Trelą, który wtedy był radnym, rozmawiałyśmy z innymi radnymi SLD i oni również poparli ten pomysł.
Ale ten projekt nie nosi nazwy „edukacja seksualna”?
Nie, bo to by już było za wiele. Już nie pamiętam, kto i na jakim etapie odradził nam nazwę „Edukacja seksualna”. Konsultowałyśmy nazwę na różnych etapach wdrażania i ostatecznie doszłyśmy do wniosku, że nie chcemy ryzykować, że projekt nie zostanie wdrożony tylko ze względu na nazwę.
Stąd karkołomna nazwa: „Profilaktyka ciąż wśród nastolatek, chorób przenoszonych drogą płciową, w tym HIV i AIDS”.
Jaki był następny krok?
Następnym krokiem było ogłoszenie przez miasto konkursu na realizację tego zadania, i wygrywałyśmy go co roku, z wyjątkiem roku, 2012, gdy wygrało go Centrum Służby Rodzinie, organizacja właściwie katolicka. Wtedy konkurs został unieważniony. Formalnie to unieważnienie było karkołomne. Wydaje się, że urzędnicy nie przewidzieli takiego rozwoju wydarzeń. Chcieli mieć edukację seksualną na europejskim poziomie, a obawiali się kolejnych lekcji religii. Ale to unieważnienie było wątpliwe w kontekście przejrzystości działań urzędu. Zaczęto pracować nad kryteriami konkursu ponownie. I dopiero od 2014 roku program jest systematyczne realizowany. W kolejnych latach pieniądze były dzielone między SPUNKa i Archipelag Skarbów.
Na program IPZ skarżyli się rodzice, czy wy też zetknęłyście się z podobną reakcją?
Na początku grupa rodziców „Nie szkodzić” organizowała protesty. To byli ludzie, którzy oczywiście nigdy nie widzieli prowadzonych przez nas zajęć, ani ich dzieci w nich nie uczestniczyły. Powstała też strona internetowa i odbyła się konferencja prasowa przeciwko edukacji seksualnej, którą prowadzimy.
Był na niej szczegółowy instruktaż, co zrobić, kiedy rodzic się dowie, że chcemy wejść na zajęcia do szkoły jego dziecka. Natomiast nigdy nie zdarzyło się, żeby rodzice dzieci, które uczestniczyły w zajęciach mieli jakiekolwiek pretensje. Ostatnio nawet poszedł do rodziców i organizacji pozarządowych taki, dość zabawny list − odezwa, że muszą reagować, bo nie ma na nas żadnych skarg. A jak nie ma, to kuratorium nic nie może zrobić. Skarg nie ma, bo nie ma ku temu powodów. Nasz program szanuje wszystkie dzieci, każdy światopogląd, sprzeciwia się przemocy. Na co się skarżyć?
Kto będzie prowadził zajęcia w tym roku szkolnym?
Wiemy, że w roku 2019 realizuje je wyłącznie SPUNK. Warunki konkursu zostały zmienione, tak by każdy podmiot realizował je wedle określonych zasad, na przykład dotyczących liczebności grup.
czytaj także
Archipelag skarbów nie spełnił nowych wymogów konkursowych. Ale co będzie w roku 2020 tego nie wiemy. Na początku roku ogłoszony będzie kolejny konkurs.
Dzieci muszą uczestniczyć w tym programie?
Wszystkie zajęcia są dobrowolne. Wysyłamy do szkoły przygotowaną przez nas zgodę dla rodzica, żeby wiedzieli, że zajęcia realizuje fundacja SPUNK, żeby nie było wątpliwości. Na tym formularzu jest też telefon do nas, żeby rodzic mógł zadzwonić i zapytać o szczegóły zajęć, jeśli ma jakiekolwiek wątpliwości. Oprócz tego każda szkoła dostaje spis zagadnień, które będą poruszane w trakcie zajęć. Pedagog szkolna, wychowawca zapoznaje rodziców z tym spisem zagadnień. Ważne jest żeby rodzic wiedział, czego będzie uczyło się jego dziecko.
Macie służbowy telefon? I czy często dzwoni?
Mamy dwa służbowe telefony. Odbieram ja albo Anna Jurek. Nie mamy zbyt wielu telefonów od rodziców, jeśli już dzwonią to najczęściej chcą upewnić się, czy przekazywane przez nas treści zgodne są z najnowszą wiedzą, czy młodzież dowie się o antykoncepcji, chorobach przenoszonych drogą płciową itp.
Mamy też mail zaufania, na który piszą rodzice i młodzież ([email protected]) oraz czat, na którym zupełnie anonimowo można zadać pytanie − tam wpada kilka pytań dziennie. O dojrzewanie, miesiączkę, orientację seksualną. Kontakt z nami jest łatwy i bardzo szybko odpowiadamy na pytania.
Zdarza się, że prowadzący wychowanie do życia w rodzinie wstydzą się słowa „seks”
czytaj także
Przez te wszystkie lata łódzki program edukacji seksualnej nie wzbudzał specjalnych kontrowersji, raczej lokalne media marzyły, by pokazać jak zakładacie prezerwatywę na ogórka. Czy afera rozpętana po podpisaniu przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego karty LGBT, dotyczącej między innymi edukacji seksualnej, w jakiś sposób wpłynęła na waszą pracę?
Nam zawsze takie burze pomagają, robi się ferment, występujemy w mediach. Dobrze w nich wypadamy, bo jesteśmy profesjonalne i naprawdę mamy doświadczenie w pracy z dziećmi i młodzieżą, więc po każdej takiej burzy mamy bardzo dużo zgłoszeń ze szkół w sprawie zajęć. Robimy zajęcia już nie tylko w Łodzi.
czytaj także
Robimy je w przedszkolach (o budowaniu granic, umiejętności odmawiania, intymności), we wszystkich klasach szkół podstawowych i średnich. Zdarzyło nam się prowadzić warsztaty dla seniorek. Dużo też spotykamy się z rodzicami dzieci właściwie w każdym wieku.
Skąd przychodzą zaproszenia?
Mamy zlecenia na prowadzenie zajęć z wielu miejscowościach w Polsce. Ostatnio pracowałyśmy w Warszawie w dwóch prywatnych szkołach. Szkoliłyśmy w Tomaszowie edukatorki pracujące z młodzieżą, pisała do nas szkoła z Bielska Białej, PCPR ze Słupska, robiłyśmy zajęcia dla młodzieży w Sztumie, Cieszynie. Tych zgłoszeń jest naprawdę dużo i zawsze jedyną przeszkodą są pieniądze. My mamy dofinansowanie jedynie na Łódź i tylko na młodzież w wieku 14-16 lat. Zatem wszystkie inne spotkania i warsztaty muszą być finansowane z innych źródeł.
Często za zajęcia z młodzieżą i dziećmi płacą rodzice, czasami szkoła lub przedszkole z funduszu na profilaktykę lub dokształcanie kadry, bywa, że płaci gmina. Ale szkolimy też nauczycielki, policjantów, rozpoczynamy współpracę z pracownikami Monaru, prowadzimy warsztaty o dojrzewaniu i seksualności po spektaklach w Teatrze Powszechnym w Łodzi w ramach cyklu „Dziecko w sytuacji”, pracujemy z Fabryką Równości, szkoląc i prowadząc wsparcie psychologiczne dla podopiecznych tej organizacji, a ostatnio tworzymy cykl na You Tube pod nazwą Edu Seks Q&A.
Odpowiadamy też na pytania na czacie i prowadzimy mail zaufania. Gdyby były pieniądze, to ilość zaproszeń byłaby nie do przerobienia, ale my nawet nie jesteśmy w stanie pójść do wszystkich łódzkich szkół, które się do nas zwracają, bo nie wystarcza środków. Jak tylko możemy wspieramy szkoły w zdobywaniu pieniędzy. Nie ma w Polsce dotacji, które by nas wsparły. Przecież nie dostaniemy środków ministerialnych od obecnej władzy.
Program otrzymał rekomendacje kuratorium oświaty w 2010 roku, obecny kurator nakazał usunięcie tej rekomendacji ze strony Fundacji. Powoływał się na dwie rzeczy: na zmianę prawa w tym zakresie, oraz że to pismo wpłynęło na fundację Jaskółka, a teraz jesteście fundacją SPUNK. O jakie prawo chodziło?
Tego nikt nie wie. A co do zmiany podmiotu z Jaskółki na SPUNKa, to pismo było adresowane do mnie osobiście, na moje imię i nazwisko. Ja wspólnie z Anną Jurek jestem autorką programu, ja rekomendację zabieram ze sobą do nowego podmiotu, który osobiście powołałam do życia.
Podpisał się pod nią były kurator i nie słyszałam, żeby miał jakieś wątpliwości. Obecnego o rekomendację nie proszę, obawiając się, że podejdzie do sprawy nie merytorycznie a ideologicznie.
Jak mogłabyś skomentować te najnowsze wydarzenia: nagonkę na edukację seksualną, wmawianie ludziom że chodzi o seksualizację dzieci oraz nagłą woltę kuratorium oświaty i wychowania?
Martwi mnie to, że zdrowie dzieciaków jest traktowane i rozgrywane jak sprawa polityczna. Spotykam się z młodzieżą i widzę potrzebę rozmowy, widzę że naprawdę nie mają fundamentalnej, podstawowej wiedzy o swoim zdrowiu, o tym jak się rozwijają, o antykoncepcji, o tym, co zrobić, żeby nie paść ofiarą seksualnych nadużyć.
To są podstawowe sprawy dotyczące bezpieczeństwa i zdrowia.
W Łodzi jest prowadzona bardzo rzetelna edukacja seksualna. Młodzi ludzie dowiadują się o dojrzewaniu, zdrowiu, swoim ciele, dostają informacje, o tym co jest normą medyczną i psychologiczną, a co ich powinno zaniepokoić. Dużo rozmawiamy o relacjach, dobrych rzeczach, które z nich płyną, ale także zagrożeniach.
Mówimy o kwestiach związanych z prawem, w jaki sposób młody człowiek jest chroniony przez system, ale też jakie może ponieść konsekwencje swoich decyzji. Rozmawiamy o rodzicielstwie i obowiązkach z nim związanymi. Staramy się wpoić chłopakom poczucie odpowiedzialności. Bardzo dużo mówimy o zdrowiu. W kontekście dojrzewania, rozpoczęcia współżycia, wyboru antykoncepcji.
Dostęp do wiedzy jest wykorzystywany politycznie.
A młodym ludziom często podstawowej wiedzy brakuje. Nie wiedzą kiedy powinna pojawić się pierwsza miesiączka, co to jest stulejka, nocne polucje, dlaczego odchudzające się dziewczęta przestają miesiączkować, czym jest nowotwór jąder. To są naprawdę zagadnienia polityczne? Naprawdę są jacyś rodzice, którzy woleliby, żeby ich dziecko tego nie wiedziało?
czytaj także
Oczywiście wiem, co wzbudza kontrowersje. Mówienie o orientacjach seksualnych, masturbacji i antykoncepcji. Mówimy to, co jest uznane przez światową medycynę. Gatunek ludzki posiada trzy orientacje seksualne, masturbacja jest normą rozwojową. I tutaj w kontekście orientacji seksualnej wchodzi wątek antydyskryminacyjny. Nikogo nie wolno poniżać, szykanować, naruszać jego nietykalności cielesnej. I znów mówimy, co nam grozi za łamanie prawa. Czy ktoś o zdrowych zmysłach powie co innego? Przemoc jest złem.
Jesteś wkurzona?
Zatrważająca jest ilość problemów psychologicznych wśród młodzieży − trzeba to podkreślać na każdym kroku. Nasze dzieci popełniają samobójstwa z powodu nieakceptowania swojego ciała, orientacji seksualnej, szykanowania przez grupę, z powodu za wysokich wymagań płynących od rodziców, szkoły, mediów społecznościowych, a my rozgrywamy politycznie jedną z najważniejszych sfer rozwoju nastolatka, seksualność. A przecież chodzi o bezpieczeństwo i zdrowie. Prowadzimy głębokie, ważne rozmowy, odpowiadamy na niesamowicie intymne pytania. Jesteśmy potrzebne i potrzebni jako edukatorzy, wiem to po jakości rozmów i dyskusji na zajęciach.
**
Aleksandra Dulas jest edukatorką, współtwórczynią łódzkiego programu edukacji seksualnej, redaktorką naczelną społecznego dwumiesięcznika „Miasto Ł”, prezeską Fundacji Nowoczesnej Edukacji SPUNK, socjolożką, studentką studiów podyplomowych seksuologii na SWPS.