Kraj

Diduszko: Tabletka „po” nareszcie jest – dziękuję Komisji Europejskiej!

Czuję ogromną ulgę.

Strasznie się cieszę, że państwo polskie – jak to ujął wiceminister Neumann – „zostało zmuszone” do akceptacji faktu, że Komisja Europejska zmieniła kategorię dostępności tabletki EllaOne i że polskie kobiety będą wreszcie miały dostęp do awaryjnej antykoncepcji bez narażania się na upokorzenia, oceny moralne i nieuzasadnione odmowy ze strony niekompetentnych lekarzy.

Informacja o dostępności tabletek „dzień po” bez recepty została dziś oficjalnie potwierdzona z mównicy sejmowej (po pytaniu zadanym przez wicemarszałkinię Wandę Nowicką) przez wiceministra zdrowia Igora Radziewicza-Winnickiego.

Szkoda, że – jak powiedział wiceminister – Ministerstwo Zdrowia nie planuje żadnej akcji informacyjnej o dostępności pigułek oraz wskazaniach i przeciwwskazaniach do ich używania. Rozumiem, że skoro „rząd polski nie jest stroną w tej sprawie”, to resort zdrowia nie zamierza wspomóc tej dobrej zmiany swoją aktywnością. A miałoby to sens, bo żyjemy w kraju, w którym – o czym niedawno pisaliśmy – obchodzimy właśnie smutną 22. rocznicę wprowadzenia jednej z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych i w którym nie istnieje edukacja seksualna. Ułatwienie dostępu do antykoncepcji, co potwierdzają też badania z innych krajów, może skutecznie zapobiec wielu dramatom – niechcianym ciążom, podziemnym, niebezpiecznym aborcjom, popadaniu w ubóstwo i dzieciobójstwom.

O tym, że próba zdobycia tabletki „po” była w Polsce ciężkim przejściem, przekonałam się na własnej skórze kilka miesięcy temu, kiedy pewnej nocy próbowałam namówić pracowników ochrony zdrowia w trzech kolejnych publicznych placówkach do wypisania mi recepty na pigułkę „po”. Wszyscy odmówili.

Opisałam całą sprawę w Dzienniku Opinii i złożyłam skargę do Biura Rzecznika Praw Pacjenta (można to zrobić przez internet w sposób wysoce nieskomplikowany – polecam!) oraz do przychodni nocnej opieki medycznej, w której lekarka potraktowała mnie najbardziej obcesowo. Moim tropem podążył dziennikarz „Gazety Wyborczej”, reporterzy TVN-u i Telewizji Polskiej. Reakcje opinii publicznej i zaangażowanych w sprawę lekarzy były skrajnie różne, co tylko potwierdzało tezę, że oddzielenie dostępu kobiet do awaryjnej antykoncepcji od widzimisię poszczególnych lekarzy jest koniecznością.

Czytelnicy i widzowie – kobiety i mężczyźni – przysłali mi kilkadziesiąt maili, w których opisywali swoje traumatyczne przejścia, wyrażali wsparcie i cieszyli się, że komuś udało się wreszcie zainteresować tym wysokonakładowe media. Kilkanaście osób zaczepiło mnie w tej sprawie wprost na ulicy, kiedy odbierałam dziecko ze szkoły czy robiłam zakupy. Wiele osób gratulowało mi odwagi.

I to było szczególnie niepokojące, bo przecież wypowiedzenie prośby o receptę na legalny lek i złożenie skargi na placówki, które nie wypełniają zobowiązań kontraktu podpisanego z NFZ, a jednocześnie korzystają z pieniędzy podatników, nie powinno być uznawane za akt szczególnej odwagi.

Przychodnia nocnej opieki medycznej przy ul. Sapieżyńskiej nigdy nie odpisała na moją skargę. Wyjaśnienia stamtąd i z dwóch szpitali, które odwiedziłam tej feralnej nocy, wydobył dopiero drogą oficjalną rzecznik praw pacjenta. Szefowie wszystkich trzech placówek nie mieli nic do zarzucenia swoim pracownikom. Twierdzili wręcz wbrew faktom, że „nie miała miejsca odmowa udzielenia świadczenia” (!), bo po pierwsze „udzielona została żądana informacja dotycząca procedury wystawienia recept na lek postkoitalny” (której co prawda nie zamierzali przeprowadzić) oraz „udzielono informacji o możliwości udania się do innej placówki medycznej”. W osłupienie wprawił mnie też następujący passus: „Nikt z personelu SOR nie odmówił pani A. D-Z ww. świadczenia, tj. wystawienia recepty na lek postkoitalny”, bo mocno wryły mi się w pamięć słowa smutnej, młodej pielęgniarki: „pan doktor nie wypisze”, po tym, jak pan doktor z izby przyjęć przekazywał jej swoją odmowę na tyle głośno, że czekający pod gabinetem aż unieśli głowy.

Z oficjalnych wyjaśnień przychodni nocnej opieki medycznej dowiedziałam się, że lekarka, która wyrzuciła mnie z gabinetu, „po ocenie sytuacji konkretnej osoby, kierując się dobrem pacjenta i bezpieczeństwem farmakoterapii, stwierdziła, że istnieją względy medyczne, aby skorzystać z konsultacji ginekologicznej”. Pani doktor co prawda nie zbadała mnie ani nie zadała ani jednego pytania natury medycznej, więc przesłanki, które pozwoliły jej „ocenić sytuację”, pozostają zagadką, ale jak widać jej szef postanowił się nad tym nie zastanawiać. Stwierdził natomiast, że „zdecydowanie negatywnie należy ocenić postępowanie pani Diduszko-Zyglewskiej jako przedstawicielki zawodu zaufania publicznego – próba wywierania presji na lekarza za pomocą groźby opisania w mediach wydaje się co najmniej nieetyczna”. To dosyć nietypowe rozumienie realizowania zawodu zaufania publicznego, prawda?

Moje własne doświadczenia i historie wielu innych kobiet sprawiają, że na wiadomość o dostępie do EllaOne bez recepty czuję ogromną ulgę. Oczywiście wiem, że jakaś część aptek nie zamówi tej tabletki ze względu na „sumienie”, mylnie rozumiane jako narzędzie do dyscyplinowania innych, a nie siebie, ale podejrzewam, że większość farmaceutów zechce udzielać kobietom pomocy.

„Uwierzę, jak zobaczę” – piszą nieufnie kobiety na portalach społecznościowych. Oby zobaczyły jak najszybciej!

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Diduszko-Zyglewska
Agata Diduszko-Zyglewska
Publicystka, radna Warszawy
Dziennikarka, działaczka społeczna, w 2018 roku wybrana na radną Warszawy. Współautorka mapy kościelnej pedofilii i raportu o tuszowaniu pedofilii przez polskich biskupów; autorka książki „Krucjata polska” i współautorka książki „Szwecja czyta. Polska czyta. Członkini zespołu Krytyki Politycznej i Rady Kongresu Kobiet. Autorka i prowadząca feministycznego programu satyrycznego „Przy Kawie o Sprawie”, nominowana do Okularów Równości 2019 Współpracuje z „Gazetą Wyborczą" i portalem Vogue.pl.
Zamknij