Przez dziewięć lat starał się o zamianę mieszkania. Niestety na przeszkodzie stanęły przepisy. I tak 78-letni pan Jan został sam w nieogrzewanej kamienicy bez prądu.
Trzeciego stycznia Piotr Ikonowicz napisał na naszych łamach tak: „Pan prezydent Andrzej Duda podpisał właśnie ustawę o jednorazowym świadczeniu pieniężnym dla nas, działaczy dawnej opozycji. Mamy dostać po 3 tys. zł na osobę. Zamierzam przeznaczyć tę sumę na pomoc pewnemu starszemu panu z Dąbrowy Górniczej. Odcięto mu prąd, bo podobno budynek jest niebezpieczny. Jednak nadzór budowlany nie wyłączył budynku z użytkowania, bo wtedy miasto musiałoby zapewnić lokatorom lokale zastępcze. Tak więc starszy pan od ponad roku marznie i żyje w ciemności, bo budynek jest prywatny, a dziewięciu spadkobierców i prezydent Dąbrowy Górniczej mają go gdzieś”.
Po tych słowach ruszył Piotr Ikonowicz do Dąbrowy Górniczej i pół dnia on, a także prezydent miasta Marcin Bazylak, pan Jan, urzędnicy, ale również kamery TVP oraz była kandydatka PiS na prezydentkę Tatiana Duraj-Fert obradowali na temat warunków mieszkaniowych pana Jana. Spotkanie nie było planowane, prezydent miasta nazwał to na FB „wtargnięciem”.
czytaj także
Zarzuty stawiane miastu były takie, że dopuściło do zaniedbań, a ich efektem 78-letni pan Jan żyje w kamienicy, której stan jest fatalny, w dodatku od ponad roku nie ma tam prądu. Miasto zaprzecza i podkreśla, że na działania Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego nie ma wpływu, za to musi liczyć się z jego orzeczeniami. A dopóki PINB nie orzeknie, że budynek nie nadaje się do zamieszkania, nie może lokatora przekwaterować. PINB z kolei przekonuje, że bez właścicieli ma związane ręce. Właściciele zaś są nieuchwytni.
Panu Janowi mieszkanie w prywatnej kamienicy przy ulicy Kopernika 8 zostało przydzielone jeszcze za PRL. W związku z tym, że po wojnie długo brakowało mieszkań, była to powszechna praktyka w całym kraju. Z czasem zaczęły się komplikacje spowodowane niemożliwością ustalenia wszystkich właścicieli kamienicy i wynikłymi z tego problemami spadkowymi. Właściciele najwyraźniej przestali się kamienicą interesować, nie odpowiadali bowiem na monity Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Stan kamienicy tymczasem się pogarszał.
Za duży metraż w ruinie
Sytuacja mieszkaniowa już od dawna nie jest dobra. Pan Jan o zmianę mieszkania starał się od 2013 roku − wtedy po raz pierwszy złożył do urzędu miasta wniosek o przyznanie innego mieszkania.
− Kiedy pan Jan po raz pierwszy składał wniosek, ten budynek nie był jeszcze pozbawiony energii i był w lepszym stanie. Potem co jakiś czas wniosek był ponawiany, natomiast sytuacja pana Jana sprawiała, że nie wpisywał się w kryteria − opowiada nam Piotr Purzyński z biura prasowego urzędu miejskiego w Dąbrowie Górniczej.
czytaj także
Co to znaczy, że nie wpisywał się w kryteria? Ano mieszkanie, które zajmował, przekraczało przepisową powierzchnię, a miesięczny dochód przekraczał przepisową sumę. Zastanawiacie się pewnie teraz, jakim to nadzwyczajnym krezusem musi być pan Jan. Otóż zajmowane przez niego mieszkanie miało 21 m2, a dochodem była emerytura. To, co przez dziewięć lat było przeszkodą nie do pokonania, to 8 m2 i odrobinę za wysoki dochód.
− Deklarowany przez pana Jana dochód nie kwalifikował go do otrzymania lokalu socjalnego (do 1250,88 zł na osobę). W staraniach o mieszkania komunalne dodatkowym kryterium – poza dochodem do 2751,94 zł na osobę – była powierzchnia zajmowanego obecnie mieszkania, która nie może być większa niż 13 m kw. na osobę. Tego ostatniego kryterium pan Jan również nie spełniał – wyjaśnia Piotr Purzyński.
Miasto zapewnia, że szukało innych administracyjnych możliwości rozwiązania problemu.
− Mieliśmy uchwałę, która w szczególnych sytuacjach pozwalała prezydentowi przyznawać mieszkania zastępcze, komunalne takim osobom jak pan Jan, które żyją w trudnych warunkach. Te zapisy w nowej uchwale zakwestionował nadzór prawny wojewody. Odwołaliśmy się od tej decyzji i oczekujemy na rozstrzygnięcie Naczelnego Sądu Administracyjnego – wyjaśnia Piotr Purzyński
„Odwołałem się od tej decyzji do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który przyznał mi rację. Niestety, prawnicy wojewody nie ustąpili i wystąpili o kasację wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego” − napisał w mediach społecznościowych prezydent Marcin Bazylak.
czytaj także
− Po co się mierzy metraż w ruinach? − pyta Piotr Ikonowicz. − Pan prezydent tłumaczył, że on by już dawno sprawę załatwił, gdyby nie wojewoda, który zaskarżył uchwałę miejską, dającą prezydentowi prerogatywę, by w nadzwyczajnych przypadkach przyznać mieszkanie. W Warszawie jest podobna uchwała, która mówi, że w szczególnych sytuacjach trzeba zrezygnować z normy metrażowej. Obiecałem prezydentowi, że staniemy po jego stronie, żeby ten konflikt rozwiązać. Nasi wolontariusze przygotowują teraz moje spotkanie z wojewodą, na którym będziemy go przekonywać, żeby odpuścił.
Czas płynął. Warunki mieszkaniowe były coraz gorsze. Pan Jan co jakiś czas ponawiał wniosek o przyznanie innego lokalu. Niestety, wciąż nie spełniał kryteriów i wnioski były odrzucane.
Spadkobiercy się ruiną nie interesują
Inną drogą, która daje miastu możliwość znalezienia lokatorowi w takiej sytuacji jak pan Jan mieszkania, jest droga przez PINB. To orzeczenie PINB pokazuje, że są powody, by wynieść się z zajmowanego lokalu, a mianowicie: lokal ten nie nadaje się do zamieszkania. Wtedy lokator musi budynek opuścić, a obowiązkiem miasta jest znalezienie odpowiedniego lokum.
Niestety PINB nie stwierdzał, że pan Jan ma ten lokal natychmiast opuścić. Dlaczego? Bo budynek wciąż jeszcze nie grozi zawaleniem, chociaż w związku ze złym stanem instalacji energetycznej i przeciekającym dachem odcięto dopływ prądu.
czytaj także
„Budynek, który nadaje się do kapitalnego remontu, to jeszcze nie budynek grożący zawaleniem, czyli katastrofą budowlaną. Pojęcia te nie są tożsame na gruncie zasad wiedzy budowlanej. Podstawę złożenia wniosku o wyłączenie energii elektrycznej w kamienicy stanowiła ocena stanu instalacji elektrycznej wewnątrz budynku, wyłączającego możliwość bezpiecznego użytkowania kamienicy. Innymi słowy, instalacja stanowiła realne zagrożenie dla budynku oraz jego użytkowników. Wniosek został poprzedzony skierowaniem do ustalonych właścicieli kamienicy zalecenia napraw, które nie zostały przez nich wykonane. W celu usunięcia zagrożenia dla pozostałych mieszkańców, jakim było porażenie prądem elektrycznym lub powstanie pożaru, niezbędne było odłączenie przyłącza instalacji elektrycznej” − napisał Jacek Józków, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Dąbrowie Górniczej w odpowiedzi na nasze pytania.
Właściciele nie odpowiadali na kolejne monity, PINB poszukiwał ich, również za granicą, ale bezskutecznie. To zatrzymywało prace administracyjne.
Jacek Józków napisał: „Brak prawomocnego postanowienia sądu o stwierdzeniu nabycia spadku lub aktu poświadczenia dziedziczenia wyklucza możliwość nałożenia jakiejkolwiek decyzji administracyjnej, a w tym o wyłączeniu z użytkowania, rozbiórce lub nakazie prac remontowych na osoby nieposiadające prawnego tytułu do nieruchomości. Dlatego organ nadzoru budowlanego nie może wydać decyzji administracyjnej, jeżeli nie są prawnie ustaleni właściciele kamienicy, którzy ponoszą odpowiedzialność za jej stan”.
PINB próbował, wobec niemożności odnalezienia właścicieli, ustanowić kuratora sądowego. Jacek Józków tłumaczy: „W celu uregulowania stanu prawnego kamienicy organ nadzoru budowlanego złożył wniosek do Sądu Rejonowego w Dąbrowie Górniczej o ustanowienie kuratora spadku dla zmarłych współwłaścicieli. Rolą kuratora spadku byłoby reprezentowanie tych osób na przykład przed Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego, a więc możliwe byłoby wydanie decyzji wyłączenia z użytkowania”.
czytaj także
Tymczasem Sąd Rejonowy w Dąbrowie Górniczej, nie podając przyczyny, odmówił ustanowienia kuratora spadku. Jest złożony wniosek o uzasadnienie stanowiska sądu, jednak do tej pory nie ma odpowiedzi.
PINB powiadamiał również − jak napisał nam Jacek Józków − Prokuraturę Rejonową w Dąbrowie Górniczej o niespełnieniu przez współwłaścicieli oraz potencjalnych spadkobierców obowiązku utrzymania obiektu budowlanego w należytym stanie technicznym, jak również braku zapewnienia bezpieczeństwa jego użytkowania. Oba wnioski umorzono, nie dopatrując się znamion czynu zabronionego.
Czyli nie ma właścicieli, nie ma kuratora, więc nie ma i decyzji.
− Na tym polega problem, że nikt nie wydał decyzji, która by nazywała ten budynek niemożliwym do zamieszkania. Sprawdzałem historię postępowania Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego i niestety na żadnym etapie PINB nie stwierdził, że budynek nadaje się do rozbiórki, co byłoby podstawą do tego, by zapewnić lokatorowi lokal zastępczy − mówi rzecznik miasta Piotr Purzyński.
Mieszkanie chronione
W 2021 roku pani wiceprezydent Bożena Borowiec odpowiedzialna za sprawy komunalne znalazła ścieżkę administracyjną, która umożliwia ominięcie tych nieszczęsnych przepisów metrażowych i zaproponowała panu Janowi przeprowadzkę do mieszkania chronionego.
Mieszkanie chronione jest współdzielone z innymi lokatorami. Jest w dobrym stanie, każdy lokator, jak przekonuje miasto, ma własny pokój, tylko łazienka i kuchnia są wspólne. Mieszkają w nim osoby wychodzące z bezdomności, pracujące. Przeprowadzka do takiego mieszkania spowodowałaby zmianę kryteriów oceny jego potrzeb i mógłby ubiegać się o mieszkanie komunalne.
− Gdyby pan Jan skorzystał z tej możliwości, w kolejce oczekujących na mieszkania komunalne znalazłby się na początku listy, co pozwalałoby mu przyznać lokal już w tym roku – mówi dalej Piotr Purzyński.
Niestety właśnie wtedy okazało się, że ktoś mu źle doradza, straszy, że utknie w mieszkaniu chronionym na nie wiadomo jak długo. „Do tej pory pan Jan odmawiał przyjęcia tej propozycji, korzystając z »dobrych rad« fałszywych doradczyń” − napisał 3 stycznia na FB prezydent Dąbrowy Górniczej.
Z wpisu prezydenta Bazylaka dowiadujemy się, że aż do „wtargnięcia” Piotra Ikonowicza do gabinetu prezydenta i narady, pan Jan nie zgadzał się na rozmowę z pracownikiem socjalnym Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, który regularnie go odwiedzał. Prezydent podejrzewa, że niechęć do kontaktów z miastem i odmowa zamieszkania w mieszkaniu chronionym wynika z instrukcji, jakie pan Jan otrzymywał od doradzającej mu osoby. „Każdorazowo dzwoni do tej osoby, a następnie odmawia przyjęcia jakiejkolwiek oferty wsparcia. Nie wiem, z kim pan Jan konsultuje swoje decyzje, ale odnoszę wrażenie, że doradzającej osobie niekoniecznie zależy na tym, by szybko poprawił on swoją sytuację” − pisał prezydent Bazylak.
− W czasie spotkania u prezydenta przekonywaliśmy pana Jana, żeby przyjął ofertę miasta po to, by wynieść się z ruiny − mówi Piotr Ikonowicz. − Natomiast działaczka Tatiana Duraj-Fert, kandydatka PiS na prezydentkę, też obecna na spotkaniu, zdaje się robić wszystko, by tę sprawę przeciągnąć, by happy endu jeszcze nie było, żeby był powód do walki politycznej, nie bardzo interesując się losem samego pana Jana.
Działalność Tatiany Duraj-Fert w kontekście politycznym odczytuje też prezydent Dąbrowy. „Dzisiejsze wydarzenia to kolejna próba zbicia politycznego kapitału na krzywdzie ludzi przez byłą kandydatkę PiS na prezydenta Dąbrowy Górniczej. To zapowiedź sposobu prowadzenia kampanii wyborczej w naszym mieście” − na pisał na FB prezydent Bazylak.
Pan Jan tłumaczył, że chce mieć swój pokój, swoją łazienkę. Na pewno dla osoby dotychczas samodzielnej przeprowadzka do mieszkania współdzielonego może być trudna. Jednak miasto zapewniało, że to będzie stan tymczasowy, że mieszkanie chronione jest wyremontowane, czyste, a przede wszystkim ciepłe i jest w nim prąd.
− No i ta formuła, która sprawia, że pan Jan trafia do mieszkania, które jest z zasobów gminnych, sprawia, że możemy już na zupełnie innych zasadach rozpatrywać jego wniosek i nie musimy się kierować tymi wszystkimi kryteriami − tłumaczy miasto.
Miasto proponowało dodatkowo, że pan Jan, jeśli zechce, może spędzać osiem godzin dziennie w ośrodku „Senior-Wigor”, gdzie będą posiłki, opieka, zajęcia, towarzystwo. Można tam również wziąć kąpiel czy zrobić pranie.
Po interwencji
Wydawało się, że burzliwe dyskusje w gabinecie prezydenta Dąbrowy Górniczej przyniosły efekt. Piotr Ikonowicz, który dotąd nie znał szczegółów sprawy i wysiłków miasta, pojechał z panem Janem do mieszkania chronionego, które miasto zaproponowało. Razem je obejrzeli i Piotr Ikonowicz przekonał pana Jana, by ten skorzystał z propozycji. Miał się tam przenieść 10 stycznia. Niestety nie doszło do tego.
− Nie udało nam się zobaczyć pokoju, w którym pan Jan miał mieszkać, bo drzwi do niego były zamknięte − mówi Piotr Ikonowicz, który razem z panem Janem pojechał oglądać mieszkanie. − Potem okazało się, że może mieszkać w pokoju z drugą osobą albo zająć pokój człowieka, który w tej chwili jest w szpitalu, a jak wróci, miasto będzie go przekonywało, żeby przeniósł się do wspólnej sali − mówi Piotr Ikonowicz.
Ta perspektywa ostatecznie pana Jana nie przekonała. Po wyrażonej w czasie spotkania wstępnej zgodzie już następnego dnia się wycofał.
Piotr Purzyński z biura prasowego miasta przekonuje jednak,że to nieporozumienie. − Pan Jan w mieszkaniu chronionym miał otrzymać samodzielny pokój. Mężczyzna, który zajmował go wcześniej, ze względu na stan zdrowia wymaga całodziennej opieki. Trafił więc do ośrodka, gdzie taka opieka została mu zapewniona −mówi.
czytaj także
− Rozmowę z panem prezydentem wymusiliśmy, wtargnąwszy do gabinetu. Więc wygląda to tak, że jak przychodzimy, to władze są przyjemne, jak nas nie ma, okazuje się, że już nie jest tak różowo − tłumaczy Piotr Ikonowicz. − Pan Jan miastu nie ufa. Chce teraz deklaracji miasta, podpisanej przez prezydenta, że w ciągu trzech miesięcy mieszkanie komunalne zostanie mu nadane.
W stałym kontakcie z panem Janem są wolontariusze Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej.
− Odmówił, bo sam jest już schorowany, boi się, że na lata utknie w mieszkaniu chronionym − mówi Katarzyna Iwańska. − Jego obawy umocniły się po rozmowie z lokatorami mieszkania chronionego. Jeden z nich czeka już dwa lata na mieszkanie komunalne. Poza tym chciano go umieścić w jednym pokoju z innym lokatorem. Wystraszył się. Co będzie dalej?
− Pan Jan znalazł kolejny dokument dotyczący zasiedlenia go w tym mieszkaniu, w którym to miasto jest stroną, a nie właściciele kamienicy − mówi Katarzyna Iwańska. − Miasto nigdy nie zerwało z nim umowy, a on nigdy nie podpisywał umowy z właścicielem prywatnym. To jest podstawa do tego, aby dać mu mieszkanie komunalne od razu, bez procedury mieszkania chronionego. Dotychczas miasto twierdziło, że nie jest stroną, teraz nie będzie mogło tak powiedzieć. Z tym papierem pójdziemy do urzędu miasta. Zobaczymy.
− W tym samym zrujnowanym domu mieszkała też inna kobieta z mężem, której myśmy też pomogli złożyć wniosek do miasta o umożliwienie najmu lokalu komunalnego − mówi Piotr Ikonowicz. − Na mediach społecznościowych pojawiła się informacja prezydenta, że wniosek będzie pozytywnie rozpatrzony. To daje nadzieję, że i dla pana Jana znajdzie się wreszcie rozwiązanie.
**
Materiał powstał dzięki wsparciu ZEIT-Stiftung Ebelin und Gerd Bucerius.