Kraj

Czy żyjemy w państwie policyjnym?

Nowy rząd wykręca ostatnie bezpieczniki chroniące obywateli przed samowolą służb.

Możliwość wykorzystania tzw. owoców zatrutego drzewa, tzw. ustawa inwigilacyjna i przyznanie ministrowi sprawiedliwości stanowiska prokuratora generalnego – partia rządząca wprowadza głębokie zmiany w obszarze polityki karnej i służb specjalnych. Najbardziej zadziwiające jest to, że nazywa to demontażem państwa policyjnego stworzonego przez poprzedników.

„Mamy coraz wyraźniej do czynienia z elementami państwa policyjnego. Środków inwigilacji, przymusu bezpośredniego i represji używa się przeciwko obywatelom, którzy ośmielają się manifestować inne zdanie niż partia władzy. Jego symptomy to wzrastająca liczba stosowanych wobec obywateli środków operacyjnych, inwigilacja niewygodnych dziennikarzy, wykorzystanie pozornie niezależnej prokuratury, próby cenzurowania Internetu, brak nadzoru nad służbami specjalnymi i bezkarność ich szefów” – to fragment programu Prawa i Sprawiedliwości z 2014 r.

Tydzień temu tygodnik „Do Rzeczy” opublikował informację o inwigilacji 48 dziennikarzy przez służby specjalne pod rządami Platformy Obywatelskiej. Bez względu na to, czy rzeczywiście doszło do złamania prawa, „dobra zmiana” w obszarze służb specjalnych powinna polegać na wprowadzeniu mechanizmów zabezpieczających obywateli przed takimi i podobnymi sytuacjami.

Tymczasem nowy rząd działa w odwrotnym kierunku: punkt po punkcie wykręca ostatnie bezpieczniki chroniące obywateli przed samowolą służb.

Bezpiecznik 1 – droga na skróty po dane internetowe

Przyjęta w styczniu tzw. ustawa inwigilacyjna ułatwiła policji i służbom specjalnym dostęp do informacji na temat naszej aktywności w Internecie. Bez wychodzenia z biura funkcjonariusze będą mogli dowiedzieć się, kto na jaką stronę internetową zagląda i czego na niej szuka. Już wcześniej służby miały dostęp do tych danych, ale odbywało się to pod pewnego rodzaju kontrolą firm i biurokratycznych procedur: firmy otrzymywały zapytania, mogły – choćby z przyczyn formalnych – odmówić udostępnienia danych. Od 6 lutego udostępnianie tych danych odbywa się nie tylko bez ich zgody, ale także wiedzy. Nie będzie nad tym procesem realnej kontroli ze strony sądów.

Bezpiecznik 2 – ręcznie sterowana prokuratura

Polityk – minister sprawiedliwości – jako prokurator generalny dostał w ręce możliwość wydawania prokuratorom poleceń, również co do treści czynności procesowej w każdej indywidualnej sprawie (np. obserwacja podejrzanego). Ten sam człowiek uzyskał dostęp do akt wszystkich postępowań prowadzonych przez prokuratorów oraz możliwość dowolnego informowania mediów o toczącym się postępowaniu. Tworzy to ogromne ryzyko wykorzystywania tej kompetencji jako instrumentu w bieżącej działalności politycznej, np. organizowanie konferencji prasowych na temat domniemanych i niepotwierdzonych przez sąd przestępstw popełnianych przez krytyków władzy.

Bezpiecznik 3 – tzw. owoce zatrutego drzewa

Nad jego demontażem trwają jeszcze prace w Sejmie, jednak determinacja Ministerstwa Sprawiedliwości nie daje złudzeń: i ta zmiana zostanie wprowadzona. Otóż jeśli w postępowaniu karnym przedstawiony zostanie dowód uzyskany z naruszeniem prawa, to sądy będą musiały go uwzględnić. Wprowadzane zmiany oznaczają, że jeśli służby przekroczą swoje uprawnienia – np. w prowokacji prowadzonej na zlecenie prokuratora generalnego – to sąd nie będzie mógł odmówić wykorzystania zdobytych w ten sposób materiałów jako tzw. owoców zatrutego drzewa. Najpierw w orzecznictwie Sądu Najwyższego, a niedawno także w przepisach, wykluczono możliwość ich wykorzystywania, by organy państwa nie miały pokusy dochodzić prawdy za wszelką cenę. Nowe przepisy oznaczają natomiast ryzyko, że służby sięgać będą po nielegalne środki wobec osób: jeśli uda się uzyskać jakiś materiał, to świetnie. Jeśli nie, to trudno – i tak nikt się dowie.

Czarny scenariusz

Przeciwieństwem państwa policyjnego jest państwo prawa, w którym funkcjonują mechanizmy zabezpieczające obywateli przed nadużyciem władzy. Te procedury, już wcześniej niedostatecznie chroniące obywateli przed samowolą służb, są krok po kroku usuwane.

A w tle jest przecież także fundamentalna sprawa Trybunału Konstytucyjnego – jego ustawowy demontaż to uderzenie w kluczową gwarancję przestrzegania wszystkich praw człowieka. Trybunał jest metabezpiecznikiem. Jego wyłączenie uniemożliwia sprawdzenie, czy wykręcanie poprzednich bezpieczników nie jest łamiącą konstytucyjne gwarancje samowolą.

Niestety, na horyzoncie widać kolejne niebezpieczne zmiany: powracające zapowiedzi przygotowania tzw. ustawy antyterrorystycznej, zwiększająca uprawnienia policji specustawa na Światowe Dni Młodzieży czy strategia cyberbezpieczeństwa Rzeczypospolitej, zakładająca powstanie infrastruktury umożliwiającej inwigilację Internetu na masową skalę.

W czarnym scenariuszu demontaż bezpieczników oraz kadrowa karuzela w służbach i prokuraturze są przygotowaniem do zmiany. Na pewno nie będzie to jednak dla obywateli zmiana dobra.

Wojciech Klicki – prawnik, pracuje w Fundacji Panoptykon

 

**Dziennik Opinii nr 73/2016 (1223)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij