Samą rozpoznawalnością polityczek Nowej Lewicy nie da się wprowadzić lewicowego programu, ale jest to na pewno pomocne.
Po słabym wyniku Lewicy w eurowyborach dostaliśmy od czytelników sporo tekstów z radami dla Lewicy. Wyraźnie zaniepokojeni wyborcy podpowiadają, że Lewica powinna odciąć się od partii Razem, bo ta jest zbyt radykalna i odstrasza elektorat. Albo że powinna się skupić na tych tematach, które są kluczowe dla Razem – praca i nierówności, a nie aborcja i elgiebety – bo to te tematy przyciągną wyborców.
Jak widać, rady dla Lewicy bywają sprzeczne, ale widać też, że napięcia wewnątrz klubu parlamentarnego, którego część (Nowa Lewica) jest w rządzie, a część (Razem) w opozycji, istnieją i wszyscy już je widzą.
czytaj także
Adrian Zandberg w rozmowie w TVN24 w tym tygodniu powiedział ostro, że „Lewica, która nie zrealizuje swojego programu i będzie utrzymywała rząd, który realizuje inny, centroprawicowy program, może sama się położyć do grobu. Wyborcy Lewicy nie będą mieli wtedy powodu, żeby pójść na tę Lewicę zagłosować”.
Dodał, że po pół roku działania rządu Donalda Tuska „jest czas na to, żeby odpowiedzieć sobie uczciwie na pytanie, co udało się z lewicowego programu zrealizować, a co się nie udało. Moja ocena tego jest mocno krytyczna. Uważam, że udało się po prostu niewiele”.
W powietrzu wisi pytanie, czy na Lewicy dojdzie do rozwodu.
Można też – idąc za słowami Adriana Zandberga – zapytać, czy podzielona Lewica szybciej zrealizuje lewicowy program? Albo czy Lewica połączona, ale będąca poza rządem lepiej dowiezie lewicowe postulaty, przepchnie więcej lewicowych ustaw albo lewicowych poprawek do ustaw?
„Rzeczpospolita” opublikowała w piątek sondaż, w którym zapytała, jak Polacy oceniają pracę poszczególnych ministrów w rządzie Donalda Tuska. Najlepiej oceniają prace Tuska, Sikorskiego i Bodnara. Najgorzej Kosiniaka-Kamysza, Pauliny Hennig-Kloski i Barbary Nowackiej.
Całkiem wysoko w rankingu (to tylko sondaż, nie ma co go przeceniać, ale warto zauważyć) uplasowały się Katarzyna Kotula i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Prace ministry do spraw równości dobrze ocenia 28,6 proc. pytanych, a ministry rodziny, pracy i polityki społecznej 26,8. Obie – trzeba to uczciwie powiedzieć – więcej osób ocenia źle aniżeli dobrze, ale generalnie tak jest w przypadku niemal wszystkich ministrów.
Anatomia klęski: dlaczego Lewica została zdemolowana w eurowyborach?
czytaj także
Co ciekawe i Kotula, i Dziemianowicz-Bąk są całkiem znane. W sondażu można było wybrać odpowiedź „nie znam” i są w tym rządzie tacy ministrowie, których nie zna ponad 40 proc. pytanych. Na tym tle fakt, że Kotuli nie zna 14,1 proc., a ADB 16,7 proc., to sukces obu polityczek. Przebiły Krzysztofa Gawkowskiego, przypomnijmy – wicepremiera w rządzie Tuska.
Samą rozpoznawalnością polityczek Nowej Lewicy nie da się wprowadzić lewicowego programu, ale jest to na pewno pomocne. Czy gdyby obie posłanki były w opozycji, zwiększyłoby to szanse Lewicy na realizacje jej postulatów? Intuicja podpowiada, że nie.
Przed Lewicą czas decyzji. Liderzy Nowej Lewicy, Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń, powinni zostać rozliczeni za spadki notowań swojej formacji. Jeśli Katarzynie Kotuli uda się małymi kroczkami przekonać PSL do związków partnerskich, to będzie to jej wielki sukces. Przed Lewicą pojawi się wtedy wyzwanie – czy będzie to sukces Tuska, bo jego rząd coś dowiezie, czy Lewicy, bo jej ministra wykonuje mrówczą robotę na rzecz tego dowiezienia?
Jedno jest pewne – żadnego programu nie zrealizują i żadnej ustawy nie przeforsują politycy i polityczki, których nie ma w parlamencie. Lewica pozaparlamentarna może tworzyć ruchy społeczne, organizacje pozarządowe, think tanki. Może generować ferment intelektualny, podrzucać pomysły i rozwiązania, wspierać pisanie ustaw, ale ostatecznie za tymi ustawami guzik na „tak” lub „nie” naciska się na Wiejskiej. I tam silna lewica jest nam potrzebna.