Kraj

Czas zakazać rozwod… To znaczy katolickiego fundamentalizmu

Trwający właśnie festiwal hipokryzji w Ordo Iuris pozwala z niepohamowaną satysfakcją powtarzać banały o tym, że łatwo zginąć od miecza, którym się wojuje. W końcu nic tak nie cieszy jak plama na wizerunku jednej z najbezczelniejszych organizacji katolickich w tym kraju. Uważajmy jednak, żeby krytyka kochanków z Ordo Iuris nie była ślepa.

Nic tak nie cieszy, jak meltdown jednej z najbardziej bezczelnie zaglądających Polkom i do łóżek, i do brzuchów organizacji w tym kraju.

W Instytucie Kultury Prawnej Ordo Iuris, których członków – przypomnijmy – nie wolno nazywać opłacanymi przez Kreml fundamentalistami, następuje rozłam po tym, jak dwójka ponoć szczęśliwych małżonków i orędowników wypowiedzenia konwencji stambulskiej oraz walki o integralność rodziny – Tymoteusz Zych i Karolina Pawłowska – wikła się w romans, składa pozwy o rozwód, odchodzi z OI i zakłada własny ruch. Nieźle jak na kogoś, kto dwa lata temu brał udział w debacie roboczo nazywanej Czy czas zakazać rozwodów?

Jaka piękna katastrofa

Ordo kontra logos

Co na to prezes think tanku? Jerzy Kwaśniewski w wydanym niedawno oświadczeniu dyplomatycznie przyznał, że „przesłanki rozstania były następstwem ich (Zycha i Pawłowskiej – przyp. red.) decyzji o charakterze osobistym, powiązanych już w październiku z publicznym wyrażaniem opinii sprzecznych ze spójnym od lat stanowiskiem Instytutu Ordo Iuris, między innymi w takich kwestiach jak trwałość małżeństwa, ochrona rodziny, ochrona podstawowych praw i wolności przed ingerencją państwa przekraczającą konstytucyjnie dopuszczalne granice”.

Jeśli jednak spytać głównego bohatera tej awantury, dowiemy się, że nie prywata zadecydowała o secesji, ale różnice zdań pomiędzy nim, jego szefem i resztą zespołu w kwestii „modelu komunikowania się”.

Zychowi miało nie podobać się używanie „antagonizującego języka” w organizacji. A może chodziło o to, że wściekły na plotki o skoku w bok szef nazwał go wprost hipokrytą?

Tego nie wiemy. Na szczęście kochanek Karoliny Pawłowskiej znacznie szczodrzej dzieli się tym, czym zamierza zająć się w przyszłości. Bardzo byśmy chcieli, by jego nowa organizacja, Instytut Logos, była gwoździem do trumny Ordo Iuris. Ale na otwieranie szampana jest jeszcze zbyt wcześnie.

Wprawdzie po każdej stronie światopoglądowej i politycznej barykady nie brakuje głosów oburzenia, ale nie takie skandale oglądały już polskie oczy. W szczególności zwolenników tak zwanych tradycyjnych i chrześcijańskich wartości latami przyzwyczajali do nich Kościół i prawica.

Skoro rzeszy katolików nie wzrusza gwałcenie dzieci przez księży, a wyborców PiS-u drugi ślub Jacka Kurskiego, to czy należy się spodziewać, że większym gniewem zareagują na potężną grupę moralizujących wszystkich dookoła prawników? Cóż, faceci w togach cieszą się chyba mniejszym społecznym uznaniem niż ci, którzy wkładają sutanny. Choć jedni i drudzy mogą liczyć na rządową ochronę w Polsce.

Aborcja tylko dla bogatych konserwatystek

W tej historii wybrzmiewa także istotny wątek klasowy. „Nie jest żadną tajemnicą, że wiele osób ze środowiska Instytutu Ordo Iuris rozwiodło się lub rozwodzi. Takie sprawy nigdy nie były do tej pory przyczyną negatywnych reakcji ze strony władz organizacji ani tym bardziej zakończenia współpracy z kimkolwiek” – tak Tymoteusz Zych wyjaśnił Onetowi burzliwe zmiany w karierze swojej (i nie tylko).

Nie jest to szczególnie wybitny zabieg PR-owy, ale w sytuacji, gdy tracisz twarz, chwytasz się czegokolwiek. Jednocześnie nie mgliste tłumaczenia Zycha są tu najbardziej bulwersujące, ale to, w jaki sposób powyższa wypowiedź pokazuje, w którym miejscu społecznej hierarchii ustawiają się ultrakonserwatywni prawnicy.

Świat według Ordo Iuris

czytaj także

Świat według Ordo Iuris

Liliana Religa

„My też się rozwodzimy, co nie znaczy, że nie możemy zakazać tego reszcie społeczeństwa” – tak można by w skrócie podsumować ich stanowisko. Na miejsce prawa do zakończenia małżeństwa możecie wstawić sobie dowolną kwestię z listy tych, z którymi Instytut kierowany przez Kwaśniewskiego tak zażarcie walczy. Głównymi frontami kulturowej wojny ostatnich lat są, rzecz jasna, wstępowanie w związki jednopłciowe i przerywanie ciąży.

Nie chodzi tu więc wyłącznie o wyższość moralną, choć ta jest bardzo ważnym imperatywem działań katolickich ultrasów i narzędziem dyscyplinowania mas, zakuwanych w kajdany wstydu (ot, strategia, którą bardzo skutecznie stosuje Watykan). Prawnicy z OI i nowego Instytutu Logos mają też tę przewagę, że dysponują zasobami, które pozwalają im zachować godność i dobrostan materialny, zadbać jednocześnie o zdrowie reprodukcyjne i własne potrzeby seksualne, czyli wszystko, do czego ogromna część społeczeństwa, zwłaszcza niezamożnych kobiet, nie ma dostępu.

Karolina Pawłowska mówi dziś, że nie chce być „postrzegana jako osoba, która w swoich działaniach pielęgnuje tak zwany tradycyjny podział ról kobiet i mężczyzn”. Tymoteusz Zych zapewnia z kolei, że od zawsze bliska była mu obrona praw człowieka i walka z wykluczaniem z debaty publicznej osób „przywiązanych do tradycyjnych wartości”. Ludzcy państwo, można rzec.

Bardzo chciałabym w tym miejscu napisać, że wyłącznie naiwni nabiorą się na to ocieplanie wizerunku katolickich radykałów. Chciałabym uwierzyć, że romans pozwolił tej dwójce się uczłowieczyć i uzbroić w empatię. Ale tego nie zrobię, bo nie ufam wilkom w owczych skórach i zdaję sobie sprawę, jak działa przechwytywanie narracji środowisk progresywnych przez prawą stronę.

Wprawdzie lewica nie ma monopolu na swoje postulaty, ale jakoś tak się dziwnie składa, że przejmowanie ich przez konserwatystów nigdy nie kończy się obaleniem patriarchatu i walką z dyskryminacją. No, chyba że za ofiary tej ostatniej uznamy białych katolickich mężczyzn, którym rewolucja seksualna i emancypacja kobiet oraz mniejszości zaczęły wytrącać z rąk narzędzia dominacji.

Gdy Pawłowska wspaniałomyślnie odkrywa, że „wiele problemów, na które zwraca uwagę feminizm, nie jest wymyślonych”, myślę sobie, że to świetnie, ale dlaczego dotychczas tak gorliwie sprzeciwiała się ratyfikacji umowy międzynarodowej, która dawała kobietom szanse na ucieczkę z przemocowych związków i wsparcie instytucjonalne? Gdzie była ta pani, gdy zakaz aborcji zabił Izę z Pszczyny? Na pewno nie na protestach pod budynkiem Trybunału Konstytucyjnego.

„Ani jednej więcej!” Po śmierci Izy odbyły się demonstracje w całej Polsce. Dla córek, sióstr, żon

Na medialnych salonach

To, co robią kochankowie z Ordo Iuris, nie jest niczym nowym, ale strategią, którą z łatwością łykną mainstreamowe media, lansujące wszechpolaków w programach rozrywkowych (nie pozdrawiam cię, Tańcu z gwiazdami) czy zapraszające homofobów i nacjonalistów do swoich programów publicystycznych.

Tymoteusz Zych i Pawłowska już brylują na Wyborczej i w Onecie, pokazując swoje humanitarne oblicze, co najcelniej podsumowały aktywistki z Mordo Iuris: „No bardzo dobry PR-owo zabieg z tym wywiadem ze strony Zycha. Łagodna twarz fundamentalisty, który teraz prezentuje się jako zwyczajny konserwatysta przy praktycznie zerowej ripoście dziennikarza Onetu. Tak się oswaja opinię publiczną z radykałami, pokazując ich »ludzką twarz«”.

W jaki sposób działa tego typu manipulacja w polityce? Fundamentaliści mają ogromne ambicje polityczne. Posłużmy się przykładem stosowanego na Zachodzie femonacjonalizmu – o którym piszą autorki wydanej przez Krytykę Polityczną książki Kto się boi gender? Chodzi o taką strategię populistycznych prawicowców, w której rzekoma troska o zdobycze emancypacyjne kobiet we Francji czy Niemczech ma je bronić przed „obcym, zwykle muzułmańskim najeźdźcą”, a w praktyce znów sprowadza połowę populacji do roli bezbronnych księżniczek w oblężonej wieży. Utrwala więc dominację białych mężczyzn i jest realizacją polityki antyuchodźczej.

Jestem przekonana, że identyczne aspiracje pokierują teraz Logosem. Zych mówi, że jego nowa organizacja „to nie będzie klon” Ordo Iuris, a ja mówię, że owszem, będzie, nawet jeśli w wersji light. I niestety media mogą patrzeć na to przychylnie, i podać – świadomie lub nie – Zychowi pomocną dłoń w budowaniu ludzkiej twarzy fundamentalizmu.

Ordo Iuris weszło w nasze życie

Mimo wszystko wierzę, że laicyzującemu się społeczeństwu w końcu uda się zmarginalizować katolicki fundamentalizm, wyrzucić go z przestrzeni publicznej. Ale skandale obyczajowe mają to do siebie, że są szybko zapominane, a wołający o uszanowanie prywatności bohaterowie romansu próbują wzbudzać litość, okopując się w rolach ofiar hejtu.

Nie pozwólmy na to. Nie musimy zawstydzać tej pary zdradą, seksem czy uprzedmiotowieniem Pawłowskiej (co zdarza się w ochoczo szerowanych memach). Głośno jednak mówmy o tym, że ludzie, którzy w ubłoconych groźnym radykalizmem butach weszli bez pytania do naszych najintymniejszych stref, zasługują na publiczne potępienie. Nie za to, że uprawiali pozamałżeński seks.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij