Kraj

Chorowanie się nie opłaca. Jak PiS chce oszczędzić na zasiłkach?

Fot. journeytorussia CC BY-NC 2.0/Flickr.com. Fotoedycja KP.

Partia rządząca pod płaszczykiem troski o walkę z wyłudzeniami zamierza ograniczyć liczbę pobieranych zasiłków chorobowych, macierzyńskich i opiekuńczych. W ten sposób budżet państwa zyska nawet kilka dodatkowych miliardów złotych rocznie. Czyim kosztem? W pierwszej kolejności ucierpią pracodawcy, ale ostatecznie i najbardziej pogorszy się sytuacja kobiet, seniorów oraz wszystkich niezamożnych chorujących.

Na celowniku Prawa i Sprawiedliwości znaleźli się pracownicy i przedsiębiorcy na zwolnieniach lekarskich. Rząd w porozumieniu z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych proponujeW ramach dokumentu przyjętego przez Radę Ministrów w kwietniu 2019 roku, którego częścią jest Program Konwergencji. Aktualizacja 2019, regulację systemu składek na ubezpieczenia społeczne w latach 2018–2020. Celem ma być przede wszystkim „walka z wyłudzeniami i obniżenie kosztów ponoszonych przez pracodawców oraz ZUS”.

Od 2018 r. przeprowadzane są szczegółowego kontrole wykorzystywania zwolnień lekarskich i zasadności wypłaty zasiłków chorobowych. W pierwszych 12 miesiącach stosowania tej procedury w ponad 30 tys. przypadkach cofnięto lub wstrzymano pracownikom zasiłek chorobowy.

Ale to za mało. Rząd, chcąc załatać dziury w budżecie, zamierza jeszcze bardziej uszczuplić publiczne wydatki na chorujących obywateli, a także kobiety decydujące się na macierzyństwo. Chce w ten sposób zaoszczędzić prawie 2 miliardy złotych.

Rezygnacja z podwyższenia składek ZUS dla najbogatszych? Słuszna, ale…

Według raportu ZUS Absencja chorobowa i zasiłki z ubezpieczeń społecznych obejmującego dane z I kwartału ubiegłego roku ciąża to najczęstszy powód wystawiania L4. Kobiety spodziewające się dziecka stanowiły 18,7 proc. wszystkich pracowników przebywających w tym czasie na zwolnieniu. Inne przyczyny nieobecności w pracy to choroby układu oddechowego (16,9 proc.) i kostno-stawowego (14,8 proc.), a także urazy, zatrucia i inne skutki działania czynników zewnętrznych  (12,9 proc.). Ten sam raport wskazuje, że najwyższy odsetek – 28,6 proc. dni absencji chorobowej – odnotowano w grupie wiekowej między 30. a 39. rokiem życia. W sumie w Rejestrze Zaświadczeń Lekarskich od stycznia do kwietnia 2019 r. zarejestrowano 9,2 mln zaświadczeń lekarskich o czasowej niezdolności do pracy łącznie na 102,9 mln dni absencji chorobowej.

O szczegółach nowych przepisów, które m.in. utrudnią pracownikom ubieganie się o zasiłki, poinformował podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Leszek Skiba w odpowiedzi na interpelację posłanki Joanny Muchy. Polityczka zapytała, co dokładnie ministerstwo rozumie poprzez pomysł wprowadzenia przez ZUS rozwiązań „uszczelniających system składek” i jak w praktyce zamierza go zrealizować.

Mimo że przedstawiciele rządu nie przygotowali jeszcze projektu ustawy w tej sprawie, Skiba zapewnia, że zmiany dotyczące zasad wypłaty świadczeń nastąpią już w 2020 roku. Mają one polegać na „wdrożeniu systemu poboru składek (e-składka), rozszerzeniu działań mających na celu efektywne odzyskiwanie zaległych składek oraz wdrożeniu systemu elektronicznych zwolnień lekarskich (e-ZLA)”.

W planach PiS ma także reformę prawa do zasiłków, w tym przede wszystkim wydłużenie tzw. okresu wyczekiwania. W tej chwili zgodnie z art. 4 ust. 1 z dnia 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa pracownik etatowy nabywa prawo do zasiłku pod warunkiem, że ma za sobą 30 dni nieprzerwanej pracy i odprowadzał w tym czasie składki. Ową regulację wprowadzono po to, by nowo zatrudnione osoby nie mogły pójść na płatne zwolnienie lekarskie, jeśli nie przepracowały pełnego miesiąca. Obecny rząd chce natomiast wydłużyć ten czas do 90 dni.

A ty? Jesteś już pracownikiem totalnym?

czytaj także

Przypomnijmy, że pracownik posiadający umowę o pracę w czasie choroby jest uprawniony do otrzymania 80 proc. pensji i 70 proc., gdy wyląduje w szpitalu. Całość wynagrodzenia dostają zaś kobiety w ciąży, ofiary wypadków przy pracy, a także ci, u których występują schorzenia nabyte w trakcie wykonywania zawodu i zachodzi konieczność wykonania transplantacji tkanek, komórek lub narządów. Osoby poniżej 50. roku życia przez pierwsze 33 dni zwolnienia w roku mają opłacane wynagrodzenie przez pracodawcę, a następnie przez ZUS. W przypadku starszych pracowników Zakład wypłaca zasiłek już po dwóch tygodniach.

Zmiany proponowane przez rządzących polityków nie ominą również ubezpieczonych przedsiębiorców, którzy do tej pory mogli ubiegać się o zasiłek, o ile przez 3 miesiące poprzedzające otrzymanie zwolnienia lekarskiego opłacali składki w ZUS. Jak informuje Ministerstwo Finansów, wkrótce okres wyczekiwania u posiadaczy działalności gospodarczej zwiększy się dwukrotnie – do 180 dni.

Kolejną grupą objętą zmianami będą pracownicy ubiegający się o zasiłek macierzyński i opiekuńczy (przysługuje osobom, na które spada konieczność zajmowania się chorym/niepełnosprawnym krewnym, np. dzieckiem lub rodzicem). Obecnie w przypadku tych świadczeniobiorców nie obowiązuje okres wyczekiwania. Rząd jednak planuje wprowadzić ustalenia podobne jak u osób przebywających na zwolnieniu chorobowym. Ciężarne kobiety, matki i opiekunowie dostaną zasiłek po przepracowaniu minimum 90 dni, w trakcie których odprowadzali składki.

To wciąż nie koniec świadczeniowej rewolucji, bo PiS planuje też ustanowić nowe zasady obliczania okresu zasiłkowego, który w tej chwili jest różnicowany w zależności od przyczyny niezdolności do pracy. Po zmianach pracownik uzyska prawo do nowego okresu zasiłkowego, jeśli ponowne zachorowanie nastąpi po upływie minimum 90 dni (o 30 więcej niż dotychczas) od zakończenia poprzedniego pobytu na zwolnieniu, niezależnie od tego, czy jest spowodowane tą samą czy inną przyczyną niezdolności do pracy.

Ciężką pracą do bogactwa? Nie w tym systemie

– Intencja rządu jest czytelna – oszczędzić na wydatkach państwa. Rządzący „sprzedają” nowe rozwiązania jako uszczelnianie systemu, z którego wyciekają pieniądze. Tyle że w efekcie tego „uszczelniania” dostanie się wszystkim pracodawcom, których pracownicy od czasu do czasu przecież chorują i chorować będą, co zwiększy szkodliwą presję, zmuszającą dotkniętych problemami zdrowotnymi zatrudnionych do przychodzenia do pracy, zarażania kolegów i narażania się na komplikacje, do czego może prowadzić np. nieleczona kontuzja czy infekcja – mówi Łukasz Komuda, ekonomista, ekspert rynku pracy i redaktor portalu Rynekpracy.org.

W jego ocenie przepisy proponowane przez rząd zaszkodzą uczciwym pracodawcom, którzy mają uczciwych pracowników – mimo braku nadużyć w zakresie zwolnień i świadczeń ci pierwsi będą ponosili większy ciężar kosztów związanych z rekonwalescencją swoich kadr. Ci mniej uczciwi lub znajdujący się w trudniejszej sytuacji finansowej i kadrowej wzmogą stosowanie nieformalnego, nieudokumentowanego nacisku na pracowników, by w ogóle nie chodzili na zwolnienia lub przebywali na nich jak najkrócej (zachęcanie pracownika, by chorował ponad 3 miesiące, raczej nigdy nie będzie w interesie firmy).

– Najbardziej uderzy to w pracowników najniższego szczebla, o najniższych zarobkach – tych o najsłabszej sile przetargowej, którzy nie będą korzystać ze zwolnienia lekarskiego w obawie o swoją sytuację finansową i utratę dochodu. W efekcie zwiększy się nie tylko liczba chorych osób w danym miejscu pracy, ale także częstość występowania powikłań. Przykładowo niewyleczona grypa może doprowadzić do uszkodzenia zastawki serca, która – po pierwsze – generuje skomplikowane problemy zdrowotne i trudności w codziennym funkcjonowaniu, a po drugie – zwiększa koszty leczenia! Może się więc okazać, że rząd oszczędza teraz środki ZUS, żeby za chwilę dużo więcej wydać na ochronę zdrowia – dodaje mój rozmówca, podkreślając, że pracownik, świadom wydłużonego okresu oczekiwania na wypłatę zasiłku, będzie unikał zwolnienia w sytuacjach, gdy go naprawdę potrzebuje.

– Niektórzy zaczną wykorzystywać w tym celu swój urlop wypoczynkowy, a zwolnienie lekarskie będzie traktowane jako przywilej tych, którzy mają w pracy bardzo silną pozycję: szefów, menedżerów, specjalistów. Osoby starsze cierpiące na szereg różnych chorób, a także te, które mają po prostu słabszy system immunologiczny, w świetle nowego prawa zostaną potraktowane przez system i rynek pracy jako gorsze – zaznacza Komuda.

To samo będzie dotyczyć kobiet, na zatrudnianie których pracodawcy już teraz patrzą niechętnie. Z  uwagi na możliwość zajścia w ciążę pracownice w wieku rozrodczym mają utrudniony rozwój kariery, a często również niższe wynagrodzenie niż ich koledzy po fachu. Podczas gdy świat dąży do wyrównania szans na rynku pracy, partia rządząca postanowiła istniejącą dyskryminację pogłębić. Przepisy dotyczące zasiłków macierzyńskich mogą dodatkowo zniechęcać kobiety do rodzenia dzieci lub podejmowania kariery w przypadkach, gdy chcą spełniać się również w roli matek – dlatego że wiele z nich, mając świadomość, że koszt ich urlopu pokrywa pracodawca, będą poddane jeszcze silniejszej presji szefów i otoczenia, a dodatkowo mogą mieć wewnętrzne poczucie dyskomfortu, szczególnie gdy pracują w niewielkim przedsiębiorstwie.

22 najbogatszych mężczyzn ma więcej pieniędzy niż wszystkie kobiety w Afryce

– Rząd proponuje zmiany, które sprawią, że pracodawcy jeszcze bardziej odwrócą się od kobiet. To zaprzepaszczenie osiągnięć cywilizacyjnych wywalczonych przez świat pracy i ludzi, którzy zrozumieli mechanizmy wypychające kobiety z rynku pracy. Ale najwyraźniej właśnie o to chodzi – im więcej kobiet nie będzie potrafiło pogodzić życia zawodowego z rolą matki, tym powszechniejszy będzie model rodziny, który PiS uważa za słuszny, naturalny i pożądany. Postrzegam więc ten pomysł jako element wojny ideologicznej i regulacyjnego formowania naszego społeczeństwa wedle wyimaginowanej sztancy, która dawno już przestała pasować do współczesnego świata. Rezultatem proponowanych zmian będzie prawdopodobnie jeszcze mniej rodzących się dzieci, czyli efekt odwrotny od tego, jaki pewnie wyobrażają sobie pomysłodawcy reformy. Ale tak zwykle bywa, gdy wprowadza się zmiany, nie rozumiejąc złożoności systemu, w którym się majstruje, korzystając z przestarzałych recept i odrzucając rozsądek na rzecz ideologii – konstatuje Łukasz Komuda.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij