Gospodarka, Świat

Zawaliliśmy sprawę. Pozostaje minimalizować straty i wyciągnąć wnioski na przyszłość

Fot. Agnieszka Wiśniewska

Musimy zacząć odpowiedzialnie zarządzać ryzykiem. Musimy podejmować decyzje w oparciu o wiedzę naukową. Musimy skończyć z mierzeniem postępu tempem wzrostu PKB i konsumpcji materialnej. Musimy skończyć z narastającymi nierównościami i rajami podatkowymi. Żeby było jasne – wiele musi się zmienić, żebyśmy mieli działający i bezpieczny świat.

W pułapce, na własne życzenie

Różne kraje różnie sobie radzą z epidemią. Najlepiej jest ją oczywiście zdusić. Można w tym celu zastosować metody autorytarnego państwa masowej inwigilacji, jak zrobiły to Chiny; można też przydusić łagodniejszymi metodami masowych testów oraz sprawnego wyłapywania i izolowania pojawiających się przypadków zachorowań, jak w Korei Południowej, Singapurze czy na Tajwanie.

Sasnal: Koronawirus spektakularnie ułatwia rządzenie

Kraje Zachodu mają jednak poważny problem, bo obie drogi są dla nich praktycznie niedostępne.

Droga chińska? Nie ma ani przyzwolenia na radykalne ograniczenie wolności osobistych i powszechną inwigilację, ani systemu – budowanego przez Chiny całymi latami – który mógłby temu posłużyć.

Droga południowokoreańska? Po epidemii SARS w 2003 roku kraje Azji Południowo-Wschodniej wyciągnęły wnioski i zbudowały zaawansowany system zapobiegania i kontroli epidemii. Procedury były dopracowane i przećwiczone, testy są powszechnie dostępne i robione praktycznie natychmiast, osoby chore są szybko i skutecznie izolowane, a ich kontakty we wcześniejszych dniach sprawnie analizowane, co pozwala wychwycić osoby zarażające. Nie zbudowaliśmy takiego systemu i nie da się tego zrobić z dnia na dzień, a co gorsza, o ile takie precyzyjne, zindywidualizowane podejście jest możliwe do zastosowania w skali setek czy tysięcy zachorowań, to już nie dziesiątek czy setek tysięcy.

(Skalę naszego monumentalnego braku przygotowania do epidemii doskonale obrazuje historia, jak szpital w Grójcu padł pod ciężarem własnych seryjnych błędów dotyczących procedur bezpieczeństwa względem koronawirusa. Polecam ku refleksji).

W rezultacie w krajach Zachodu: USA, Europie czy Australii, epidemia rozprzestrzeniła się, a do jej wyhamowania konieczne było zamrożenie kontaktów społecznych. Łagodna wersja „zamrożenia”, z częściowym zamrożeniem gospodarki, taka jak w Polsce czy USA, powoduje spadek tempa przyrostu nowych zachorowań, ale ich liczba i tak rośnie. Działania prowadzą więc do „zamrożenia” problemu, ale nie rozwiązania.

Taka „łagodna” wersja działań, w miarę ujawniania się jej nieskuteczności, przechodzi w wersję bardziej zdecydowaną, z daleko idącą kwarantanną i zawieszeniem aktywności gospodarczej całych sektorów, jak we Włoszech czy Hiszpanii. Może pozwolić to na przyduszenie epidemii, ale do jej wygaszenia trzeba jeszcze bardziej zdecydowanych działań. Po tym, jak dżin wyrwał się z butelki, wpychanie go tam z powrotem – o ile w ogóle jest wykonalne – zajmie długie miesiące radykalnych działań. Oznacza to wielomiesięczny paraliż gospodarki, bezrobocie, bankructwa, spadek popytu na towary i usługi, zaburzenia łańcuchów dostaw itd. O konsekwencjach tej sytuacji dla firm, pracowników i budżetów napisałem sporo, nie będę więc tu powtarzał. Dość powiedzieć, że są one katastrofalne.

Robimy „rozpoznanie bojem”, bo na tę epidemię nie ma algorytmu

Reakcja rządów i banków centralnych na spadek aktywności gospodarczej była jakościowo szablonowa – obniżenie stóp procentowych i dodruk pieniądza. Ilościowo poszła jednak dalej niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Kongres USA uchwalił pakiet stymulacyjny w wysokości dwóch bilionów (tysięcy miliardów) dolarów, FED zaś zadeklarował, że kupi tyle długu rządowego, „ile tylko będzie trzeba”. Europejski Bank Centralny ogłosił na najbliższe miesiące pakiet stymulacyjny na blisko bilion dolarów (870 mld euro). Kraje grupy G7 w swoim komunikacie ogłosiły, że „zrobią wszystko, co trzeba, żeby przywrócić zaufanie [do systemu finansowego] i wzrost gospodarczy”.

Rosnąca desperacja

Powrót do biznesu-jak-zwykle w warunkach zamknięcia całych sektorów gospodarki jest jednak – oględnie mówiąc – problematyczny. Politycy priorytetyzujący gospodarkę uznają więc, że należy zrezygnować z prób zduszenia epidemii. Najdalej w tym momencie idzie Donald Trump, który stwierdził: „nasz kraj nie został zbudowany tak, by go zamknąć. Ameryka zostanie znów, i to wkrótce, otwarta dla biznesu. I nie mówię tu o miesiącach”. Dodał, że chce skończyć z działaniami ograniczającymi biznes do Wielkanocy.

Trumpa wspierają republikanie, tacy jak np. wicegubernator Teksasu, który stwierdził, że lepiej, żeby starsi ludzie umierali, niż żeby działania na rzecz ochrony zdrowia i życia zaszkodziły gospodarce. Uderzające, że mówią to bogaci i wpływowi ludzie, którzy mogą liczyć na najlepszą opiekę medyczną, podczas gdy miliony Amerykanów nie mają do niej dostępu praktycznie w ogóle, ze względu na brak ubezpieczenia i konieczność ponoszenia astronomicznych kosztów leczenia.

Wszystko to w sytuacji, gdy liczba zachorowań na koronawirusa w USA wciąż rośnie, podobnie jak liczba ofiar śmiertelnych, a WHO prognozuje, że kraj ten może stać się nowym epicentrum pandemii. Przyjmując śmiertelność na poziomie 3 proc. oraz zarażenie 2/3 z 330 mln mieszkańców USA, w epidemii straciłoby życie kilka milionów ludzi. Dla porównania: Stany Zjednoczone toczyły wiele wojen – od wojny o niepodległość przez wojnę secesyjną, dwie wojny światowe, konflikty w Korei i Wietnamie po inwazje na Irak i Afganistan. We wszystkich tych konfliktach zginął milion amerykańskich żołnierzy, ułamek tego, co mogłaby pochłonąć obecna epidemia.

W tej sytuacji nie ma już dobrych rozwiązań. Pomimo wielokrotnych ostrzeżeń naukowców, zbyt długo zwlekaliśmy z działaniami i znaleźliśmy się w sytuacji, w której będziemy musieli uregulować rachunek, zarówno w gospodarce, jak i życiu ludzkim. Pozostaje nam tylko zminimalizować go (o tym, jak w mojej opinii to zrobić, napisałem w tekście Pandemia: katastrofa zdrowotna, społeczna i gospodarcza z apokalipsą zombie w tle) i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Popkiewicz: Pandemia – katastrofa zdrowotna, społeczna i gospodarcza z apokalipsą zombie w tle

Wnioski na przyszłość

Powinniśmy potraktować epidemię jako sygnał ostrzegawczy. Obecnie, po upartym ignorowaniu ostrzeżeń (polecam np. ostrzeżenie przed pandemią podobną do obecnej z raportu ONZ sprzed kilku miesięcy: The World Knows an Apocalyptic Pandemic Is Coming. But nobody is interested in doing anything about it), działamy reaktywnie. Powinniśmy zacząć proaktywnie zarządzać ryzykiem i nie liczyć, że „jakoś to będzie”. Dotyczy to nie tylko zaprzestania handlu żywymi dzikimi zwierzętami na „mokrych targowiskach”, ale też ochrony ekosystemów, gleb, łowisk czy klimatu. Poczucie, że jesteśmy koroną stworzenia, doskonale odizolowaną w naszej technosferze od problemów środowiskowych, jest tylko iluzją, do tego bardzo niebezpieczną. Dostaliśmy ostrzeżenie. Następna katastrofa może być dużo poważniejsza.

Źródłem COVID-19 jest przemoc wobec zwierząt

czytaj także

Źródłem COVID-19 jest przemoc wobec zwierząt

Peter Singer, Paola Cavalieri

Musimy zacząć odpowiedzialnie zarządzać ryzykiem. Musimy podejmować decyzje w oparciu o wiedzę naukową. Musimy skończyć z mierzeniem postępu tempem wzrostu PKB i konsumpcji materialnej. Musimy zmienić system finansowy, tak, żeby nie wymagał wzrostu. Musimy skończyć z narastającymi nierównościami i rajami podatkowymi. Musimy stosować zasadę „zanieczyszczający/szkodzący płaci”, niezależnie czy mówimy o smogu, destrukcji lasów deszczowych i oceanów czy o nadużywaniu antybiotyków w hodowli. Musimy skierować środki na ochronę ekosystemów i klimatu (w tym kontekście uruchomienia od ręki tysięcy miliardów dolarów na stymulowanie gospodarki, wykłócanie się o każdy miliard podczas negocjacji klimatycznych i opowiadanie, że nie możemy sobie pozwolić na ochronę klimatu, wyglądają po prostu żałośnie).

Żeby było jasne – wiele musi się zmienić, żebyśmy mieli działający i bezpieczny świat. I wiele się zmieni, choć, niestety, taka jest natura ludzka, że zmiany następują dopiero w sytuacji kryzysów. Wykorzystajmy dobrze ten kryzys, żeby zmiany były zmianami na lepsze.

***

Wiele osób w ostatnich dniach wypowiedziało się na ten temat, warto przeczytać i pomyśleć:

Koronawirus: nasza ostatnia nadzieja

Koronawirus: nasza ostatnia nadzieja

czytaj także

Coronavirus: 'Nature is sending us a message’, says UN environment chief

George Monbiot: Covid-19 is nature’s wake-up call to complacent civilisation

The coronavirus crisis may lead to a new way of economic thinking

Delay is deadly: what Covid-19 tells us about tackling the climate crisis

Naomi Klein (film): Coronavirus Capitalism — and How to Beat It

Przeżycie jako zysk. Kim chcemy być po drugiej stronie pandemii?

Edwin Bendyk: Pandemia i Europejski Zielony Ład

Naomi Klein przestrzega przed koronawirusem kapitalizmu i doktryną szoku czasów pandemii

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Popkiewicz
Marcin Popkiewicz
Analityk megatrendów
Analityk megatrendów, ekspert i dziennikarz zajmujący się powiązaniami w obszarach gospodarka–energia–zasoby–środowisko. Autor książek „Rewolucja energetyczna. Ale po co?” oraz „Świat na rozdrożu”. Prowadzi portal www.ziemianarozdrozu.pl
Zamknij