Gospodarka

Kto jest zakładnikiem neoliberalnych stereotypów? [polemika]

Neoliberalizm jest systemem wyzysku. Składka ZUS jest w Polsce jednym z kluczowych narzędzi tego wyzysku.

Kiedy czytałem polemikę Mikołaja Iwańskiego z moim tekstem analizującym możliwości włączenia się do walki o powszechne prawa socjalne obywateli kultury, zdałem sobie sprawę, że nasz spór sprowadzić można w zasadzie do pytania: czy świadczenia socjalne, takie jak emerytury, renty, służba zdrowia, powinny być finansowane za pomocą systemu zindywidualizowanych składek, czy też bezpośrednio z budżetu, czyli wspólnego kotła podatków? I choć rozpatrujemy to zagadnienie na gorącym przykładzie problemu z ubezpieczeniami dla artystów, mam cichą nadzieję, że refleksja nad tym przypadkiem przyczyni się do wyrażenia dojrzałego programu finansowania w Polsce kultury i sztuki oraz wspierania obywateli kultury, a co za tym idzie – także obywateli w ogóle.

Fałszywa świadomość podatników kultury

czytaj także

Czytając wspomnianą polemikę, zauważyłem jednak również, że jej autor nie odniósł się do najważniejszego mojego argumentu: proponowany przez niego system ubezpieczeń emerytalnych dla artystów nie zapewni im emerytur wyższych niż emerytura minimalna. Walka o wysokość emerytury minimalnej, którą będą w takiej sytuacji dostawać artyści, zawsze będzie dla nich aktualna, niezależnie, czy system składek dla twórców zostanie stworzony, czy nie. W obecnym systemie tzw. „zdefiniowanej składki” emerytury z roku na rok są i będą coraz niższe. Osoba zarabiająca pensję minimalną będzie otrzymywała emeryturę nie większą niż minimalna. To samo dotyczy samozatrudnionych, którzy płacą 60 proc. składki od średniego wynagrodzenia. Dlaczego artyści mieliby się spodziewać czegoś innego?

Syndrom sztokholmski [polemika]

Tak zaprojektowane emerytury i tak będą musiały być w większej części finansowane z budżetu. Bezpośrednio i całkowicie z budżetu finansowane są obecnie emerytury „męskich” zawodów tzw. służb mundurowych: wojskowych, policjantów, strażaków, pograniczników, pracowników ABW, CBA, BOR, SW, AW, SWW, SKW, a także sędziowskie – dlaczego pozostałe obywatelki nie mogą być w podobny powszechny budżetowy sposób wspierane przez państwo? Choć autor nazywa ten sposób finansowania przywilejem, może właśnie to jest kierunek, w którym powinna podążać lewicowa reforma ubezpieczeń społecznych? Na tle systemu składkowego system budżetowy rzeczywiście może wyglądać jak przywilej. Jest to jednak głównie efekt feudalizacji systemu ubezpieczeń społecznych traktujących w różny sposób rożne grupy społeczne – dokładnie tak jak zakłada projekt ubezpieczeń dla artystów.

Autor niestety nie przyjął do wiadomości, że system składek ZUS jest najbardziej regresywnym podatkiem w Polsce, stanowiącym największy składnik obciążeń podatkowych, o czym pisałem szerzej już wcześniej. Jednak co najważniejsze – nie da się składki ZUS uczynić podatkiem progresywnym. Rozsądne w takiej sytuacji jest jej ograniczenie, a wręcz likwidacja. Neoliberalizm jest systemem wyzysku. Składka ZUS jest w Polsce jednym z kluczowych narzędzi tego wyzysku. Efektem są rosnące nierówności społeczne, które już stały się bezpośrednim zagrożeniem dla demokracji.

Czy jest to zatem podatek, którego należy bronić? Autor polemiki bez wytłumaczenia twierdzi, że tak, bo jego likwidacja „byłaby […] kolejnym transferem w stronę kapitału i finalnie osłabiałaby pozycję pracujących”. W jaki sposób powszechna emerytura obywatelska miałaby do tego doprowadzić, autor nie wyjaśnia. Nie wyjaśnia też, w jaki sposób obciążenie artystów regresywnym podatkiem pogłównym w wysokości 300 zł miesięcznie – bo do tego sprowadza się jego projekt ubezpieczeń – zapobiegłoby takim transferom i ilu artystów będzie na płacenie takiego podatku stać?

Regresywność składek ZUS nie jest jedynym problemem z nimi związanym. Jest nim także drobiazgowość inwigilacji i kontroli poczynań podatników, czemu sprzyja niesamowity stopień skomplikowania systemu składkowego. Do tego, jak cynicznie przedstawiono tę sprawę w materiałach projektu edukacyjnego „Lekcje z ZUS” dla szkół: „System ten, zwany systemem zdefiniowanej składki, odporny jest na presję poszczególnych grup pracowników”. Innymi słowy, obecny system składek ZUS stworzono, by paraliżował protest społeczny i pacyfikował polityczną inicjatywę jego zmian. W tej sytuacji nic dziwnego, że jedyną grupą, która podnosi problem zbyt wysokich obciążeń płac pracowniczych, są pracodawcy, w większości liberałowie ekonomiczni.

Czy oznacza to jednak, że każdy, kto postuluje reformę składek ZUS, jest liberałem albo neoliberałem? Co do pierwszego warto dodać, że liberałowie postulują dziś zastąpienie zarówno składek ZUS, jak i podatku PIT liniowym podatkiem od funduszu płac. Jednak kluczowe tutaj jest, czy podobieństwo postulatów faktycznie oznacza podobieństwo ideowe? Czy liberałowie postulujący wprowadzenie podatku od własności są ideowo po tej samej stronie, co postulująca to samo socjaldemokratyczna partia Razem? W drugiej kwestii wyjaśnijmy, że likwidację obowiązkowych składek ubezpieczeniowych, historycznie rzecz ujmując, trudno uznać za projekt neoliberalny, bowiem to właśnie zastąpienie budżetowego finansowania przez system składkowy było głównym elementem neoliberalnych reform ubezpieczeń społecznych – np. tej duńskiej z 1993 roku, ale taki charakter miała również reforma rządu Buzka z 1998 roku, likwidująca w Polsce system zdefiniowanego świadczenia na rzecz systemu zdefiniowanej składki.

Czy każdy, kto postuluje reformę składek ZUS, jest liberałem albo neoliberałem?

To, o czym pisałem, zasadniczo różni się więc od projektów liberałów jest zasadnicza. Liberałowie chcą obniżyć wydatki państwa przez wprowadzenie podatków liniowych (tak jakby w Polsce były jakieś inne, oprócz jednego regresywnego). Intencją projektu lewicowego jest zastąpienie składek ZUS przez system podatków progresywnych, głównie majątkowych. Zgodnie z zasadą, że w kapitalizmie opodatkowany powinien być głównie kapitał, a nie praca. Tymczasem nasz autor proponuje zachowawczą analizę i wykorzystanie istniejących rezerw wpływów budżetowych w ramach obecnego regresywnego systemu podatkowego. To podejście bardziej konserwatywne niż polityka uszczelniania systemu fiskalnego przez obecny rząd.

Mam poważne wątpliwości, kto tu naprawdę cierpi na neoliberalny syndrom sztokholmski i jest „zakładnikiem najciemniejszych neoliberalnych stereotypów”? Pozostaje też pytanie, co jest rzeczywiście neoliberalną strategią – obrona regresywnej składki ZUS, czy jej zastąpienie progresywnym finansowaniem budżetowym? Odpowiedź na to pytanie jest szczególnie ważna właśnie teraz, bo uległa akceptacja neoliberalnych rozwiązań pod płaszczykiem dostosowywania do nowych realiów lewicowych poglądów jest bezpośrednią przyczyną obecnego kryzysu socjaldemokracji i sukcesów prawicy.

Powtórzę tylko na koniec, że projekt powszechnej emerytury obywatelskiej – wbrew temu, co pisze autor – nie jest utopijny, ponieważ taka emerytura już istnieje w naszym systemie prawnym, tylko nazywa się inaczej. Jest nią właśnie gwarantowane emerytalne świadczenie minimalne, którego otrzymanie jest uzależnione od spełnienia jednego tylko warunku. O jego urzeczywistnienie w przypadku artystów wcale nie jest tak trudno, co mogę stwierdzić nie jako teoretyk, ale praktyk działający na rzecz poszerzenia w tym zakresie wiedzy m.in. podatników kultury. Problem tylko, że organizatorka panelu o ubezpieczeniach podczas Kongresu Kultury nie wiedzieć czemu wypowiadała się na temat tego rozwiązania z nieukrywaną pogardą i odrazą.

***

Paweł Załęski – socjolog, autor książki Neoliberalizm i społeczeństwo obywatelskie, wykładowca w Szkole Nauk Społecznych PAN, stypendysta New School for Social Research. Specjalizuje się w badaniach nad NGO-izacją, demontażem państwa opiekuńczego, społecznymi skutkami regresywności fiskalnej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij