Konsekwentne kierowanie się logiką progresji podatkowej i państwa opiekuńczego stanowi zasadniczy etap na drodze ku socjalizmowi demokratycznemu w nowej odsłonie: zdecentralizowanemu i opartemu na współzarządzaniu, ekologicznemu i wielokulturowemu, pozwalającemu na zbudowanie nowego świata, bardziej emancypacyjnego i równościowego niż obecny.
Jeśli mielibyśmy wciąż podążać drogą ku równości, najbardziej naturalna ścieżka wydaje się dobrze wytyczona: trzeba pogłębić i upowszechnić instytucje, które w XX wieku przyczyniły się do zwiększenia równości i dobrostanu oraz rozwoju ludzkości, poczynając od rozwiązań państwa opiekuńczego i progresji podatkowej. Jednak byśmy mieli szansę pójść dalej, musimy zrozumieć ograniczenia, jakie napotkały te instytucje, oraz czynniki osłabiające je od lat 80. XX wieku.
W latach 1914–1980 zmianę instytucjonalną umożliwiły walki społeczne i polityczne. Nie wydarzyłaby się ona bez potężnej zbiorowej mobilizacji społecznej na rzecz nowego etapu. Rewolucja thatcherowsko-reaganowska miała tak duży wpływ od lat 80. nie tylko dlatego, że wspierały ją klasy dominujące i licząca się sieć wpływów w mediach, think tankach i w sferze finansowania partii politycznych (nawet jeśli te czynniki w oczywisty sposób były ważne), ale również z powodu słabości koalicji egalitarnej, której nie udało się stworzyć przekonującej alternatywnej narracji ani powołać do istnienia wystarczająco silnego ruchu ludowego skupionego wokół rozwiązań państwa opiekuńczego i progresji podatkowej.
To dlatego najważniejszym punktem na obecnym etapie jest próba ponownego zbudowania takiej narracji i wykazanie, dlaczego państwo opiekuńcze i progresja podatkowa rzeczywiście prowadzą do systemowego przekształcenia kapitalizmu. Konsekwentne kierowanie się logiką tych instytucji stanowi zasadniczy etap na drodze ku socjalizmowi demokratycznemu w nowej odsłonie: zdecentralizowanemu i opartemu na współzarządzaniu, ekologicznemu i wielokulturowemu, pozwalającemu na zbudowanie nowego świata, bardziej emancypacyjnego i równościowego niż obecny.
Historycznie ruch socjalistyczny i komunistyczny utworzył się wokół zupełnie innego programu – opierającego się na państwowej własności środków produkcji i centralnym planowaniu – który poniósł porażkę i tak naprawdę nigdy nie został zastąpiony przez program alternatywny.
Dla porównania, rozwiązania państwa opiekuńczego, a zwłaszcza progresywny podatek często jawią się jako „miękkie” formy socjalizmu, niezdolne do naruszenia głębokiej logiki kapitalizmu. Przed I wojną światową podatek progresywny we Francji postulowała partia radykalna, próbująca przeprowadzić „reformę społeczną z poszanowaniem własności prywatnej”. Socjaliści okazali się sceptyczni wobec reformy, która zadowalała się ograniczaniem nierówności wytworzonych przez kapitalizm po fakcie, bez interweniowania w istotę procesu produkcji, bez kwestionowania nawiązywanych w tym procesie relacji społecznych, a która tym samym mogła osłabić dążenie pracowników do rewolucji proletariackiej.
Piketty: Bez drastycznego ograniczenia nierówności nie pojawi się rozwiązanie kryzysu klimatycznego
czytaj także
Ta geneza historyczna i te dyskusje wciąż znajdują swoje odzwierciedlenie w wyobrażeniach zbiorowych. Wydaje mi się, że należy je pilnie zakwestionować, i to z wielu powodów.
Po pierwsze, w oczywisty sposób wszystko zależy od poziomu progresji podatkowej. Podatek progresywny o minimalnej stawce 2 proc. nie jest tym samym, co podatek o stawce sięgającej 90 proc. Doświadczenie XX wieku pokazało, że można z powodzeniem zastosować stawki niemal konfiskacyjne wobec podatników na samym szczycie hierarchii bogactwa, ale ta ważna lekcja historii pozostaje mało znana.
Po drugie, kwestię podatku progresywnego należy rozpatrywać łącznie z kwestią państwa opiekuńczego. Budowa państwa opiekuńczego, jaka miała miejsce w XX wieku na drodze potężnego ruchu uspołecznienia własności (ze wzrostem dochodów publicznych od niecałych 10 proc. dochodu narodowego przed rokiem 1914 do około 40–50 proc. od lat 80. i 90. XX wieku w najważniejszych państwach europejskich), pokazała, że wiele sektorów działalności da się świetnie zorganizować poza logiką rynkową, co dotyczy zwłaszcza edukacji i ochrony zdrowia, ale też kultury, transportu, energetyki itd.
Posłuchaj rozmowy z Thomasem Pikettym:
Nikt nie może określić z góry, dokąd nas zaprowadzi ten proces, czy to w odniesieniu do listy takich sektorów, czy do form zdecentralizowanej organizacji opartej na uczestnictwie, które miałyby się ukształtować w tych sektorach (szpitale i przychodnie, szkoły i uniwersytety, fundacje i stowarzyszenia, organy administracji publicznej i stowarzyszenia regionalne, spółdzielnie i lokalne władze), czy do zakresu i warunków zbiorowego finansowania takich organizacji (być może kiedyś będzie to 60 proc., 70 proc. albo jeszcze większa część dochodu narodowego).
Pewne za to wydaje się, że nie możemy planować nowego etapu uspołecznienia bogactwa, nie przywracając gwarancji, że system finansowania zbiorowego oprze się na ambitnej wizji sprawiedliwości podatkowej i społecznej. Bez wprowadzenia potwierdzonego i sprawdzalnego modelu redystrybucji najwyższych dochodów i majątków, czyli bez prawdziwego odnowienia podatku progresywnego, nie można spodziewać się żadnego nowego etapu budowy państwa opiekuńczego i historycznego procesu odrynkowienia.
Trzeba również przypomnieć, że podatek progresywny w takiej postaci, w jakiej funkcjonował w XX wieku, nie tylko pozwolił na sprawiedliwszą alokację obciążeń podatkowych pobieranych od różnych klas dochodowych i majątkowych, ale też silnie zmniejszył nierówności „przed opodatkowaniem”. To działanie – nie tyle redystrybucja, ile predystrybucja – było absolutnie kluczowe i dowodzi, że podatek progresywny jest również formą interwencji skierowanej w samo serce procesu produkcji, oczywiście łącznie z innymi rozwiązaniami, takimi jak prawo związkowe czy obecność pracowników w zarządach przedsiębiorstw.
Podkreślmy, że silna kompresja rozpiętości płac, wywołana przez podatek progresywny (a zwłaszcza przez stawki 80–90 proc. od najwyższych dochodów), jest również niezbędnym warunkiem równej walki z sektorem rynkowym. Jeżeli kapitalistyczne przedsiębiorstwa cyfrowe wypłacają wygórowane wynagrodzenia, rozpuszczając niemal wszystkich najbystrzejszych informatyków na rynku, może to poważnie utrudnić zadanie agencji publicznych zajmujących się regulacją płac (chyba że wybierze się dążenie do dużej rozpiętości wynagrodzeń).
To samo dotyczy sektorów finansowego i prawnego. Fakt pogrupowania płac na skali od 1 do 5, nie zaś od 1 do 20 czy do 100, nie jest jedynie kwestią sprawiedliwości dystrybucyjnej: stawką jest tutaj również skuteczność regulacji publicznych i rozwój alternatywnych sposobów organizacji gospodarki.
czytaj także
Wreszcie powinniśmy wziąć pod uwagę, w jakich granicach podatek progresywny i państwo opiekuńcze mogą niwelować nierówności dochodów, a zwłaszcza majątków, oraz znaleźć sposoby pokonania tych granic. Jeśli chodzi o rozpiętość dochodów, zauważyliśmy już, że jej zwiększenie od lat 80. XX wieku można częściowo wyjaśnić osłabieniem progresji podatkowej, za to z trudem można ją uzasadnić zachętą finansową czy dźwignią wydajności, ponieważ ewolucji tej towarzyszyło zmniejszenie wzrostu gospodarczego o połowę. Przywrócenie silniejszej progresji podatkowej doprowadziłoby do ponownego zawężenia wachlarza wynagrodzeń.
Działaniu temu powinno towarzyszyć wiele innych środków, związanych zwłaszcza z równym dostępem do szkoleń oraz władzą negocjacyjną pracowników etatowych i ich przedstawicieli. Obowiązujące dzisiaj w części krajów europejskich modele dochodu podstawowego również mają wiele niedoskonałości, zwłaszcza w zakresie dostępu dla najmłodszych dorosłych i dla studentów, a także dla osób nieposiadających miejsca zamieszkania albo konta bankowego.
czytaj także
Ważne jest również, aby rozszerzyć dochód podstawowy na osoby uzyskujące najniższe wynagrodzenie czy dochody z działalności zawodowej poprzez powiązany z systemem podatku progresywnego (pobieranego u źródła) model automatycznych płatności na konta bankowe i listy płac, tak aby objęte nim osoby nie musiały o niego wnioskować. Trzeba także podkreślić, że przewidywana skromna wysokość dochodu podstawowego, najczęściej ustalana między połową a trzema czwartymi dochodu minimalnego na pełnym etacie, może być tylko częściowym narzędziem w walce z nierównościami. Pozwala ona wyznaczyć dolną granicę, co jest ważne, ale pod warunkiem, że nie będzie to ostatni krok.
Ambitniejszym narzędziem, które można by zastosować jako uzupełnienie dochodu podstawowego, jest system gwarantowanego zatrudnienia, proponowany niedawno w dyskusjach nad Nowym Zielonym Ładem (Green New Deal). Idea polega na zaoferowaniu wszystkim osobom, które zgłoszą taką potrzebę, zatrudnienia w pełnym wymiarze, z pensją minimalną ustaloną na godnym poziomie (15 dolarów za godzinę w Stanach Zjednoczonych). Finansowanie miałoby zapewnić państwo, a pracowników miałyby zgłaszać agencje pracy działające w sektorze publicznym i społecznym (władze lokalne, stowarzyszenia, organizacje nienastawione na zysk).
czytaj także
Taki model, podążający śladami Economic Bill of Rights proklamowanej przez Roosevelta w 1944 roku oraz marszu na Waszyngton zorganizowanego przez Martina Luthera Kinga w roku 1963, mógłby w znacznym stopniu wpłynąć na proces odrynkowienia oraz nową zbiorową definicję potrzeb, zwłaszcza w zakresie usług dla ludności, transformacji źródeł energii oraz remontów budynków.
**
Fragment książki Krótka historia równości Thomasa Piketty’ego, która właśnie ukazała się w Wydawnictwie Krytyki Politycznej. Pominięto przypisy. Tytuł pochodzi od redakcji.