Gospodarka

Bezos rządzi, Bezos radzi, Bezos nigdy was nie zdradzi… A także wysprząta dom i sprawdzi, czego wam jeszcze brakuje

Amazon kupił producenta popularnych samobieżnych odkurzaczy. Kolejny produkt będzie zbierać o nas dane, które firma wykorzysta później do tworzenia… kolejnych produktów do zbierania danych na nasz temat. A potem udostępni je organom bezpieczeństwa.

Niejaki Owen Williams obudził się rano i sprawdził powiadomienia na smartfonie. Jego samobieżny odkurzacz poinformował go o konieczności wymiany filtra wody, a przy okazji doniósł, że wśród rzeczy, które ominął w czasie sprzątania, była para butów sportowych. Funkcja powiadamiania o przedmiotach, których odkurzacz nie wciągnął, jest całkiem praktyczna: może pomóc w znalezieniu czegoś, co zgubiliśmy, albo zwrócić uwagę na coś wartościowego czy groźnego dla dzieci lub zwierząt, co spadło na podłogę.

Williams nie ma jednak wątpliwości, do czego wykorzysta ją Amazon, który właśnie kupił firmę iRobot – producenta jego odkurzacza: „Jestem bardzo podekscytowany na samą myśl, że pewnego dnia mój robot sprzątający wyśle mi pusha: «Zauważyłem, że zostawiłeś na podłodze parę butów Nike, które wyglądają na nieco znoszone. Sprawdź tę świetną promocję na obuwie Nike!»” ironizował na Twitterze.

Przywykliśmy do tego, że urządzenia i aplikacje zbierają informacje o naszym życiu. Wystarczy raz poszukać w internecie prezentu dla dziecka znajomych, żeby przez kolejny rok nie uwolnić się od powiadomień ze sklepu z zabawkami i ubrankami dla najmłodszych. Ignorujemy je i powtarzamy wyświechtane dowcipy o inteligentnych lodówkach, które wyślą nas na odwyk, kiedy postawimy w nich o jedną butelkę wina więcej, niż zwykle. Problem w tym, że kolejne inwestycje Amazona faktycznie zbliżają nas do takiej sytuacji.

iRobot to producent samobieżnych odkurzaczy, które w czasie rzeczywistym tworzą wirtualne mapy sprzątanych powierzchni i dzięki temu omijają stojące na podłodze sprzęty, osoby czy zwierzęta, ale bez problemu pokonują np. progi. Oczywiście można je programować za pomocą aplikacji w smartfonie i odbierać w niej powiadomienia od robota. W dzisiejszych czasach – nic nadzwyczajnego, prawda?

Tyle że nie do końca. Bo wyobraźmy sobie, że informacje pozyskiwane przez odkurzacz są wykorzystywane przez inne przedsięwzięcia biznesowe Amazona. Albo jeszcze lepiej: WSZYSTKIE przedsięwzięcia biznesowe Amazona.

113 sposobów, żeby coś sprzedać

Od 1998 roku amerykański gigant kupił 113 firm i wszedł w posiadanie udziałów ponad 20 kolejnych. Większość z nich dostarcza narzędzi do zbierania danych. Z ostatnich zakupów Amazona warto wymienić przede wszystkim One Medical, aplikację oferującą dostęp, także zdalny, do spersonalizowanych usług medycznych. Inne nabytki Jeffa Bezosa służą wykorzystywaniu tych danych, tak, żeby klient otrzymał produkt idealnie skrojony pod jego potrzeby. Dlatego firma zainwestowała w tak różne biznesy, jak producent obuwia Zappos, wytwórnia filmowa Metro-Goldwyn-Meyer czy sieć sklepów spożywczych Whole Foods Market.

Większość wchłoniętych przez Amazona podmiotów działa na rynku amerykańskim. I, o ile w Europie da się jeszcze uciec przed usługami giganta, to w USA staje się to coraz trudniejsze. Nawet, jeśli ktoś świadomie bojkotuje np. firmowane przez niego aplikacje, to nadal dostarcza Amazonowi swoich danych… po prostu korzystając z internetu (działającego w dużej mierze w oparciu o Amazon Web Services).

Oczywiście, nie tylko Bezos robi wszystko, żeby dowiedzieć się o nas jak najwięcej. Podobna motywacja przyświeca wszystkim jego konkurentom. Jednak od Mety czy Google’a odróżnia Amazona rozmach, z jakim działa na zróżnicowanych rynkach. Słynie też z niefrasobliwości, z jaką wypuszcza produkty, którym daleko do doskonałości. Pół biedy, gdy po prostu nie znajdą uznania w branżowych mediach. Gorzej, jeśli korzystają z nich choćby organa bezpieczeństwa, przekonane, że mają do czynienia z niezawodną technologią przyszłości.

Filozofia kosztownego bubla

Kiedy dwie naukowczynie udowodniły, że firmowane przez Amazona i jego konkurencję aplikacje do rozpoznawania twarzy mają spory margines błędu, zwłaszcza przy identyfikacji osób niebiałych, firmy Bezosa nie powstrzymało to przed oferowaniem tej usługi policji, biurom szeryfów czy instytucjom odpowiedzialnym za realizowanie polityki imigracyjnej USA. A one nie słyną z wiary w równość ras, mówiąc delikatnie.

Rasizm sztucznej inteligencji

Dopiero, gdy po śmierci George’a Floyda Amerykanie masowo wyszli na ulice, domagając się bardziej zdecydowanej walki z rasizmem w policji, Amazon wstrzymał udostępnianie swojej technologii służbom. Wcześniej, w liście do Bezosa domagali się tego sami pracownicy jego firmy. Dla nich nie było tajemnicą, że stworzone przez nich oprogramowanie wymaga korekty, bo jego skuteczność to zaledwie 80 procent. A na podstawie jego wskazań dokonano np. szeregu przeszukań i aresztowań.

Dlaczego zatem Amazon wypuścił na rynek coś, co było w najlepszym wypadku niedokończone? Bo w tym samym czasie zrobili to wszyscy jego konkurenci. I z opisywanego powyżej badania wynika, że IBM czy Microsoft również się nie popisały. One jednak nie były takie prędkie w powierzaniu swoich produktów instytucjom, które mogą decydować o czyjejś wolności albo nawet – jak pokazuje przykład Floyda i wielu innych – życiu.

W tym kontekście wypada przypomnieć, że samobieżne odkurzacze nie tylko sprzątają nasze mieszkania, ale też, odpowiednio zaprogramowane, mogą dowiedzieć się sporo o naszych najbardziej intymnych zwyczajach. Może nie byłoby warto popadać w alarmistyczne tony, gdyby nie fakt, że Amazon nie od dziś próbuje wysyłać swoje urządzenia do zbierania danych wprost do domów użytkowników.

Jak miliarderzy ukradli nam postęp

Na razie, co prawda, bez większych sukcesów, jak pokazuje przykład robota Astro. Nazywany „Aleksą na kółkach”, pocieszny kuzyn pixarowskiego Wall-E jest przedstawiany jako pomocnik w opiece nad seniorami. Mając zapisane w pamięci głosy i twarze domowników alarmuje o tym, że w domu pojawił się ktoś obcy, a także donosi o podejrzanych dźwiękach (np. tłuczonego szkła) czy niespotykanych aktywnościach. Oprócz tego można mu podyktować notatkę, zlecić wyszukiwanie w internecie czy inne zadania powierzane asystentom głosowym.

Wszystko to brzmi zachęcająco w kontekście opieki nad osobami z niepełnosprawnością czy starszymi i niedołężnymi, pytanie jednak, czy one same życzą sobie takiej inwigilacji. Można sobie również wyobrazić sytuacje z pogranicza przemocy czy naruszania prawa do prywatności, do których Astro mógłby zostać wykorzystany.

Zapewne nie zabrakłoby rodziców, którzy kazaliby mu śledzić wszystkie poczynania swoich dzieci (bo wielu z nich wychodzi z założenia, że małemu człowiekowi nie należy się ani sekunda bez nadzoru, nawet jeśli nie robi nic potencjalnie niebezpiecznego), albo obsesyjnie zazdrosnych partnerów, którzy w ten sposób kontrolowaliby swoich ukochanych.

Ludzie, którzy nie mają takich ciągot, najwyraźniej nie widzą powodu, żeby sprawić sobie Astro. Sześć miesięcy po premierze w 2021 roku nabywców znalazło zaledwie kilkaset sztuk. Dziennikarka „Wired” Lauren Goode nazwała Astro „robotem bez powodu”, z kolei „Vice” zarzuca mu rachityczną konstrukcję i wygórowaną cenę (tysiąc dolarów).

Odkurzacze iRobota to jednak inny przypadek, bo one już cieszą się masową popularnością na całym świecie. A przy odrobinie wyobraźni mogą być jak Astro – tylko z dodatkową funkcją sprzątania.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Karolina Wasielewska
Karolina Wasielewska
Autorka książki „Cyfrodziewczyny”
Autorka tech-feministycznego bloga Girls Gone Tech.pl i reportażu o pionierkach polskiej informatyki „Cyfrodziewczyny”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij