W stosunku do poprzedniego roku aż dwa razy więcej produktów debiutujących na polskim rynku oznaczonych było jako roślinne lub wegańskie. Dwucyfrowy wzrost odnotowano także w przypadku roślinnych burgerów i past kanapkowych. Nawet prezes Mlekpolu musi liczyć się z roślinną ofensywą. Pisze Dariusz Gzyra.
Coś mi denerwująco świeciło w policzek i domagało się uwagi, kiedy stałem przy przejściu dla pieszych. W końcu się odwróciłem i spojrzałem. O nie, tylko nie to. Żadnych reklam Łaciatego. Krowopodobne stworzenia o nienaturalnie błyszczącej sierści, wklejone w idylliczny zielono-niebieski pejzaż, leżące na kanapie, stojące na głowie, kumplujące się z bocianem – naprawdę można to zrobić lepiej. Nawet jeśli jest się mleczarnią i kupczy się tak problematycznym produktem jak krowie mleko, co bardzo utrudnia szczerość.
Tym razem jednak coś mi nie pasowało. Była co prawda stockowa trawa w melanżu z niebem z katalogu nieb, ale zamiast krowy pojawiła się urocza gałązka z młodymi listkami. Moment. Jak to? 89 proc. surowców pochodzenia roślinnego? Mlekpol rusza z produkcją mleka roślinnego, ale nie są przekonani, więc będą dodawać 11 proc. krowiego? I dlaczego „nadające się do recyklingu”?
Proekologiczne ruchy pozorne
Ktoś to później podsumował: greenwashing, bo we wspomnianej reklamie chodziło o opakowanie. „89 proc. opakowania wykonano z surowców ze źródeł odnawialnych” – głosi napis na opakowaniu mleka.
Zamiast dać się wmanewrować w poczucie winy lepiej porządnie się wkurzyć [rozmowa]
czytaj także
Dlaczego to greenwashing? Bo przemysł mleczarski ma ekstremalnie negatywny wpływ na środowisko i w ogromnym stopniu przyczynia się do kryzysu klimatycznego. Litr mleka krowiego związany jest ze znacznie większą emisją gazów cieplarnianych, a także zużyciem wody i ziemi, niż porównywalna ilość popularnych mlek roślinnych. Wskazują na to wszystkie badania, w tym przeglądy systematyczne. To trochę tak, jakby drukować bilety lotnicze na ekologicznym papierze i chwalić się tym w citylightach.
Żeby było jasne: dobrze, że dzięki wykorzystaniu głównie surowców odnawialnych i polimerów uzyskanych z trzciny cukrowej, zamiast z ropopochodnych tworzyw sztucznych, kartony od napojów mogą dawać mniejszy ślad węglowy. Jeśli polski system gospodarki odpadami kiedyś uwzględni bioplastik, będzie jeszcze lepiej. Na razie chyba nie powinno się go wrzucać do pojemników z odpadami bio. Może być kompostowalny, ale przy kontrolowanej temperaturze i wilgotności, na co raczej nie są gotowe nasze kompostownie. W pojemniku na tworzywa sztuczne i metale też nie ma dla niego miejsca.
Proekologiczne ruchy pozorne, reklamy obrzydliwie manipulujące wizerunkiem zwierząt – wszystko to układa się w spójną opowieść o firmie, która nie rozumie wymagań czasów, w jakich funkcjonuje. Szczególnie że została daleko w tyle za podobnymi biznesami, które w reakcji na zmieniające się trendy konsumenckie i standardy etyczne uruchomiły linie wegańskich produktów i dynamicznie je promują.
Roślinna ofensywa
Bakoma z marką Ave Vege, a więc z roślinnymi napojami, jogurtami i deserami. OSM Łowicz z wegańskimi produktami Bez Deka Mleka, takimi jak sery, jogurty i puddingi. Polmlek i ich seria Nutri Vege, czyli napoje, jogurty i owsianki bez składników zwierzęcych. No i dobrym przykładem jest firma Jogurty Magda z podhalańskich Szaflar. W zeszłym roku zmieniła nazwę na Magda Roślinna, pozbyła się z portfolio mleka krowiego i z impetem zdobywa rynek wegańską śmietaną i jogurtami Planton i VegupBio. Podobne zmiany nie są przypadkowe i widać je też poza Polską.
czytaj także
Na początku roku pojawiły się nowe informacje. Prezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol ujawnił w wywiadzie, że firma zamierza rozpocząć produkcję mleka owsianego. W planach ma przeznaczenie na tę produkcję jednego z zakładów, a produkt ma się pojawić w sklepach w roku 2022. Wiele osób pewnie odetchnie z ulgą i powie: no w końcu. Inni powiedzą: w takim tempie przed końcem świata raczej nie zdążycie odzyskać twarzy.
Informacja jest ciekawa, choć rzeczywiście trudno się zmusić do entuzjazmu przy tak ograniczonych planach pozytywnych zmian. Dodatkowo wiadomość podana jest w sosie, który zniesmacza. Po lekturze całej rozmowy łatwiej zrozumieć, dlaczego firma regularnie obniża jakość przestrzeni miejskiej swoimi reklamowymi koszmarkami. Jest znakiem czasów, że padło pytanie, co mleczarnia sądzi o istnieniu wegan, którzy „rosną w siłę”. W odpowiedzi dostaliśmy mętny wywód, z którego wynika, że zaczynamy nasze życie od mleka i dlatego można je nazwać „produktem bogów”. Nie jest jasne, o którym mleku mowa. O laktacji naszych matek? O przetworzonym mleku krowim, którym poi się dzieci, zanim są w stanie zrozumieć, co się dzieje? I kto jest tym bogiem? Nasze matki, my sami, krowy czy wszystkie ssaki? Wtedy, kiedy piją mleko swoich matek czy to przeznaczone dla kogoś innego, jak robią to konsumenci Łaciatego? Kiedy z troską karmią swoje dzieci czy kiedy są podłączane do maszyn udojowych?
„Kaprysy konsumentów”
Z rozmowy z prezesem Mlekpolu dowiadujemy się, że dzisiaj mleko krowie zaspokaja zapotrzebowanie ludzi na niektóre składniki żywnościowe. Zgadza się, jest to wynik splotu uwarunkowań historycznych i uparcie kontynuowanej destrukcyjnej polityki żywnościowej, w tym ukrywania rzeczywistych kosztów tego produktu – etycznych, ekologicznych i do pewnego stopnia również zdrowotnych. W krowim mleku nie ma żadnych magicznych składników, których nie można znaleźć w roślinnym pożywieniu. Z jakich źródeł będziemy je czerpać, jest kwestią wyobraźni i odpowiedzialności.
Fakt, że konsumenci coraz częściej wybierają roślinny nabiał, nie wynika przy tym wyłącznie z faktu, że „komuś mleko, ser i masło przestają smakować lub te produkty przestają być dla kogoś odpowiednie z innych przyczyn, np. nietolerancji”. To część szerszego i bardzo dynamicznego trendu, na który składają się również wybory związane z szacunkiem dla zwierząt i środowiska naturalnego, które w wypowiedzi zostały pominięte.
Kilka miesięcy temu badająca rynek firma Mintel podała informację, że w stosunku do poprzedniego roku aż dwa razy więcej produktów debiutujących na polskim rynku oznaczonych było jako roślinne lub wegańskie. W zeszłym roku Nielsen zbadał polski rynek mlek roślinnych i okazało się, że Polacy wydali na nie ponad 250 milionów złotych, przy 30-procentowym wzroście wartości sprzedaży. Dwucyfrowy wzrost odnotowano także w przypadku m.in. roślinnych burgerów i past kanapkowych.
Szkoda, że prezes Mlekpolu brzmi, jakby musiał otworzyć zakład produkcji mleka owsianego za karę. Taki posmak ma jego lekceważące tłumaczenie, że „kaprysy konsumentów są różne, a my jesteśmy po to, by te kaprysy zaspokajać”. Z drugiej strony, mimowolnie wypowiedział motto, które pasuje jak ulał do głównego profilu mleczarni.