Kiedy osiągamy szacowny wiek 50+, czasem kręci się nam w oku łezka. Wspominamy czasy, gdy młodzi, piękni i dziarscy ważyliśmy mniej fizycznie, a zdecydowanie więcej politycznie.
Kiedy byłem dzieckiem, chętnie oglądałem animowany japoński serial o piłkarzach „Kapitan Hawk”. W pierwszych sezonach mogliśmy śledzić zmagania bohaterów w japońskiej lidze młodzieżowej. Na murawie walczyli ze sobą przede wszystkim Tsubasa grający dla drużyny Nankatsu i reprezentujący barwy klubu Toho (wcześniej Meiwa) dysponujący „strzałem tygrysa” Kodżiro. Do tego zaprzeczający prawom grawitacji i uprawiający „podniebny futbol” bracia Taszibana z FC Hanawa czy chory na serce i ryzykujący życiem, byle tylko grać w piłkę, Misugi z zespołu Musaszi.
Przez pierwsze sezony toczy się między nimi bezlitosna walka o każdy centymetr boiska. Wygrana była sprawą honoru i dla zwycięstwa gracze byli gotowi na największe poświęcenia. Gdy jednak bohaterowie w późniejszych odcinkach wspólnie reprezentowali jedne, japońskie barwy, wcześniejsze spory zeszły na dalszy plan. Zgodnie grali, by bronić honoru Japonii. Teraz przeciwnikiem był już niemiecki bramkarz i francuski napastnik.
Dziś i my możemy doświadczyć czegoś podobnego. Z ustaleń „Polska. The Times” wynika, że rozłamowcom z Platformy Obywatelskiej, zrzeszonym w stowarzyszeniu Europejscy Demokraci, udało się znaleźć dwóch politycznych kooperantów: Stronnictwo Demokratyczne oraz Partię Demokratyczną. Innymi słowy, jesteśmy właśnie świadkami powstania czegoś pomiędzy nowym składem Kombii a pokazowym meczem Orłów Górskiego.
Jak „mówi jeden z polityków PO przyglądających się tworzeniu nowej koalicji” ED, PD i SD pod wodzą Stefana Niesiołowskiego, Michała Kamińskiego i Pawła Piskorskiego „spróbują obejść Petru z lewej strony”. Oby tylko wyborcy nie zaszli ich od tyłu i nie obeszli formacji szerokim łukiem. Trudno powiedzieć, kto będzie bardziej przekonujący dla centrolewicowych wyborców? Walczący całe lata dziewięćdziesiąte w szeregach Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego z aborcją Stefan Niesiołowski? A może odpimpowany bieda-spin doktor Kaczyńskich, zaczynający swoją polityczną karierę w faszyzującym Narodowym Odrodzeniu Polski, Michał Kamiński? Czy wreszcie znany z dziarskich praktyk prywatyzacyjnych, niejasnych biznesów i wielkiego szczęścia w ruletce były ultraliberał Paweł Piskorski? Tragedia wraca jako farsa. Namacalnie widać też, jak niewielkie były dawniej różnice między pozornie skonfliktowanymi partiami politycznymi. Dziś ich byli działacze mogą spokojnie tworzyć swoją nową „platformę”.
Do prawdziwego wunderteamu brakuje mi jeszcze kilku gigantów sceny politycznej lat 90., bez których obecności nie może być mowy o prawdziwie euroatlantyckiej formacji. Gdzie jest Leszek CIA Miller? Gdzie Marek „pocałuj ziemię kaliską” Siwiec? Gdzie Ludwik „Trzeci Bliźniak” Dorn? Gdzie Władysław „kobiety są sexy” Frasyniuk? Na szczęście podobno toczą się rozmowy z Janem Hartmanem. Orły Niesiołowskiego do boju! Tej siły już nie powstrzymacie! Zombie Unii Wolności, reaktywacja.