Od premiery nowego filmu Emmericha minęło kilka miesięcy, a waszyngtońska polityka coraz bardziej przypomina jego fabułę.
W najnowszym filmie Rolanda Emmericha White House Down prezydent USA postanawia wycofać amerykańskie wojsko z Bliskiego Wschodu. W odpowiedzi na tę decyzję prawicowi radykałowie atakują Biały Dom, porywają prezydenta i o mało nie doprowadzają do nuklearnego armagedonu. Śledząc wiadomości ze Stanów, trudno po raz kolejny nie dziwić się wizjonerskim zdolnościom Hollywood. Od premiery White House Down minęło zaledwie kilka miesięcy, a waszyngtońska polityka coraz bardziej przypomina jego fabułę.
Oczywiście, trudno tu dostrzec coś więcej niż tylko dziwny zbieg okoliczności. Jeszcze niedawno w Waszyngtonie rozważano opcję uderzenia w pałac prezydencki w Damaszku, a teraz raczej chodzi o obronę Białego Domu. Między innymi przed tym samym nadmiarem rodzimej przemocy, który miał pomóc w obaleniu Asada. Niedługo po odwołaniu planów wojskowej interwencji w Syrii uczestnik operacji ratunkowej z 11 września 2001 roku rozstrzelał kilkanaście osób w bazie marynarki wojennej w centrum Waszyngtonu.
W tym tygodniu przemoc wybuchła już bezpośrednio w miejscu akcji filmu White House Down. Co prawda sprawcą tej przemocy okazała się dziewczyna z niemowlęciem w samochodzie, która z nieznanych powodów staranowała bramę Białego Domu, po czym została zastrzelona przez policję. Kilka dni przed tym atakiem ochrona Białego Domu właśnie została zredukowana w związku z paraliżem rządu – co swoją drogą spowodowało asymetryczną reakcję ze strony przestraszonych policjantów. Awantura przerwała obrady dotyczące wyjścia z impasu, które właśnie trwały w Kongresie. Dzięki filmowi Emmericha możemy dokładnie sobie wyobrazić, co w takich sytuacjach dzieje się w głównych instytucjach rządowych USA.
Kolejny zbieg okoliczności dotyczy samego fantazmatu o zbombardowanym, podpalonym Białym Domu, który dziwnym trafem zaktualizował się akurat w dwudziestą rocznicę zaskakująco podobnych wydarzeń w Moskwie. Dwadzieścia lat temu rosyjski parlament, zwany powszechnie w Rosji Białym Domem, został ozstrzelany z czołgów w trakcie konstytucyjnego przewrotu, który stał się podłożem obecnego porządku politycznego w Rosji. Przewrót został dokonany przez Jelcyna i jego ekipę „demokratycznych reformatorów” przeciwko większości parlamentarnej, starającej się za wszelką cenę powstrzymać ekonomiczną terapię szokową, która wówczas doprowadziła zubożałych Rosjan do serii spontanicznych powstań ulicznych.
Zniszczony rosyjski Biały Dom przez kilka jeszcze lat wyglądał jak obraz na plakacie filmu Świat w płomieniach. Nowa rosyjska konstytucyjna demokracja, zbudowana na setkach zabitych w tej październikowej masakrze oraz milionach ofiar „transformacji ustrojowej”, zyskała swoje najbardziej konsekwentne wcielenie w rządach Putina, nominowanego właśnie do pokojowej Nagrody Nobla. Gdy ją dostanie, konwergencję dwóch światowych systemów będziemy mogli uznać za ostatecznie dokonaną.