To Polaków agresją broniących naszego chrześcijańskiego kraju przed migrantami musimy teraz pilnie edukować i integrować, zamiast gdybać, jak sobie poradzimy z konserwatywnymi muzułmanami, których tu nie ma.
Ziemowit Szczerek pytał niedawno, jaki lewica i centrum mają plan integracji konserwatywnych migrantów z krajów muzułmańskich, którzy będą napływać do Europy. Kinga Dunin słusznie mu odpisała, że mógłby po prostu sprawdzić i się dowiedzieć, zamiast pić kolejne drinki i wyważać otwarte drzwi.
czytaj także
Lewica w Polsce ma oczywiście aktualnie pilniejsze problemy niż tworzenie planu integracji uchodźców (którzy wcale tak chętnie do kraju orła białego nie napływają, bo nasza ojczyzna nie jest dla nich przyjaznym miejscem). Musimy na przykład wygrać wybory, żeby móc jakiekolwiek plany wdrażać, a nie tylko szkicować je sobie w kajecikach dla potomności. Co nie zmienia faktu, że są na lewicy i w centrum badacze i praktycy, którzy poświęcają swoje życie badaniu kwestii migracji i tego, jak sprawić, żeby była ona efektywna dla krajów przyjmujących migrantów.
czytaj także
Niestety europejska polityka migracyjna jest podzielona i niespójna. Choć są kraje, które radzą sobie z migracjami całkiem dobrze, jak Norwegia czy Niemcy, to jednak są też takie, które nie potrafią sobie przyswoić tej wiedzy. Tak się składa, że jest to głównie nasz region, czyli takie kraje jak Czechy, Węgry, Słowacja czy, oczywiście, Polska. Co nie znaczy, że my w Polsce mamy jakiś problem ze zdobyciem wiedzy, jak sensownie integrować migrantów. Po prostu nie chcemy tego robić.
Jest to oczywiście krótkowzroczne i głupie, bo migracji nie da się zatrzymać, więc warto byłoby migrantów integrować, zamiast udawać, że problemu nie ma. Ze wszystkich badań płynie dość podstawowa nauka, że konserwatywnych migrantów z krajów muzułmańskich należy traktować po ludzku i edukować (konserwatywnym katolickim autochtonom też zresztą by się to przydało i może nawet jest to pilniejsza sprawa, bo oni już tu są). Niestety półotwarte obozy w dziczy i groszowe zapomogi raczej nie pomagają uchodźcom poczuć się częścią społeczeństwa, a wręcz mogą przebywających w tych obozach ludzi trwale zniechęcić do integrowania się ze wspólnotą, która tak ich traktuje.
czytaj także
Niestety ciągle znacznie lepiej opracowane są plany, jak uchodźców nie wpuszczać niż jak ich integrować. Choć podpisaliśmy Konwencję Genewską i teoretycznie mamy obowiązek zapewniać azyl ludziom uciekającym przed wojną i prześladowaniami, to jednocześnie robimy dużo, żeby nie mogli tutaj dotrzeć.
Nie wiem, czy zastanawialiście się, dlaczego uchodźcy nie przylatują do Europy samolotami? Na pewno zastanawiał się nad tym Hans Rosling, autor książki Factfulness, z której w ogóle można się dowiedzieć wielu ciekawych i pożytecznych rzeczy.
czytaj także
Zgodnie z Konwencją Genewską Europa powinna uchodźców przyjmować i zapewniać im opiekę. Z stolicy Etiopii Addis Abeby można do Brukseli przylecieć za tysiąc trzysta złotych. Podobnie z Libanu. Loty z Turcji czy Maroka są jeszcze tańsze. Wydawałoby się, że rozsądniej i bezpieczniej, gdy się ucieka przed terrorem i wrogim reżimem, będzie po prostu wsiąść w samolot i polecieć do jakiegoś bezpiecznego kraju, gdzie tortury są zakazane i żadnej wojny nie ma. Tym bardziej, że alternatywą jest podróż na pontonie przez Morze Śródziemne, co może zakończyć się śmiercią nas samych i naszych bliskich, o czym regularnie donoszą media. Przemytnikom trzeba zapłacić kilka razy więcej niż liniom lotniczym, a jednak większość decyduje się na to pierwsze.
Wynika to z prostego faktu. Europa oprócz Konwencji Genewskiej przyjęła też dyrektywę z 2001 roku, która zapobiega nielegalnej imigracji. Zgodnie z nią linie lotnicze mają obowiązek opłacić bilet powrotny osobom, które okazałyby się migrantami, a nie uchodźcami. Linie lotnicze oczywiście nie mają żadnego sposobu, żeby sprawdzić, czy ktoś jest uchodźcą, czy migrantem – dlatego, żeby nie narażać się na straty, nie wpuszczają na pokłady samolotów ani jednych, ani drugich. Uchodźcom pozostaje droga na pontonie przez morze. I to my wszyscy, Europejczycy, tak słusznie dumni z naszej Konwencji Praw Człowieka, gotujemy im ten los.
Pewnie część z nas jest nawet z tego dumna. Stosunek Polaków do uchodźców zmienił się dramatycznie podczas kilku miesięcy 2015 roku. W sondażu CBOS przeprowadzonym w styczniu 2015 aż 72% osób zadeklarowało poparcie dla przyjmowania uchodźców z krajów objętych konfliktami zbrojnymi. Przeciw było 21% (pozostałe 7% nie miało zdania na ten temat). W lutym 2016 roku już ledwie 39% badanych zgadzało się na pomoc. Spośród nich tylko 4% opowiadało się za przyjmowaniem uchodźców i zezwalaniem na ich osiedlanie się w Polsce. 35% aprobowało pomoc tymczasową – do czasu, kiedy uchodźcy będą mogli wrócić do swoich krajów pochodzenia. Aż 57% ankietowanych uważało, że uchodźców nie powinniśmy przyjmować wcale.
Co się stało w przeciągu tego roku? Nie dotarła przecież do Polski żadna fala uchodźców, nie było też u nas żadnych zamachów. Były za to wybory parlamentarne. Nie od dzisiaj politycy straszą ludzi wyimaginowanymi zagrożeniami, aby zdobyć głosy. Ludzi, którzy odczuwają strach, łatwiej jest kontrolować. Wzbudzanie strachu przed migrantami było jedną z przyczyn, które pozwoliły wygrać Prawu i Sprawiedliwości. Polacy dali się wkręcić w nienawistną i rasistowską narrację, że uchodźcy przenoszą choroby i organizują zamachy. Nie ma to oczywiście wiele wspólnego z prawdą, ale dobrze wygląda w mediach.
czytaj także
Zamiast zastanawiać się, jaki lewica i centrum mają plan na integrację uchodźców, powinniśmy raczej wymyślić, jak sprawić, żeby Polacy przestali się bać i wierzyć w kłamstwa, że konserwatywni migranci z krajów muzułmańskich są dla naszego kraju większym zagrożeniem, niż nasi konserwatywni katolicy, którzy nie wahają się sięgać po faszystowską propagandę, żeby tylko wygrać wybory.
Ludzi, którzy odczuwają strach, łatwiej jest kontrolować. Wzbudzanie strachu przed migrantami było jedną z przyczyn, które pozwoliły wygrać Prawu i Sprawiedliwości.
Tymczasem PiS postanowił się po raz kolejny odwołać się do rasistowskich i ksenofobicznych nastrojów w swoim spocie wypuszczonym przed wyborami samorządowymi. Za klip ten jest odpowiedzialna firma Solvere, ta sama która zgarnęła miliony, strasząc Polaków sędziami, którzy kradną kiełbasę. Z filmiku dowiadujemy się, że za sprawą PO w 2020 roku: „pojawiły się enklawy muzułmańskich uchodźców, dziś mieszkańcy boją się wychodzić po zmroku na ulice. Napady na tle seksualnym, akty agresji stały się codziennością mieszkańców”.
Oczywiście pozostaje pozazdrościć PiS-owcom zdolności jasnowidzenia, czy raczej czarnowidzenia, aczkolwiek trochę trudno uwierzyć, że nawet jeśli PO odzyska władzę w 2019 roku, to uda się tak szybko te enklawy zbudować, skoro Platformie jakoś się to nie udało przez te lata, gdy rządziła. Spot jest na tyle obrzydliwy, że nawet Jarosław Gowin się go wstydzi, a Rzecznik Praw Obywatelskich skierował sprawę do prokuratury. Co więcej, w roli złego uchodźcy, zrzucającego staruszkę ze schodów, występuje Bułgar.
Deklaracja łódzka czy norymberska [Galopujący Major o antyuchodźczym spocie PiS-u]
czytaj także
Choć PiS-owski spot nawołuje, żeby wybrać bezpieczny samorząd, to wszelkie dane pokazują, że PiS, strasząc terrorystami i przekierowując środki na walkę z terroryzmem, jednocześnie sam nie radzi sobie z przestępczością.
Upadek pracy operacyjnej policji świetnie pokazuje Piotr Niemczyk w swojej książce Szósta rano. Kto puka? Jak ojczyzna Solidarności zamienia się w państwo policyjne. Wskazuje też, że rośnie liczba brutalnych przestępstw i ataków na tle rasistowskim. Strasząc migrantami, PiS zwiększa przyzwolenie na przemoc i przestaje sobie radzić z prawdziwymi przestępcami. Podobnie zresztą dzieje się nie tylko w Polsce. Pamiętacie sprawę prawicowej, węgierskiej dziennikarki, który na granicy serbskiej kopała i przewracała migrantów? Węgierski Sąd Najwyższy właśnie uznał, że powinna być oskarżona o wykroczenie, a nie przestępstwo, i umorzył jej sprawę. Najwyraźniej prawicowi dziennikarze kopiący migrantów są OK. Tymczasem robiący podobne rzeczy „migranci z Bułgarii” powinni trafiać do więzienia i straszy się nimi dzieci.
Jakby tego było mało, w Polsce brakuje rąk do pracy, a ponad sześćdziesiąt procent pracujących w naszym kraju Ukraińców deklaruje, że wyjadą do Niemiec, gdy tylko stanie się to możliwe. Trudno im się dziwić, Ukraińcy i Ukrainki też nie mają tutaj powodów, by czuć się dobrze, i padają ofiarami agresji ze strony Polaków, broniących naszego chrześcijańskiego kraju przed migrantami. I to tych Polaków musimy teraz pilnie edukować i integrować, zamiast gdybać, jak sobie poradzimy z konserwatywnymi muzułmanami, których tu nie ma.